Aktualizacja strony została wstrzymana

Współczesne prześladowania religijne w świetle Orędzia Fatimskiego – José Antonio Ureta

Referat José Antonio Ureta wygłoszony podczas IV Kongresu Konserwatywnego, który odbył się w Krakowie dnia 13 października 2007 r. pod hasłem „Katolicy wobec cywilizacyjnych zagrożeń”

 

 

Panie i Panowie!

To wielka przyjemność dla mnie, a zarazem odpowiedzialność przemawiać do państwa w czasie tego uroczystego Kongresu, jako gość Fundacji im. ks. Piotra Skargi.

W rzeczy samej dziś przypada 90. rocznica od ostatniego, ale nie ostatecznego objawienia Matki Bożej w Fatimie (nie wiem, czy w języku polskim tak jak ma to miejsce w języku angielskim, istnieje to subtelne rozróżnienie). Mówiąc „ostatnie objawienie” oznaczałoby, że cykl objawień już się zakończył i że nie będzie już żadnego innego. Jednak, prawdopodobnie nie jest to prawda, dlatego, że jak wszyscy pamiętamy, w czasie pierwszego objawienia, które było 13 maja, Matka Boża powiedziała trójce pastuszków: „Przyszłam was prosić, abyście przychodzili tu przez sześć kolejnych miesięcy, trzynastego dnia, o tej samej godzinie. (…)
„Następnie powrócę tu jeszcze siódmy raz.”

Pastuszkowie byli przekonani, że to pierwsze zjawienie się Matki Bożej było pierwszym z cyklu sześciu objawień i to ostatnie, którego rocznicę obchodzimy dzisiaj byłoby ostatnim z całej serii.

     
   
     

Co wobec tego sądzić o zapowiedzianym siódmym objawieniu? Niektórzy autorzy są przekonani, że ono już się odbyło, a miało miejsce w czasie prywatnej wizji, jaką siostra Łucja miała 17. czerwca 1921 r., tuż przed wyjazdem z Cova da Iria do Porto, gdzie miała udać się na stancję do Sióstr św. Doroty. Przy tej sposobności zobaczyła jeszcze raz Matkę Bożą w pewnej odległości, na szczycie niewielkiego wzniesienia, gdzie dzisiaj można odnaleźć schody prowadzące do wejścia do bazyliki.

Inni autorzy, jak A.A. Borelli Machado, którego doskonała książka została przetłumaczona przez waszą Fundację, uważa, że skoro Matka Boża mówiła o siódmym objawieniu w sekwencji objawień następujących po sobie, które gromadziły coraz więcej obserwatorów, a które zostały zwieńczone cudem słońca, uczynionym na oczach 60.000 ludzi, toteż siódme objawienie także powinno mieć charakter publiczny.

I rzeczywiście byłoby to dziwne, gdyby Matka Boża wspomniała prywatne i dyskretne objawienie, tylko dlatego, że odbyłoby się ono w tym samym miejscu, a nic nie wspomniałaby o innych, znacznie ważniejszych objawieniach prywatnych siostry Łucji, które odbyły się w innych miejscach. Na przykład jedno z nich Łucja miała 10. grudnia 1925 r. w Pontevedra (w małym miasteczku na granicy z Hiszpanią), w czasie którego Matka Boża poprosiła ją o rozpowszechnienie nabożeństwa Pięciu Pierwszych Sobót jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi. I w rzeczy samej Pontevedra jest tym dla nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi, czym Paray-le-Monial dla nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Niemniej jednak, Matka Boża nie ogłosiła tego objawienia, kiedy ukazywała się w Fatimie. A jednak uważała za stosowne ogłosić siódme zjawienie się w Cova da Iria.

Zatem pytam was: czy uważacie, że rozsądne jest twierdzenie, że Matka Boża nie wspomniałaby Pontevedra, a ogłosiłaby jako siódme objawienie fatimskie – dyskretną, prywatną wizję bez żadnego przesłania dla świata? Czy też rozsądniejsze jest przypuszczenie, że siódme objawienie fatimskie jest wciąż przed nami?

Wolimy sądzić, jak uważa kanonista Sebastião Martins dos Reis, że „licząc wg pierwszych sześciu – siódme objawienie wydaje się pociągać za sobą konieczność wystąpienia przesłania i odbiorców o równie powszechnej i zbiorowej naturze.”

Jeśli tak mają się rzeczy, możemy się spodziewać, że siódme objawienie będzie odzwierciedlać prawdziwie „ostatnie słowo” Przesłania Fatimskiego, to jest zostanie ogłoszony początek nowej ery Maryjnej, której zapowiedź znajduje się w słynnej obietnicy: „W końcu Moje Niepokalane Serce zatriumfuje.”

