Aktualizacja strony została wstrzymana

Czas powiedzieć: dość!

Z Heleną Pasierbską, od lat dokumentującą martyrologię Wileńszczyzny przewodniczącą Stowarzyszenia „Rodzina Ponarska”, rozmawia Mariusz Bober

Litewska Komisja Etyki Służbowej wszczęła dochodzenie przeciwko europosłowi Waldemarowi Tomaszewskiemu, który na forum UE upomniał się o prawa mniejszości polskiej na Litwie. Jak Pani odbiera takie działania?
– Wrogie wręcz nastawienie władz litewskich wobec europosła Waldemara Tomaszewskiego utrzymuje się na Litwie od lat.

Sprawcą niedawnego incydentu – pojawienia się obraźliwego dla Polski napisu („Won z Litwy”) na budynku polskiej ambasady w Wilnie – okazał się nastolatek, uczeń jednej z wileńskich szkół. Czy incydent ten można zinterpretować jako wyraz nieprzychylnych Polsce nastrojów na Litwie?
– Niestety, na Litwie niemal powszechne są nastroje wrogości zarówno wobec mieszkającej tam polskiej mniejszości, jak i wobec Polaków z Macierzy. Utrzymują się one już od wielu lat, a korzeniami sięgają XIX wieku, kiedy to nasiliła się działalność litewskich nacjonalistów, takich jak np. Augustinas Voldemaras [jeden z największych szowinistycznych przywódców litewskich, dwukrotny premier Litwy w okresie międzywojennym]. W ten sposób wychowywano kolejne pokolenia Litwinów, którym przekazywano wrogość wobec Polaków.

Tragiczne wydarzenia XX w., kiedy to Litwa została boleśnie doświadczona, zwłaszcza przez okupację sowiecką, nie zmieniły tego nastawienia?
– Nie, ponieważ Litwini nie solidaryzowali się z nami, choć Polacy również znajdowali się pod okupacją Związku Sowieckiego. Zresztą wielu dzisiejszych polityków litewskich robiło kariery w sowieckiej administracji. A przecież większość dokonań w dziedzinie kultury i oświaty na Litwie była zasługą Polaków. Mimo to Litwini nie okazują nam żadnej wdzięczności i nie darzą nas przyjaźnią.

Obecnie jednak czują się zagrożeni ze strony Rosji – głównie w sferze energetycznej. Przedsięwzięcia gospodarcze podjęte w tej dziedzinie wespół z Polską nie zmieniły nastrojów?
– Uważam, zresztą nie tylko ja, że współpraca między władzami Polski i Litwy na płaszczyźnie gospodarczej i politycznej niczego nie zmieniła. Duża część społeczeństwa litewskiego wykazuje względem Polaków niechęć, jeśli nie nienawiść. Obserwuje się też proces zawłaszczania przez Litwinów pamięci historycznej. Zdejmowane są np. tablice historyczne z miejsc, które stanowią świadectwo polskiej kultury i historii. Występuje wyraźna tendencja do eksponowania dokonań Wielkiego Księstwa Litewskiego, a udział Polaków w kształtowaniu historii tych ziem traktuje się jako obcą agresję. Jest to niestety nagminne. Niszczone są nawet ślady wspólnej historii. Przypomnę tu choćby emisję znaczka pocztowego, na którym Marszałka Józefa Piłsudskiego umieszczono obok takich zbrodniarzy, jak Hitler czy Stalin. Innym przykładem może być usunięcie z budynku wileńskiego sądu tablicy upamiętniającej powstańców styczniowych. Zastąpiono ją inną tablicą z napisem mówiącym, że w tym budynku podczas II wojny światowej byli przesłuchiwani i torturowani „mieszkańcy Wilna”. A przecież byli to głównie Polacy przesłuchiwani także przez litewską policję wysługującą się Niemcom. Takie przykłady można mnożyć. Dzisiejsza sytuacja przypomina walkę z Polakami i polskością na Litwie kowieńskiej w okresie międzywojennym.

