Aktualizacja strony została wstrzymana

Izrael dopuścił się zbrodni wojennych

29 listopada to Dzień Solidarności z Narodem Palestyńskim (liczącym w sumie 3-4 miliony osób).

Ostatnimi czasy pojawiła się wśród prawicowców idiotyczna moda, żeby podlizywać się Izraelowi i mienić jego ideowymi stronnikami. Ma to jakoby zapobiec rozszerzaniu się islamskiego fundamentalizmu i „wojny cywilizacji”. Oczywiście żadnej wojny cywilizacji Zachodu z islamem nie ma. Jest to wytwór propagandy, która dysponuje potężnymi mediami w USA i w Polsce. To próba wciągnięcia całego Zachodu w brutalne porachunki Żydów z islamem – Żydów wspieranych przez USA, gdzie lobby żydowskie odgrywa ogromną rolę (większość Amerykanów do dziś nie może pojąć, dlaczego nastąpił atak 11 września; „bo biedni i ciemni Arabowie nas nie lubią za pracowitość i bogactwo”).

Permanentnie przedstawia się Żydów wyłącznie jako ofiary, a Palestyńczyków wyłącznie jako terrorystycznych zbirów. Jest to skrajne przeinaczanie faktów. Jeżeli Palestyńczycy są terrorystami (terroryzmu nauczyli ich tacy zbrodniarze, jak np. Menachem Begin – późniejszy premier Izraela [o skandalu, jakim jest wystawienie mu tablicy pamiątkowej w hallu Auditorium Maximum UW piszę na swojej stronie] i jego Irgun), to głównie za sprawą śmiertelnie niebezpiecznych grup typu Hezbollah czy Hamas, stanowiących państwa w państwie. Ale w przypadku Izraela mamy niejednokrotnie do czynienia z przejawami terroryzmu państwowego. To regularna armia żydowska dopuszcza się od dziesięcioleci „prewencyjnych” wojen. Ale nie to w zasadzie mnie porusza. Na miejscu władz Izraela być może robiłbym tak samo. Problem w okrucieństwach, jakich dopuszcza się armia Izraela na okupowanych – permanentnie lub czasowo – terytoriach.

Jedną z najstraszliwszych w historii nie tylko Bliskiego Wschodu – jeszcze przed powstaniem armii izraelskiej, ale jakże znamienna, jeśli chodzi o losy jej sprawców – była zbrodnia dokonana na arabskich chłopach w Deir Jassin przez organizacje Irgun i Stern – pod dowództwem Begina. Wymordowano tam kilkaset osób w tym ciężarnych kobiet, którym rozcinano brzuchy. Zbrodnia była tak przerażająca, że ok. 700 tys. Arabów w panice opuściło te obszary, zajęte następnie przez Izrael. Begin chwalił się później, że „bez Deir Jassin nie byłoby Izraela”. (Piszę o tym obszernie na swojej stronie.)

Innym póżniejszym premierem Izraela, który powinien stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze jest zmarły w 2006 roku Ariel Szaron. W latach 1951-52 Szaron był oficerem wywiadu. W 1953 roku zorganizował jednostkę specjalną „Jednostka 101”, nad którą objął dowodzenie. „Jednostka 101” dokonywała akcji przeciwko ludności cywilnej, co oznaczało mordowanie chłopów arabskich (por. książkę byłego agenta Mossadu V. Ostrovskiego i C. Hay „By Way of Deception”). Mimo to w 1966 roku otrzymał stopień generała i kierował wydziałem szkoleniowym w Sztabie Generalnym armii izraelskiej. Wielokrotnie uczestniczył w negocjacjach nad strategiczną współpracą ze Stanami Zjednoczonymi, a w 1985 roku podpisał porozumienie o wolnym handlu z USA (choć już wtedy Amerykanie dobrze wiedzieli o rzeźnickich postępkach Szarona).

W czasie wojny w Libanie (1982 rok) doszło do masakry Palestyńczyków w palestyńskich obozach Sabra i Szatila, dokonanej przez maronicką Falangę. Wojnę tę strategicznie przygotował Ariel Szaron, ówczesny minister obrony. W obozach znajdowały się wyłącznie kobiety, dzieci i starcy, o czym wywiad Izraela doskonale wiedział. Izraelczycy, którzy kontrolowali ten teren, otworzyli drogę falangistom do obozów. Przez popieraną przez Izrael – który dostarczał jej broni – Falangę zostało wymordowanych ok. 4 tys. bezbronnych ludzi. Nawet izraelska Komisja Kahane uznała, że to Szaron – który nie mógł nie wiedzieć o przygotowywanej akcji – pozwolił falangistom na wtargnięcie do obozów. Niektórzy badacze problemu i publicyści otwarcie oskarżają Szarona o świadome sprowokowanie masakry. Rzeźnickie działania Szarona spotkały się w Izraelu z protestami społecznymi oraz krytyką polityków opozycji. W skutek tego utracił on tekę ministra obrony. I na tym sprawa jego odpowiedzialności się zakończyła. Szybko zapomniano o tragedii w spacyfikowanych obozach. Po wyborach w 2001 roku Ariel Szaron został premierem. Rzeźnik otrzymał ponad 60 proc. głosów żydowskich wyborców.

