Aktualizacja strony została wstrzymana

Testy – baranki w cieniu medialnego komfortu – Jerzy Karwelis

Wedle tego co obiecywałem wczoraj wracamy do odczarowywanych tematów-filarów pandemii. Powodem jest pokowidowe publikowanie nie tylko odwołania obostrzeń, ale i nowe  procedury oraz wynikające z nich wnioski. Tym razem chodzi o testy i o publikację przez oficjalneą instytucję uzasadnienia zmiany strategii testowania.

Najpierw same testy. To początek całego nieszczęścia. Okazały się super niedokładne, zawyżające wyniki o fałszywie pozytywne. Mówili o tym fachowcy od samego początku. Druga książka z serii „Fałszywa pandemia”, poświęcona testom ukazała się już grudniu 2020 roku. Eksperci nie zostawili na tych testach PCR suchej nitki, nawet wynalazca technologii mRNA używanej do testów, doktor Malone, wskazywał od razu, że nie nadają się one do badań masowych, a już najbardziej jako jedyny, złoty standard mierzenia rozprzestszeniania się wirusa. Minęły dwa lata i Agencja Oceny Technologii Medycznych opublikowała coś takiego:

 

 

Mam kilka pytań. Czy to jest jakaś rewelacja? Co robiła w/w Agencja przez dwa lata w tym temacie? Na postawie jakich badań Agencja doszła do takich wniosków i rekomendacji? Kiedy je rozpoczęto i dlaczego wtedy? Czy za w/w „rewelacjami” stoi jakaś wyjątkowa technologia badawcza, na którą trzeba było czekać dwa lata? Co z lekarzami, którzy przez ostatnie dwa lata byli ścigani i wydalani z zawodu za podobne rewelacje, które dziś stały się obowiązującą regułą?

Niestety – można tak wołać na puszczy. Jak pisze Maciej Pawlicki: „Agencja Oceny Technologii Medycznych: „między falami” 80-90% testów C19 jest dodatnie fałszywych, podczas „fal” fałszywych 30-60%. Testowanie osób bezobjawowych i opóźnianie różnych terapii „mogło spowodować pogorszenie stanu zdrowia”. „Wizjoner zdrowia” nadal bryluje w mediach.”

Co wynika z tego komunikatu? Najkrócej opisał to „statystyk wyklęty”, czyli Marek Sobolewski:

 

„Z ogłoszonej OFICJALNIE niskiej wiarygodności testów […] wynika: 1) Pojęcie choroby bezobjawowej było przykrywką dla wyników fałszywie dodatnich. 2) Izolacja i kwarantanna milionów osób nie miała sensu. 3) Liczba zakażeń SARS-CoV-2 była zawyżona. To tylko krótka lista.”  

 

Jaśniej tłumaczy to doktor Basiukiewicz:

 

„Ale, proszę państwa, zrozumcie co tu jest napisane, bo może to nie jest jasne: Dla PCR wykonanego „przesiewowo” u bezobjawowych: Między „falami” 8-9 przypadków na 10 testów pozytywnych było fałszywych. Podczas „fal” od 3 do 6 przypadków na 10 było FAŁSZYWYCH.”

 

