Aktualizacja strony została wstrzymana

Skandale wokół minionej 65. rocznicy „wyzwolenia” obozu Auschwitz znowu podzieliły

Szoah to żydowski wymysł. Pamięć o Holokauście wykorzystywana jest jako broń propagandowa i to w celu osiągnięcia nieuzasadnionych często korzyści. Te słowa bp Tadeusza Pieronka dla włoskiego portalu Pontifex.roma obiegły cały świat w wigilię 65. rocznicy „wyzwolenia” Auschwitz.

Z historycznego punktu widzenia nie jest prawdą, że w obozach zginęli wyłącznie Żydzi, prawda ta jednak jest dziś niemal ignorowana. Niewątpliwie w obozach koncentracyjnych umierali w większości Żydzi, ale na liście są też Polacy, Cyganie, Włosi i katolicy – zwierzał się „pontifexowi” polski biskup, nieświadom najwyraźniej, jakie gromy na siebie ściągnie. – Nie wolno więc zawłaszczać tej tragedii, by uprawiać propagandę.

Kwestia nazewnictwa

Dlaczego jednak dzieje się odwrotnie i tragedia Auschwitz jest zawłaszczana? Tadeusz Pieronek nie ma wątpliwości: – Żydzi mają dobrą prasę, ponieważ dysponują potężnymi środkami finansowymi, ogromną władzą i bezwarunkowym poparciem Stanów Zjednoczonych i to sprzyja swego rodzaju arogancji, arogancji, którą uważam za nie do zniesienia.
A czy biskup zastanowił się, jak słowa te przyjąć mogą środowiska żydowskie? Toż to obraza, najczystszej wody antysemityzm w wykonaniu polskiej, czarnej, zaściankowej sotni. Ale biskup spod Wawelu brnął dalej. Na pytanie, czy sądzi, że pamięć o Holokauście jest instrumentalnie wykorzystywana, odpowiedział bez ogródek: – Oczywiście, że tak. Wykorzystywana jest jako broń propagandowa i to w celu osiągnięcia nieuzasadnionych często korzyści.
A więc jednak. Przedsiębiorstwo Holokaust istnieje. I potwierdza to polski duchowny. Oj, nieładnie, księże biskupie. Trzeba natychmiast przeprosić!
I Tadeusz Pieronek już nazajutrz przeprosił: – To nie są moje poglądy, dziennikarz dopowiedział sobie kilka rzeczy – twierdził w wywiadach dla polskich mediów. A tak w ogóle to wywiad nie był autoryzowany – ten argument miał przesądzić o niewinności biskupa.
No tak, autoryzacja. Gdzieś ostatnio to słyszałem. A, na komisji śledczej. Taki sam argument podnosił „Zbychu” Chlebowski. Autoryzacja. Obca cywilizacji śródziemnomorskiej, przyjechała do nas ze Wschodu. A ostatnio najwyraźniej bardzo spodobała się polskim autorytetom. Zarówno świeckim, jak i tym w sutannach.
Biskup odciął się od swoich słów, ale nie do końca. Potwierdził bowiem, że Szoah i Holokaust to żydowski wymysł, ale w sensie nazewnictwa – termin wymyślił Elie Wiesel, węgierski Żyd, urodzony w Rumunii, w czasie wojny więzień Auschwitz (dodajmy: znany z niewyparzonego języka i obarczania Polaków winą za Holokaust właśnie). Natomiast jako ludobójstwo, jako zamiar zgładzenia narodu żydowskiego, jest to autorskie dzieło Niemców hitlerowskich. Tadeusz Pieronek powtórzył również, że Szoah jest ideą, która ma integrować społeczność żydowską na świecie i można ją uznać za propagandę na rzecz narodu izraelskiego.

„Dabru emet”

