Aktualizacja strony została wstrzymana

Polskie absurdy: fiskus czyha na darczyńców

Bardziej opłaca się zniszczyć żywność lub odzież niż darować ją potrzebującym. Wszystko z powodu podatku VAT, który trzeba zapłacić od darowizny. Miała to zmienić ubiegłoroczna nowelizacja ustawy o VAT. Nie zmieniła. Nowelizacja nie może wejść w życie, bo Ministerstwo Finansów wciąż nie wydało odpowiednich rozporządzeń do ustawy.

O zniesienie VAT – podatku od towarów i usług w wysokości 22 proc. – od darowizn organizacje zajmujące się pomocą dla najuboższych walczyły od lat. Sekundowała im opinia publiczna, zbulwersowana karami dla przedsiębiorców, którzy nie rozliczyli swej dobroczynności z fiskusem.

Najgłośniejszy przykład to sprawa piekarza z Legnicy, który dostarczał chleb do domów dziecka oraz do stołówki dla najuboższych prowadzonej przez miejscowego księdza. Urząd skarbowy uznał, że piekarz nie zapłacił od tego podatku VAT i zażądał natychmiastowej zapłaty 245 tys. zł. W rezultacie piekarz zbankrutował i poszedł na zasiłek. W ubiegłym tygodniu o pomoc dla piekarza apelował Janusz Palikot, szef komisji sejmowej, która ma odbiurokratyzować gospodarkę. Palikot ogłosił… zbiórkę na piekarza. Eh.

Wydawało się, że takie historie nie będą się powtarzać. Sejm minionej kadencji znowelizował ustawę o VAT. Nie zdecydował się całkowicie znieść VAT od darowizn, ale zmienił podstawę jego naliczania. Teraz ma nią być nie pierwotna cena nabycia bądź koszt wytworzenia towaru, lecz jego wartość rynkowa w chwili darowizny. Może to dotyczyć np. żywności, którą dzieli kilka dni od terminu przydatności do spożycia lub odzieży z drobnymi wadami.

Znowelizowana ustawa miała wejść w życie od 1 stycznia 2008 r. Warunkiem było przygotowanie przez Ministerstwo Finansów odpowiednich przepisów, które precyzyjnie regulowałyby sposób naliczania VAT. Chodzi o to, czy np. karton mleka o kończącym się terminie przydatności do spożycia można przekazać za 20 czy za 25 proc. wartości. Urzędnicy z tym nie zdążyli. Wciąż taniej jest zniszczyć żywność niż przekazać ją ubogim – oburza się Janusz Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności, organizacji charytatywnej wspierającej potrzebujących. Według senatora Mieczysława Augustyna, nawet bez ministerialnego rozporządzenia przedsiębiorcy mogą przekazywać żywność w oparciu o znowelizowaną ustawę. Ale ci wciąż się boją.

Chcieliby dokładnie wiedzieć, w jaki sposób mają naliczać VAT. Pytałem o to w Ministerstwie Finansów. Usłyszałem, że ministerstwo nie może wydawać interpretacji przepisu dopóki nie wystąpi sytuacja, w której będzie to konieczne – wyjaśnia. Oznacza to, iż szukamy królika doświadczalnego, który przekaże żywność dla potrzebujących, potem zostanie skontrolowany i ukarany, po czym wystosuje wniosek do ministerstwa z pytaniem, dlaczego tak się stało – zżyma się Janusz Szczęśniewski.

Marek Borowski, prezes Polskiej Federacji Banków Żywności znalazł jednak skuteczne rozwiązanie. Ustaliliśmy, że trzech niezależnych producentów żywności wystąpi do trzech różnych urzędów skarbowych o interpretację tego przepisu – mówi.

Za: Najwyższy Czas! – 3 Lutego 2008 r

 

Dodano 02-09-2008 – KOMENTARZE CZYTELNIKÓW BIBUŁY:

Odnosząc się do artykułu, pt. Polskie absurdy: fiskus czyha na darczyńców (http://www.bibula.com/?p=01643), chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię. Przypadek piekarza z Legnicy znany jest szerokiemu gronu odbiorców przede wszystkim ze strony „poszkodowanego”. Myślę, że warto zapoznać się również z racjami drugiej strony: http://www.mf.gov.pl/dokument.php?const=7&id=64609&dzial=618

Pozdrawiam,
Marcin Molenda

 

Szanowni Państwo

W informacji pt.”Polskie absurdy: fiskus czyha na darczyńców” piszą Państwo o przypadku p. Gronowskiego (bez wymieniania nazwiska), piekarza z Legnicy, któremu wymierzono podatek w wysokości 245 tys. zł z tytułu przekazywania czerstwego pieczywa jako darowizny. W wyniku tego piekarz zbankrutował. Owszem, podatek wymierzono i piekarz zamknął swój zakład, ale powodem takiego jego potraktowania przez Urząd Skarbowy był fakt, iż piekarz przez długi czas płacił znacznie zaniżone podatki od sprzedanego pieczywa. Po prostu przez cały ten czas oszukiwał Urząd Skarbowy. Urząd wykrył oszustwo i nakazał spłacić zaległości. Podstawą zarzutów przeciwko piekarzowi było nie to, że przekazywał za darmo niesprzedany chleb na cele charytatywne, lecz fakt, iż płacił podatki tylko od części sprzedawanego pieczywa, resztę zaś – jak to się ładnie mówi slangiem – opylał na lewo, to znaczy sprzedawał nie rejestrując tego w kasie fiskalnej. 94 proc. naliczonego p. Gronowskiemu podatku pochodziło z tego tytułu. Tylko 6 proc. to był podatek z tytułu darowizny (bo przy okazji kontroli fiskus i na to wpadł). Tak więc p. Gronowskiego zgubiło nie dobre serce, lecz nieuczciwość. Tu w internecie znajduje się oficjalne wyjaśnienie Ministerstwa Finansów: http://www.pit.pl/pages/i/2698.php
Bardzo cenię sobie Państwa stronę i jestem jej stałym czytelnikiem. Dlatego trochę mi przykro, że Państwo dajecie się w tej sprawie wywieść w pole. Można uważać, że podatki są za duże, można szukać sposobów na ich zmniejszenie, ale płacić je trzeba. Tak jest w Kanadzie, tak jest też w Polsce. Oczywiście, podatek od daru serca, zwłaszcza chleba, to horrendum i przepisy w tej materii powinny być jak najszybciej zmienione, a wspomniane 6 proc. podatku należy zwrócić p. Gronowskiemu. Ale w omawianym tu przypadku w istocie chodziło, jak widać, zupełnie o co innego.

Serdecznie pozdrawiam
Tomasz Zieliński

 

 

 

Skip to content