Zawarto wiele polsko-litewskich porozumień, Litwa jest traktowana przez władze Polski jak partner strategiczny. Jest też zobowiązana do respektowania praw mniejszości przez prawo międzynarodowe…
– Władze Litwy zobowiązały się do respektowania praw polskiej mniejszości także w „Traktacie o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy” z 1994 roku. Dlatego mieszkający na Wileńszczyźnie Polacy mają słuszny żal do władz w Polsce, że przymykają one oko na łamanie praw rodaków na Wileńszczyźnie. Na Litwie likwidowane są polskie szkoły. W polskich szkołach średnich, które jeszcze działają, nie można zdawać matury w języku polskim. Władze litewskie przekazują niewystarczającą ilość środków finansowych na utrzymanie polskich szkół. Wreszcie, mimo obietnic litewskich władz tamtejszy sąd konstytucyjny orzekł, że w dokumentach tożsamości nie można wpisywać nazwisk zachowujących oryginalną pisownię (w języku ojczystym). Litwini tak się już zapędzili w wymazywaniu wszelkich śladów polskości, że chcą masowo zmieniać nazwiska tak, by usuwać z nich polskie końcówki i nadawać im brzmienie litewskie. Gdy odwiedziłam znajomego księdza na Wileńszczyźnie, który dawniej nosił polsko brzmiące nazwisko Gajewski, dowiedziałam się, że ksiądz nazywa się teraz Poczkus (lit.: gaj)…

Dlaczego od lat domagamy się załatwienia tych samych spraw i wciąż nie odnosimy żadnego sukcesu?
– Rzeczywiście, najważniejsze sprawy pozostają wciąż niezałatwione. Na przykład sprawa zwrotu ziemi w Wilnie i w jego najbliższej okolicy Polakom – prawowitym właścicielom. Proponuje się im grunty w innych częściach Litwy. Litwinom zaś z pozostałych regionów kraju proponuje się tereny na Wileńszczyznie. Dlaczego? Ponieważ władze litewskie dążą do „rozrzedzenia” i rozbicia skupiska polskiej ludności na Wileńszczyźnie. Obecnie Polacy stanowią blisko 61 proc. mieszkańców tego rejonu.

Takie działania wymierzone w polską mniejszość są niezgodne m.in. z prawem Unii Europejskiej. Czy nikt z przedstawicieli UE w tej sprawie nie interweniował?
– Owszem, przyjeżdżają do Wilna przedstawiciele Unii Europejskiej, którzy przyglądają się, czy przestrzegane są prawa mniejszości narodowych. Wysłuchują naszych rodaków i nic się dalej nie dzieje. Nic się nie zmienia.

Czy władze w Polsce nie chcą walczyć o obronę praw Polaków na Wileńszczyźnie?
– Niestety, nie chcą. Tymczasem Litwini utrudniają, jak mogą, życie polskiej mniejszości. Kolejnym przykładem może być kształt prawa wyborczego, które przewiduje m.in. wysoki próg wyborczy dla partii mniejszości. Władze polskie nie wykazują absolutnie żadnej troski o naszych rodaków na Wileńszczyźnie.

Jednak niemal podczas każdej wizyty w Wilnie politycy z Polski poruszają sprawy naszej mniejszości na Litwie…
– Mimo to najważniejsze sprawy od lat pozostają niezałatwione. Każdy z polityków mówi dyplomatycznie, brakuje jednak zdecydowania. Litwinom trzeba twardo powiedzieć: „Tak dalej być nie może!”. Przecież to, co robią władze litewskie, nie mieści się w ramach współczesnej cywilizacji i standardów gwarantowanych mniejszościom etnicznym.

Do tej pory Warszawa usilnie zabiegała o dobre relacje z litewskimi politykami. Czy ostatnie wydarzenia są dowodem na to, że bez respektowania praw polskiej mniejszości nie da się budować poprawnych relacji polsko-litewskich?
– Oczywiście! Przykładem jest tu niedawna wizyta polsko-litewskiej grupy ekspertów ds. zachowania dziedzictwa kulturowego w Sejnach, gdzie konsul litewski Liudvikas Milas˘ius domagał się usunięcia tablicy ponarskiej z cmentarza w Berżnikach. A co na to przedstawiciele Polski? Nic!

Helena Pasierbska – urodzona w Wilnie, uczestniczka polskiej konspiracji niepodległościowej w tym mieście podczas II wojny światowej. Autorka wielu książek, m.in. o zbrodni w Ponarach.

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 18 grudnia 2009, Nr 296 (3617) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091218&typ=my&id=my11.txt

Skip to content