Aktualizacja strony została wstrzymana

Zostałem napadnięty. Sąd stwierdził, że wolno mnie bić!

Warszawski sąd umorzył postępowanie wobec mężczyzny, który napadł na mnie w trakcie jazdy furgonetką „Stop aborcji”. Gdy stałem na światłach, napastnik otworzył drzwi auta i rzucił się na mnie. Zaczął mnie szarpać i próbował wyrzucić mnie z szoferki na ulicę. Uderzył mnie przy tym drzwiami i uszkodził mój telefon. Sprawa była jasna, gdyż wszystko nagrało się na video.

 

 

Sąd stwierdził jednak, że napad był czynem o „znikomej szkodliwości społecznej” i umorzył sprawę. Prowadząca sprawę sędzia stwierdziła, że fizyczna agresja wobec mnie była po prostu „wyrazem dezaprobaty” wobec działań naszej Fundacji! Napastnik wciąż jest więc bezkarny i pozostaje na wolności. Tymczasem wyrok skazujący zapadł… na mnie. Niemal równolegle inny sąd skazał mnie na miesiąc ograniczenia wolności za kierowanie furgonetką. A na grupach dyskusyjnych aktywiści aborcyjni i LGBT otwarcie wzywają do tego, żeby zabijać naszych wolontariuszy. Przez takie wyroki, zapewniające swobodę działania chuliganom i karzące ofiary zamiast katów, wkrótce może dojść do tragedii.

Mężczyzną, który na mnie napadł, jest 36-letni Piotr Sz., były pracownik niemieckiego koncernu Ringer Axel Springer Polska, czyli wydawcy takich mediów jak portal Onet.pl oraz Fakt i Newsweek. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Prowadząca sprawę sędzia Monika Louklinska umorzyła postępowanie wobec Piotra Sz. twierdząc, że zaatakowanie mnie było “czynem nieszkodliwym społecznie”.

Wedle sędzi Louklinskiej: Aborcja „jest tematem wzbudzającym wśród społeczeństwa silne skrajne emocje. Niezamierzony i niespodziewany atak oskarżonego na furgonetkę prowadzoną przez Jana Bieniasa, jak i na osobę Jana Bieniasa, odczytywać zatem należy jako wyraz dezaprobaty ze strony oskarżonego do działań podejmowanych przez Fundację Pro-Prawo do Życia, w tym przypadku w osobie Jana Bieniasa. W kontekście całokształtu tych okoliczności, motywacji oskarżonego nie sposób zatem uznać za szczególnie naganną”. Innymi słowy – bicie ludzi za to, że pokazują prawdę o aborcji, nie jest czymś nagannym. Zastanawiam się jak zareagowałaby pani sędzia, gdyby ktoś napadł ją w jej własnym samochodzie w drodze do pracy i próbował siłą wywlec ją z auta? Czy uznałaby to jako uzasadniony „wyraz dezaprobaty” wobec działań sądu? Śmiem wątpić…

Umorzenie sprawy wobec Piotra Sz. to w praktyce nic innego, jak zaproszenie do kolejnych napadów, ataków i aktów terroru. Wkrótce po napadzie dokonanym przez Piotra Sz. na grupach należących do zwolenników aborcji wybuchł entuzjazm.

Szybko zaczęły się pojawiać komentarze pochwalające napad i podżegające do kolejnych aktów nienawiści: – „Bardzo dobrze, do was powinno się strzelać.”
– „A mógł zabić [mnie jako kierowcę]”.
– „Wspaniały człowiek! Tak właśnie powinno się załatwiać sprawy z Fundacją Pro-Prawo do życia.”
– „Szkoda, że nie spalili [furgonetki].”

Aborcja to brutalne morderstwo.

Ludzie, którzy aborcję wspierają, gotowi są napadać także tych, którzy już się urodzili, aby zagłuszyć prawdę i zastraszyć tych, którzy ją głoszą. Do takich napadów na mnie i moich kolegów dochodzi bez przerwy. Teraz, po umorzeniu sprawy Piotra Sz., aktów nienawiści może być jeszcze więcej. Zastanawiam się jak długo będziemy czekać na właściwą reakcję służb i wymiaru sprawiedliwości wobec narastającej przemocy oraz coraz częstszych aktów terroru, dokonywanych w biały dzień na oczach kamer?

