Aktualizacja strony została wstrzymana

Ile procent literatury jest w nagrodach literackich?

W czym on robił? – W literaturze! – tak bohaterowie Ziemi Obiecanej rozmawiali o zmarłym Victorze Hugo, który zostawił spadkobiercom pięć milionów franków w złocie. Literatura też ma wymierną wartość. Dobry towar zostaje wyróżniony medalami lub nagrodami. Im kwota oferowanej nagrody jest wyższa, tym bardziej jest w świcie ceniona. Nobel – to zawsze był milion USD w gotówce, a dzisiaj znacznie więcej.

W Polsce środowisko Agory, w ramach marketingu Gazety Wyborczej, 10 lat temu wymyśliło nagrodę Nike o najwyższej w kraju wymiernej wartości 100 tys. zł.

Przyznanie nagrody zawsze było i jest wypadkową gustów rodziny fundatora lub jurorów oraz poziomu nacisków i sugestii, bezpośrednio na nich i do nich kierowanych. Nagroda Nobla już dawno straciła moc wskazywania najlepszego z najlepszych pisarzy aktualnie tworzących na świecie. Przyznanie literackiego Nobla takim lokalnym sławom jak Doris Lessing (2007) czy Le Clézio (2008) budzi dzisiaj zdziwienie. A nagrodzenie błazna Dario Fo w 1997 przyjmowane jest dzisiaj wręcz z niesmakiem. Bardziej niż Nobla cenię sobie laur Goncourtów (Prix Goncourt) – choć i tam lewacy obsiedli jury, jak i prawie wszystkie inne gremia nagród literackich w Europie i USA. Taka moda!

Oceniając faktyczną wartość literacką nagrody musimy zawsze ustalić, kto ją przyznał. Jak i kto ją konkretnie wypłaca. To wyjaśnia prawie wszystko. Kiedyś świat elektryzowała wiadomość kto dostał Nagrodę Stalinowską, która otwierała wszystkie drzwi w „bloku sowieckim” – dzisiaj większość krytyków literackich nawet nie pamięta, że taka nagroda była.

W tym roku nagrodę Nike (jak nawet zaznaczono na Portalu www.yeppy.pl „za najlepszą książkę roku”) otrzymał Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki za tom poezji pt. Piosenka o zależnościach i uzależnieniach. Choć tak naprawdę nagrodę Nike zdobył nie Poeta Dycki, tylko Pani Poprawność Polityczna.

Fundator i płatnik nagrody, red. Michnik, dbając o prestiż i wiarygodność nagrody, swego czasy przyznał ją Czesławowi Miłoszowi – ale ten odmówił jej przyjęcia. Nike przyznano też poecie J.M. Rymkiewiczowi – ów kongenialnie rozegrał sprawę. Kasę wziął, ale ręki Michnikowi fizycznie nie podał. Na wręczenie przysłał taśmę magnetofonową z nagranym przesłaniem, które mocno rozczarowało zgromadzonych.

Ładnych kilka lat temu współwydawca bydgoskiego AKANTU, niestrudzony red. Stefan Pastuszewski, przekazał mi listę 20 poetów, których sobie autentycznie ceni (do projektowanej antologii). Tak poznałem nazwisko Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

Nagrodzony tomik poezji ETD zawiera pięćdziesiąt utworów. Dycki w wierszu zamykającym tomik (L.) prosi Stwórcę – uczyń mnie uczyń poetą. To raczej figura stylistyczna niż prawdziwe wołanie – ETD jest Poetą i o tym wie. Tego faktu nie mogą też zanegować wszyscy głośni „celebryci” – grafomani polskiej poezji, rozsiani po setce działów kulturalnych w wydawnictwach i mediach. Dycki jest Poetą obdarzonym prawdziwą wrażliwością twórcy postrzegającego rzeczy niewidoczne i nieczytelne dla ogółu. Rzadki to talent, ale czy ETD właściwie go wykorzystuje?

W nagrodzonym tomie ogłasza wiersze świetne i odkrywcze – jak choćby: XVII , XXII -Piosenka o zielu, XXIII Silva rerum – gdzie w prostej linii staje się kontynuatorem Reya, Kochanowskiego, poetów szlacheckich piszących dla samych siebie, dla przyjaciół i rezydentów. A potem jako czytelnicy wpadamy na kilka wierszy ciekawie się rozpoczynających, a spuentowanych niepotrzebnym trywialnym „wzmacniaczom”, jak np. XXV – typu „koza chujoza”. Litości! Powinna być chyba jakaś różnica między Poetą a Marią Awarią z jej „chujawiakami”.

Świetny wiersz XXXIX – spuentowany został prostacko: i jeszcze mu mało gdy bierze do ust, by w końcu osiągnąć szczyty taniej wulgarności w wierszu XLVII – Piosenka dla babci klozetowej. Czy miłość starych oblechów przy pisuarze na warszawskim Centralnym z małym w garści jest jeszcze poezją, jest warta opisywania? Czy opis alkoholizmu jest odkrywczy w XLI i XLII? A opis w XLVIII – stosunku z przygodnymi facetami pod lepkim brudnym, zielonym kocem stanowi przekaz literacki? Uczuciowy? Kulturowy?

ETD po 500 latach występuje w roli polskiego François Villon? Ja wiem, że jesteśmy literackim zadupiem Europy (raz też mogę być wulgarny?), wiem że moda z Paryża dociera do nas po 50-100 latach – ale wszystko to opisał już Jean Genet. Nawet kible i stosunki z polskimi pédé w swojskim, katowickim więzieniu, w pobliskim parku i na dworcu (pédé, tapété – po francusku lepiej przechodzi to przez usta, niż nasze „pederasta”.)

150 lat temu opisał celnie te niskie rejony upadku wielki Walt Whitman (w You Felons on Trial In Courts – Wy przestępcy na rozprawach sądowych): I czuję – że jestem jednym z nich, należę do tych skazańców i prostytutek, I od tej chwili nie zaprę się ich – bo jakże mogę wyprzeć się samego siebie? (przekład prof. Krzysztofa Boczkowskiego, dla którego jestem zawsze pełen najwyższego szacunku).

By milej zakończyć – poruszające i najwyższej poetyckiej próby są dwa wiersze mówiące o śmierci matki poety XXXVI i XXXVII, gdzie mimo lumpowskiego wątku, Autor ociera się o genialność poezji Kawafisa czy Yannisa Ritsosa.

Sądzę, że wprzęgniecie Poety wielkich nadziei, jakim jest Dycki, w rydwan Agory, bardziej mu zaszkodzi niż pomoże. Sugeruję i mam cichą nadzieję, że agorowe 100 tys. zł Poeta przeznaczy na wspaniałą podróż do Paryża, Marsylii, Genui, Aleksandrii i Konstantynopola. Niech nikogo ze sobą nie zabiera. Obiekty pożądań i natchnienia już tam na Niego czekają.


Remigiusz Włast-Matuszak

Za: prawica.net | http://prawica.net/node/19886

Skip to content