Aktualizacja strony została wstrzymana

W Rykach czczą komunistów

Mimo uchwały rady miejskiej sprzed dwóch lat władze Ryk nie usunęły z centrum miasta obelisku ku czci tzw. utrwalaczy władzy ludowej. Burmistrz miasta tłumaczy brak załatwienia sprawy oporami społecznymi oraz natłokiem ważnych rzeczy do załatwienia. Oburzony taką postawą władz samorządowych jest historyk dr Mirosław Sulej, który od lat walczy o usunięcie obelisku. Inicjatywę tę chce zablokować związek emerytów policyjnych. Instytut Pamięci Narodowej podkreśla, że utrzymywanie tego rodzaju pomnika jest przejawem zakłamywania historii.

Pomnik ku czci byłych milicjantów, esbeków i funkcjonariuszy ORMO zabitych w walce o „utrwalanie władzy ludowej” stoi w miejskim parku nieopodal drogi krajowej z Warszawy do Lublina w samym centrum Ryk.
– Jest i straszy – mówi nieco żartobliwie burmistrz Ryk Jerzy Gąska (wybrany z Prawicowego Ruchu Samorządowego). Ale sprawa jest poważna.
– Zwykły człowiek nie może przejść obojętnie wobec takiej sprawy, że mija 20 lat III RP, a w tym miejscu może nadal stać tak haniebny pomnik – podkreśla dr Mirosław Sulej, historyk i autor biografii bohaterskiego partyzanta AK-WiN mjr. Mariana Bernacika „Orlika”. – To byli przestępcy, którzy zostali zlikwidowani przez Armię Krajową oraz Wolność i Niezawisłość – dodaje. Doktor Sulej od lat bezskutecznie zabiega o usunięcie tego obelisku. Relacjonuje nam, że w 2005 roku, kiedy wydał książkę o „Orliku” w związku z postawieniem pomnika ku jego czci w Zalesiu (powiat rycki), zwrócił w niej uwagę, że brak jest „uhonorowania i upamiętnienia największego bohatera walki o niepodległość Polski z ziemi ryckiej” w samych Rykach. A tymczasem „na skwerze w centrum Ryk wciąż stoi pomnik 34 funkcjonariuszy MO, UB i ORMO”, w tym funkcjonariusza NKWD. Jaki był stosunek mieszkańców do tego „straszącego” pomnika, pokazywało graffiti – namalowany czerwoną farbą znak Polski Walczącej oraz białą farbą słowo „Zdrada”.
Jakież było zdziwienie dr. Suleja, gdy kilka tygodni później zobaczył, że pomnik „utrwalaczy” został odnowiony. – Pod świeżą farbą zniknął znak Polski Walczącej, zniknęło słowo „Zdrada”, zapuszczona dotąd alejka została wysprzątana, żywopłot przystrzyżony. Taki był efekt apelu o usunięcie haniebnego postumentu zawarty w książce o „Orliku” – stwierdza oburzony historyk.
Interwencje dr. Mirosława Suleja przyniosły sukces w postaci uchwały rady miejskiej. „Wyraża się wolę usunięcia z terenu parku miejskiego w Rykach (…) pomnika poległych funkcjonariuszy MO, UB i ORMO w walce o utrwalenie władzy ludowej” – głosi uchwała Rady Miejskiej w Rykach podjęta 1 czerwca 2007 roku.
Jej wykonanie „powierza się Burmistrzowi Ryk”. Jednak aż do tej pory decyzja ta nie została zrealizowana. – To dość delikatna sprawa – odpowiada burmistrz, pytany, dlaczego tak się stało. Jerzy Gąska podkreśla, że na początku działania szły sprawnie. – Przeprowadziliśmy konsultacje społeczne, wystąpiliśmy do konserwatora zabytków o opinię o likwidacji pomnika – tłumaczy.
