Aktualizacja strony została wstrzymana

Regiony w Imperium Europejskim – Tomasz Gabiś

Przy rozpatrywaniu problematyki regionalizacji uwzględnienie kontekstu integracji europejskiej narzuca się w sposób właściwie oczywisty. Wyczuwamy intuicyjnie, że istnieje związek pomiędzy regionalizacją a zjednoczeniem Europy. Natura tego związku jest wieloraka, ale ja pragnę skupić się na wyłącznie na problematyce politycznej. Należy bowiem zauważyć, że idea regionalizacji ma swój polityczny wymiar i służy osiągnięciu pewnych celów politycznych.

Na początek kilka uwag natury porządkującej.

Niemiecki autor Hermann Lűbbe w swoim artykule „Wielki i mały świat. Regionalizm jako ruch europejski” wylicza sześć rodzajów regionalizmu:

1. etniczne mniejszości zyskują lub umacniają prawa i autonomię w ramach państwa narodowego (Południowy Tyrol, Słoweńcy na południu Austrii)
2. oderwanie od państwa narodowego (separatyzm) i utworzenie własnego państwa: Baskowie, Korsykańczycy
3. separacja administracyjna w ramach państwa narodowego np. utworzenie własnego kantonu jurajskiego w Szwajcarii
4. regionalizm w znaczeniu federalizmu – dawne wspólnoty etniczne lub historyczne regiony walczą przeciw centralizmowi
5. i 6. Regionalizm „euroregiony” czyli współpraca ponad granicami państw czy to z powodów, powiedzmy technicznych, (wspólne rozwiązywanie problemów) czy z powodów wspólnoty językowej, historycznej, kulturalnej.

Wszystkie te formy regionalizmu były od dawna obecne w Europie, ale idea regionalizacji nabiera szczególnej dynamiki po drugiej wojnie światowej i występuje jako jedna z idei przewodnich u ideologów i teoretyków zjednoczenia Europy takich jak np. Denis de Rougemont czy Henri Brugmans a źródłem jej popularności jest fakt kryzysu europejskiego państwa narodowego. Niemiecki autor Friedrich Hielscher związany z tzw. Rewolucją Konserwatywną, w swojej książce Rzesza z 1931 roku a także w artykułach i innych publikacjach z tamtego okresu postulował rozbicie wszystkich europejskich państw narodowych na regiony, z których w następnym kroku powstałaby nowa ponadnarodowa całość. Tenże Friedrich Hielscher relacjonuje w swoich powojennych wspomnieniach spotkanie, jakie miał w 1947 roku z późniejszym pierwszym prezydentem RFN Theodorem Heussem. Heuss zapytał Hielschera: „Co obecnie uznałbyś pan za dobre z tego, co mogłoby się wydarzyć”. Na to Hielscher: „Dosiadłem mojego ulubionego konika: likwidacja państw narodowych i odnowienie dawnych plemion w charakterze członków federacji zachodnioeuropejskiej, w której zatem nie istnieliby ani Niemcy, ani Francuzi czy Włosi albo Brytyjczycy , albo Hiszpanie, lecz tylko Ślązacy, Bawarczycy, Frankończycy wschodni, zachodni i nadreńscy, Szwabi, Allemanowie, Alzatczycy, Szwajcarzy, Burgundowie, Lombardowie, Andaluzyjczycy, Katalończycy, Baskowie, Flamandowie, Holendrzy, Fryzyjczycy, Szkoci, Bretończycy, Irlandczycy, Walijczycy, Anglicy, Norwegowie, Duńczycy, mieszkańcy Szlezwiku i Holsztyna, Meklemburczycy, Jutowie, Szwedzi i tak dalej”

Z kolei Ernst Jünger w napisanym w 1943 a opublikowanym na przełomie 1944/45 roku manifeście „Pokój” stwierdzał: Europa może stać się ojczyzną, jednak pozostanie wiele matczyzn (Mutterländer), pozostaną strony rodzinne w swojej przestrzeni. W tych ramach wielkie i małe narody będą mocniej rozkwitały niż dotychczas. Gdy wygaśnie konkurencja państw narodowych, może np. Alzatczyk żyć jako Niemiec albo jako Francuz, nie będąc zmuszonym być jednym lub drugim. Przede wszystkim może on jako Alzatczyk żyć tak jak mu się podoba. (…) W nowym domu, można swobodniej niż w starych domach, żyć jako Bretończyk, Łużyczanin, Bask, Kreteńczyk lub Sycylijczyk”.

