Aktualizacja strony została wstrzymana

O fałszywych męczennikach heretyckich – Benedykt XIV P.P.

Nowa doktryna teologiczna Jana Pawła II przejawia się m.in. w tworzeniu ekumenicznych martyrologiów i w uznawaniu pseudo-męczenników heretyków i schizmatyków za tzw. „świadków wiary”. Przykładowo w lipcu 1995 roku w Koszycach w homilii z okazji beatyfikacji trzech słowackich męczenników Jan Paweł II uznał „duchową wielkość” „męczenników” protestanckich:

Bo przecież oprócz trzech męczenników koszyckich wiele innych osób, w tym także z innych wyznań chrześcijańskich, musiało znieść tortury i surowe kary. Niektórzy zostali nawet zabici. Czy możemy na przykład nie uznać duchowej wielkości 24 ewangelików uśmierconych w Preszowie? Im i wszystkim, którzy znosili cierpienia i śmierć, aby dochować wierności swoim przekonaniom i sumieniu, Kościół oddaje chwałę i wyraża swój podziw (por. L. Accattoli, Kiedy papież prosi o przebaczenie. Wszystkie „mea culpa” Jana Pawła II, Kraków 1999).

W niedawno odnowionej papieskiej kaplicy Redemptoris Mater, znajdującej się w Pałacu Apostolskim, umieszczono wizerunki wielu innowierców, „świadków wiary”, obok prawdziwych świętych – prawdziwego Kościoła. To wszystko sugeruje, że heretyckim i schizmatyckim pseudo-męczennikom należy się kult na równi z męczennikami za wiarę katolicką (zob. Zawsze wierni nr 3(34), maj-czerwiec 2000 r.).

Szczytowym wydarzeniem było zaś ekumeniczne nabożeństwo w rzymskim Koloseum 7 maja br., podczas którego, pod przewodnictwem Jana Pawła II, uczczono pamięć „męczenników XX wieku”, wśród których znaleźli się i „męczennicy” niekatoliccy. W nabożeństwie tym wzięli udział przedstawiciele 30 różnych odłamów religijnych. Podczas homilii Jan Paweł II powiedział:

Dziedzictwo [męczenników] przemawia z większą mocą niż wszystkie przyczyny podziałów. Ekumenizm męczenników i świadków wiary jest najbardziej przekonujący ze wszystkich; chrześcijanom XXI wieku pokazuje on drogę do jedności.

Ta nowa doktryna o „świadkach wiary” nie znajduje jednak żadnego oparcia w Tradycji Kościoła! Wręcz przeciwnie – zawsze uznawano, że warunkiem męczeństwa za wiarę jest jej uprzednie wyznawanie. Także absurdem jest nazywanie „świadkami wiary” osób, które w istocie były raczej świadkami fałszu i herezji. Oczywiście z powagą należy mówić o każdej śmierci, jednak nieporozumieniem jest traktowanie jako męczenników za wiarę osób pochodzących z najróżniejszych niekatolickich wyznań. Pisał o tym między innymi papież Benedykt XIV w swoim dziele De servorum Dei beatificatione et beatorum canonisatione1. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż jest to podstawowy zbiór zasad doktryny beatyfikacji i kanonizacji, i nawet w obecnych czasach niewiarygodnego przyspieszenia procesów beatyfikacyjnych nierzadko czyni się odniesienia do dzieła Benedykta XIV; dlatego warto przypomnieć opinie tego wielkiego papieża na temat fałszywych męczenników schizmatyków i heretyków.

Po raz kolejny można zdać sobie sprawę, jak bardzo nowa doktryna Jana Pawła II odbiega od nauczania wcześniejszych papieży. Sobór Florencki (1442) naucza:

Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby przelał krew dla imienia Chrystusa, jeśli nie pozostawał w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim.

