Aktualizacja strony została wstrzymana

Chcą patrzeć śledczym na ręce

W pierwszych dniach po katastrofie przedstawiciele organów państwowych zapewniali rodziny ofiar katastrofy lotniczej w Lesie Katyńskim, że śledztwo będzie jawne. Jednak minęło już trzy tygodnie i okazuje się, że władze nie mogą niczego podać i nie podadzą, a zapisów czarnych skrzynek w ogóle nie mają

Rodziny ofiar katastrofy prezydenckiego Tu-154M wyrażają niezadowolenie z postępów śledztwa i zakresu podawanych informacji o okolicznościach tragedii. W związku z tym rozważają powołanie pełnomocnika, który będzie reprezentował ich interesy w prowadzonym dochodzeniu.

Córka tragicznie zmarłego posła PiS Zbigniewa Wassermanna Małgorzata podkreśla, że trudno mówić o jakichś postępach w śledztwie. – Sygnały płynące z mediów o postępowaniu bardzo nas niepokoją. Oczywiście nie twierdzimy, że wszystkie podejmowane działania są niewłaściwe czy idące w złym kierunku… Wiedza z mediów jest na pewno inna niż wiedza z akt – podkreśla. – W pierwszych dniach po katastrofie uzyskaliśmy informacje ze strony organów państwowych, które zapewniły nas, że wszystko będzie absolutnie jawne. W ciągu kilku dni zostanie udostępniona treść zapisów czarnych skrzynek. Poznamy np. godzinę katastrofy. Minęło trzy tygodnie i okazuje się, że nie mogą niczego podać i nie podadzą, części tych rzeczy w ogóle nie mają – wskazuje Małgorzata Wassermann. – Nie wiemy nawet, kiedy doszło do katastrofy – podkreśla.
Córka zmarłego posła PiS mówi, że otrzymała dokument od polskich władz, który nie zawierał przyczyny śmierci ojca. Nie wie też, czy przeprowadzono sekcję jego zwłok. Dodaje, że w Rosji jej przesłuchanie trwało sześć godzin, przy czym zadawano jej zaskakujące pytania, jak np. po co przyleciał tu jej ojciec i na ile wycenia to, co się stało.
Dlatego Małgorzata Wassermann wystąpiła z inicjatywą powołania prawnika, który reprezentowałby interesy rodzin ofiar tragedii prezydenckiego samolotu. – Moim zdaniem, na tym etapie wyjaśniania okoliczności katastrofy tak powinno być – mówi. Dodaje, że będzie prowadziła rozmowy z innymi członkami rodzin ofiar, tak żeby wypracować strategię działania.
Również Andrzej Melak, brat prezesa Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, który zginął w katastrofie w Lesie Katyńskim, widzi konieczność zorganizowania się rodzin ofiar. – Ja rozmawiałem o stowarzyszeniu, żeby ktoś nas reprezentował, to warto zrobić – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Na ten temat rozmawiał m.in. z synem śp. prezesa IPN Janusza Kurtyki. – Trzeba zorganizować się jakoś, żeby mieć mocniejszy głos – podkreśla Andrzej Melak.
Rodziny chcą skorzystać z uprawnień, które przewidują przepisy prawa, i ustanowić pełnomocnika mającego wgląd na śledztwo. – Po to jest ta instytucja osoby pokrzywdzonej, która ma pewne prawa w postępowaniu, żeby po prostu z nich korzystać – mówi Małgorzata Wassermann. Dodaje, że dotyczyłoby to polskiego śledztwa, ponieważ w przypadku rosyjskiego nie spodziewa się żadnych efektów. – Natomiast jeżeli chodzi o rosyjskie śledztwo, to w mojej ocenie, jeżeli nie będzie tutaj jakiegoś współdziałania z rządem polskim, to podejrzewam, że ten adwokat w Rosji nie zrobi absolutnie nic – ocenia.
Karnista prof. Piotr Kruszyński (Uniwersytet Warszawski) wskazuje, że rodziny ofiar stanowią samoistną stronę postępowania karnego. Dlatego mogą się zwrócić np. o dostęp do informacji z toczącego się śledztwa. Mecenas Małgorzata Kożuch z Krakowa wskazuje, że rodziny ofiar w późniejszym czasie mogą składać także wnioski o odszkodowanie, ale muszą wykazać związek przyczynowo-skutkowy między katastrofą, do której doszło, a zawinionymi działaniami osób.

Zenon Baranowski


Zapowiadanego przełomu nie widać

Po 10 kwietnia Rosja podobno zmieniła swoją politykę wobec zbrodni katyńskiej, ale śladów tej zmiany nie zobaczymy w odpowiedzi Moskwy na pozew Rodzin Katyńskich do Trybunału w Strasburgu

Z dr. Ireneuszem Kamińskim, prawnikiem reprezentującym Rodziny Katyńskie, rozmawia Marta Ziarnik

Przed kilkoma dniami otrzymał Pan angielskie tłumaczenie odpowiedzi Rosji na skargę katyńską, które wpłynęło do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Czy znalazło się w nim coś więcej niż w tej pierwszej, rosyjskojęzycznej wersji?
– Nie, tłumaczenie to jest identyczne jak poprzednia wersja po rosyjsku, która 19 marca dotarła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Zatem nie ma w tym tłumaczeniu żadnych nowych elementów. Nie został też do niego dołączony jakikolwiek inny dokument czy też pismo. Oznacza to, że my, prawnicy, jesteśmy w tym samym punkcie co 19 marca.