Należy przypomnieć, że „ostatnia wojna europejska” stoczona została w latach 1939-1941. Ta wojna, w której główne mocarstwa europejskie samodzielnie chciały uzyskać wielkość i jak największą suwerenność, zakończyła się ustanowieniem kontynentalnej dominacji polityczno-militarnej Rzeszy Niemieckiej, która z jednej strony pod względem ideologiczno-politycznym była państwem narodowym ale jej kontynentalna hegemonia przekształciła ją w swoiste Imperium Germanicum czyli twór ponadnarodowy. To był pierwszy etap kryzysu europejskiego państwa narodowego. Drugi etap to lata 1941-45, kiedy to wojna zamienia się w starcie Imperium Germanicum, Imperium Sovieticum i Imperium Americanum. W tym starciu europejskie państwa narodowe już de facto nie odgrywają żadnej roli. Trzeci etap następuje po II wojnie światowej, kiedy państwa europejskie po utracie swojej pozycji politycznej, włączone zostają do stref wpływów USA i Związku Sowieckiego. Ich armie stają się częścią imperialnych systemów bezpieczeństwa. Tracą one swoje terytoria zamorskie, tracą prestiż międzynarodowy, tracą swoją pozycję w polityce światowej. Odpowiedzią na tę sytuację jest koncepcja jedności europejskiej, która zakłada przesunięcie wielu kompetencji ze szczebla stolic dawnych państw narodowych a teraz de facto prowincji narodowych obu imperiów na szczebel kontynentalny. Cytowany wyżej Ernst Jünger pisał w manifeście Pokój: „Tak jak w pierwszej wojnie światowej monarchie zostały zwyciężone przez demokracje, tak w drugich, potężniejszych zmaganiach państwa narodowe starego stylu przezwyciężone zostały przez imperia”. Po pierwszej wojnie światowej , pisze Jünger, w Europie rozwinęły się narodowe demokracje, II wojna światowa jest wojną ku jedności, a pokój w Europie oznacza stworzenie Imperium Europejskiego:

„Ojczyznom nie wolno tworzyć sobie nowych przestrzeni cudzym kosztem; ich wzrost następować musi raczej w porozumieniu i z pomocą wszystkich uczestników. To znaczy, stare granice muszą upaść w wyniku powstania nowych konfederacji, i nowe, większe imperia muszą zjednoczyć narody. To jest jedyna droga, na której zatargi pomiędzy braćmi mogą zostać zakończone sprawiedliwie i z korzyścią dla każdego.

Jeśli kiedykolwiek, to właśnie dzisiaj nadeszła chwila zjednoczenia, chwila, w której Europa ukonstytuuje się poprzez zaślubiny swoich narodów, nada sobie suwerenne prawa i konstytucję. Tęsknota za tą jednością jest starsza niż korona Karola Wielkiego, ale nigdy nie była tak paląca, tak nagląca jak w naszych czasach.

Europa musi zostać stworzona ze swych członów, wówczas zrodzi się nowe życie, mocny oddech, rozleglejszy krwioobieg. Człowiek stoi tutaj wobec prometejskiego dzieła. Ale nie brakuje wzorów i sposobów. Wymienić można tutaj utworzenie jednolitych państw przez Bismarcka i Cavoura, jak wcześniej przez Cromwella i Richelieu. Tak samo jak kiedyś z dynastii i okruchów starych cesarstw urodziły się narody, tak muszą one dzisiaj stopić się w jedno Imperium. Nie cierpimy na niedostatek modeli i wzorców, świat zna państwa, w których jednoczą się różne narody, rasy i języki. Należą do nich Stany Zjednoczone Ameryki, Związek Sowiecki i imperium angielskie. W tych tworach wykrystalizowała się suma politycznych doświadczeń. Do tych doświadczeń można sięgnąć. Przy konstytuowaniu Europy chodzi o to, aby przestrzeni, którą rozczłonkował rozwój historyczny, nadać geopolityczną jedność” Jünger wiąże więc w jedną całość budowę Imperium Europejskiego i odrodzenie regionów, małych narodów, krain etc. Ten związek jest logicznym i nieuchronnym następstwem przejścia od idei narodowo-demokratycznej ku europejskiej idei imperialnej. W wyniku tego procesu uwolniona zostaje dynamika regionalizmu , blokowanego wcześniej przez państwo narodowe, które oparte było na koncepcji jakobińskiej. Ta jakobińska koncepcja europejskiego państwa narodowego zastąpiona zostaje przez koncepcję imperialną.

Amerykański autor Francis Parker Yockey pisał w 1948 roku:

„Po całej Europie krąży dziś wielka, ponadindywidualna idea, idea Imperium Europejskiego, stałej i doskonałej unii ludów i narodów Europy. Ta idea zawiera w sobie całą treść przyszłości, ponieważ jeśli idea ta nie zostanie urzeczywistniona, to nie będzie żadnej europejskiej przyszłości. Zbudowanie Imperium Europejskiego i urzeczywistnienie będącego boską emanacją europejskiej woli nieograniczonego politycznego imperializmu. poczucie wspólnoty wszystkich Europejczyków. Angielski, niemiecki, francuski, włoski, hiszpański oznaczają dziś nazwy geograficzne i językowe warianty. Tak samo jak inne skarby wytworzone przez naszą wielką kulturę, będą one trwać nadal, ale nie są one dziś określeniami politycznymi. Lokalne kultury w Europie mogą być tak zróżnicowane jak im się podoba, i cieszyć się będą pełną autonomią w Imperium Europejskim, ale nacisk wertykalnego nacjonalizmu przestanie istnieć. Narody jako struktury polityczne są martwe, ponieważ narodziła się Europa. (…)