Moderniści i inni wrogowie Kościoła mogą teraz napisać: „Wraz z nabożeństwem w Koloseum takie egoistyczne rozumienie zbawczej roli Kościoła definitywnie przechodzi do przeszłości” (zob. Józef Majewski, Ekumenizm męczeństwa, „Więź” nr 3, czerwiec 2000). (mn)



Fragment rozdziału XX dzieła De servorum Dei beatificatione et beatorum canonisatione – O fałszywych męczennikach heretyków i schizmatyków

Niegdyś marcjonici, nowacjanie, arianie, donatyści chlubili się z wielu swoich męczenników, na przykład o pryscylianach tak czytamy u Sulpicjusza Sewera:

Po zamordowaniu niejakiego Pryscyliana nie tylko, że nie została zniweczona herezja, która wylęgła się za jego przyczyną, ale utwierdzona jeszcze głębiej się rozprzestrzeniła, albowiem jego zwolennicy, którzy najpierw czcili go jako świętego, niebawem zaczęli czcić Pryscyliana również jako męczennika. Zamęczone jego ciało zostało sprowadzone do Hiszpanii i tam urządzono mu uroczysty pogrzeb i ślubowano darzyć go kultem2.

Także i w dzisiejszych czasach heretycy chełpią się swoimi „męczennikami”. O takich to właśnie pseudo-męczennikach dosadnie wyraził się kardynał Baroniusz w przedmowie do Martyrologium:

zarówno pszczoły, jak również i osy mają swoje gniazda podobnie skonstruowane, jeżeli weźmiemy pod uwagę same tylko komórki i plastry, a jednak pszczoły przynależą zawsze do jednego ula; nie obserwujemy tego u os, które takiej jedności nie znają, dlatego również i pozbawione są miodu, ponieważ nie ma wśród nich komu go zbierać, bo to wymagałoby wspólnego celu, dla którego osobniki te wspólną wznosiłyby budowlę, a tak jest ona nieprzyjazna i szkodliwa i miodu tam próżno szukać3.

Tę samą rzecz Apostoł, zwracając się do Koryntian, ujmuje w następujących słowach: „I choćbym wydał ciało swoje tak, żebym gorzał, a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13, 3), co wnosi z Prawa Chrystusa, które zawarte jest u Ewangelisty Łukasza w rozdz. 11: „Kto nie jest ze mną, przeciw mnie jest, a kto nie gromadzi ze mną, rozprasza” (Łk 13, 23). Głoszone jest to samo przez Ojców Kościoła, co najmniej w sześciuset miejscach, u św. Augustyna zwalczającego donatystów, u Jana Chryzostoma, Hieronima i Cypriana. I tak św. Augustyn w Liście do Antoniana pisze:

Gdyby ktoś mocno i okrutnie od Kościoła był oddzielony i zwrócił się na drogę pogan i ludzi świeckich, albo heretyków i schizmatyków oddzielonych od Kościoła, i gdzie poniósłby śmierć z powodu tej sprawy już po tym, jak postawił się poza Kościołem, i odłączony został od jego miłości i jedności, żadnej chwały z powodu swojej śmierci dostąpić nie może.

I dalej:

Apostaci, zbiegli duchowni, albo nieprzyjaciele i wrogowie podburzający przeciw Kościołowi Chrystusowemu, nawet jeżeli byliby zabici z powodu Jego imienia, nie mogą być dopuszczeni przez Apostoła do udziału w pokoju Kościoła, ponieważ nie trzymali się ani ducha, ani jedności Kościoła4.

W innym miejscu, w Liście do papieża Korneliusza, tak się wypowiada:

We właściwym znaczeniu nie może być męczennikiem, kto nie został przez Kościół uzbrojony w oręż do walki5.

Także w skierowanym do niego liście 57. pisze:

Nie jest tak, aby niektórzy zabici mogli cieszyć się chwałą wyznawcy, kiedy okaże się, że byli poza Kościołem. Tak że nie będzie to korona z wiary, ale chyba raczej kara za wiarołomstwo, i tak w Domu Bożym nie będą współdomownikami pomiędzy tymi, co są jednego ducha ci, których widzieliśmy ze złością i niezgodnie występujących ze spokojnego Domu Bożego6.

O tym bowiem także i u innych Ojców, z zebranego świadectwa można przeczytać u kardynała Baroniusza7, u Alana Copusa8 czy Molana9. Szczególnie zaś sami męczennicy zabiegali o to, aby odróżniać się od fałszywych męczenników heretyckich, jak to dostrzega u Klemensa Aleksandryjskiego Euzebiusz10. Na to także wskazuje kanon 34. Synodu w Laodycei11, który nakłada anatemę na tych, którzy uciekaliby się do wstawiennictwa heretyckich męczenników. (…)