Konserwator, którego zdanie jest potrzebne z uwagi na to, iż pomnik jest położony na terenie parku podworskiego wpisanego do rejestru zabytków – odpisał, że przed wydaniem opinii chciałby zapoznać się z projektem o zagospodarowaniu tego miejsca.
– To nie zostało zrobione – przyznaje burmistrz i dlatego cała sprawa zamarła. Ponadto uaktywnili się przeciwnicy usunięcia obeliska. – Dostaliśmy pismo od emerytów policyjnych – informuje Jerzy Gąska. To są „ludzie starszej daty” i „jest problem społeczny” – tłumaczą zastój urzędnicy miejscy. – Jakby się uparł, to by to zrobił, ale nikt nie chce zadrażniać – dodają.
– Burmistrz nie wykonał decyzji przez dwa lata, to nic właściwie nie kosztuje – bulwersuje się dr Sulej. – To jest pożałowania godna postawa – dodaje.
Przewodniczący rady miejskiej (w której większość ma Prawicowy Ruch Samorządowy i PiS) Krzysztof Piątek (również Prawicowy Ruch Samorządowy), pytany o stanowisko rady w sprawie braku wykonania tej uchwały, odpowiada wymijająco. – Zdania są podzielone – stwierdza, dodając, że „nie chce się odnosić” do działań burmistrza.
– Władze publiczne mają obowiązki wobec obywateli, także obowiązki edukacyjne, i udawanie, że tego problemu nie ma, to też jest prowadzenie polityki historycznej w wymiarze lokalnym, ale polityki fałszowania historii – podkreśla dr Maciej Korkuć, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. Pilotuje on akcję skierowaną do władz samorządowych o usunięcie patronów komunistycznych ulic oraz pomników i tablic związanych z tym okresem.
Burmistrz Gąska podkreśla, że w Rykach udało się wyeliminować kilka takich nazw, np. ul. XXX-lecia PRL zmieniono na ul. Jana Pawła II, ale zostało np. os. Świerczewskiego, no i pomnik „utrwalaczy”. – Mnie osobiście to się nie podoba, że ten pomnik stoi, chodzi praktycznie tylko o tablicę – mówi burmistrz. Dodaje usprawiedliwiająco, że urząd swoje działania skupia na pozyskaniu środków unijnych i brak jest czasu na dokończenie sprawy pomnika.
– Nie zapomniałem o tej sprawie, pewne decyzje zostaną podjęte, jak zapadną inne decyzje – zaznacza. – Ja tego nie odpuszczę, mierzi mnie to, jak jest – deklaruje burmistrz.
Zamiast usunięcia pomnika oprawców komunistycznych sto metrów od niego postawiono w zeszłym roku obelisk Józefa Piłsudskiego. – W mieście rządzonym przez prawicę doszło do znieważenia osoby Naczelnika Państwa i Marszałka Polski – uważa dr Sulej. – Józef Piłsudski nie zasługuje na to, aby go stawiać sto metrów od upamiętnienia zbrodniarzy komunistycznych – dodaje. I ubolewa, że władze nie dostrzegły, że „czegoś takiego nie powinno być”.
Tymczasem pojawiła się inicjatywa ufundowania pomnika ku czci Batalionów Chłopskich. Doktor Sulej ostro krytykuje tę inicjatywę, stwierdzając, że BCh akurat na tym terenie „zhańbiły się współpracą z komunistami”.