Jeśli tak, to byłby to kolejny dowód na to, że wydarzenia przewidziane w Fatimie jeszcze się nie zakończyły, jak niektórzy ludzie, nawet w samym Kościele, chcieliby. Wobec tego, jeśli kwestia fatimska nie jest zamknięta, oznacza to, że wciąż powinniśmy być zwróceni w stronę Fatimy, aby odnaleźć w Przesłaniu Matki Bożej siłę i inspirację, by stawić czoła wielu wyzwaniom, z którymi wierzący katolicy muszą się codziennie mierzyć.

Z pewnością, aby stawić czoła tym wyzwaniom mamy już wiarę katolicką i jest to rzecz najwartościowsza. Już wiele wieków temu, papież Benedykt XIV – ten, który wprowadził zasady, wg których dokonuje się kanonizacji – zapowiedział, że niemożliwe jest, aby prywatnym objawieniom udzielać takiej aprobaty wiary katolickiej, jak ta, która zastrzeżona jest wyłącznie dla Objawienia zawartego w Piśmie Świętym i Tradycji. Według niego prywatnym objawieniom musimy dawać „ludzką wiarę zgodnie z tym co dyktuje nam roztropność, która ukazuje nam je jako prawdopodobne i zasługujące na pobożną cześć”. (Kanon, III, liii, xxii, II)

Postępowi katolicy, należący do tej grupy, która nie lubi przesłania fatimskiego za jego rzekomy „negatywizm”, mogliby zatem mieć pretekst do tego by sądzić, że prywatne objawienia są bezwartościowe, a nawet zwodnicze do tego stopnia, że służą jedynie do zaspokojenia ludzkiej ciekawości co do przyszłości, i by ignorantów odwieść od sedna naszej wiary, którym jest Boskie Objawienie.

To nie wszystko. Jak Jan XXIII podkreślał w przesłaniu radiowym skierowanym do wiernych na zakończenie obchodów setnej rocznicy objawień w Lourdes (13 – go lutego 1959 r.): „Papieże, strażnicy i interpretatorzy Boskiego Objawienia (…) mają także obowiązek polecić uwadze wiernych (gdy po dojrzałym badaniu osądzą, że przyczyni się to do powszechnego dobra) to nadprzyrodzone światło, którym Bóg w swojej wolności obdarował pewne uprzywilejowane dusze, nie po to, aby proponować nowe doktryny, lecz by kierować naszym postępowaniem”. (D. Bertetto: Acta miariana Johannis XXIII, Pas Verlag, Zurich i8 DC 56, 1959, ss. 274, 275)

To ostatnie zdanie jest bardzo ważne: „by kierować naszym postępowaniem”, co nie jest ani w sprzeczności, ani też nie rywalizuje z oświeceniem, które pochodzi z oficjalnego Boskiego Objawienia.

To zdanie („nie po to, aby proponować nowe doktryny, lecz by kierować naszym postępowaniem”) jest w rzeczywistości cytatem ze św. Tomasza z Akwinu, zaczerpniętym z ustępu Sumy Teologicznej, w której Anielski Doktor mówi o roli proroctw w Historii Zbawienia. Sądzę, że ważne jest, aby pójść trochę okrężną drogą i przyjrzeć się temu, co św. Tomasz z Akwinu mówi o roli przepowiadania w Kościele, by lepiej zrozumieć rolę przesłania fatimskiego w naszych czasach.

„Starożytni prorocy – pisze św. Tomasz w swoich Uwagach na temat Ewangelii św. Mateusza – zostali posłani po to, aby ustanowić wiarę i poprawić moralność… Dzisiaj wiara jest już ustanowiona, ponieważ obietnice wypełniły się w Jezusie Chrystusie. Jednakowoż proroctwo, które ma na celu poprawę moralności nie ustaje, ani nigdy nie ustanie. (Cap. XI).

Gdzie indziej jeszcze wyjaśnia, że proroctwa, które dotyczyły depozytu boskiej wiary były różnorodne, by były bardziej zrozumiałe z upływem czasu, podczas gdy te dotyczące ludzkiego postępowania muszą być różnicowane, by dopasowały się do różnych okoliczności, ponieważ ludzie zaczynają schodzić na manowce, kiedy proroctwo ustaje. Oto dlaczego w każdym wieku, mówi św. Tomasz, „ludzie są bosko pouczani o tym, co powinni robić, gdyż ocalenie wybrańca tego wymaga.” (II-II, q. 174, a. 6).