Doprawdy, aby jeszcze jaśniej sprawę tę przedstawić (…) uczynienie [przez heretyka] czegoś godnego pochwały jest przypadkiem, a od rozważania przypadków należy nam odstąpić, ponieważ albo heretyk ponosi śmierć aby bronić swojej wiary, albo ginie z powodu artykułu wiary katolickiej, jak mniema, jeżeli np. kalwinista poniósłby śmierć z powodu konsubstancjacji Syna Bożego, w czym nie zgadza się z katolikami. Jeżeli mówimy, że heretyk umarł w obronie swojej herezji, jasne jest, że umiera w obrzydliwym grzechu, a jego śmierć nieszczęśliwsza jest od śmierci samobójcy i w rzeczy samej pozbawiona jest godności; jak wielu, co to umierają rozpaczając z powodu swojej niegodziwości, usiłując bronić błędu, głupoty, ślepoty, ludzkiego upadku, nieprawnego nabytku, nietrzeźwości itd. Taki heretyk bowiem swoją śmiercią zuchwale broni najcięższej bezbożności i najbardziej wtedy okazuje właściwy diabłu upór, jak dobrze to ujmuje Alan Copus12. Należy jednak dodać, że kiedy heretyk umiera albo zostaje zamordowany dostrzegłszy swój błąd, przyznając się do winy, wtedy jeszcze można by uznać to za złożenie świadectwa prawdzie, a nie błędu, jednak nie prowadzi do tego droga męczeństwa, ale raczej droga uczciwej spowiedzi i pokuty, albo przynajmniej umierając powinien [heretyk] wyrzec się bezbożności i wypowiedzieć wyznanie wiary. Wówczas jednak też nie jest męczennikiem prawdziwej wiary, ponieważ w nią nie wierzył, ale przynajmniej wówczas nie jest świadkiem swojego błędu, którego ustnie nie wypowiedział. Kiedy [heretyk] ponosi śmierć z powodu swojego uporu w wyznawanym błędzie, wybierając raczej śmierć, niż wyparcie się błędu, taka śmierć nie może być nigdy męczeństwem, ponieważ krew nie została przelana za Chrystusa, ani przyjęcie śmierci nie nastąpiło z pobożności i szczerej woli, jak to wymagane jest od prawdziwych męczenników. Można o tym przeczytać u Suareza13.

Oprócz tego, chociaż niestosowne wydać się może (…) odnośnie do sprawy, o której tutaj mówimy, to nawet sami heretycy i to zupełnie jednoznacznie jak autor historii kalwinizmu albo apologii Reformacji wydanej w Rotterdamie w roku 168314, ujmuje to w następujących słowach: mianowicie, że heretycy, którzy ponieśli śmierć z powodu herezji, pomarli w grzechu, i jedynie należałoby dodać do tego, że kalwiniści, którzy ponieśli śmierć nie z powodu kalwińskich „dogmatów”, nie ponoszą śmierci w ścisłym tego słowa znaczeniu z powodu herezji. Jeżeli już mowa jest o heretykach, którzy ponieśliby śmierć z powodu jakiegoś artykułu prawdziwej wiary katolickiej, to taki sam sąd należy wydać o tej sprawie, mianowicie: tak samo jak heretyk ponoszący śmierć z powodu swojej herezji, nie może on być uważany za męczennika, skoro bowiem odpadł od prawdy, pomimo że nie odstąpił od [pewnej] prawdy, którą mu nakazuje jego wiara, ale brak mu [prawdziwej] wiary…

Heretycy mają również taki zwyczaj, że swoje pseudo-martyrologia zapełniają nawet imionami tych, co przynależeli do zupełnie im przeciwnych sekt. Molanus opisuje to w przedmowie do Martyrologium:

Słyszałem bowiem, zajmując się badaniem ich pseudo-męczenników, że oni nie tylko do jednej sekty przynależeli, ale aż do wszystkich, które w tym czasie ohydnie usiłowały się sprzeciwiać Kościołowi Rzymskiemu15.

O takim zakłamanym „martyrologium” niejakiego Foxa tak się wypowiada Alan Copus:

Tam bez różnicy spostrzegam, nie tylko zwinglianów, luteranów, anabaptystów i innych heretyków, ale i takich, których za rozpustę i świętokradztwo, czary i praktyki magiczne czy obrazę majestatu spotkała kara, i tacy zajmują miejsce najczcigodniejszych męczenników Chrystusa16.