Zenon Baranowski


Ryki w cieniu ubeckiego pomnika

Obchodzimy w tym miesiącu 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Ale ta wojna miała także koniec. Jednak nie dla wszystkich w Europie w tym samym czasie. 2 września 1945 r. oficerowie Armii Krajowej powołali Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Dokonany został jeszcze jeden akt niezgody na takie zakończenie II wojny światowej w Europie, które oznaczało, że Polska spod okupacji niemieckiej przechodzi pod okupację sowiecką, a jej wschodnia część zostaje za zgodą Wielkiej Brytanii i USA wcielona do Rosji sowieckiej. Historia Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” to jedna z najbardziej heroicznych kart w tysiącletnich dziejach naszej Ojczyzny. Tę kartę zapisały najpiękniejsze postacie w dziejach Narodu Polskiego – ci, którzy dochowali wierności Ojczyźnie i samemu sobie, weszli na drogę męczeństwa i wytrwali na niej do końca. Wśród nich jest mjr Marian Bernaciak „Orlik”.

Był obrońcą Polski przed Niemcami i Sowietami we wrześniu 1939 roku. Gdy trafił do niewoli sowieckiej, nie czekał, aż go zamordują, bezbronnego, w katyńskich dołach. Uciekł, wrócił przez Wołyń w rodzinne strony, gdzie stał się jednym z założycieli konspiracji niepodległościowej i jednym z dowódców oddziałów partyzanckich w Obwodzie Puławy Armii Krajowej. Walczył nie tylko z Niemcami. W związku z dużym zagrożeniem komunistycznym na Powiślu wykonał wiele skutecznych akcji bojowych przeciwko bandom komunistycznym w okolicy Ryk, Dęblina, Kłoczewa, Sobolewa. Po wejściu wojsk sowieckich nie złożył broni. Poprowadził oddział na pomoc powstańczej Warszawie. Gdy przebicie się do stolicy stało się niemożliwe z powodu wrogiej postawy wojsk sowieckich, wrócił i podjął walkę z sowieckim najeźdźcą i jego miejscowymi pachołkami. Odtworzył oddział partyzancki i siatkę dywersyjną. Wykonał wiele dużych akcji bojowych przeciwko siłom komunistycznym – w Puławach, w Kocku i pod Annówką, w Lesie Stockim, pod Bąkowcem, w Rykach, w Dęblinie, w Woli Zadybskiej. Na jego rozkaz były też wykonywane liczne akcje likwidacyjne na funkcjonariuszach komunistycznych z szeregów PPR, NKWD, UB, MO oraz konfidentach. Jego podkomendni przeprowadzili wiele akcji kolejowych w okolicach Dęblina, Leopoldowa, Okrzei, Gołębia, Puław, Nałęczowa, w których zdobywali na sowieckich konwojach broń, amunicję, żywność. Nie zaniedbywał działalności politycznej – przez spotkania z ludnością, ulotki, pisma podziemne budził sprzeciw społeczny wobec władzy komunistycznej i sowieckiego okupanta. Dbał o to, aby podległe mu oddziały były prawdziwym Wojskiem Polskim.
Po powołaniu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” Marian Bernaciak został dowódcą wojskowym całego Inspektoratu Puławy. Jego wojskowa władza obejmowała Powiśle od Opola Lubelskiego do Garwolina, od Kozienic po Łuków. Nie godził się na wyjście z lasu poprzez ubeckie „ujawnienie”, nie skorzystał z możliwości wyjazdu za granicę, ponieważ nie chciał zostawić swych podkomendnych na pastwę komunistów. W swej walce żołnierze „Orlika” mieli niezawodnych przyjaciół w księżach z Bobrownik, Stężycy, Kłoczewa, Kraczewic, Wąwolnicy, Kazimierza, Sobieszyna i wielu innych parafii nadwiślańskich. Niezłomny, zakończył swą walkę i swe życie aktem samobójczym na polach pod Piotrówkiem 24 czerwca 1946 r. w walce z obławą komunistyczną.