Od wielu miesięcy organy naszego państwa, odpowiedzialne za bezpieczeństwo i zdrowie swoich obywateli, całkowicie lekceważą działalność aktywistów i chuliganów powiązanych z lobby aborcyjnym i LGBT. Wielokrotnie informowaliśmy odpowiednie służby, w tym osobiście Komendanta Głównego Policji, o coraz częstszych napadach na nas, podpaleniach furgonetek, oraz licznych komentarzach, w których życzy się nam śmierci i wzywa do mordowania działaczy naszej Fundacji. Od kilku lat nic nie zostało zrobione w tej sprawie, a sąd umarza postępowanie wobec kolejnego człowieka, który na nas napadł.

To jednak jeszcze nie wszystko. Niemal równolegle, gdy sąd w Warszawie umorzył sprawę Piotra Sz., sąd rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia skazał mnie na 1 miesiąc ograniczenia wolności poprzez przymusowe prace społeczne. Za co zostałem skazany? Za jazdę furgonetką naszej Fundacji.

Skazujący mnie asesor sądowy Krzysztof Leszczyński uznał, że treści prezentowane na naszym pojeździe „wywołały zgorszenie” u lewicowego aktywisty, który doniósł na mnie do sądu.

W ostatnim czasie zapadły na mnie jeszcze dwa inne, podobne wyroki za jazdę naszym autem i głoszenie prawdy, która wywołuje zgorszenie wśród zwolenników aborcji i LGBT. Zostałem w nich skazany na 30 000 zł i 10 000 zł grzywny. Teraz doszedł do tego jeszcze trzeci wyrok i ograniczenie wolności.

Wszystkie powyższe wyroki są nieprawomocne i będziemy się od nich odwoływać. Podejmiemy również kolejne kroki, aby pociągnąć do odpowiedzialności człowieka, który na mnie napadł.

Przede wszystkim jednak nie zrezygnujemy z dalszego kształtowania świadomości Polaków i organizowania kolejnych akcji informacyjnych z użyciem furgonetek oraz innych narzędzi. Nie możemy się ugiąć pod ciężarem sądowych oraz chuligańskich prześladowań. Każdego roku w Polsce dziesiątki tysięcy dzieci są mordowane za pomocą nielegalnych tabletek poronnych, na ogromną skalę reklamowanych w mediach i internecie. Setki tysięcy osób, zwłaszcza młodych, jest deprawowanych przez tzw. „edukatorów seksualnych” i aktywistów LGBT, którzy zachęcają do rozwiązłości i aborcji. Wśród polskich dzieci intensywnie promowana jest tzw. „tranzycja”, czyli okaleczanie się w celu „zmiany płci” pod wpływem tęczowej ideologii.

Żeby to wszystko powstrzymać, musi nastąpić w Polsce przebudzenie moralne. Aby było ono możliwe, konieczne jest kształtowanie sumień i świadomości naszego społeczeństwa oraz mobilizowanie Polaków do działania przeciwko aborcji i deprawacji. Zwycięstwo da się odnieść nawet pomimo niesprzyjających warunków.

W USA kolejne stany wprowadzają ograniczenia i zakazy aborcji, blokują organizację parad „dumy gejowskiej” oraz uniemożliwiają propagowanie ideologii LGBT w szkołach i miejscach publicznych. To wszystko na przekór hałaśliwej opozycji politycznej, ogromnym koncernom medialnym i skrajnie lewicowej polityce rządu federalnego USA, który promuje aborcję i deprawację dzieci.

