Aktualizacja strony została wstrzymana

Posen – Nazifrei! – Stanisław Michalkiewicz

Dzięki rewolucyjnej czujności izraelskiego tancerza, i Ambasady Izraela w Warszawie udało się oczyścić Poznań z nazistów. No, może nie cały, ale w tamtejszym teatrze nie ma ich na pewno. A zaczęło się od tego, że izraelskiemu tancerzowi Ofirowi Levie, który poprzedniego dnia – nie wiadomo, czy coś palił, czy może coś powąchał – wydało się, że za kulisami stoi Hitler, a w każdym razie – ktoś do niego podobny. W tej sytuacji nie mógł już tańcować i zażądał usunięcia tego osobnika. Osobnik ów, jak się okazało – pracownik teatru – posłusznie się usunął, ale jeszcze tego samego dnia złożył skargę u dyrektorski Anny Świderskiej-Schwerin, że jest dyskryminowany. Dykryminacja – wiadomo – zbrodnia niesłychana, toteż pani dyrektor szybko doszła po nitce do kłębka, gdzie tej dyskryminacji bije źródło.

Kiedy więc następnego dnia oświadczyła tancerzowi że to ona jest dyrektorem, podczas gdy on – pieprzonym (albo „pierdolonym” – bo „Gazeta Wyborcza”, która ten incydent smakowicie każdego dnia opisuje, nie może się zdecydować na konkretne sformułowanie) Żydem, wykrzyczał jej w twarz, że żadnym dyrektorem nie jest, tylko „nazistką” – i powiadomił Ambasadę Izraela. I co Państwo powiecie? Słuszna jego racja, bo pani Anna Świderska-Schwerin, na skutek rozkazu z Ambasady dyrektorką w jednej chwili być przestała. Pracownik przypominający izraelskiemu tancerzowi Hitlera przezornie się w teatrze nie pokazuje i w ogóle jest nieuchwytny, bo skoro dyrektorkę spotkały takie represje za jedno słowo, to cóż dopiero jego – za podobieństwo?

Z tego wydarzenia płynie kilka wniosków. Po pierwsze – że na skutek wieloletniej tresury poziom dyscypliny w Polsce systematycznie rośnie. Z rozkazami wydawanymi przez Ambasadę Izraela, a nawet zwykłych Żydów, nikt już nie dyskutuje, tylko wszyscy wykonują je w podskokach. Świadczy o tym nie tylko reakcja pracownika podobnego do Hitlera, ale przede wszystkim – stachanowskie tempo w jakim pani Anna Świaderska-Schwerin została zwolniona. Po drugie – że jawi się pilna konieczność wydania rozporządzenia zawierającego katalog zwrotów, a w szczególności – przymiotników, których używanie w stosunku do Żydów jest dozwolone. Na przykład, czy gdyby zamiast przymiotnika „pieprzony” pani Świaderska-Schwerin użyła przymiotnika „solony”, to mogłaby zachować swoje stanowisko, czy też nie?

Warto przypomnieć, że tego rodzaju akty prawne już u nas uchwalano, m.in. w postaci ustawy o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, więc precedens jest. Po trzecie – że trzeba ustalić nie tylko dozwolone słowa, ale również gesty oraz piosenki. Na przykład gest rzymskiego pozdrowienia jest, jak wiadomo, surowo zabroniony, ale jeśli dłoń zaciśniemy w jedną miażdżącą pięść, a w ramach pięści pokażemy tzw. „figę” – to czy taki gest będzie już dozwolony – i tak dalej. Po czwarte – trzeba będzie do szkół wprowadzić stosowny przedmiot – oczywiście obok pogadanek na temat sodomii i gomorii – kosztem, dajmy na to, matematyki, języka polskiego i historii. I wreszcie po piąte – w ten sposób przygotujemy się odpowiednio na niespodzianki, jakie mogą stać się naszym udziałem, kiedy już minie miodowy miesiąc od wejścia w życie traktatu lizbońskiego.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   „Dziennik Polski” (Kraków)   18 listopada 2009

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).

Skip to content