Kryzys europejskiego państwa narodowego, osłabienie nacisku wertykalnego nacjonalizmu, przepływ władzy na płaszczyznę ponadnarodową ku Imperium Europejskiemu otwierają przestrzeń dla ruchów, które lokują swoje działanie poniżej płaszczyzny państwa narodowego a więc ruchów regionalistycznych. Historia zatacza krąg, na wyższym poziomie powtarza się sytuacja z przeszłości:
Jeśli Europa stała się politycznym i gospodarczym rewirem łowieckim dla obu supermocarstw to z powodu swojego archaicznego rozdrobnienia na narody. Rozdrobnienie Europy, które od stu lat przejawia się w bratobójczych wojnach, sprawiło, że złamane zostało panowanie Europy nad światem. W wojnie 1939-1945 równocześnie z Niemcami zwyciężona została cała Europa. Podjęta przez Niemcy próba zjednoczenia Europy nie powiodła się w tej mierze, w jakiej oparły one to zjednoczenie na podwalinie nacjonalistycznej, co odpowiadało dokładnie tej chorobie, która była przyczyną słabości Europy demokraci). Większość popełnia zdradę nieświadomie: poprzez swoją niezdolność zrozumienia, że ojczyzna nie jest martwym reliktem przeszłości, lecz będącą w procesie stawania się, żywą rzeczywistością, którą stwarza się dla przyszłości. To jest prawdziwy sens historii. Kiedy królowie jednoczyli Francję, mogli Bretończycy krzyczeć o zdradzie ich idei ojczyzny. To samo robili Bawarczycy, kiedy Bismarck jednoczył Niemcy. Jednak historycznie rzecz biorąc Bretończycy i Bawarczycy nie mieli racji, kiedy czepiali się idei ojczyzny, która była tylko reliktem przeszłości, ich prawdziwa ojczyzna znajdowała się przed nimi: to była Francja, to były Niemcy: jedyna możliwość, aby nie zostać zniewolonym przez już zjednoczone, większe państwa. Bretończykami i Bawarczykami naszej epoki, epoki wielkich politycznych całości, są wlokący się w ogonie nacjonaliści francuscy, niemieccy, włoscy, angielscy, belgijscy, holenderscy, hiszpańscy itd. Ponieważ są oni niezdolni do stworzenia sobie prawdziwej koncepcji ojczyzny, a mianowicie koncepcji ojczyzny, która się staje. przezwyciężając opisane sprzeczności i uświadamiając sobie bezwarunkową konieczność swojej jedności jako jednej ojczyzny. (…)Europa nie uniknie śmiertelnego zagrożenia jakim jest obca kolonizacja, jeśli nie zlikwiduje szybko i dokładnie jedynej przyczyny swojej wrodzonej słabości: rozbicia na śmiesznie małe i tragicznie bezsilne narody w czasach, w których nowe wymiary planety pozwalają przetrwać tylko kontynentalnym, politycznym i gospodarczym całościom”.

Owi, wspomniani przez Thiriarta Bretończycy czy Bawarczycy zduszeni kiedyś przez państwo narodowe odzyskują na nowo swoje znaczenie, ponieważ państwo narodowe przeżywa kryzys, traci ważne kompetencje na rzecz ośrodka władzy kontynentalnej. Zmierzch państwa narodowego spowodowany sytuacją historyczną Europy i przejściem ku Imperium Europejskiemu w sposób automatyczny wyzwala siły regionalne w różnej postaci (regionaliści, independentyści, separatyści), natomiast dawną rolę Bretończyków czy Bawarczyków przejęli europejscy nacjonaliści – wrogowie Imperium Europejskiego, przywiązani do państwa narodowego jako do swojej jedynej ojczyzny.

Gołym okiem możemy dostrzec, że w miarę jak postępuje integracja Europy procesy regionalizacyjne w różnej formie nasilają się . Przepowiada się, że np. Wielka Brytania podzieli się na Walię, Szkocję i Anglię w ciągu kilkunastu lat, zaś Anglia podzieli się na kilka regionów: Wessex, Middle England, Północ. Już dzisiaj niektóre ugrupowania regionalistyczne protestują nie przeciw brytyjskiemu ale przeciw szkockiemu czy angielskiemu nacjonalizmowi. Belgia jak zauważył pewien komentator istnieje jeszcze tylko dlatego, że istnieje wspólny, jeden system opieki socjalnej i ubezpieczeń, jeśli on upadnie Walonowie i Flamandowie rozejdą się, we Francji Korsykanie mogą uzyskać znaczną autonomię, kto wie czy w końcu nie powstanie jakieś państewko baskijskie. Katalonia, Kornwalia, Okcytania, Fryzja, Walonia, Padania coraz wyraźniej zaznaczają swoją obecność na mapie Europy. Nie ulega wątpliwości, że regionalizacja czy to jako podział na krainy, czy jako dążenie do autonomii czy wręcz separacji małych europejskich narodów i quasi – narodów jest wynikiem integracji europejskiej rozumianej jako pozbawienie władzy politycznej stolic dużych europejskich państw narodowych czy raczej , jeśli patrzeć z szerszej politycznej perspektywy, dużych prowincji narodowych.