Słowa hierarchy wywołały burzę w… „Gazecie Wyborczej”. Nawet te, bardziej uładzone, wypowiedzi uznała za język, który nie przystoi biskupowi. W domyśle: „język nienawiści”, określenie jakże popularne, mające na celu wykluczenie wszystkich oponentów, w tym tych, którzy ośmielają się negować istnienie Przedsiębiorstwa Holokaust.
Całe szczęście, „Wyborcza” nie jest monopolistą, jeśli chodzi o prawdę, również tą o Holokauście. Bolesław Szenicer, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Starozakonnych w RP, były wieloletni dyrektor Cmentarza Żydowskiego w Warszawie, tak skomentował całą aferę w jednej z gazet: „Sprawa jest bardzo prosta. W materiale włoskich dziennikarzy powiedziane jest to, co powszechnie wiadomo. Wcześniej zostało to dokładnie wytłumaczone w książce księdza profesora Waldemara Chrostowskiego »Kościół, Żydzi, Polska«. Prawdą jest, że dziś lobby żydowskie na świecie wykorzystuje Holokaust dla swoich interesów. Żydzi chcą budować Przedsiębiorstwo Holokaust, wykorzystując tę straszliwą tragedię. Źadne uroczystości – w getcie, w Auschwitz – nie mogą zakazywać nam mówienia prawdy. Niezależnie od okoliczności musimy iść drogą wyznaczoną przez Biblię – »dabru emet«, czyli »mówcie prawdę«. Tego właśnie domagali się Żydzi od chrześcijan we wspólnym dialogu. Tylko że oni inaczej rozumieją tę prawdę”.

Sowieci wkroczyli
do opuszczonego obozu


A teraz jeszcze o „wyzwoleniu” Auschwitz, które mieli przynieść żołnierze Armii Czerwonej 27 stycznia 1945 r. Ostatnie apele odbyły się w obozie dziesięć dni wcześniej – 17 stycznia. Następnego dnia rozpoczęła się ewakuacja więźniów pod eskortą załogi SS.
Oddajmy głos Teresie Kuczyńskiej, więźniarce Auschwitz, a po latach dziennikarce: „18 stycznia 1945 r. Niemcy w pośpiechu wyprowadzili z Auschwitz-Birkenau (Oświęcimia-Brzezinki) ostatnie piesze kolumny ewakuacyjne więźniów, którzy przeżyli. Właściwie więźniarek, bo ich najwięcej pozostało w obozie. Większość mężczyzn ewakuowano do obozów w głębi Niemiec wcześniej, głównie pociągami. Dzień był piękny, słoneczny, ale bardzo mroźny, dochodziło do minus 20 stopni. Głęboki śnieg łagodził obozowy pejzaż. Przed blokami administracji obozowej drugi już dzień płonęły ogniska z dokumentów, list zmarłych, sprawozdań. Dopalało się ostatnie z pięciu krematoriów. Coraz głośniejszy stawał się huk armat nadchodzącej Armii Czerwonej”.
Wieczorem w obozie pozostały już tylko nieliczne ludzkie szkielety. One były wolne. Zanim do Auschwitz wkroczyły pierwsze oddziały Armii Czerwonej, minęło… dziewięć dni. SS-mani nie bronili się, bo po prostu ich już nie było. Sowieci wkroczyli do prawie pustego (z wyjątkiem tych nielicznych więźniów) obozu. Czy było to zatem wyzwolenie? Takie powtarzane od lat twierdzenia to trwała pozostałość po komunistycznej propagandzie. Podobnie, jak „wyzwolenie” Warszawy 17 stycznia, również przez Sowietów. Jeśli w ogóle używać tego zafałszowanego terminu – wyzwolili ruiny i zgliszcza.

„Oswobodzenie obozu,
ale nie jego więźniów”