No to podsumujmy od początku. Testy zawyżały statystyki rozprzestrzeniania się wirusa. Przesiewowe, czyli na bezobjawowych, wskazywały fałszywie pozytywne wyniki od 8-9 przypadków do 3-6 na 10. Co ciekawe – zawyżały ilość „chorych na testy” pomiędzy falami, czyli… produkowały nowe fale (mechanizm ten opisałem już przy fali… drugiej, w listopadzie 2020). Testowanie przesiewowe nie tylko kierowało zdrowych ludzi na kwarantanny, zamykało ich z rodzinami, powodowało pełzający lockdown nieobecności pracowniczej i konsumpcyjnej, zamykało szkoły i dzieci na zdalnym. Było podstawowym kryterium kwalifikowania do leczenia i ścieżką w jedną stronę. Fałszywie pozytywne testy eliminowały setki tysięcy pacjentów z systemu leczenia ich chorób „prawdziwych”, wysuwały na czoło kwestie kowidowe, w tym wypadku jak widać ludzi nie chorych na kowida, ale na pewno na choroby, już nie WSPÓŁistniejące, ale w ich przypadku jedyne istniejące. I zawałowcy, ciśnieniowcy, udarowcy i wszyscy z terapii, jak im się naprawdę pogorszyło w ich chronicznych chorobach, to musieli przejść przed zajęciem się nimi przez ucho igielne, które – jak widać w ponad 50% przypadków kierowało ich nie na specjalistyczne leczenie, ale na umieralnie kowidowych oddziałów. Tam doczekiwali bez opieki specjalistycznej aż ich „właściwa” choroba ich dobije. Ba, jako testowo pozytywni – lądowali w plastikowych workach, czasem od razu w urnach. Na początku był więc patyczek, często wtykany w zwłoki.

No i, by nie zapomnieć – taka zabawa w zgaduj-zgadulę kosztowała nas grube miliardy złotych, które mogły pójść na leczenie chorób „prawdziwych”. A nie poszły. Spirala takich testów nakręcała więc fale (tu o mechanizmie „trzeciej”), To te patyczki z nosogardzieli zamknęły większość gospodarki, krzywe z takich wymazów produkowały medialną panikę, wzmożenia, fale, ataki i odwroty, mądrzenie się przeróżnych Rad i eskalujących ekspertów-celebrytów. Przez nie odwoływano wesela ale i pogrzeby, na których stawiało się minimum rodzinne. W końcu ta fala nie, zakażeń ale testów, wywołała taką panikę, że ludzkość – po odpowiednim przygotowaniu medialnym, rzecz jasna – zgodziła się desperacko na globalny eksperyment medyczny, jakim stały się masowe szczepienia. Dziś się okazuje, że nawet producenci nie wiedzą (albo właśnie wiedzieli i wiedzą, ale dopiero teraz się okazuje) co nam (nam?) tak naprawdę pływa w żyłach. Bez testów nie zauważylibyśmy tej pandemii w stopniu bardziej znacznym, niż szczególny wysyp pogrypowych komplikacji i stanów zaostrzonych. I postępowalibyśmy jak przy fali grypy, czyli nie zamknęlibyśmy świata przed samym sobą i służby zdrowia przed pacjentami. Potem już tylko zbieraliśmy wyniki swoich chybionych działań. Prawdziwą pandemię stworzyliśmy sami osłabiając odporność na skalę ludzkości i wysuwając kwestię leczenia infekcji dróg oddechowych przed chorobami o istotniejszym zagrożeniu zgonem.

A co na to nasi decydenci? Nic. Zrobi im ktoś coś za taką jazdę? Nikt nic. Takie to już czasy. Kolejny temat został samozdemaskowany, zaś my nic na to nie mówimy. No cóż, kto przeżył, ten szczęśliw, zaś kto nie przeżył, ten… wolny już. I nikt nie powiedział i nie powie nic. Główny architekt tego skandalu otrzymał nagrodę za „całokształt” wizji, zaś osobowością roku został doktor Paweł Grzesiowski (ten dwuletni straszak i siewca paniki) – telewizyjnego polskiego Oskarka. Siedzieli by cicho, ale nie – lezą w oczy i śmieją się z nas.   

Taka już jest ta ludzkość – stado baranów stojące w cieniu pozornego komfortu wykreślonego przez media.

Jerzy Karwelis

3 kwietnia, dzień 762,
Wpis nr 751

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.   