To wyjaśnia utrzymywanie charyzmatu przepowiadania w Kościele po przyjściu Jezusa Chrystusa: w każdym wieku ludzie potrzebują być pouczani przez Boga odnośnie tego, co powinni robić.

Kardynał Journet, jeden z największych teologów XX wieku tak wyjaśnia tę potrzebę: „Kościół nie tylko zna Prawdę Objawioną, On także jest oświecony odnośnie stanu świata oraz umysłów. Najzdolniejsze, szczególnie obdarzone łaskami dzieci Kościoła dzielą się tą cudowną przenikliwością. Boskie światło oświeca ich, aby rozeznali fundamentalne tendencje ich czasów; oni wiedzą, jak rozeznać prawdziwe zło i zalecają właściwe środki zaradcze. Kiedy masy wydają się być zaślepione, a nawet lepsza ich część waha się lub pląta po omacku, oni uderzają w samo sedno z nadprzyrodzonym instynktem. Czas zwyczajnie pokazuje, jak trafne było ich widzenie. Św. Atanazy czy św. Cyryl, św. Augustyn czy św. Benedykt, św. Grzegorz VII, św. Franciszek z Asyżu, św. Dominik (…), Joanna dArc, Teresa z Avili – oto prawdziwi prorocy Kościoła”.

Dlaczego oni byli prorokami? Ponieważ: „ujrzeli jakby z proroczą intuicją tendencję i kierunek, który musiał być nadany duszom w ich czasach”, wyjaśnia kardynał Journet. Ten kierunek naturalnie jest ważny dla wiernych w każdym wieku. W rzeczywistości, św. Tomasz z Akwinu wskazuje w Sumie Teologicznej, że „w żadnej epoce nie brakowało ludzi obdarzonych duchem proroctwa i w rzeczy samej nie po to, aby wprowadzać niektóre nowe doktryny wiary, lecz by kierować ludzkim postępowaniem.”

Jak sobie może przypominacie jest to dokładny cytat zaczerpnięty z Sumy przez papieża Jana XXIII przytoczony dla uzasadnienia prawa bytu prywatnych widzeń, które są po to, aby kierować ludzkim postępowaniem.

Oto jest przyczyna, dla której Matka Boża objawiła się w Fatimie – by nas prowadzić. W naszych czasach miało być tyle zamętu, tyle wielkich wyzwań dla katolików, że aż Matka Boża chciała osobiście być największym prorokiem, dając poprzez trzech małych pastuszków z Fatimy rozeznanie prawdziwego zła XX wieku; i zalecając właściwe lekarstwo na nie, podczas gdy masy wydają się być dotknięte ślepotą (parafrazując opis roli proroctwa kardynała Journeta).

By wzmocnić naszą wiarę, a także by unaocznić całemu światu prawdziwość Jej proroctwa – Matka Boża uczyniła nadzwyczajny cud słońca, którego rocznicę dziś wspominamy.

Jakie było jej proroctwo? Sedno przesłania zostało ogłoszone w czasie objawienia 13 lipca 1917 r., kiedy siostra Łucja i błogosławieni Franciszek oraz Hiacynta otrzymali przesłanie fatimskie w trzech częściach:

Pierwsza zawierała wizję piekła.

Druga wyjaśniała, że jeśli ludzkość nie przestanie obrażać Pana Boga wybuchnie inna, nawet gorsza wojna w czasie panowania Piusa XI i aby jej zapobiec Bóg pragnie poświęcenia Rosji Matce Bożej i rozpowszechnienia nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca. Jeśli to nie zostanie uczynione, Rosja rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Jednak w końcu Jej Niepokalane Serce zatriumfuje, Rosja nawróci się i będzie dany światu na pewien czas pokój.

I trzecia część, to symboliczna wizja prorocza z biskupem w bieli wspinającym się na szczyt góry, na której zostaje zamordowany.

Historia XX wieku w rzeczy samej potwierdziła to, co Matka Boża zapowiedziała: I wojna światowa niebawem zakończyła się; II wojna światowa rzeczywiście wybuchła w czasie panowania Piusa XI i osiągnęła swój punkt kulminacyjny wraz z inwazją na Polskę; błędy Rosji rozeszły się po świecie itp.

Tak wiele ludzi, nawet ci z najwyższych szeregów w samym Kościele sądzi, że przesłanie fatimskie już się wypełniło i należy do przeszłości.

Jednak ja mam problem z tą optymistyczną wizją. Wielu uczonych specjalizujących się w kwestii fatimskiej ma z tym problem. Dlaczego? Po prostu dlatego, że wcale nie ma pokoju na świecie, ani też Rosja nie nawróciła się. A co najważniejsze, wcale nie widzimy jakiegoś szczególnego nawrócenia świata.