Dodajmy tutaj, że tożsamość regionalna może być zjawiskiem samoistnym i wynikającym z żywej tradycji, ale jest również wytwarzana, organizowana i propagowana ze względów politycznych. Istnieje ścisły związek pomiędzy tożsamością regionalną a przemianami politycznymi. Należy wskazać na kilka z nich. Państwo narodowe dążące do wielkości i suwerenności ma do dyspozycji armię, której żołnierze muszą być wychowywani w duchu silnie narodowym, propaganda państwowa musi kreować wroga i demonizować go . Jest to szczególnie ważne w armiach z przymusowego poboru. Dzisiaj w wyniku rozwoju techniki wielkie armie z masowego poboru zaczynają stopniowo zanikać, co czyni zbędną mobilizację propagandową poborowych w duchu politycznego nacjonalizmu. Równocześnie integracja europejska powoduje, że europejskie państwo narodowe przestaje desygnować na wroga inne europejskie państwo narodowe. Ponieważ stosunki pomiędzy państwami narodowymi przestają mieć charakter stricte polityczny, to zbędna staje się propaganda narodowa potrzebna wcześniej jako legitymizacja zewnętrznej ekspansji. Żadne europejskie państwo narodowe nie ma wroga w Europie, wroga może mieć tylko Europa jako całość. Wewnątrz Imperium musi panować pokój, co każdą narodową propagandę, która zawsze zawiera jakieś ostrze przeciw innym narodom, czyni zbędną a nawet niebezpieczną, bo może ona wywoływać waśnie i konflikty pośród narodów europejskich a to byłoby osłabieniem wewnętrznym Imperium.

Jest więc tak, ze tożsamość narodowa traci swoje oparcie w instytucjach politycznych państwa narodowego, przestaje być wspierana przez propagandę polityczną, zanika jej twardość, ostrość i intensywność. W miarę jak Imperium Europejskie będzie nabierało politycznej substancji, zanikać będą napięcia polityczne pomiędzy narodami europejskimi. Polityka przenosi się na wyższy, imperialny poziom i tym samym tożsamość narodowa ulega depolityzacji. Można powiedzieć, ze narody europejskie staja się tym, co Niemcy nazywają Kulturnation, a przestają być narodami politycznymi. W sposób oczywisty ma to wpływ na odrodzenie tożsamości regionalnej i lokalnej, które mogły być taktowane jako zagrożenie polityczne przez władze państwa narodowego, ale nie są zagrożeniem politycznym dla Imperium. Tożsamość lokalna i regionalna łatwiej też niż twarda tożsamość narodowa wkomponowuje się w tożsamość europejską, której pobudzanie i wzmacnianie leży w oczywistym interesie politycznym ośrodków władzy imperialnej.

Obserwujemy dzisiaj kolejny etap walki o władzę nad Europę. Ośrodki władzy kontynentalnej chcą przechwycić ze szczebla państw narodowych te kompetencje, które te państwa dotychczas posiadały, aczkolwiek często symbolicznie jeśli uwzględnić ich status polityczny w ramach Imperium Americanum i Imperium Sovieticum a dziś w ramach Imperium Americanum (Zbigniew Brzeziński otwarcie i bez ogródek określił Europę jako „amerykański protektorat”).
Stworzenie kontynentalnego ośrodka realnej władzy politycznej zakłada istnienie europejskiej waluty, europejskich sił zbrojnych, europejskiej dyplomacji, europejskich służb specjalnych (wywiad i kontrwywiad), europejskiego biura śledczego, pewnych instytucji prokuratorskich. Wszystko to istnieje już w pewnych zalążkowych formach . Obecnie europejska elita imperialna stoi jak gdyby na rozdrożu – albo przyspieszy integrację i stworzy jeden realny ośrodek władzy imperialnej albo też, jeśli zabraknie jej talentu politycznego i woli politycznej, zmobilizuje w państwach (prowincjach) narodowych siły polityczne, które swoją szansę zdobycia władzy widzą nie w walce o miejsce w elicie imperialnej ale w walce o władzę nad prowincją (wolą być pierwsi w Warszawie niż którzyś tam w imperialnej centrali).

Wydaje się jednak, że elita imperialne jest zdecydowana budować i utrwalać Imperium Europejskie. Aby tego dokonać musi przezwyciężyć opór pewnych odłamów elit władających dużymi prowincjami narodowymi. I tu pojawia się szansa dla regionów, dla małych narodów, dla quasi- narodów, dla wszystkich, którzy działają poniżej poziomu dotychczasowych państw narodowych w Europie.