Szczególne żniwo palestyńskiej krwi zebrała Intifada. „Wstydzę się że jestem obywatelem Izraela. Gdy obejrzałem w izraelskiej telewizji, jak czołgi roztrącały ambulanse palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca na ulicach zdobytego miasta Tulkarem, po raz kolejny z rzędu dopadł mnie wstyd z powodu mojego izraelskiego paszportu, z powodu izraelskiego dowodu osobistego noszonego w kieszeni, (…) przynależności do izraelskiej kasy chorych i wszystkiego, co izraelskie – to relacja jednego z obywateli Izraela, która obiegła prasę.  Ile dzieci zginęło podczas Intifady? Ilu pracowników pogotowia ratunkowego? Ilu cywilów? Nie sposób tego dociec. Różne źródła podają różne liczby. Z reguły mówi się o tysiącach. Kompletną bzdurą upowszechnianą w Polsce przez paru nędznych karierowiczów jest gadanina o „punktowych uderzeniach izraelskiego lotnictwa”. Te punktowe uderzenia niszczą często wiele domów i grzebią pod nimi całe rodziny. Izrael działa na terenach zamieszkałych przez Palestyńczyków z wielką brutalnością. Ostatnio wybudował wokół nich mur izolujący Palestyńczyków od świata. Skąd my to znamy?

Danny Rubinstein pisał w izraelskim dzienniku Haaretz w artykule „Widziałem śmierć”:  „Samir Esbar pokazuje kupę gruzu, gdzie stał jego dom. Kiedy zbliżył się tam buldożer, 70-letni ojciec Samira wyszedł, by powiedzieć, że w środku są ludzie. Nie zdążył, został zastrzelony – opowiada Samir. On sam zdołał wciągnąć ciało ojca do domu. Po chwili cała rodzina została aresztowana, a dom zrównany z ziemią”. Często jednak domy burzone są bez ostrzeżenia znajdujących się w nim ludzi. Ci mieli szczęście.

„Jeden z oficerów zeznał, jak przełożony wydał rozkaz zastrzelenia starszej kobiety, przechodzącej przez ulicę, i wysłał w tym celu kilku snajperów, by zajęli pozycje na dachu. Nawet nie wiedzieli, kogo i dlaczego zabijają. Inny z absolwentów wojskowej akademii zeznał, jak na jego oczach snajper z dachu pobliskiego budynku zastrzelił kobietę z dwójką dzieci – dlatego, że podczas ewakuacji pomyliła kierunki i poszła w nie tą stronę, co trzeba” –  takie fakty wychodziły na jaw, gdy 12 lutego w akademii wojskowej imienia Icchaka Rabina w mieście Tivon odbyło się spotkanie absolwentów szkoły, którzy uczestniczyli w ostatniej ofensywie armii izraelskiej w Strefie Gazy.

„Ostatnio Raport Goldstone’a – nazwany tak od nazwiska głównego autora – został poddany pod głosowanie w Radzie Praw Człowieka ONZ. 25 jej członków było za przyjęciem dokumentu, 11 wstrzymało się od głosu, a sześciu było przeciw. Raport poparły głównie kraje Trzeciego Świata, przeciwko byli Amerykanie i pięć państw europejskich. Dokument dotyczy wojny w Strefie Gazy na przełomie 2008 i 2009 roku. Stwierdza, że obie strony konfliktu – palestyńska organizacja Hamas i armia Izraela – dopuściły się zbrodni wojennych. (…)
W trwającej przez 22 dni operacji zginęło 1,1 – 1,4 tysiąca Palestyńczyków i 13 Izraelczyków”. (por. http://www.rp.pl/artykul/378745_Raport_ONZ_oskarza_Izrael_.html)

Potępiam zbrodnie palestyńskich grup terrorystycznych. Ale potępiam także zbrodnie armii izraelskiej, która wszelkimi metodami próbuje eliminować przeciwników. Wszelkimi. Autentycznie żal mi rodzin wszystkich pomordowanych w bliskowschodnich zapasach. Ale warto pamiętać, że współczucie dla Palestyńczyków nie jest przejawem lewactwa, lecz zwykłym ludzkim odruchem. Dzisiaj ich Dzień.

Za: Blog Pawła Paliwody | http://www.pawelpal.da6.prothost.com/wordpress/?p=1766

Skip to content