Co do pokoju na świecie, wystarczy otworzyć gazetę i rzucić okiem na główne wiadomości. Jeśli zaś chodzi o nawrócenie Rosji, biskup Mazur (usunięty z Syberii kilka lat temu), a także arcybiskup Kondrusiewicz, ostatnio przeniesiony do Mińska, doznali na własnej skórze „otwartości” Aleksa II i moskiewskich patriarchów na jedyny prawdziwy Kościół, którym jest Kościół katolicki. Mieszkańcy Czeczeni, Aleksander Litwinienko, Anna Politkowska mogliby być świadkami tego nawrócenia Władimira Putina i KGB, i stosowania wobec opozycji reguł demokratycznych.

W poszukiwaniu przemiany świata i przyjęcia chrześcijańskich standardów moralnych, wystarczy się rozejrzeć dookoła, a w szczególności wystarczy przyjrzeć się uczciwości, cnotliwości i pobożności naszych polityków, ludzi show biznesu oraz mediów! Niestety! Ludzkość jako całość osiągnęła obecnie nawet większy stopień zepsucia niż kiedykolwiek w historii.

Skoro warunki na przebłaganie Bożej sprawiedliwości nie zostały spełnione, jak możemy się spodziewać różanych czasów i mówić, że proroctwo fatimskie już się wypełniło? Jest to po prostu nierozsądne. Czego zatem możemy się spodziewać, jak nie całkowitego jego spełnienia? Czego jeszcze możemy się spodziewać, opierając się na przesłaniu fatimskim, a co by dotyczyło naszych czasów?

Osobiście jestem przekonany, że aby wypełniła się ta część przesłania fatimskiego, musi się wydarzyć jeszcze to, co Matka Boża zapowiedziała jako wielkie prześladowanie Kościoła.

Kiedy zaczynamy wertować historię fatimską, to wielokrotnie można się natknąć na odniesienia do takiego prześladowania.

Przede wszystkim odnajdziemy je w słowach Matki Bożej skierowanych do pastuszków w drugiej części tajemnicy mówiących, że Bóg „zamierza ukarać świat za jego zbrodnie w postaci wojny, głodu i prześladowania Kościoła oraz Ojca świętego”. Ta groźba została powtórzona raz jeszcze, gdy Matka Boża powiedziała, ze Rosja „rozpowszechni swe błędy po świecie wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione”.

Następnie odnajdziemy te same wskazówki dotyczące wielkiego prześladowania religijnego w symbolicznej wizji trzeciej części tajemnicy, ostatecznie ujawnionej przez Watykan w 2000 r. Przeczytam ją Państwu, abyśmy dostrzegli jej ważność:
„Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta! I zobaczyliśmy, w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg, coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim, „Biskupa odzianego w biel”; mieliśmy przeczucie, że jest to Ojciec Święty. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek, jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł, modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze, doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku, w ten sam sposób zginęli jeden po drugim Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.”

Sądzę, że sednem tej wizji jest prześladowanie religijne. Z jednej strony zabici ludzie przedstawieni są jako męczennicy, co wskazuje, że powód ich zabicia nie jest natury politycznej, etnicznej czy jakiejkolwiek innej. Zostają zabici ze względu na wiarę katolicką. Gdyby tak nie było, to nie byliby oni męczennikami. Z drugiej strony jest to zabijanie na tak wielką skalę, że będą zamordowani jeden po drugim, nie tylko papież, biskupi, księża, zakonnicy i zakonnice, ale także ludzie świeccy niskiego stanu, co wskazuje na szczególne okrucieństwo w prześladowaniu. Zamordowani zostaną nie tylko ludzie, będący przedstawicielami Kościoła, ale nawet niższego szczebla reprezentujący ludową pobożność. I w końcu brak precyzyjnego określenia miejsca oraz liczby męczenników różnych stanów sugeruje, że to prześladowanie będzie miało charakter systematyczny i powszechny, gorszy aniżeli kiedykolwiek w przeszłości.

Kilka dodatkowych wizji Hiacynty wydaje się potwierdzać złośliwość tych ataków wymierzonych w papieża oraz Kościół.

Pewnego razu w południe, w pobliżu studni położonej blisko domu Łucji Hiacynta zapytała ją:
– Czy widziałaś Ojca Świętego?
– Nie, odparła Łucja i Hiacynta mówiła dalej:
– Nie wiem jak to było. Ja widziałam Ojca Świętego w bardzo dużym domu, na kolanach przed stołem, z twarzą ukrytą w dłoniach, płakał. Przed domem było dużo ludzi, niektórzy rzucali w niego kamieniami, inni obrzucali go wyzwiskami i przeklinali go. Biedny Ojciec Święty, musimy się bardzo modlić za niego!”