Mamy tu do czynienia z klasycznym układem walki o władzę, który obserwować można w różnych okresach historii i w różnych sytuacjach: układem polegającym na sojuszu tych co na samej górze z tymi, co na dole przeciw tym , którzy są pomiędzy nimi. Bertrand de Jouvenel w swoim traktacie „O władzy” opisuje walkę królów z arystokracją, baronami i książętami czyli z oligarchami, którzy są dla niego zagrożeniem i forsują swoje partykularne interesy. Aby ich osłabić musi się odwołać do „przedstawicieli ludu”, do mieszczaństwa, „stanu trzeciego” itp. Tak samo europejska centrala imperialna wchodzi sojusz z siłami regionalnymi działającymi poniżej poziomu państw (prowincji narodowych), aby osłabić władzę na tym szczeblu , gdyż jej siła przeszkadza w tworzeniu Imperium i jego umocnieniu. Z punktu widzenia Imperium Europejskiego nawet swego rodzaju regionalny nacjonalizm czy nacjonalizm małych narodów lub quasi-narodów nie jest niebezpieczny politycznie, albowiem taki jest on tylko w ramach struktury władzy prowincji narodowych ale nie w ramach struktury imperialnej. Regiony nie mają siły politycznej i takich instrumentów władzy jakie mają duże państwa (prowincje) narodowe. Jedynie te duże prowincje narodowe kumulują w sobie potencjał polityczny, który może zostać użyty w celu realizacji własnych partykularnych interesów politycznych mogących zagrozić integralności Imperium. Siły odśrodkowe umiejscowione w państwach (prowincjach) narodowych są zagrożeniem dla Imperium, natomiast siły regionalne nie są z punktu widzenia Imperium siłami odśrodkowymi – siłami odśrodkowymi są one jedynie z punktu widzenia centralnych ośrodków władzy dużych europejskich państw (prowincjami) narodowych. Regiony nie mogą desygnować innego regionu na wroga politycznego, nie dążą do suwerenności wobec Imperium, gdyż są zbyt małe i słabe, nie mają szansy ani możliwości, aby prowadzić realną politykę zagraniczną sprzeczną z nadrzędnym interesem imperium. Innymi słowy: regiony nie są bytami politycznymi w kontekście Imperium, choć są nimi lub mogą się stać w obrębie państwa narodowego. Stąd centralny ośrodek władzy europejskiej właśnie w regionach widzi sojusznika, który nie zagraża integralności, całości i niepodzielności Imperium a zarazem może zapobiegać takiemu zagrożeniu ze strony państw narodowych, które mogłyby pokusić się o oderwanie od imperium, o samodzielną drogę ku suwerenności i wielkości. Z kolei dla regionów, dla małych narodów, dla wszelkiego rodzaju separatyzmów etc. głównym wrogiem politycznym w skrajnych przypadkach, przeciwnikiem, rywalem a w skrajnych przypadkach wrogiem politycznym jest władza prowincji narodowych (niektórzy regionaliści twierdzą, że walczą „o zrzucenie tyranii Londynu, Rzymu czy Paryża”, mówią wręcz o tyranii kolonizatorów czy o obcej okupacji). Dlatego ich stosunek do europejskiej centrali imperialnej i integracji Europy jest pozytywny, ponieważ uważają, że Imperium da im więcej swobody i autonomii niż państwa narodowe. Nic więc dziwnego, że wszystkie badania wykazują, iż zwolennicy regionalizacji są zarazem największymi zwolennikami zjednoczenia Europy. Fritz Rene Alleman w tekście „Bunt regionów” twierdzi, że istnieje jednoznaczny związek miedzy regionalizmem a „europizmem”. Manifest Ruchu na Rzecz Anglii Środkowej stwierdza, że na naszych oczach rodzi się nowa Europa, Europa stu flag, w której zachodzą dwa procesy: ruch w kierunku „paneuropejskim” i walka o regionalną autonomię : „Nowe siły społeczne pojawiły się w Europie: dążenie do regionalnej różnorodności i autonomii oraz rosnące poczucie europejskiej tożsamości. Polityka nadchodzących dziesięcioleci będzie się opierać na utrzymaniu tych sił w równowadze, aby mogły dojrzewać”.

Ideolodzy regionalizmu widzą jasno tę współzależność obu procesów. Flamand -Dyrektor Ośrodka Badawczego Praw Narodowości i Federalizmu w Brukseli dr Yvo Peters stwierdził, że ci, którzy najbardziej faworyzują regionalną autonomię są zarazem tymi, którzy najbardziej popierają integrację europejską. Peeters pisał: „Budowa (Europy) musi iść w dwóch kierunkach: z jednej strony w górę, ku ponadnarodowym ośrodkom decyzyjnym, z drugiej na dół ku autonomicznym całościom. Oznacza to zerwanie z rządami centralnymi 19. wieku”. Nowa Europa, pisze dalej Peeters, wymaga zniesienia istniejących państw narodowych. Muszą one odstąpić swoje kompetencje na rzecz regionalnych i etnicznych wspólnot z jednej i na rzecz władz europejskich z drugiej strony”.

