Aktualizacja strony została wstrzymana

Zusammen wmiestie – Stanisław Michalkiewicz

Gdy w mieście Manila dopadnę goryla, będzie to jego ostatnia chwila” – przechwalał się w 1975 roku Casius Clay, wtedy już Muhammad Ali, przed walką z Joe Frazierem. Tak robią bokserzy dla dodania animuszu swoim kibicom i zdenerwowania przeciwnika. Ale Casius Clay potrafił denerwować swoich przeciwników również w inny sposób. Podczas walki z Georgem Foremanem w Kinszasie perswadował mu w ringu: „bracie, pogódźmy się; nie rób mi krzywdy, jesteś cięższy ode mnie” – ale kiedy Foreman opuszczał gardę, natychmiast go atakował. Kiedy zaś Foreman odpowiadał ciosami, Ali krzyczał: „biją Murzyna!” – co podobno Foremana rozbrajało.

Jednym ze sposobów ratunku dla boksera w opałach jest klinczowanie, to znaczy – przyklejanie się do przeciwnika, który wtedy, z powodu zbytniego zbliżenia, nie jest w stanie zadać nie tylko mocnego, ale w ogóle – żadnego ciosu. Taką taktykę w ostatnich tygodniach najwyraźniej obrał Jasnogród. Mądrość obecnego etapu podpowiada tamtejszym oficerom frontu ideologicznego , że teraz nie wolno „dzielić”, ani – niech Bóg zabroni – „jątrzyć”, bo przecież wszyscy musimy „być razem”. Wszelką tedy krytykę piętnuje jako „język nienawiści”, ale kiedy tylko przeciwnik choćby na chwilę się odsłoni, natychmiast uderza, przy czym jedne autorytety atakują na odcinku, że tak powiem – świeckim, podczas gdy inne – również na religijnym odcinku frontu ideologicznego. Słowem – „biją Murzyna”. Wszystko zaś po to, by działającym na zlecenie strategicznych partnerów funkcjonariuszom starej-nowej razwiedki, a także licznym rzeszom jej konfidentów zapewnić możliwość spokojnego przetrawiania pożytków czerpanych z okupacji kraju i eksploatowania jego mieszkańców, w naiwności swojej myślących, że z tą demokracją, to wszystko naprawdę. Bo na nokautujące ciosy przyjdzie czas, ale dopiero na następnym etapie, kiedy już pojednamy się symetrycznie z obydwoma strategicznymi partnerami, którzy prawie na pewno nadzór nad naiwnym, ale przecież niesfornym tubylczym narodem powierzą starszym i mądrzejszym. Dlatego też „Gazeta Wyborcza” stara się jak może i nawet na użytek tubylców obmyśla już właściwe wzorce patriotyzmu.

Skoro wszystko w ogólnych zarysach zostało już zaprojektowane, korzystając z chwili wytchnienia przed kolejnym nawrotem politycznej wścieklizny, możemy rozejrzeć się trochę po świecie. Właśnie ministrowie finansów strefy euro, rada w radę uradzili, żeby udzielić finansowej pomocy Grecji, która „nie była w stanie finansować swego zadłużenia”, to znaczy – wykupić od lichwiarzy swoich obligacji i zapłacić im procentów. Czas naglił, bo akurat 19 maja przypada termin wykupu obligacji za 9 miliardów euro, więc żeby uspokoić lichwiarzy, zwanych elegancko „rynkami”, europejsy oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy postanowili postawić do dyspozycji greckiego rządu 130 miliardów euro do 2012 roku, przy czym 30 miliardów Grecja dostałaby już w tym roku. Dzięki temu lichwiarze będą mieli czym obetrzeć sobie łzy i umaczane w melasie paszcze. Na wieść o tym w greckiej stolicy wybuchły gwałtowne rozruchy, których uczestnicy stanowczo sprzeciwili się wszelkim projektom oszczędnościowym rządu, obejmującym między innymi podwyższenie wieku emerytalnego. Najwyraźniej potomkowie przemądrego Odyseusza uważają, że skoro Niemcy już nie mogą wytrzymać bez imperium europejskiego, to niech im za to płacą. Inna sprawa, że Europejski Bank Centralny we Frankfurcie te miliardy euro tak czy owak wypłucze z powietrza, a konkretnie – z kieszeni wszystkich, również greckich europejskich podatników, które wydrenuje przy pomocy inflacji zwanej również podatkiem emisyjnym. Bo kasyno gry wprawdzie wypłaca grającym wygrane, ale to ono wygrywa nawet z wygranymi.

Jeśli wierzyć deklaracjom premiera Donalda Tuska, nasze państwo jest poza wszelkim podejrzeniem, podobnie jak za Edwarda Gierka, ale na wszelki wypadek pan minister Rostowski przygotowuje ustawę o kredycie z odwróconą hipoteką, dzięki której, jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, zarówno niemieccy wypędzeni, jak i starsi i mądrzejsi, będą mogli zrealizować swoje względem nas roszczenia, być może nawet w ciągu najbliższych 15 lat. Do tego czasu musimy „być razem”, no a później, też będziemy musieli.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   „Nasz Dziennik”   8 maja 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1616

Skip to content