Innym razem Łucja odnalazła Hiacyntę bardzo smutną i spytała ją, o czym myśli? Hiacynta odparła, że: „o wojnie, która nadejdzie. Bardzo wielu ludzi umrze i prawie wszyscy pójdą do piekła! Wiele domów zostanie zrównanych z ziemią i wielu księży zabitych”.

Także siostra Łucja miała wizję podobną do Hiacynty. W liście datowanym 2 grudnia 1940 r. skierowanym do papieża Piusa XII napisała, że: „W wielu duchowych przesłaniach Pan Jezus nie ustawał z naleganiem na spełnienie Jego prośby, obiecując ostatecznie skrócić dni udręk – którymi jest zdecydowany ukarać narody za ich zbrodnie w postaci wojny, głodu i różnorodnych prześladowań Kościoła i Waszej Świątobliwości – jeżeli Wasza Świątobliwość zgodzi się na poświęcenie świata, ze specjalnym wymienieniem Rosji”.

A w roku 1943, gdy mieszkała jako pensjonariuszka w miasteczku Tuy w Hiszpanii napisała do biskupa Valladolid, że Pan Jezus przekazuje polecenie skierowane do biskupów Hiszpanii, mówiąc, że jeżeli biskupi Hiszpanii nie spełnią Jego życzeń, to Rosja „stanie się jeszcze raz biczem, którym Bóg ich ukarze”. Zważywszy na to, że hiszpańska wojna domowa – w której zabitych zostało 13 biskupów, 4184 księży diecezjalnych, 2365 zakonników i 283 zakonnic – zakończyła się 5 lat wcześniej, sugeruje to, że Pan Jezus zapowiedział nowe prześladowania, które jeszcze nie nastąpiły.

Zważywszy na te wszystkie zapowiedzi Pana Jezusa i Matki Bożej, a dotyczące nie rozstrzygniętego jeszcze religijnego prześladowania Kościoła, sądzę, że nie będziecie mnie postrzegali jako ekstremistę, nawet jeśli posunę się dalej i powiem, że ta perspektywa jest przed nami i może się ziścić w niedalekiej przyszłości, jeśli ludzkość nie nawróci się, co wydaje się, że nie nastąpi.

Mamy już prześladowanie katolików w Chinach, w Wietnamie, w Indiach, a w szczególności w krajach muzułmańskich, w jakiś sposób potwierdzające perspektywę „Zderzenia Cywilizacji” przewidzianą z politycznego punktu widzenia przez Samuela Huntingtona.

Niemniej jednak, potencjalnie bardziej okrutnym prześladowaniem jest to rozwijające się w samym łonie zachodniego społeczeństwa, gdzie pierwotnie chrześcijańskie narody wyrzekły się swojej chrześcijańskiej wiary (zaprzeczając nawet temu, że Europa ma chrześcijańskie korzenie!) i przyjmując materialistyczną, hedonistyczną i relatywistyczną filozofię życia.

Nie dajcie się zwieść „liberalnej” fasadzie współczesnego społeczeństwa. Jego liberalizm jest jednostronny: wolność dla zła i zło czyniących, a ścisła kontrola dobra i dobrych, jeśli ci ostatni próbują zapobiec naruszeniu prawa moralnego. Natychmiast też głośno protestuje ono przeciw „bigoterii”, „ciasnocie umysłowej”, „nietolerancji”, „cenzurze” itp.

Pseudo-liberałowie w szczególności odmawiają Kościołowi katolickiemu jakiegokolwiek prawa przewodnictwa i z tego powodu usiłują pozbawić Magisterium wpływu pod pretekstem, że religia nie może się mieszać do polityki.

Kiedy liberałowie dostrzegają, że Kościół, wierny swojej misji, obstaje przy oświecaniu umysłów przez nauczanie Ewangelii, zaczynają Go prześladować zarówno otwarcie, jak i skrycie.

Dokładnie to się dzieje zarówno w strukturach międzynarodowych jak w ONZ czy Unii Europejskiej, czy w łonie samych państw zachodnich.