Przedstawiciel brytyjskiej Nowej Prawicy, redaktor pisma „The Scorpion” Michael Walker uważa, że zjednoczona Europa powinna dać więcej gospodarczej autonomii regionom, natomiast decyzje wojskowe i obronne powinny być w rękach centralnych władz europejskich. Davyd Robyns, redaktor pisma „Regionalist” i działacz regionalistów hrabstwa Wessex stwierdził: „Zakładam, że dla ochrony przyszłości europejskiej kultury potrzebne jest Europejskie „Imperium”. Powinna istnieć forma geopolitycznego parasola czy to zinstytucjonalizowana czy choćby metapolityczna. Bez tej ochrony dla europejskiej cywilizacji jako całości nie zaistnieje możliwość, aby pojedyncze regionalne kultury osiągnęły możliwość wyrażenia samych siebie. (…)Europejska płaszczyzna podejmowania decyzji jest konieczna dla kwestii dotyczących Europy jako całości i dla kwestii dotyczących miejsca Europy w świecie. Jeśli ma ona być naprawdę europejska, to jej kalkulacje nie mogą być zniekształcane przez wielkie sub-europejskie całości. (…)Przyszłość naszego kontynentu wymaga, aby większe państwa narodowe zostały rozdrobnione. Nie wynika z tego, że powinny zostać zlikwidowane; nie ma powodu dla którego nie mogłyby trwać jako formalne całości, wokół których tkane są narodowe spektakle historyczne, ale jako siły polityczne nie mogą już one domagać się naszego wsparcia. (…)Centralistyczny nacjonalizm niszczył często lokalne odrębności, co przyczyniło się do powstania charakteru narodowego i zastąpiło organiczną tożsamość ideologicznymi substytutami. Ciasnota poglądów sprawiała, że poświęcano długofalowe interesy na rzecz krótkofalowych zysków. Nie zapominając o tym, że uczucia leżące u podstaw nacjonalizmu mogą być skierowane ku destruktywnym zachowaniom, należy pamiętać, że są one zarazem źródłem kreatywności, która zachowywała i wzbogacała nasze kulturalne dziedzictwo. Są one murem obronnym chroniącym przed politycznym i gospodarczym pragmatyzmem i nie możemy sobie pozwolić na to, żeby je utracić. Kwestia, wobec której stoimy polega na tym, jak dopasować to, co zdrowe w nacjonalizmie, w ramach odrodzonej Europy, do której dążymy”.

Cytowany wyżej Ernst Jünger stwierdził w połowie lat osiemdziesiątych, że pora rozstać się z pojęciem państwa narodowego, jakie jest dziedzictwem rewolucji francuskiej. Zdaniem Jüngera dalszy rozwój procesów zjednoczeniowych w Europie pójdzie w kierunku rozmywania granic państwowych, a zarazem wzrostu znaczenia małych ojczyzn-regionów. Ideałem niemieckiego pisarza jest europejskie „państwo powszechne”, „cesarstwo” będące federacją małych wspólnot. To, co u Jüngera jest ogólną wizją , zostaje u współczesnych zwolenników stworzenia Imperium Europejskiego, którzy dostrzegają zależność pomiedzy regionalizacją a zjednoczeniem Europy, przełożone na język bardziej konkretnych postulatów politycznych. Francuski autor Guillaume Fay uważa, że do stworzenia Imperium Europejskiego potrzebna jest wspólna waluta, wspólna przestrzeń gospodarcza i wspólny system obronny, które z kolei wymagają istnienia wspólnej egzekutywy ograniczonej do najistotniejszych dziedzin wielkiej polityki. Nie ma, według Fay`a, żadnej konieczności, aby przenosić na Europę francuski model państwa narodowego, przeciwnie – Imperium jako „dobra Federacja” powinno być oparte na autonomicznych regionach. Zdaniem Fay`a do regionu przynależą zakorzenienie i przywiązanie czyli miłość ojczyzny, do narodu – patriotyzm, do Europy – nacjonalizm. Podobne idee zawarte są w manifeście Klubu Politycznego Europejskiej Rewolucji Konserwatywnej MINERVE działającego w Metzu. Postuluje się tam stworzenie stworzenie Imperium Europejskiego – struktury politycznej, która przekracza ciasne nacjonalizmy odziedziczone po XIX. stuleciu i pozwala chronić historyczne i regionalne tożsamości – nazwa MINERVE to skrót od „Ruch na rzecz Imperium, Natury, Etyki, Regionów i Witalności Europy”. Obecna rządząca Unią Europejską elita imperialna nie musi tak otwarcie głosić, że regionalizacja jest ważnym warunkiem stworzenia prawdziwego Imperium Europejskiego, nie ulega jednak wątpliwości, że ruchy regionalistyczne są dla niej instrumentem politycznym , który wykorzystuje ona dla swoich celów czyli do umocnienia władzy nad całą Europą. Rzecz jasna, stopniowy proces pozbawiania państw (prowincji) narodowych ich władzy potrzebny do osiągnięcia celów imperialnych jest skomplikowany, gdyż Imperium istnieje in statu nascendi i dopiero się tworzy. . Nie jest ono jeszcze całkowicie samodzielnym i suwerennym bytem politycznym i ciągle toczy się walka o miejsce w elicie imperialnej i o opanowanie tworzonych instytucji centralnych Europy. To wyjaśnia, dlaczego część elit prowincji narodowych opiera się regionalizacji a zarazem aspiruje do zajęcia miejsca w elicie imperialnej. Ich opór nie wynika jednak z pryncypiów politycznych ale ma swoje źródło w przyjętej taktyce politycznej. Przedstawiciele tych elit uważają , że nie należy poprzez regionalizację pozbawiać się przedwcześnie instrumentów władzy nad prowincją, zanim nie ustalą się stosunki sił wewnątrz powstającej elity imperialnej. Regionalizację uważają za zagrożenie , gdyż widzą w niej osłabienie własnej pozycji w walce o opanowanie tworzących się kontynentalnych instytucji politycznych. Chcą dysponować jak największym potencjałem politycznym w walce o miejsce w elicie imperialnej. Kiedy stosunki władzy w elicie imperialnej w miarę się ustabilizują, wtedy regionalizacja pójdzie pełną parą, gdyż dawne państwa narodowe już w sposób oczywisty przekształcą się w prowincje narodowe, i nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby dokonywać takich czy innych reform administracyjno-terytorialnych wewnątrz Imperium czyli przyznawać autonomię regionom, tworzyć nowe „państewka” etc. Dla elity imperialnej granice pomiędzy prowincjami oraz kształt terytorialny tych prowincji są istotne z punktu widzenia techniki administrowania Imperium, ale nie mają jakiegoś szczególnego znaczenia politycznego, gdyż elita imperialna rządzi tak czy inaczej całym imperium a namiestnicy prowincji wchodzą w jej skład. Oczywiście groźba, że jacyś namiestnicy prowincji mogą mieć nadmierne ambicje zawsze istnieje, ale jest mała i wzrosnąć może tylko wówczas, gdy imperialna centrala osłabnie, pogrąży się w niszczących walkach frakcyjnych itd.

