W dniu wczorajszym (08.09.2022) o godzinie 18:36 czasu londyńskiego pałac Buckingham potwierdził śmierć księżniczki Elżbiety Windsor (właśc. Sachsen-Coburg-Gotha), przez większość znanej jako Elżbieta II.
Komentujący jej odejście przytaczają jej nienaganne maniery. Wyważony i godny wygląd, takt, smak, gust. Jej „do bólu” stary monarchizm. Załzawieni wspominają jej walkę z egalitarną i wulgarną rewolucją (sic!). Co do manier, smaku itd. to wszystko się zgadza. W końcu miała 96 lat. Na dodatek była wychowana wśród arystokratów, przez arystokratów dla arystokratów – a więc jak miała się nosić i zachowywać?! Co do jej walki z rewolucją to raczej jakiś żart. Po pierwsze, uzurpacja której Elżbieta była beneficjentką była aktem rewolucyjnym. Po drugie, gdzie była nasza wojowniczka kiedy parlament przegłosował ustawy proaborcyjną i o „małżeństwach jednopłciowych” – to name just two. Jednak nie w tym rzecz…
Dla nas, legitymistów, w świetle uzurpacji dynastii koburskiej (Windsor) oczywistym faktem jest to że księżniczka Elżbieta, królową Anglii, Szkocji i Irlandii nigdy nie była. Oby Dobry Pan dał odrobinę rozumu i dużo pokory jej następcy w uzurpacji – Karolowi – a ten, jak to pięknie kiedyś ujął profesor Jacek Bartyzel „porzucił błędy herezji protestanckiej, czego oczywistą konsekwencją musiałoby być wyrzeczenie się płynących z jej wyznawania owoców uzurpacji.” I jak najszybciej oddał Korony Trzech Królestw nadal nam szczęśliwie panującemu z prawa królowi Franciszkowi II.
Ale pokrótce i do sedna – początki trwającej do dziś uzurpacji nie były łatwe. Wieści o sukcesji elektora Hanoweru były dla większości Wyspiarzy szokiem. Jak wskazują najnowsze badania, ludność Trzech Królestw była podzielona w swoich lojalnościach mniej więcej na pół. Jakobityzm był bardzo rozpowszechniony, ciesząc się szczególnie silną popularnością w Oksfordzie i Cambridge oraz w ówczesnych kręgach intelektualnych. Szkocja, silna legitymistycznie i oddana swym suwerenom, próbowała nawet wycofać się z Unii z Anglią. Unii do której została zmuszona w 1707 roku.
Kiedy zaś w 1714 r. zdradziecki parlament osadził na brytyjskich tronach protestanckiego uzurpatora i gdy stara partia torysów, która jeszcze w czasach królowej Anny popierała przywrócenie katolickich Stuartów, uległa podzieleniu i znalazła się poza rządem tzw. George’a I (czego nie załatwią pieniądze?), okazało się że lojalność wobec prawowitego monarchy przestała być jedną z opcji diametralnie zmienionej politycznej rzeczywistości. Pozostający wiernymi swemu królowi Jakobici staneli przed wielkim dylematem.
Pozbawieni możliwości kandydowania na stanowiska publiczne ze względu na przekonania, które podważały konstytucyjne podstawy nowego hanowerskiego państwa brytyjskiego, Jakobici zostali zmuszeni do wyboru między ucieczką a konspiracją. Gotowi na naturalizację i często pełniący służbę w armiach swoich nowych miejsc stałego pobytu, tworzyli oni ogólnoeuropejską sieć wygnańców, a ich związki z ojczyzną (czy to Irlandią, Szkocją, czy Anglią) czasami całkowicie zanikały. Pozostający na Wyspach, stworzyli subkulturę sprzeciwu. Intrygowali, bronili ideałów jakobickich i marzyli o lepszym jutrze – zawsze gotowi do walki, gdyby Król za Wodą wspierany przez Francję wezwał ich do działania.
Niestety, sposób postrzegania monarchii przez przeciętnego Anglika jest całkowicie uzależniony od jego przywiązania do obecnej Partii Konserwatywnej i jej lini ideowej, która niestety w swej wypaczonej, whigowskiej formie, traktuje i toleruje monarchię jako ozdobę. I generalnie będzie robić, co w jej mocy, by monarchię utrzymać (w jej hanowerskiej formie), pod warunkiem, że ta nie będzie robić nic, jedynie służyć parlamentowi. To efekt tego że z biegiem czasu, wielu rojalistów (torysów w szczególności) w swoistym wyspiarskim partykularyźmie, kierując się potrzebą zachowania stabilności i spokoju społecznego, choć pierwotnie wierni dynastii Stuartów (tworząc w ten sposób m.in. historię legitymistycznego jakobityzmu), pogodziła się z rządami dynastii hanowerskiej. Ów precedens, istniejący do dziś, wychodzi z paradygmatu wynoszącego Tron (nawet nieprawowicie okupowany) ponad demokratyczne partyjniactwo, ochlokrację i tzw. interesy kupieckie. Wielu stoi wiernie przy Tronie, bez względu na obecnie zasiadającą na nim dynastię. Ten „wyspiarski partykularyzm” mieści w sobię całą gamę postaw. Od zwykłej tolerancji przez przyznanie pierwszeństwa stanowi rzeczy <de facto> nad <de jure>, po akceptację. Dla katolków, cała sytuacja skomplikowana jest także tym, że Stolica Apostolska zaakceptowała uzurpację hanowerską już w roku 1766, co nadal obowiązuje i co było pierwszym z watykańskich posunięć przyzwalających na kompromis (w imię „realpolitik”) z liberalizmem, konstytucjonalizmem, republikanizmem, a nawet komunizmem i innymi systemami politycznymi, niespójnymi z Ewangelią chrześcijańską. Rzecz jasna papieska decyzja nie jest wiążącą ani moralnie ani dogmatycznie. Dlatego osobiście, mój pragmatyzm nakazuje, aby na dzień dzisiejszy, w celu zachowania ideii monarchii w ogóle, żyć w zgodzie z uzurpacją poprzez jej pokojowe tolerowanie.
Jednak w swoim legitymistycznym odchyleniu jestem przekonany, że jedynym antidotum na toczącą tutejsze ziemie chorobę nadal jest tylko i wyłącznie jakobityzm. Wsparty przez klasycznie rozumiany i odrodzony toryzm. Jako członek Royal Stuart Society i wierny poddany króla Franciszka, jestem gotowy na szykany i konsekwencje wynikające z moich niepopularnych przekonań. Jestem także przekonany że podobne sentymenty są bardziej powszechne niż się nam zdaje.
Ci, którzy zdecydują się pozostać współczesnymi Jakobitami – pomimo, że bycie legitymistą w dzisiejszym świecie szybkich i łatwych rozwiązań nie jest łatwym zadaniem i polega na podążaniu za wewnętrznym powołaniem, którego nie uraczy żaden niedzielny niby-rojalista, powinni przygotować się na samym początku do życia w pogardzie, w narażeniu na drwiny ludzi wyśmiewających się z nich i brak zrozumienia przez modernistyczne społeczeństwo. Zapewne będą również pozbawieni życzliwości innych „rojalistów”, dla których legitymizm jest zbyt ezoteryczny i wywodzi się z innego świata, co nie pozwala brać go pod poważną rozwagę. A przecież nie ma monarchizmu bez legitymizmu. Dlatego, przy Tobie, królu Franciszku, stoimy i stać chcemy.
Arkadiusz Jakubczyk