To nękanie katolików przebiega w czteroetapowym procesie:

Pierwszy etap tego procesu polega na ustanowieniu zasady mówiącej, że nie ma wyższego prawa nad prawo ziemskie, demokratycznie ustanowione. Najnowszym wyrazem tego stanowiska jest Zalecenie 1804 (2007) zaaprobowane przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy dotyczące państwa, religii, bezpieczeństwa i praw człowieka, w którym otwarcie mówi się, że: „legislacje niektórych państw członkowskich Rady Europy wciąż zawierają anachronizmy wywodzące się z czasów, kiedy religia odgrywała bardzo ważną rolę w społeczeństwach, i że wolność religijna «religii, których doktryna czy praktyka jest sprzeczna z fundamentalnymi prawami» będzie nie do przyjęcia”, jak również te państwa nie mogą „pozwolić na propagowanie zasad religijnych, które gdyby były praktykowane mogłyby naruszać prawa człowieka. Co więcej, „państwa muszą wymagać od przywódców religijnych zajęcia jednoznacznego stanowiska w pierwszej kolejności po stronie praw człowieka, jak zostało to ustalone w Europejskiej Konwencji dotyczącej Praw Człowieka, bez względu na jakąkolwiek zasadę religijną.”[1]

W ubiegłym tygodniu, Aleksy II w przesłaniu skierowanym do Rady Europy wyraził się dokładnie tak: „obecnie mamy do czynienia z rozłamem pomiędzy prawami człowieka a moralnością, ponieważ możemy ujrzeć „nową generację praw człowieka, które zaprzeczają moralności”; „prawa człowieka są wykorzystywane dla usprawiedliwienia niemoralnego zachowania”.

Ze swojej strony, papież Benedykt XVI na audiencji prywatnej dla członków Międzynarodowej Komisji Teologicznej powiedział niemal równocześnie, że prawo naturalne, a nie większość obywateli musi być ostatecznym źródłem dla prawodawstwa cywilnego, w przeciwieństwie do etycznego relatywizmu, który niektórzy uznają za podstawę demokracji.

Potwierdzenie chrześcijańskiego nauczania na temat prawa naturalnego, które stoi wyżej niż prawo ziemskie, dokładnie przeciwstawia się żądaniu Rady Europy, by przywódcy religijni jednoznacznie opowiadali się po stronie praw człowieka bez względu na jakąkolwiek zasadę religijną.

Zderzenie pomiędzy dwiema sprzecznymi koncepcjami jest nieuchronne, zwłaszcza, że papież Benedykt XVI już ostrzegł, że Kościół uważa, za „niepodlegające żadnym negocjacjom takie wartości jak świętość życia i rodziny.”

Drugim etapem tego procesu jest wprowadzenie w życie prawa, które ogranicza wolność słowa i inicjatyw chrześcijan w imię praw człowieka i walki z dyskryminacją. Zostało to zrobione poprzez rozciągnięcie zasady niedyskryminacji mniejszości rasowych na wszystkie „mniejszości widoczne”, łącznie z homoseksualistami. Orientacja seksualna stała się jednym z kryteriów, zgodnie z którym jakakolwiek forma dyskryminacji powinna być zakazana i karana więzieniem.

Stolica Apostolska zaprotestowała w 1992 r. przeciwko temu niedopuszczalnemu rozszerzeniu zasady niedyskryminacji, oświadczając, że „orientacja seksualna” jest obiektywnym zaburzeniem i nie może być porównywana z dyskryminacją ze względu na rasę, płeć, czy grupę etniczną, które są właściwe naturze ludzkiej, w rezultacie nie jest niesprawiedliwą dyskryminacja ludzi, którzy otwarcie eksponują swój homoseksualny styl życia w przypadku takich dziedzin jak adopcja dzieci, opieka nad nimi, nauczanie itp.

Wbrew temu w wielu krajach uchwalono prawo, które zabrania dyskryminowania homoseksualistów w jakiejkolwiek dziedzinie. Najświeższym przykładem jest ustawa równościowa ogłoszona w Wielkiej Brytanii 7 marca 2007 r., która zabrania jakiejkolwiek dyskryminacji przy zatrudnianiu, dostarczaniu żywności i świadczeniu usług. W swoim proteście biskupi Szkocji zauważyli, że obejmuje ona również na przykład zakaz przeciwstawienia się publikacji reklamy propagującej paradę gejów w czasopiśmie katolickim i wynajmowania pokoi gościnnych w hotelach należących do parafii parom homoseksualnym. To nie wszystko. Przez zastosowanie tej klauzuli agencje katolickie zajmujące się adopcją dzieci praktycznie zmuszone są do zaprzestania działalności, by nie łamać prawa. Niedawno dyrektor katolickiej szkoły i jeden z jej wiodących nauczycieli wywołali skandal ogłaszając, że się „pobrali” zgodnie z klauzulą ostatnio ustanowionego prawa zrównującego partnerstwo homoseksualne z małżeństwem. Katolicki biskup z tego rejonu powiedział, że Kościół i szkoła nie mogą zdymisjonować dyrektora, ani nauczyciela, gdyż zostaliby oskarżeni o przestępstwo kryminalne!