Niejaki Maimbourg w Historii kalwinizmu również to samo zanotował17, że mianowicie kalwiniści zaliczyli pomiędzy męczenników także tych, którzy przynależeli do innej sekty, którą oni sami potępiali. Oczywiste to jest, skoro do swojego katalogu męczenników włączają Jana Husa, który wyznawał transsubstancjację w Eucharystii, którą oni sami negowali. Pomijając już to, że autor cytowanej wyżej apologii Reformacji18 bezczelnie i z satysfakcją odpowiada, że przecież Jan Hus z wściekłością odnosił się do Kościoła Rzymskiego. Jeżeli więc miałoby się zaliczać go do męczenników, to nie ma chyba nikogo, kto by nie dostrzegał w tym zwykłej ludzkiej głupoty, że ktoś takim gniewem pałający sądził o sobie, że jest jakby Janem [Chrzcicielem], a w zasadniczej sprawie był odstępcą i tylko dlatego uznany został [przez heretyków] za męczennika, że zgodny był z nimi w nierozumnej i bezbożnej nienawiści do Kościoła Rzymskiego i Papieża…

Broniąc swoich pseudo-męczenników autor wspomnianej wyżej apologii wymienia, jakie są [według niego] znamiona prawdziwego męczeństwa: jeżeli wielka liczba ludzi ponosi śmierć za jedną i tą samą sprawę; jeżeli wykazali się heroicznym męstwem i cierpliwością; niemniej i nie brakowało w ich śmierci pobożności; wreszcie jeżeli należeli doń ludzie różnego wieku i płci, którzy szlachetnie śmierć przyjęli, jak obszernie można o tym poczytać w tymże dziele19. Dopiero wówczas bez wątpienia zaliczają się tu ci wszyscy, których obejmuje takie pseudo-martyrologium…

Prawda domaga się tego, aby w należytym porządku trzy rzeczy rozważyć: najpierw, czy wspomniane właściwości znajdują się u naszych męczenników; po drugie, czego brakuje tym ich „męczennikom”, których my nazywamy pseudo-męczennikami; po trzecie, czy to są wystarczające znamiona, aby można było wydać bezpieczny sąd o prawdziwości męczeństwa…

Wracając jednak do tych, co ich heretycy nazywają „męczennikami”, a których zwiemy „pseudo-męczennikami”, to z drugiej strony musimy przyznać, że niektórzy z nich w sposób nieustraszony śmierć znieśli. Jak np. niezłomnie i nieustraszenie zniósł śmierć Hieronim z Pragi, co jest opisane przez Poggia z Florencji20, w ten sam sposób jest opisana śmierć Anny de Bourg przez Thuana21. Również i to samo odnosi się do anabaptystów u św. Bernarda:

Zdumiewające, że niektórzy nie tylko że cierpliwi, ale i radośni byli jak było widać, gdy prowadzeni byli na śmierć, ale mało kto pojął, że to wielka jest moc Diabła nie tylko w ciele ludzkim, ale także i w sercu, które posiądzie raz przyzwolony…22.

(…) W końcu także i w Czechach adamici, potomkowie Husa i Wicklifa, równie radośnie szli na śmierć, wielu też i innych zaprzańców już w naszych czasach podobnie się zachowywało, o których wspomina Alan Copus23. (…) O tym jednak, że niewielu spośród heretyków, którzy ponieśli śmierć w obronie swoich błędów można przedstawić jako wzór, przytacza świadectwo Bailet24. (…) Co też jest dobrze widoczne na przykładzie heretyków naszych czasów, których bezczelnie porównują do pierwszych i starożytnych nieprzeliczonych męczenników, którzy przed ich, jak twierdzą, „reformacją”, ponieśli śmierć za Chrystusa i że nie do nas, ale do nich oni przynależą, pomimo że jest jasne, iż nie ponieśli oni śmierci za opowiadanie ich „dogmatów”, ale tych, które są przez nas wyznawane, a które ci heretycy odrzucają. O tym, że daremna jest ich argumentacja, mądrze i dokładnie pisze kardynał Gotti25, który słusznie zauważa, że starożytni męczennicy nie mogą zostać uznani przez heretyków za swoich, jeżeli uczciwie weźmie się pod uwagę ich męczeństwo. I tak przykładowo, jeżeli dotyczyło ono czy to kultu obrazów, czy też uznawania istnienia czyśćca, w co oni przecież nie bardzo wierzą…

