Aktualizacja strony została wstrzymana

„Chamy” dziękują „Żydom”

Sojusz Lewicy Demokratycznej wziął się i odpiłował od siebie partię umiaru, piękna i mądrości, czyli “Demokratów.pl”. Do historii tym samym przeszedł twór łączący w sobie tradycje gomułkowszczyzny i moczaryzmu (PZPR) z michnikowszczyzną i geremszczyzną (KOR, UW). To ciężki cios dla Aleksandra Kwaśniewskiego, patrona tego melanżu, nad którym intelektualnie pracował od lat, chadzając po stosownych lożach i parnasach. Upadł wirtualny twór, który na moment  połączył „chamów” i „żydów”, ukazując kruchość fantasmagorycznych westchnień i marzeń części lewicy o historycznym aliansie.

W SLD wygrała realpolitik, pomimo długiego oporu Wojciecha Olejniczaka, który wypuszczony przez Kwaśniewskiego stał się „jednostką wdrażającą” karkołomnego pomysłu pożenienia PZPR-u przaśnego z PZPR-em wyfiokowanym. Ewidentna klapa i atrofia postkorowskiego środowiska, także w przestrzeni medialnej sprawiła, że SLD poszedł po rozum do głowy i jeszcze w marcu (cóż za szczególny miesiąc!) pozbył się ze swojej orbity tzw.„żydów” z KOR-u, zachowując co prawda dla przyzwoitości znienawidzonego w szeregach postkomuny Marka Borowskiego, ale dobre i to, jak powiedział mój znajomy, zagorzały wyborca lewicy, przedstawiciel nurtu lewicy plebejskiej, jak ją dla porządku semantycznego nazywam.

Prawda w tym wszystkim jest brutalna. Postkomuna walczy o życie, wciąż nie mając pomysłu jak to zrobić. Próbą ratunku jest obserwowywane właśnie odrąbywanie balastu w postaci Partii Demokratycznej, szczerze znienawidzonej przez większość Polaków. Znienawidzonej także na lewicy, czego odwrócić nie były w stanie liczne tyrady na łamach „Gazety Wyborczej” i „Obłudnika Powszechnego”, zachwalające intelekt, klasę i światowe obycie demokratów, zwłaszcza prof. Geremka, który przezornie, jak na doświadczoną polityczną lampucerę przystało, zdążył już pomerdać kuprem i puścić oko do Platformy Obywatelskiej, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to on swoimi wdziękami służy, które to wdzięki są szeroko znane w całej Unii, a nawet w świecie.

Ale problemem SLD wcale nie był alians z KOR-em. Był nim i nim jest Wojciech Olejniczak – lider sztucznie wypromowany przez Kwaśniewskiego w ramach wewnętrznej dintojry, nie posiadający lewicowej charyzmy, przypominający raczej powiatowego kelnera, niż lewicowego twardziela, twardo gardłującego za tym, co dla lewicy ważne i bezkompromisowo atakującego prawicę. Rządzący dziś SLD duet Olejniczak-Napieralski, bardziej przypomina aktywistów akcji „Niech nas zobaczą”, niż autentyczny team lewicowych zawadiaków, przekładających lewicowe fobie i oczekiwania na język i praktykę polityki. Być może dlatego polska lewica tak chętnie zezuje w stronę Hiszpanii i Zapatero, bo faktem jest, pomimo zaostrzonej ostatnio retoryki, że polska lewica nie ma lidera i co ciekawe, nie widać takiego na horyzoncie.

Wykopanie Partii Demokratycznej oznacza zwycięstwo starego rdzenia w SLD, który pokazał Olejniczakowi żółtą kartkę. Nic dziwnego, bo odkąd SLD w wyniku działań Kwaśniewskiego wyzerował Millera, obarczając go całą odpowiedzialnością za klęskę lewicy, nie zdołał przy pomocy wschodzącej gwiazdy Olejniczaka przekuć masy upadłościowej w jako tako prosperują partię. SLD nie ma pomysłu na istnienie i co cieszy, nie ma przyczepności w elektoracie, który postkomunę skutecznie posadził na oślej ławce. Ma wprawdzie lewica antyklerykalne, aborcyjne i ekologiczne paliwo polityczne, ale w dziwny sposób nie potrafi z niego zrobić użytku, grzęznąc w miazmatach lewackiego bełkotu i piskliwego senyszynyzmu. To cieszy. Tak jak cieszy każda kłótnia „chamów” z „żydami”. Od dzisiaj mamy zatem kolejną rocznicę marcową. Ach ten marzec…

Maciej Eckardt

Skip to content