Trzecim etapem tego procesu jest poddawanie katolików i wyznawców innych wyznań chrześcijańskich ustawodawstwu o „podburzaniu do nienawiści.” Raz jeszcze trik polegał na rozciągnięciu karalności za podburzanie do nienawiści na tle rasowym jak np. antysemityzm na to, co lobby homoseksualne nazywa „homofobią”. We Francji odważny członek Parlamentu, który z wykształcenia jest nauczycielem filozofii, został skazany przez Sąd Apelacyjny za powiedzenie w audycji radiowej, że homoseksualizm jest gorszy od heteroseksualizmu, ponieważ gdyby każdy stał się homoseksualistą ludzkość by zwyczajnie wyginęła. Po procesie, został on ponownie wybrany przez swoją konstytuantę jeszcze większą liczbą głosów niż poprzednio. Każdy pamięta przypadek szwedzkiego pastora protestanckiego, który został skazany przez wszystkie instancje, z wyjątkiem Sądu Najwyższego, za odczytanie podczas nabożeństwa fragmentów z Biblii potępiających homoseksualizm. Zbliżamy się do czasów, kiedy cytowanie tego, co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego na temat homoseksualizmu będzie karane, jako namawianie do nienawiści. Konflikt z lobby homoseksualnym nasila się tak bardzo, że ostatnio w Wielkanoc arcybiskup Bolonii, przewodniczący Włoskiej Konferencji Biskupów Katolickich musiał odprawiać liturgię Wigilii Paschalnej, mając policyjną obstawę. Władze przyznały mu policyjną ochronę, ponieważ otrzymywał pocztą elektroniczną pogróżki za publiczne potępienie projektu rządowego aprobującego związki cywilne homoseksualistów.

Czwarty, ostatni etap tego procesu polega na zakazaniu katolikom stosowania „klauzuli sumienia”. Jako przykład podać tu można klauzule statutowe zakazujące farmaceutom, lekarzom i innym przedstawicielom zawodów medycznych uchylania się od wykonywania pewnych usług medycznych z powodu religii czy sumienia. Lobby aborcyjne oraz feministyczne sprzeciwiają się klauzuli sumienia, ponieważ utrzymują, że farmaceuci, lekarze i szpitale bez względu na ich własne przekonania mają obowiązek zawodowy dokonać aborcji, zapisać pigułki antykoncepcyjne i zabić starych ludzi. Naciski na odrzucenie klauzuli sumienia rosną, ponieważ aborterzy nie mają wystarczającej ilości lekarzy i pielęgniarek dokonujących aborcji. Grupa doradców prawnych Komisji Europejskiej latem 2005 r. wydała zalecenie, stwierdzające, że klauzula sumienia powinna być uregulowana w taki sposób, aby we wszystkich przypadkach, kiedy aborcja jest dopuszczalna, państwo dopilnowało, by kobieta miała łatwy dostęp do aborcji. Gwarancja ta powinna zawierać zapis nakładający na lekarza, który odmawia dokonania aborcji, prawny obowiązek kierowania pacjentek do abortera, czyniąc go ipso facto współwinnym morderstwa osoby niewinnej. Obecnie katolickie szpitale w stanie Connecticut są zmuszane przez prawo stanowe do dostarczania „pigułki następnego dnia” ofiarom gwałtów, pomimo faktu, że jednym z efektów działania tej pigułki jest skutek aborcyjny.

Mógłbym przytoczyć jeszcze wiele przykładów na to, jak hierarchia katolicka i świeccy są przyciskani do muru wskutek stosowania pewnych rozwiązań społecznych oraz legislacyjnych współczesnego społeczeństwa, które zupełnie przeciwstawiają się zaleceniom Prawa Naturalnego i nauczaniu Naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Albo zdradzi się swoje przekonania, straci wiarę i honor, albo będzie się dawać świadectwo nauczaniu boskiego Mistrza i przeciwstawiać się władzom państwowym oraz instytucjom międzynarodowym wprowadzającym w życie „dyktaturę relatywizmu” – ogłosił kardynał Joseph Ratzinger podczas uroczystości poprzedzającej konklawe, które wybrało go na następcę papieża Jana Pawła II.

Nie możemy być naiwni w zetknięciu z deklaracjami liberalizmu, tolerancji, demokratycznych reguł osób wprowadzających dyktaturę relatywizmu w naszym rozwiniętym społeczeństwie zachodnim. Ich zasady oraz akty legislacyjne, które wprowadzają w życie zmuszają nas do zajęcia stanowiska pomiędzy poddaniem się a oporem.