Zapomniany i znieważany
Tak jak wszyscy inni dowódcy z WiN, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Związku Wojskowego, Konspiracyjnego Wojska Polskiego, z 5. i 6. Brygady Wileńskiej AK, „Orlik” był znieważany przez całe dziesięciolecia rządów komunistycznych aż do 1989 roku, a często i potem. Nie było mu to oszczędzone nawet w ostatnich latach, gdy prezydentem Rzeczypospolitej został Lech Kaczyński i rozpoczął politykę „przywracania pamięci”. Wniosek o pośmiertne odznaczenie „Orlika” Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski przedłożony Kancelarii Prezydenta RP w 2006 r. czekał na realizację trzy lata. Dopiero w czerwcu 2009 r., po gorzkich słowach wypowiedzianych podczas pogrzebu brata „Orlika”, Lucjana Bernaciaka „Janusza”, nastąpiło to uhonorowanie.
Gdy w 2005 r. z inicjatywy niektórych żołnierzy „Orlika”, ich rodzin oraz Prawicowego Ruchu Samorządowego w Rykach budowany był w Zalesiu obelisk upamiętniający tego najwybitniejszego żołnierza polskiego z ziemi ryckiej, napisałem jego małą biografię. Powstała ona na prośbę Lucjana Bernaciaka jako cegiełka na budowę obelisku w Zalesiu. Przybliżała postać jednego z najwybitniejszych dowódców podziemia niepodległościowego po 1944 roku. Pokazywała go jako jednego z najgroźniejszych dla komunistów i sowieckiego okupanta – obok mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, kpt. Władysława Łukasiuka „Młota”, mjr. Józefa Kurasia „Ognia”, kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka”, Witolda Boruckiego „Babinicza”, Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”, Józefa Kozłowskiego „Visa”, Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” i jego brata Edwarda Taraszkiewicza „Źelaznego”. Przypominała także o wielu podkomendnych „Orlika”, którzy na szalę walki o niepodległość Ojczyzny z okupantem niemieckim, z komunistami, z okupantem sowieckim rzucili własne życie.
Zaapelowałem w tej książce o właściwe upamiętnienie żołnierzy niepodległości z ziemi ryckiej, a przede wszystkim „Orlika”. Niestety, nie doszło dotychczas do uhonorowania i upamiętnienia największego bohatera walki o niepodległość Polski z ziemi ryckiej poprzez nazwanie jego imieniem szkoły, ulicy czy placu w Rykach. Za to na skwerze w centrum Ryk wciąż stoi pomnik 34 funkcjonariuszy MO, UB i ORMO odsłonięty 7 października 1964 roku. Umieszczony na nim napis głosi, że „polegli na terenie powiatu Ryki w walce o utrwalenie władzy ludowej”, a „cześć ich pamięci” oddaje „społeczeństwo powiatu ryckiego”. W 2005 roku na lewej stronie tego pomnika z daleka widniał namalowany czerwoną farbą znak Polski Walczącej, a na prawej stronie wypisane było białą farbą słowo „Zdrada”. Czy w tym miejscu nie powinien od dawna stać pomnik „Orlika” i jego żołnierzy, tak jak w Lublinie stoi pomnik „Zapory”, a w Radomiu „Zagończyka”?
Po opublikowaniu tej książki wydawało się, że pomnik ku czci komunistów ubliżający swym istnieniem pamięci żołnierzy niepodległości zniknie z krajobrazu Ryk. Wiele osób miało nadzieję, że mieszkańcy sami upomną się o jego likwidację. Nic takiego jednak nie nastąpiło. A przecież to powiatowe miasto posiada elitę, żyje i pracuje tu wielu ludzi wykształconych już w wolnej Polsce.
Wprawdzie w 2005 r. w Warszawie centralną władzę sprawowali postkomuniści z SLD, ale w Rykach władza była w rękach prawicy. Wystarczyło jej jednak determinacji tylko na tyle, aby upamiętnić „Orlika” obeliskiem pod jego rodzinnym domem w Zalesiu i zdyskontować to osiągnięcie podczas wyborów parlamentarnych. Zabrakło woli, aby usunąć z miasta pomnik ku czci komunistów. Stało się nawet coś przeciwnego. Tuż po uroczystościach w Zalesiu komunistyczny obelisk w centrum Ryk został odnowiony. Pod świeżą farbą zniknęły znak Polski Walczącej i słowo „Zdrada”, zapuszczona dotąd alejka została wysprzątana, żywopłot przystrzyżony. Taki był efekt apelu o usunięcie haniebnego postumentu zawarty w książce o „Orliku”. Dziś jest jeszcze „lepiej” – niezmiennie świeże kwiaty w gazonach przed pomnikiem. Wypolerowana tablica z nazwiskami komunistycznych zbrodniarzy. A krzyż nad stawem Buksa upamiętniający kaźń czterech żołnierzy WiN 15 stycznia 1947 r. stał się miejscem pijackich schadzek.