Co do przedstawionych powyżej [przez heretyków] znamion męczeństwa, to odpowiadamy po pierwsze, że przedstawione znamiona ze swej natury i charakteru nie są wystarczające do określenia prawdziwości męczeństwa. Po drugie, owszem pomocne są one dla nas do określenia prawdziwości męczeństwa, ale w żaden sposób nie pozwalają uznać tych, których heretycy nazywają męczennikami, a my pseudo-męczennikami…

Dobrze stwierdził to kardynał Baroniusz:

Czy okazywali oni (heretycy – przyp. tłum.) owe Boże cuda, które niegdyś przez świętych Męczenników, niewierzącym poganom, złorzeczącym i prześladującym były okazane aby uwierzyli, błogosławili oraz czcili? Jeżeli jednak tak bardzo pragniecie, abyśmy z wami zgodzili się, to jeden przynajmniej przytoczcie cud dokonany przez ten orszak pseudo-męczenników. Ale cóż? Czyż można zebrać z cierni winogrona, albo z chwastów figi? Słuszne jest zdanie Pana: nie może złe drzewo dobrych owoców wydać26. Ω

Benedykt XIV P. P.

Przełożył z oryginału łacińskiego Franciszek Rostafiński. Wszystkie podkreślenia – red. Zawsze wierni.

Przypisy:

  1. Benedictus XIV, De servorum Dei beatificatione, et beatorum canonisatione, in Benedicti XIV Opera omnia, ed. Remondini, Venetia 1767, tom. III cap. 20 p. 122-129.
  2. Sulpicius Severus, Sacra historia, L II, c. 51, n. 7, ed. C. Halm, CSEL 1, Windbonae 1866.
  3. Caesare Baronius, Martyrologium romanum restitutum Gregorii XIII iussi editum, Roma 1586, in praef. c. 10.
  4. Augustinus, Epistola ad Antonianum, (52) col. 153 et 158, PL 33.
  5. Tenże, Epistola ad Cornelium Papam, (54) col. 172, PL. 33.
  6. Tenże, Epistola ad Cornelium Papam, (57) col. 206, PL. 33.
  7. Cfr. loc. cit.
  8. Alanus Copus, Dialogus, VI, c. 4.
  9. Joannes Molanus, Usuardi martyrologium, Lovanium 1568, in praef. c. 10.
  10. Eusebius, Historiae, L. V, c. 16, PG 19.
  11. Synodus Laodicensis, can. XXIV in: Collect. Hard., col. 788. t. 1, ed. H. T. Bruns, Canones Apostolorum et Conciliorum saec. IV, V, VI, VI, Berolinum 1839.
  12. Cfr. Alanus Copus, op. cit., VI, c. 5.
  13. Cfr. Franciscus Suarez, Defensio fidei catholicae et apostolicae, L. I, c. 20. In Opera, Ludguni et Colloniae 1594-1655, tom. XXI.
  14. Cfr. Apologia reformatorum, Roterdami 1683, part. I. cap. 2.
  15. Molanus, op. cit. in praefatio, cap. 10.
  16. Alanus Copus, in cit. dialogo VI, cap 16, pag. 820.
  17. Cfr. Ludovicus Maimbourg, Histoire du Calvinisme, Paris 1682, L. I ad ann. 1535, pag. 33.
  18. Idem, ut supra, part. I. cap. 12.
  19. Ibidem, cap. 11.
  20. Cfr. Poggio Florentino, Epistula ad Leonardum Areti, in Historia Joann. Hus, tom 2, p. 533.
  21. Cfr. Franciscus Thuanus, Historia, Roma 1557, L XXIII n. 11, ad ann. 1559.
  22. Cfr. St. Bernardus Clairvariensis, Sermones in Cantica, LXVI n. 13, in ed. Windbonae 1891.
  23. Op. cit. VI c.3.
  24. Cfr. Hadrianus Baillet, Les vies des Saints, Paris 1701-1794, in praef. § 88.
  25. Cfr. Vincentius Gotti OP. La vera chiesa di G. Christo, Bononiae 1719, cap. 3. § 2.
  26. Caesare Baronius, Martyrologium rom. op. cit., in praef. cap. 10.

Za: Zawsze wierni nr 4/2000 (35) | http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/294

Skip to content