Można przewidywać, że to Imperium Europejskie będzie administracyjnie podzielone z jednej strony na prowincje narodowe, choć nie wiadomo w jakim dokładnie kształcie i w jakiej liczbie , a poza tym będzie mozaiką regionów, autonomicznych obszarów, krain, ziem i „księstw”. Włoska grupa Orion oprócz podziału Włoch na regiony postuluje, aby duże miasta jak Rzym, Genua, Turyn czy Mediolan miały status analogiczny do starożytnych miasta-państw lub dawnych włoskich republik miejskich. Roy Pedersen w książce Jedna Europa, sto narodów postuluje podział Europy na mikro narody, państwa –miasta, wolne miasta, językowe i etnokulturalne wspólnoty, historyczne regiony na bazie etnicznej lub innej czyli swego rodzaju „anarchię” w ramach Imperium Europejskiego. Weteran ruchu bretońskich autonomistów i autor książki Europa stu flag, (tytuł ten stał się hasłem wielu ruchów regionalnych i autonomistycznych) Yann Foure pisał: „Realna, naturalna Europa, to Europa licznych małych państw, wielu narodowych wspólnot, „księstw” i wolnych miast, które są zjednoczone i skupione razem powyżej płaszczyzny różnic i odrębności poprzez wspólną cywilizację wykutą w czasie dwóch tysiącleci”.
Jednak ta wspólna płaszczyzna cywilizacyjna będzie miała także swój wymiar polityczny: ponad narodami, ludami, plemionami, krainami, wolnymi miastami, regionami, „księstwami”, wspólnotami etnokulturalnymi istnieć będzie tak jak przed wiekami centralny ośrodek władzy imperialnej czyli jakieś nowe wydanie europejskiej „monarchii uniwersalnej”, o której marzył Dante, oczywiście nie jakiejś odrestaurowanej, muzealnej monarchii, ale takiej, która przyjmie formy dostosowane do warunków politycznych, technicznych i gospodarczych XXI. i XXII. wieku. Przychodzi czas nowych gibelinów, którzy przezwyciężą opór gwelfów i stworzą Imperium Europejskie. Przychodzi dobry czas dla regionów.

Należy w tym miejscu skorygować nieco naiwne wyobrażenia o regionalizacji, którą rozumie się niekiedy ideę antypolityczną, jako przejaw niepolitycznego ducha, którego znamieniem jest odejście od dążeń do suwerenności i wielkości, jako przeciwstawienie się wielkiej polityce i wielkiej architekturze politycznej poprzez wysunięcie na pierwszy plan tego co, małe, swojskie, przytulne, pacyfistyczne, spokojne, przejrzyste, tego co jest światem znanym i bliskim. Region jako struktura zdepolityzowana ma być lekarstwem na politykę siły, politykę ambicji i ekspansji charakteryzującą europejskie państwa narodowe. W tym sensie regionalizm byłby ucieczką od polityki, ucieczką od władzy, ucieczką od wielkich celów historycznych.

