Aktualizacja strony została wstrzymana

Haggady i romanse – Stanisław Michalkiewicz

Xiądz założył monokiel. Czyta. Chwali. Głębokie. Dekalogi. Akty wiary. To po prostu nie do wiary! Romans teologiczny. (…) A tymczasem na mieście insze były tam treście, niby ten sam tytuł w przedzie, ale w środku, strach powiedzieć: PRZYGODY PEDERASTÓW.” – pisze Gałczyński w „Sprzysiężeniu”. Czyż nie pasuje to do afery w Szczecinie, którą żydowska gazeta dla Polaków nazwała „grzechem w Kościele” – i zachęca swoich konfidentów, żeby donosili o „następnych wypadkach”? Nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania; lepiej ciupciać bez miłości, niźli miłość bez ciupciania”), że konfidenci „Gazety Wyborczej” już tam jakieś haggady powymyślają. Haggada bowiem, jest szalenie popularną w literaturze żydowskiej opowieścią, w której fabuła pełni funkcje służebną wobec końcowego morału; zatem w opowieści nieważna jest prawda, tylko tak zwany „dramatyzm”. Nic więc dziwnego, że gazeta obdarzona takim poczuciem misji wobec mniej wartościowego narodu tubylczego, a pewnie i zadaniami zleconymi przez wiadomą diasporę, chętnie z tej formy literackiej korzysta, ubierając ją tylko dla niepoznaki a to w „śledztwo dziennikarskie”, a to „reportaż”, jak np. z Jedwabnego, czy wreszcie – w relacje „naocznych świadków”, których „nie brak na tym świecie” – jak zauważył Rejent Milczek.

Można by oczywiście dociekać (czyli prowadzić „docieki” – jak mawiał „płciownik” dr Kurkiewicz) przyczyn, dla których akurat żydowskiej gazecie dla Polaków tak zależy na wykorzenieniu „grzechu” z Kościoła katolickiego, ale to bez znaczenia, bo okazało się, że głównym, acz pozostającym w cieniu Głównym Rewidentem Cnoty niepostrzeżenie został najprzystojniejszy polityk Platformy Obywatelskiej, poseł Jarosław Gowin. Trudno powiedzieć, czy poseł Gowin pełni obowiązki Głównego Rewidenta jako tak zwany „katolik zawodowy” z powodów inercyjnych, czy też wykonuje zadanie na powierzonym odcinku kościelnym w ramach przygotowań do utworzenia w Polsce Żywej Cerkwi, która tresowałaby pobożną ludność tubylczą do „judeochrześcijaństwa” i pokory wobec szlachty jerozolimskiej. W każdym razie – po tresurze, jakiej Salon jeszcze w początkach lat 9-tych poddał „ajatollachów” oskarżanych, że w ziemi obiecanej próbują zainstalować „państwo wyznaniowe” i po postraszeniu lustracyjnymi kompromatami, „katolicy zawodowi” poczynają sobie coraz śmielej, zwłaszcza, że złoto Eurosojuza też robi swoje. Z jednej strony kij, z drugiej – marchewka. W tej sytuacji poseł Gowin, w którego osobie zlewają się „ręce Jakuba z głosem Ezawa”, nawet Ekscelencjom zaczyna stawiać rozmaite ultimata nie do odrzucenia, wyznaczając w ten sposób kierunek „polityki wyznaniowej”. Tak właśnie stało się w Szczecinie, gdzie na mojego nosa, oskarżenie o „grzech” początkowo było instrumentem nacisku w rodzinnej strategii ekonomicznej, aż sprawie przyjrzeli się fachowcy od większej polityki i zdecydowali, że szkoda takiego pięknego materiału na prowincjonalne rozgrywki o kierowanie ośrodkiem dla wykolejeńców.

Wiadomo przecież, że „nikt nie jest bez grzechu wobec Boga”, a skoro tak – to czemu nie postraszyć „grzechem” Ekscelencji w przededniu Anschlussu i nakazanej również przez lożę B’nai B’rith pacyfikacji Radia Maryja? Nie wszyscy, ma się rozumieć, dadzą się zastraszyć, ale po pierwsze – dobra psu i mucha, a po drugie – opędzanie się przed oskarżeniami jest bardzo absorbujące, zwłaszcza, gdy oskarżyciele i moralizanci pracują na trzy zmiany. Po paru tygodniach takiej zabawy człowiek nieprzyzwyczajony może zatęsknić do świętego spokoju za każdą cenę. Wtedy „można zeń wszystko zrobić i w każdą formę ulepić” – i o to właśnie chodzi. Więc kiedy do akcji włącza się redaktor Tomasz Lis, to od razu widać, że europejsy postanowiły z „grzechu” zrobić serial, w którym pod pretekstem wyskrobywania z Kościoła „grzechu” będzie się epatować telewizyjna publiczność smakowitymi opisami „przygód pederastów”. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć sobie przyczyn, dla których reverendissimus Marcin Mogielski czekał aż pięć lat z przekazaniem „Gazecie Wyborczej” relacji, które sporządził „na prośbę wychowawców”, a w szczególności – jednego. Tak oto kończą się buńczuczne deklaracje o ewangelizowaniu „zlaicyzowanej Europy” przez „polski Kościół” – którymi jeszcze 5 lat temu uzasadniano potrzebę poparcia Anschlussu.

A tymczasem na mieście inne były już treście”. To Eurosojuz wspiera w Polsce „Żywą Cerkiew”, korzystając z pomocy Stanów Zjednoczonych. Właśnie tamtejszy Departament Stanu opublikował raport na temat „Globalnego antysemityzmu” dla potrzeb Kongresu. Są tam mrożące krew w żyłach doniesienia i o Myszce Miki, i o irańskim prezydencie Ahmadineżadzie, co nie dość, że „zaprzeczał holokaustowi”, to jeszcze naśmiewał się z wuja Jimmiego – no i oczywiście – o Radiu Maryja – które ma być „najbardziej antysemicką” rozgłośnią w Europie. Już mniejsza o to, że Ameryka najwyraźniej nie ma większych zmartwień, że po raz kolejny jej państwowe agendy pokazują, że traktuje Polskę jako kraj podbity – ale raport pokazuje, jak bardzo niebezpieczne mogą stać się dla świata Stany Zjednoczone, jeśli władze tego mocarstwa będą nadal tak fałszywie i tendencyjnie informowane. Gdyby dotyczyło to parlamentu Kosowa, to czort z nim – dziury w niebie by nie było. W przypadku USA jest inaczej, bo jak tak dalej pójdzie, to świat może wylecieć w powietrze nawet wskutek błędu drukarskiego.



 Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2008-03-25  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.
Skip to content