Uchwała jest, ale pomnik wciąż stoi
Dopiero w dwa lata po tych wydarzeniach, w czerwcu 2007 r., Rada Miejska w Rykach podjęła uchwałę „w sprawie usunięcia z parku miejskiego w Rykach pomnika poległych funkcjonariuszy MO, UB i ORMO w walce o utrwalenie władzy ludowej”. Wykonanie uchwały rada powierzyła burmistrzowi, który nie wypełnił jej do dziś. Uchwała napisana jest językiem „pożyczonym” z haniebnego postumentu. Zbrodniarze komunistyczni wymienieni na pomniku w języku Rady Miejskiej w Rykach polegli w walce. To sugeruje heroizm. Nie! W życiu Paramonowa, Skowrońskiego, Maciejewskiego, Dąbrowskiego i innych nie było heroizmu. Były zdrada i zbrodnia. Zostali zlikwidowani przez żołnierzy AK i WiN – przedstawicieli niepodległego państwa polskiego – właśnie za zdradę Ojczyzny i popełnione zbrodnie.
O tym, jak bardzo pomnik ten ubliża pamięci Źołnierzy Niezłomnych z ziemi ryckiej i kto personalnie odpowiada za jego wybudowanie w 1964 r., miał opowiedzieć referat „Komuniści na terenie Podobwodu Dęblin – Ryki Armii Krajowej podczas okupacji niemieckiej”, przygotowany przeze mnie na konferencję historyczną w Rykach (28 września 2009 r.). Niestety, organizatorzy uznali, że podanie prawdy, kto wybudował pomnik, kim byli „czerwoni bohaterowie” na nim wymienieni, kto podczas wojny dopuszczał się zdrady Ojczyzny poprzez współpracę z komunistami, wykracza poza tematykę konferencji. Nie można więc mówić o tym, że we wrześniu 1942 r. banda Paramonowa, składająca się także z członków Batalionów Chłopskich, zarąbała siekierami Stanisława Kudelskiego, właściciela majątku w Łukawce. Nie można więc mówić o tym, że Zygmunt Piątek „Szczelina”, komendant placówki BCh w Rososzy i dowódca plutonu bojowego BCh w Rejonie Ryki, był jednocześnie członkiem PPR i jednym z najbliższych współpracowników zbrodniarza komunistycznego Juliana Gransztofa. Nie można przypomnieć o tym, że Bronisław Warowny, komendant BCh w Obwodzie Garwolin, zdradził Stanisława Mikołajczyka, zaprzedał się reżimowi komunistycznemu i do końca życia czerpał z tego wymierne korzyści.
W odpowiednich zespołach Archiwum Państwowego m.st. Warszawy, Oddział w Otwocku nie ma żadnego dokumentu, który wskazywałby, że to „ktoś z Warszawy” zmusił ryckich komunistycznych czynowników do wystawienia w ramach obchodów 20-lecia PRL pomnika ku czci miejscowych funkcjonariuszy UB, MO i ORMO. Być może otrzymali zachętę telefonicznie lub podczas bezpośredniej rozmowy. Widoczna na podstawie innych dokumentów determinacja w służbie „socjalistycznej Ojczyzny” wskazuje jednak, że był to „autorski” pomysł miejscowych funkcjonariuszy komunistycznych, do których służalczo przyłączyli się ówcześni „ludowcy” i tzw. bezpartyjni działacze społeczni.
Wymienieni na pomniku członkowie PPR, GL-AL, UB, NKWD, MO, ORMO to kamraci innych zbrodniarzy komunistycznych z ziemi ryckiej – wspomnianego już Juliana Gransztofa, Mariana Kuchnia, Wacława Ożoga, Władysława Sienkiewicza. W niedopuszczonym na konferencję referacie ich postacie zostały opisane m.in. na podstawie dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej i Archiwum Akt Nowych. Nie ma ich nazwisk na pomniku, ponieważ uniknęli zasłużonej kary z rąk żołnierzy AK i WiN. Jeszcze przez wiele lat po wojnie służyli w komunistycznym aparacie represji, zmarli śmiercią naturalną, są pochowani w godnych miejscach na cmentarzach. Władysław Sienkiewicz, ostatni dowódca Terenu Nr 6 Dęblin-Ryki GL-AL, organizator i pierwszy szef PUBP w Garwolinie, spoczywa na cmentarzu w Baranowie nad Wieprzem, tuż obok pomnika Powstania Styczniowego. A więc tak jakoś wyszło, że gdy młodzież z miejscowego zespołu szkół noszącego imię powstańców styczniowych przychodzi zapalić lampki i złożyć wiązankę pod tym pomnikiem, to musi pochylić się niemal nad grobem jednego z głównych zdrajców Ojczyzny z tego terenu. Można zapytać: kto przed laty dopuścił, żeby tak została zbrukana pamięć powstańców styczniowych?