Oddajmy jeszcze raz głos Teresie Kuczyńskiej: „Po parogodzinnym wyczekiwaniu na mrozie więźniarki Auschwitz-Birkenau otrzymują po bochenku gliniastego chleba i puszce konserwy mięsnej, i pada rozkaz wymarszu. W nieznane. Jestem wśród nich. W grupie kilkudziesięciu dziewczynek z Warszawy, przywiezionych w sierpniu do Auschwitz z Powstania Warszawskiego z rodzicami i rodzeństwem. Niemcy przywieźli tu wówczas kilkanaście tysięcy warszawiaków. (…) W ciągu całej tej drogi po ziemi górnośląskiej nie napotkaliśmy człowieka ani pojazdu. Wyizolowano nas. Trudno się dziwić, stanowiliśmy pochód szkieletów, powłóczących nogami, odzianych w łachmany, z czerwonym wielkim krzyżem, wymalowanym na plecach olejną farbą, to gdybyśmy chciały uciec, ogolone głowy miałyśmy okutane szmatami. Szkoda, że nikt tych marszów nie sfotografował wówczas, byłyby ciekawym uzupełnieniem planowanego Centrum Wypędzonych. (…) Po dwóch dniach jazdy jesteśmy u celu. To Ravensbrück, obóz koncentracyjny za Berlinem. Wysiadamy w niepełnym już składzie osobowym, z głodu i zimna. Ten nowy obóz nie był jednak dla nas ostatnim, w marcu wywieziono nas dalej, na północ Niemiec, do kolejnego obozu Rechlin. A stamtąd, kiedy liczyłyśmy na wyzwolenie, tym razem przez Amerykanów, pognali nas Niemcy pieszo jeszcze dalej, i tak wędrowałyśmy po drogach niemieckich, dzieci i kobiety z Auschwitz, dokładnie do ostatniego dnia wojny. I nawet nie wiemy, kto nas w końcu wyzwolił, bo w ostatnim naszym obozie spotkały się wreszcie wojska radzieckie z wojskami amerykańskimi. (…) Okrutne przeprowadzenie tej operacji w mroźne dni stycznia 1945 roku sprawiło, że przeszła ona do historii jako »marsze śmierci«. Uczestniczyło w nich 58 tysięcy więźniów – kobiet, mężczyzn i dzieci, głównie Polaków i Żydów. Źołnierze radzieccy, wkraczający do Auschwitz 27 stycznia, zastali tam już tylko 4 tysiące ciężko chorych więźniów i 180 małych dzieci. (…) To było tylko oswobodzenie obozu, ale nie jego więźniów”.
I jeszcze o „wyzwoleniu” przez Sowietów innych niemieckich obozów: „Według prof. Normana Finkelsteina („Gorliwi kaci Hitlera”), z około 750 tysięcy więźniów, jacy przeżyli do stycznia 1945 roku i brali udział w tych przemieszczeniach, zginęła ich jedna trzecia. Z fizycznego wyniszczenia, chorób, zimna lub zastrzelonych”.

Bez Pileckiego

Podczas tegorocznych uroczystości rocznicowych w byłym niemieckim, nazistowskim obozie Auschwitz-Birkenau wszyscy oficjele mówili jednak o sowieckich wyzwoleniu. Prezydent Lech Kaczyński, premier Donald Tusk, premier Izraela Benjamin Netanjahu i szef PE Jerzy Buzek. Tak samo byli więźniowie: August Kowalczyk (aktor), Władysław Bartoszewski (profesor), Marian Turski (szef działu historia w tygodniku „Polityka”). Nad cierpieniem lat wojny i radością oswobodzenia pochylił się papież Benedykt XVI w przesłaniu i prezydent USA Barack Obama w liście.
Była mowa o więźniach Polakach, więźniach innych narodowości, przede wszystkim o Żydach. Przypomniano piękną postać Jana Karskiego, który informował świat o tragedii obozów, ale ten świat pozostał obojętny, bo nie uwierzył.
Ale o Auschwitz raportował także rotmistrz Witold Pilecki. A o nim nie było podczas uroczystości ani słowa. Czyżby dlatego, że potem stał się więźniem, a w końcu ofiarą komunistów, a o tym świat do dziś słyszeć nie chce? A o Pileckim w Auschwitz powinno być szczególnie głośno i to w pierwszej kolejności. To on dobrowolnie poszedł do obozu, aby organizować tam konspirację zbrojną, która miała odbić Auschwitz z rąk Niemców przy pomocy z zewnątrz. I mimo, że plan został uznany przez dowództwo Armii Krajowej za nierealny, to bohaterskiemu rotmistrzowi właśnie, dzięki świetnie zorganizowanemu systemowi pomocy, wielu więźniów – towarzyszy niedoli – zawdzięcza lepsze traktowanie, a nawet życie.
To Pilecki chciał wyzwolić obóz, Armia Czerwona tylko do niego wkroczyła. A dziś wszyscy mówią o Sowietach, a o Pileckim nic. Nic również dziwnego, że taki nieistotny i nieznany człowiek przepadł w głosowaniu Parlamentu Europejskiego na bohatera Europy.
Córka rotmistrza, Zofia Pilecka-Optułowicz: – Kilka dni temu słowo Auschwitz było na ustach całego świata. Jednak w oficjalnych przemówieniach nazwisko taty nie padło ani razu. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Ale już wcześniej Europa wyrzekła się go, w tym głosami polskich posłów.

Tadeusz M. Płużański

Za: Antysocjalistyczne Mazowsze | http://www.asme.pl/126624798410442.shtml |Skandale wokół minionej 65. rocznicy "wyzwolenia" obozu Auschwitz znowu podzielił

Skip to content