Aktualizacja strony została wstrzymana

Za „smarkacza” przed sąd

Helsińska Fundacja Praw Człowieka zachęca prawników do pozwania Ryszarda Legutki

Już sam pomysł pozywania prof. Ryszarda Legutki przed sąd za nazwanie grupki wrocławskich licealistów domagających się zdjęcia z klas w swojej szkole krzyży „rozpuszczonymi smarkaczami” jest kuriozalny, a tymczasem ma on poparcie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W sprawie tej najwyraźniej nie chodzi o obronę godności, ale o medialny rozgłos.

– Profesor Legutko, mający język i tak bardziej oględny niż różne pieszczochy medialne, typu Palikot, Karpiniuk et consortes, powiedział, co myśli o trojgu uczniach, którzy po wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie krzyży we Włoszech zaczęli się domagać, aby krzyże zdjęto w ich wrocławskim Liceum nr 14. Smarkacze poczuli się obrażeni za miano „smarkaczy”, tak jakby w ich kontekście był to epitet – ocenił w swoim blogu Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Czarnecki podkreślił, że pomysł skierowania sprawy do sądu to tylko „kolejny szczeniacki wybryk”. – Ci młodzi ludzie podjęli akcję, która ich rozreklamowała. Wydaje mi się, że właśnie o to chodziło – dodał.
Europoseł przyznał, że o ile inicjatywę licealistów można jeszcze zrzucić na karb młodości, to dziwi postawa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zadeklarowała uczniom pomoc w walce sądowej z byłym ministrem edukacji. – Teoretycznie Fundacja powinna stanąć w obronie prof. Legutki, bo on, wyrażając swój pogląd, korzystał z obowiązującej w Polsce wolności słowa – dodał Czarnecki. Jak ocenił, Fundacja powinna zrozumieć, że „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”. – Próby kneblowania ust każdemu, w tym także nielubianemu intelektualiście, są skandaliczne i stanowią przejaw raczej skrajnego ideologizowania niż „obrony praw człowieka”, czym Fundacja ma się zajmować – zaznaczył.
Mecenas Zbigniew Cichoń, senator PiS, uznał reakcję licealistów za wyolbrzymioną. – Jest to przesadne traktowanie takich sformułowań, które przecież w praktyce są używane chociażby przez nauczycieli wobec uczniów czy też rodziców wobec dzieci i raczej oceniałbym tę sprawę w takich kategoriach. Nie uważam, by był to kamień obrazy, który wymagałby ścigania sądowego – ocenił Cichoń. Jak zauważył, dziwne jest to, że nagłaśnia się tak błahe sprawy i zajmuje się nimi sądy. – Po pierwsze, reakcja na słowa prof. Legutki jest niewspółmierna do sytuacji, a po drugie, są poważniejsze sprawy, którymi Fundacja powinna się zająć, a tego nie czyni. W mojej ocenie, sprawa jest kuriozalna i wystawia na pośmiewisko nie tylko powodów, ale i Fundację – dodał.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 29 grudnia 2009, Nr 303 (3624) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091229&typ=po&id=po32.txt

Skip to content