Nikomu nie przeszkadza?
Pomnik ku czci komunistów w Rykach hańbi pamięć o „Orliku”, jednym z najwybitniejszych przywódców walki ze zniewoleniem komunistycznym. Ten pomnik uwłacza też wszystkim oficerom i żołnierzom AK i WiN z tego terenu, którzy polegli z rąk komunistów jeszcze w czasie okupacji niemieckiej i potem – w czasie okupacji sowieckiej i rządów „moskiewskich pachołków”: Jerzego Jaskólskiego „Zagończyka”, Władysława Antoszczaka „Szarego”, Zygmunta Wilczyńskiego „Źuka”, Wacława Kuchnia „Spokojnego”, Zygmunta Kęski „Świta”, Jana Kapusty-Zaniewskiego „Uliny”, Stanisława Kucharskiego „Kucharza”, Romualda Dolińskiego „Romana”, Edwarda Przybysza „Nowiny”, braci Stanisława Warownego „Mściciela” i Władysława Warownego „Dęba”, braci Stanisława i Wacława Zaborowskich, Józefa Rutkowskiego „Jantara”, Henryka Nosowskiego „Zygfryda” i wielu innych oraz tych, którzy po ubeckich torturach, sowieckiej zsyłce, komunistycznych sądach i więzieniach dożywali swych dni jako obywatele PRL drugiej kategorii. Ten pomnik jest obelgą wobec dzieci żołnierzy AK i WiN, które musiały ukrywać „bandycką” przeszłość swych rodziców przed komunistycznymi czynownikami w szkołach i w pracy.
Przez ten pomnik w Rykach, w mieście rządzonym przez prawicę, doszło do znieważenia osoby naczelnika państwa i Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego. Oto 11 listopada 2008 r., w dniu narodowego Święta Niepodległości, pod budynkiem kina i straży pożarnej zostało wystawione i odsłonięte popiersie Józefa Piłsudskiego. Nikomu z władz miasta i powiatu, nikomu z miejscowej elity nie przeszkadzało, że popiersie to stanęło w bezpośrednim sąsiedztwie haniebnego postumentu ku czci komunistów. Nikt nie uznał lub nie odważył się głośno powiedzieć, że to jest niegodziwość. Źe w tym mieście żaden kolejny pomnik nie może stanąć, dopóki nie zniknie z niego obelisk ku czci komunistów.
Nie minął nawet miesiąc, a w środowisku ryckich postkomunistów i „ludowców” pojawił się pomysł wystawienia przed kościołem pomnika Batalionów Chłopskich. Inicjatywa ta została ogłoszona w miejscowej gazecie „Twój Głos”, a jej autorzy nie omieszkali się pochwalić, że pomysł ten zyskał przychylność miejscowych „autorytetów” ze środowiska postkomunistycznego. Jeden z tych „autorytetów” to były partyjny funkcjonariusz powiatowej oświaty w okresie PRL. Nikt z Ryk, z ludzi mieniących się prawicą nie sprzeciwił się temu pomysłowi. Nikt nie powiedział, że Bataliony Chłopskie, szczególnie na ziemi ryckiej, skompromitowały się współpracą z komunistami. Dopiero protest osoby z zewnątrz wyrażony w piśmie do przewodniczącego Rady Miejskiej Ryk, przekazanym także księdzu dziekanowi Romanowi Wiszniewskiemu, spowodował, iż te bezwstydne działania napotkały opór. Dziś przynajmniej tyle wiadomo, że przed kościołem w Rykach nie stanie pomnik BCh. Nie oznacza to bynajmniej, aby inicjatorzy w ogóle zrezygnowali z budowy. Wyproszeni sprzed kościoła zamierzają postawić go gdziekolwiek indziej. Nie wstydzą się swego pomysłu. Zachowują się tak, jakby świadomie dążyli do tego, aby nieopodal pomnika komunistów stanął pomnik ich pomocników. Więc może niech postawią go obok tamtego pomnika! Chronią go ci sami ludzie, którzy przez ostatnie 20 lat pilnowali, aby w Rykach nie było pomnika „Orlika” ani szkoły noszącej jego imię, aby jego imienia nie nosiła żadna ulica w tym mieście.

Dr Mirosław Sulej

Autor jest historykiem, specjalizuje się w najnowszych dziejach walk o niepodległość Polski. Przygotowuje rozprawę habilitacyjną o Marianie Bernaciaku „Orliku”.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 5-6 września 2009, Nr 208 (3527)

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 5-6 września 2009, Nr 208 (3527) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090905&typ=po&id=po01.txt