 

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

JaS:

UWAGA WAŻNE !!!
Prześlij dalej:
Z sieci…
„Patrz co się dzieje:
Wojna , wojną…..A za naszymi plecami….
Rada Europy zmodyfikowała rezolucję nr 2361 i nie sprzeciwia się już obowiązkowym szczepieniom.
– UE ogłosiła „przepisy” dotyczące obowiązkowych certyfikatów EU COVID 19 na dzień 1 lipca 2022 r., które zabiorą wszystkie swobody osobom nieposiadającym certyfikatu QR covid.
Rzad podpisze to unijne „prawo” w maju 2022 r. Jeśli większość państw członkowskich opowie się za wprowadzeniem przymusowych szczepień, to zostaną one wprowadzone!
– Na przełomie 2022 i 2023 roku będzie istniała waluta cyfrowa. Wtedy miot nie będzie mógł odzyskać swoich pieniędzy!
– UE bez konsultacji narzuca każdemu obywatelowi UE cyfrowy identyfikator.
Wystarczy zajrzeć do zakładki „mój rząd, digid” – już tam jest!
– W najbliższej przyszłości wszystkie bankomaty zostaną zastąpione bankomatami z kodem QR.
Belgia już pracuje pełną parą i je instaluje.
– Gdy te urządzenia z kodami QR zostaną zintegrowane, nie będzie już możliwe wypłacanie gotówki w bankach i/lub w innych miejscach.
– UE dąży do tego, aby w ciągu 1,5 roku gotówka stała się całkowicie bezwartościowa. Nie będzie już więcej czarnych pieniędzy.
– UE / „rząd polski” przygotowuje klimatyczny kontyngent CO2 dla każdego obywatela!
Za dużo paliwa, więc nie jeździj przez tydzień. Za dużo jeżdżę samochodem, zużywam mniej energii elektrycznej itd. itp.
– UE na zawsze odbiera każdemu człowiekowi jego fizyczną integralność!
– Big Pharma / UE jest już właścicielem Twojego i mojego ciała!
Wszyscy stajemy się członkami Internetu ciał. I to nie jest mit! Spójrz na patent ustanowiony przez Big Pharma 28 marca 2021 r.
– Zatem brak jakichkolwiek środków wspomagających aktualizację = wszystkie prawa wygasają!
w ciągu 2 lat wszyscy, zaszczepieni czy nie, zostaniemy zamknięci w cyfrowym obozie

Za: Dziennik zarazy (3 kwietnia)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Cieszy, że jesteśmy o krok dalej w bardziej powszechnym zrozumieniu tej całej fałszywej „pandemicznej” narracji, chociaż cały czas dziwi, że poważane autorytety dalej mówią całkiem serio o „liczbie zakażeń” i testach „fałszywie dodatnich”. Dlaczego dziwi? Bo dalej przyjmują oni założenie, że – obok tych '”fałszywych testów” – istniały wyniki testów „prawidłowe”, czyli wskazujące na „zakażenie wirusem”, a przecież nie ma ŻADNYCH DOWODÓW, że wyizolowano tegoż „SARS-Cov-2”, i że na jego podstawie stworzono „testy”!

Zatem CO testowano? Fachowcy odpowiedzieli już na to pytanie wyjaśniając, że maszynki PCR wykrywały cokolwiek co przypominało założone – fałszywe – kryteria, czyli szeroki wachlarz czegokolwiek, a przy multiplikacji powyżej pewnej granicy – wykrywało po prostu „tło” (background noise), co stawało się zwykłą maszynką do losowania.

No, ale trudno jest – szczególnie naukowcom i medykom, którzy poświęcili całe swe życie na studia graniczące z magią i mieli zamknięte oczy na NAUKĘ – przejść ten Rubikon i zaakceptować, że cały ich wysiłek intelektualny – szczególnie w tak szamańskich naukach jak wirusologia i wakcynologia – obracał się wokół fałszywych założeń, co ZAWSZE prowadzi do fałszych wniosków. To niemożliwe – krzyczą doktorzy i profesorowie – my przecież poświęciliśmy tyle lat, przeczytaliśmy tyle książek, napisaliśmy tyle prac, a to wszystko ma okazać się fałszywym torem? Niestety, trudno jest przełknąć tę gorzką prawdę.

 


 

.