Jednakże dyktatorzy – szczególnie wtedy, kiedy utrzymują, że są tolerancyjni i relatywistyczni – nie zniosą żadnej formy sprzeciwu i szybko podniosą miecz, by zapobiec eskalacji niezadowolenia i sprzeciwu, nawet jeśli są one pokojowo wyrażane.

Raz jeszcze przesłanie dane nam przez Matkę Bożą w Fatimie może się okazać prorocze, ponieważ będzie prowadzić nas z nadprzyrodzoną wiarą i odwagą do konfrontacji z nadchodzącymi prześladowaniami Kościoła.

Taka perspektywa może wydawać się zbyt ponura dla niektórych z was. Nie jestem jedynym, który przewiduje taką przyszłość.

Wracając do roku 2001 – miałem okazję uczestniczyć w uroczystości z okazji wydania włoskiego tłumaczenia doskonałej książki, której tytuł brzmi: „Katoliccy męczennicy XX. wieku” napisanej przez amerykańskiego uczonego prof. Roberta Royala. Sesja promocyjna odbyła się w audytorium Papieskiego Instytutu do spraw Misji, kongregacji religijnej założonej w Mediolanie.

Poza autorem, wykładowcami byli ojciec Bernardo Cervellera – członek tego Instytutu, dyrektor agencji prasowej Asia News, agencji Świętej Kongregacji do spraw Ewangelizacji Narodów, oraz ojciec Romano Scalfi – jeden z najlepszych specjalistów w kwestii prześladowań religijnych w Chinach, założyciel i dyrektor organizacji misyjnej o nazwie Russia Christiana.

W części poświęconej zadawaniu pytań, ktoś zwrócił się do prof. Royala z zapytaniem, dlaczego w ogóle zajął się takim badaniem, taką tematyką i napisał taką książkę. Prof. Royal odparł, że uczynił to z trzech powodów: po pierwsze, aby oddać sprawiedliwość setkom tysięcy zignorowanych męczenników XX wieku, po drugie, by zwrócić uwagę katolików na fakt, że ludzie obecnie są prześladowani na przykład w krajach islamskich a wcześniej komunistycznych, i po trzecie, aby przygotować katolików do prześladowań, które nadchodzą.

Kiedy dwaj inni prelegenci poproszeni zostali o skomentowanie tego, ojciec Cervellera potwierdził, że jego zdaniem perspektywa prześladowania Kościoła jest bardzo prawdopodobna i to nie tylko w Chinach. Z kolei ojciec Scalfi dodatkowo wskazał na Zachód, mówiąc że prześladowania będą przenikać przez mechanizmy legalne wprowadzane w życie przez instytucje międzynarodowe, w szczególności zaś przez Unię Europejską. Nikt z publiczności nie podniósł ręki, aby zaprotestować, bądź, by powiedzieć, że taka perspektywa jest złudna. Ta zgoda jaka panowała na sali była dla mnie wymownym znakiem czasów.

Nie znak porażki lecz znak zwycięstwa. Pocieszenie takie zostało dane przez błogosławionego Piusa IX pielgrzymom, którzy przyszli mu złożyć hołd w czasie uwięzienia; „Ludzka złośliwość, podsycana przez demony wyniosła Jezusa Chrystusa na szczyt Golgoty, przybiła do Krzyża. Ale to na Krzyżu Jezus Chrystus ustanowił swój Kościół, w ten sposób kończąc dzieło zbawienia świata. To nie była porażka, lecz pierwsze zwycięstwo. To tam triumfująca łaska rozpoczęła swoje dzieło. Od tamtej pory Kościół nie ma wytchnienia od przeciwności i walk, jednak każda bitwa znaczy zwycięstwo. (…) Kościół Jezusa Chrystusa wzniesiony na skale, nigdy nie zostanie zburzony nawet wskutek nawałnicy huraganu. Ponieważ ma on gwarancję obietnicy samego Boga, który powiedział: Portae inferi non praevalebunt.”

Do tej Boskiej gwarancji możemy dodać obietnicę daną przez Matkę Bożą w Fatimie: „W końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje”.

Dziękuję.

José Antonio Ureta

(Referat wygłoszony podczas IV Kongresu Konserwatywnego, który odbył się w Krakowie dnia 13 października 2007 r. pod hasłem „Katolicy wobec cywilizacyjnych zagrożeń”)

 


[1] Cfr.http://assembly.coe.int
/Main.asp?link==/Documents/AdoptedText/ta07/EREC1804.htm

 

 

Za: PiotrSkarga.pl – 2007-12-11

 

Skip to content