Aktualizacja strony została wstrzymana

Szeptycki znów podzielił

Wezwanie policji przez władze Polskiej Akademii Umiejętności skompromitowało do reszty sesję „ku czci” hitlerowskiego kolaboranta

25 listopada br. odbył się protest przeciwko gloryfikacji abp. Andrzeja Szeptyckiego, przygotowany przez organizacje niepodległościowe i kresowe. Zaczął się on od pikiety przed siedzibą PAU w Krakowie. Przybyło 40 osób, w tym delegacje z Opolszczyzny i Lublina. Były trzy transparenty i jedna tablica. Na transparentach widniały napisy „Szeptycki popierał Hitlera i SS Galizien”, „Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary” i „Ukraino, gdzie są krzyże na grobach 150 tysięcy pomordowanych Polaków?”. Wszyscy wchodzący do budynku musieli pod tymi transparentami przejść. Był też jeden megafon, przez który przemawiało kilka osób, m.in. Witold Listowski, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa w Kędzierzynie-Koźlu. Rozdawano kopie listu otwartego, który podpisało 650 osób, w tym wielu pracowników naukowych. Adresaci listu, czyli ks. kard. Stanisław Dziwisz i prezes PAU Andrzej Białas, do dziś nań jeszcze nie odpowiedzieli.

Następnie protestujący weszli do budynku, choć ochrona próbowała to udaremnić. Zabrano dwa transparenty, ale najważniejszy, ten o Szeptyckim, oraz megafon udało się wnieść do auli. Zaskoczenie organizatorów – co dało się zauważyć na twarzach niektórych osób z rodziny Szeptyckich – było spore. Sala świeciła pustkami, dużo wolnych miejsc, dopiero później dopchano studentów z ukrainistyki. Z hierarchów był tylko greckokatolicki bp Włodzimierz Juszczak z Wrocławia, który widząc transparenty, wszedł do gmachu bocznym wejściem. Biskup ten znany jest z poglądów relatywizujących ludobójstwo na Kresach. Swego czasu domagał się usunięcia z mojej strony internetowej listu skierowanego do niego przez dr. hab. Bogusława Pazia z Uniwersytetu Wrocławskiego, który polemizował z tymi poglądami. Patroni sesji, ks. kard. Stanisław Dziwisz i abp Jan Martyniak z Przemyśla, w ogóle nie przybyli. Metropolita krakowski nawet nie przysłał delegata w osobie biskupa pomocniczego czy kanclerza kurii. Nie odczytano też żadnego listu od niego, co było rzeczą bardzo znamienną. Nie prezentowano również listów od innych nieobecnych patronów sesji, ks. kard. Lubomyra Huzara i znanego z nacjonalistycznych poglądów ukraińskiego abp. Ihora Wozniaka. Nie przybył też prezydent miasta, wojewoda, marszałek ani nikt z posłów czy senatorów. Totalna klapa.

Atmosfera w auli była napięta. Wyraźnie wyczuł to prof. Andrzej Białas, który niespodziewanie, wbrew pompatycznej nazwie konferencji, powiedział, że Szeptycki był „postacią tragiczną”. Później, burząc porządek obrad, przez megafon przemawiali Ryszard Bocian, szef krakowskiego klubu „Gazety Polskiej”, oraz ja. Pierwszy wyjaśnił przyczynę protestu, ja mówiłem o kolaboracji Szeptyckiego z Hitlerem i SS „Galizien”. Bp Juszczak nie odwrócił głowy, ale zareagował, gdy przypomniałem dwa fakty. Pierwszy to msza św. odprawiona przez bp. Josefa Slipyja w 1943 r. dla SS „Galizien”. Drugi to poświęcenie przez wspomnianego abp. Ihora pomnika Bandery we Lwowie. Powiedziałem także: „Protestujemy przeciwko sesji ku czci hitlerowskiego kolaboranta, bez elementów krytycznych. Sesji, która obraża uczucia rodzin ofiar”. Oczywiście organizatorzy spotkania próbowali nie dopuścić do dalszych wystąpień, na co protestujący reagowali bardzo żywo. Skandowali „hańba, hańba!” oraz głośno pytali rodzinę Szeptyckich: „Dlaczego się boicie prawdy?”. Następnie osoba prowadząca zarządziła 20-minutową przerwę. W jej trakcie do protestujących podszedł prof. Włodzimierz Mokry, ukrainista, który obiecywał, że zostanie zorganizowana druga sesja, ale nikt w to nie uwierzył. Przy okazji „wypomniał” mi, że moja babcia była Ukrainką. Oczywiście jest to zgodne z prawdą, z tym jednak, że babcia ta (a raczej prababcia), córka greckokatolickiego księdza, miała zdecydowanie antybanderowskie poglądy. Po chwili na salę weszła policja, która została wezwana przez władze PAU. Wobec takiego obrotu sprawy protestujący spokojnie wyszli, a drzwi auli zostały zamknięte od wewnątrz. Tak wygląda wolność słowa w wydaniu Fundacji Rodu Szeptyckich i PAU!

Organizatorzy sesji ponieśli druzgocącą porażkę. Na pewno nie pomoże to beatyfikacji lwowskiego metropolity. Nie pomoże też histeryczna wypowiedź greckokatolickiego duchownego Stefana Batrucha, który od pewnego czasu narzuca się różnym środowiskom na Lubelszczyźnie, a który w wywiadzie dla KAI zaatakował w bezwzględny sposób protestujące rodziny pomordowanych Polaków. Podobnie jest z ziejącymi nienawiścią wypowiedziami „przypadkowych” internautów, które działający w Polsce Ekumeniczny Portal Grekokatolików zamieszcza z wielką satysfakcją. Aby było bardziej groteskowo, to w nocie prawnej owej strony napisano: „Zastrzegamy sobie prawo do edycji i usuwania takich wypowiedzi, które uważamy za nieodpowiednie lub zawierające treści, które są sprzeczne z prawem polskim i międzynarodowym, nawołujące do nienawiści rasowej, wyznaniowej czy etnicznej itp.”. Czysta hipokryzja.

Co do procesu beatyfikacyjnego, to wątpię, aby papież Niemiec zdecydował się na wyniesienie na ołtarze kogoś, kto pisał listy dziękczynne do Hitlera. Niemniej jednak warto zbierać tego typu „kwiatki” i wysyłać je do kongregacji watykańskiej. Jak napisał bowiem jeden z prawników kościelnych: „Kandydatowi na ołtarze szkodzą nie tyle wypowiedzi jego krytyków, ile nienawiść i głupota jego obrońców”. Święte słowa.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 2 grudnia 2009 r.

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=2411

Skip to content