Takie ujęcie jest słuszne, kiedy regionalizację odnosimy do dużych państw narodowych w Europie. Regionalizacja staje się lekarstwem na niszczące konflikty i bratobójcze wojny pomiędzy europejskimi państwami narodowymi, które w dwudziestym wieku rozszarpywały Europę i doprowadziły do jej podporządkowania siłom pozaeuropejskim. W tym sensie działania na rzecz regionalizacji pacyfikują wewnętrznie Europę, bo zapobiegają temu, żeby poszczególne państwa narodowe lub ich koalicje dążyły same do wielkości i suwerenności. Ale jednocześnie działania te sprzyjają powstaniu i umocnieniu Imperium Europejskiego, które dzięki kumulacji politycznych, wojskowych, technicznych i gospodarczych zasobów rozproszonych dotychczas pomiędzy państwa narodowe będzie dążyć do wielkości i suwerenności, do wzięcia udziału w walce o panowanie nad światem. Innymi słowy to, co charakteryzowało dawne państwa narodowe Europy, powraca na wyższym poziomie: Imperium Europejskie jak najbardziej chce i musi prowadzić politykę siły, musi rozpoznawać wrogów i sojuszników, ekspandować, podporządkowywać sobie politycznie ludy, ziemie i zasoby. Trzeba porzucić naiwne wyobrażenie, że regionalizacja to w kontekście zjednoczenia Europy jakaś forma „zeszwajcarzenia” Europy, czyli wyjście z historii, wyjście ze światowej polityki. Regionalizacja ma bowiem służyć przeniesieniu celów politycznych dawnego państwa narodowego na szczebel kontynentalny. Cele te: władza, siła, prestiż, dominacja, rozszerzenie stref wpływów, hegemonia nie utraciły nic ze swojej aktualności. Mocarstwowe aspiracje pozostają , tyle że nie są już, bo być nie mogą, realizowane przez poszczególne stolice państw europejskich, ale przez centralny ośrodek władzy kontynentalnej, dla którego najwyższym celem jest potęga i chwała Imperium Europejskiego.

Tomasz Gabiś



Bibliografia:

Allemann Fritz René Aufstand der Regionen /w:/ Wilhelm Hennis, Peter Graf Kielmansegg, Ulrich Matz (red.) Regierbarkeit, Studie zu ihrer Problematisierung, t.II, Stuttgart 1979
Blaschke Jochen (red.) Handbuch der westeuropäischen Regionalbewegungen, Frankfurt/M 1980
Drew Peter Euro-Regionalism: The Orion Initiative „Perspectives” nr 1 (1990)
Fay Guillaume Nouveau Discours á la Nation européenne, Paryż 1985
(wyd.niem. Rede an die europäische Nation. Ein Apell gegen die Bevormundung Europas, Tybinga 1991)
tenże, L`archeofuturisme, Paryż 1999.
Fouéré Yann L`Europe aux Cent Drapeaux. Essay pour servir a la construction de l`Europe, Paryż 1968 (wyd.ang. Toward a federal Europe, Swansea 1980)
Gerdes Dirk (red.)Aufstand der Provinz. Regionalismus in Westeuropa, Frankfurt/M 1980
Hielscher Friedrich Pół wieku pośród Niemców /w:/ Rewolucja Konserwatywna w Niemczech 1918-1933, wybór i opracowanie Wojciech Kunicki, Poznań 1999.
Jouvenel Bertrand de Du povuoir. Histoire naturelle de sa croissance, Genewa 1945
Jünger Ernst Der Friede. Ein Wort an die Jugend Europas und an die Jugend der Welt, Hamburg 1945
„Junges Forum” nr 5-6 (1978/79) numer monotematyczny: Für ein Europa der Völker und Regionen, gegen das Europa der Krämer und Biürokraten
Kaltenbrunner Gerd-Klaus (red.) Lob des Kleinstaats. Vom Sinn überschaubarer Lebensräume, Fryburg 1979
Kohr Leopold The breakdown of nations, Londyn 1957
Lübbe Hermann Die große und die kleine Welt. Regionalismus als europäische Bewegung /w:/Werner Weidenfeldt (red.) Die Identität Europas, Bonn 1985
Pedersen Roy One Europe -100 Nations, Clevedon 1992
Peeters Yvo Zwischen Gemeinde und Gemeinschaft. Ansätze für ein erneuertes Europa-Konzept, „Ökologie”, 1997 nr 2
„The Scorpion” nr 12 (numer monotematyczny „For the Europe of a Hundred Flags”), tu : Davyd Robyns „The End of Nationalism”, Michael Walker „What is Regionalism?”
Thiriart Jean Un Empire de 400 millions d`hommes – l`Europe, Bruksela 1964
Yockey Francis Parker Imperium. The Philosophy of History and Politics, Londyn 1948
Zieliński Jan „Anarcho-konserwatyzm albo: antynomie pogodzone „ /w:/ Ernst Jünger w publicystyce i literaturze polskiej lat 1930-1998, wybór i opracowanie Wojciech Kunicki i Krzysztof Polechoński, t.II, Wrocław 1999

Za: konserwatyzm.pl

 

TOMASZ GABIŚ (ur. 1955) – publicysta, tłumacz, myśliciel konserwatywny, identyfikujący się jako postkonserwatysta. Studiował polonistykę, ukończył germanistykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Działacz opozycji lat 80-tych. Aresztowany przez SB, skazany na półtora roku więzienia. Jeden z założycieli Ruchu Polityki Realnej (później – Unia Polityki Realnej). Członek redakcji, a w latach 1990-2004 redaktor naczelny kwartalnika Stańczyk. Publikował m.in. w Arcanach, Frondzie, Obywatelu, Opcja na Prawo, Pro Fide Rege et Lege, Nowe Państwo. Członek honorowy Organizacji Monarchistów Polskich i Klubu Zachowawczo – Monarchistycznego. Mieszka we Wrocławiu.

 

Skip to content