Do czego więc sprowadza się stanowisko rosyjskie?
– W odpowiedzi w ogóle nie występują określenia typu: „zbrodnia”, „mord”, „zabójstwo”, które zastępują takie określenia, jak: „wydarzenie katyńskie” i „zdarzenie katyńskie”. Rząd rosyjski (który napisał odpowiedź na tę skargę) twierdzi ponadto, że nie udało się ustalić losów polskich więźniów i jeńców. Czyli że nie wiadomo, co się z nimi stało w roku 1940. Jak zauważono w piśmie, można jedynie potwierdzić, że znajdowali się oni w obozach jenieckich. Co zaś później się wydarzyło, tego – jak twierdzi strona rosyjska – nie wiadomo.

Czyli pomimo tych wszystkich pięknie brzmiących deklaracji, które padły ze strony rosyjskiej po katastrofie pod Katyniem, pomimo podnoszonych zapewnień o przyjaźni i emisji w rosyjskiej telewizji filmu „Katyń”, wciąż brak tego przełomu i przyznania się do popełnionej zbrodni?
– My tego przełomu nie widzimy, więc tak, jak już wspominałem, wróciliśmy do pisma z 19 marca. Ta angielska wersja jest o tyle dla nas istotna, że będziemy się do niej ustosunkowywać. To jest bowiem dokument procesowy, którym będziemy operować. W pozostałych kwestiach mamy – z punktu prawniczego – powrót do przeszłości. Będziemy bowiem odpowiadać na pismo z 19 marca, w związku z czym ja tego zapowiadanego przełomu nigdzie nie widzę.

Jeśli dobrze liczę, to odpowiedź rosyjska wpłynęła już po terminie?
– Tak, ma pani rację. 19 marca wpłynęła odpowiedź w języku rosyjskim i do 16 kwietnia Rosja otrzymała czas na przekazanie ETPC tej odpowiedzi w języku angielskim. Tymczasem, jak słusznie pani zauważyła, pismo w języku angielskim wpłynęło dopiero w poniedziałek, 19 kwietnia. Czyli następnego dnia po upływie wyznaczonego terminu.

Czym Rosja motywowała to opóźnienie?
– Nie było żadnego tłumaczenia. To jest jeden dzień, więc wszystko jest w porządku. Termin upływał w piątek, a odpowiedź napłynęła w poniedziałek. Tego rodzaju opóźnienia Trybunał toleruje.

Jednak za każdym razem, gdy chodzi o Rosję, mamy do czynienia z przeciąganiem wyznaczonych terminów. Z czego to wynika?
– To jest normalna sytuacja, gdy jednej stronie nie zależy na tym, by sprawa toczyła się szybko. W takiej sytuacji odpowiada się ostatniego możliwego dnia.

Jaki teraz będzie ruch prawników Rodzin Katyńskich i polskiego rządu i w jakim terminie musi on nastąpić?
– Nasza odpowiedź i odpowiedź polskiego rządu musi znaleźć się w Trybunale do 31 maja. Następnie rząd rosyjski będzie miał możliwość ustosunkowania się do naszych ripost i będzie to termin sześciotygodniowy. Czyli w połowie lipca cała procedura pisemna powinna zostać zakończona. Wówczas Trybunał, mając przed sobą pisma nasze oraz rządu Federacji Rosyjskiej, będzie podejmował decyzje, co dalej – czy będzie orzekać w składzie węższym, czy też zbierze się Wielka Izba, w skład której wchodzi 17 sędziów.

Na czym będzie się opierała odpowiedź polskich prawników na pismo rosyjskie?
– Będziemy się ustosunkowywać do tego, co Rosjanie napisali na 16 stronach odpowiedzi. Będziemy zatem kontrować te argumenty. Przede wszystkim zaś twierdzenia Rosjan, iż nie wiadomo, co się stało z polskimi oficerami. W naszej odpowiedzi będziemy wskazywali na to, że są przecież cmentarze, a także inicjatywy podjęte przez władze rosyjskie, które miały na celu upamiętnienie zamordowanych. Na pomnikach znajdujących się w miejscach pogrzebania ciał znajdują się przecież nazwiska osób, których krewnych reprezentujemy. Zatem będziemy oczywiście wskazywać na niekonsekwencje władz rosyjskich twierdzących, że nie wiadomo, co się stało i jaki był los tych osób. Będziemy również wskazywać na cały proces decyzyjny w Związku Sowieckim, a więc na decyzje Biura Politycznego z 5 marca 1940 roku i na późniejsze postanowienia dotyczące zniszczenia dokumentacji katyńskiej, która miała być wcześniej przechowywana w specjalnym miejscu dostępnym tylko dla niewielu osób. Zatem wskażemy na podstawowe fakty historyczne – które są niekwestionowane, na rosyjskie sprawstwo zbrodni i na tę okoliczność kluczową w kontekście skargi, że reprezentujemy krewnych osób, które rzeczywiście zostały zamordowane w roku 1940. Rozbudujemy również argumentację uzasadniającą nasze konkretne zarzuty związane z naruszeniem sześciu przepisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 4 maja 2010, Nr 102 (3728) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100504&typ=po&id=po21.txt

Skip to content