Kilka dni temu gubernator Oklahomy Kevin Stitt podpisał ustawę, która zakazuje pomocnictwa w tzw. „tranzycji” dokonywanej na dzieciach. Podawanie dzieciom „blokerów hormonalnych” i innych tego typu preparatów, reklamowanych przez aktywistów LGBT, będzie przestępstwem. Wcześniej Kevin Stitt podpisał m.in. ustawę, wedle której w Oklahomie przestępstwem jest aborcja, za która grozi kara 10 lat więzienia i 100 000 dolarów grzywny.

Dlaczego takie rzeczy nie dzieją się w Polsce? Dlaczego kolejne tego typu ustawy nie są podpisywane w naszym kraju? Bo nie ma świadomości społecznej, a przez to woli politycznej, aby przeciwdziałać aborcji i deprawacji dzieci. Musimy tę świadomość kształtować wśród wszystkich Polaków, nie tylko zwykłych obywateli ale też sędziów, prokuratorów, policjantów, polityków, lekarzy, dziennikarzy i przedstawicieli innych zawodów. Cenzura w mediach oraz bierność polityków i wymiaru sprawiedliwości motywują nas, aby wychodzić na ulice i organizować niezależne akcje informacyjne.

W najbliższych dniach zamierzam wyruszyć w kolejną trasę naszą furgonetką, pokazując prawdę o zbrodni aborcji i konsekwencjach „edukacji seksualnej” dzieci. Moi koledzy i koleżanki planują już organizację następnych akcji ulicznych w wielu miastach Polski. Jedną z takich akcji zorganizowaliśmy ostatnio w Katowicach.

 

 

 

Pewien mężczyzna patrząc na nasz plakat przedstawiający skutki aborcji zaczął mówić, że „to nieprawda, dziecko w 11 tygodniu życia tak nie wygląda!”. Na prośbę wolontariusza sprawdził na swoim telefonie, jak wygląda człowiek na tym etapie swojego życia. Za chwilę bez słowa poszedł dalej. Z pewnością w jego umyśle zaszła poważna refleksja. Wiele osób przystawało i fotografowało nasze plakaty, niektórzy chcieli porozmawiać dłużej. Widać było duże zainteresowanie ze strony przechodniów.

Zdecydowanie jest potrzeba, aby tego typu akcje odbywały się regularnie w całej Polsce. W najbliższym czasie potrzebujemy na ich organizację ok. 13 000 zł. Dlatego proszę Pana o pomoc i przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić przeprowadzenie kolejnych akcji informacyjnych na temat aborcji i ideologii LGBT, dzięki czemu dotrzemy do tysięcy nowych osób z prawdą o tych zjawiskach.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Zapadają kolejne wyroki sądów za publiczne mówienie prawdy o tym, czym jest aborcja i ideologia LGBT. W tym samym czasie napadanie na ludzi za mówienie prawdy uznane zostało za dopuszczalny „wyraz dezaprobaty”. Wiemy z informacji publikowanych w internecie, że aktywiści radykalnej lewicy planują już kolejne ataki na naszych wolontariuszy. Szykują także kolejne donosy i pozwy sądowe przeciwko nam. Nie zamierzamy się jednak poddać. Tylko stałe, regularne i zakrojone na szeroką skalę działania, mogą przynieść efekty w postaci przebudzenia świadomości i sumień Polaków. Zwolennicy aborcji i deprawacji za wszelką cenę usiłują nam przeszkodzić w docieraniu do społeczeństwa. Dlatego proszę Pana o pomoc, która umożliwi nam głoszenie prawdy.

Serdecznie Pana pozdrawiam,

PS: Zachęcam do obejrzenia reportażu video na temat naszych akcji furgonetkowych. Pokazujemy w nim „od kuchni” jak wyglądają kampanie, za które jesteśmy prześladowani i skazywani w sądach. Warto także śledzić nasz profil na Facebooku, na którym regularnie prowadzę transmisję na żywo z jazd naszą furgonetką.

Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl

Jan Bienias <pomagam@stopaborcji.pl>


https://dakowski.pl/

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2023-05-04) | https://marucha.wordpress.com/2023/05/04/zostalem-napadniety-sad-stwierdzil-ze-wolno-mnie-bic/