Aktualizacja strony została wstrzymana

O tym lepiej nie mówić. CDC nie będzie liczyć zakażeń COVID-19 po szczepieniu, jeśli nie doprowadzą do hospitalizacji lub zgonu

CDC (amerykańska agencja rządowa – red.) poinformowało o tym, że od 14 maja zmienia zasady dotyczące raportowania tzw. przełomowych przypadków zakażenia koronawirusem po szczepieniu przeciw COVID-19. Zliczane będą tylko te zakażenia, które doprowadzają do hospitalizacji lub zgonu.

Ponieważ pojawia się coraz więcej doniesień o tzw. przełomowych przypadkach COVID-19, zarówno w USA, jak i na całym świecie, Centers for Disease Control and Prevention (CDC) poinformowało o tym, że od 14 maja zmienia sposób raportowania tzw. przełomowych przypadków.

Na czym ma polegać zmiana? Zgodnie z oświadczeniem na stronie internetowej CDC „przechodzi do zgłaszania tylko pacjentów z tzw. przełomową infekcją po szczepieniu przeciw COVID-19, którzy byli hospitalizowani lub zmarli”.

Oznacza to, że nie będą już raportowane przypadki zakażenia po szczepieniu, jeżeli te nie wywołają poważnych skutków. Oficjalnie agencja stwierdziła, że ​​pomoże to „zmaksymalizować jakość danych zebranych w przypadkach o największym znaczeniu klinicznym i dla zdrowia publicznego”.

CDC przekonuje jednak na swej stronie internetowej, by się nie martwić. Tzw. przełomowe przypadki po szczepieniu są ich zdaniem spodziewane, a szczepionki są skuteczne i konieczne, by zapanować nad mniemaną pandemią koronawirusa. I nie zadawaj pytań foliarzu.

Agencja rządowa odnosi też do strony, na której wyjaśniono, iż „niewielki odsetek osób w pełni zaszczepionych przeciwko koronawirusowi nadal będzie chorować na COVID-19”. Jak wielki będzie odsetek tego jednak się nie dowiemy, gdyż takie przypadki nie będą raportowane.

Zgłaszane natomiast będą przypadki zakażeń, które doprowadziły do hospitalizacji lub śmierci. CDC uspokaja, że takie przypadki też są spodziewane, jednak będzie to „mały procent”. Za tzw. przełomowe przypadki mają odpowiadać nowe warianty koronawirusa.

To wszystko, z pełną powagą, prezentowane jest na stronie rządowej agencji CDC.

Do tej pory tzw. przełomowy przypadek zakażenia koronawirusem był odnotowywany w przypadku, kiedy dana osoba uzyska dodatni wynik testu na SARS-Cov-2 dwa tygodnie po przyjęciu szczepionki Johnson & Johnson lub drugiej dawki szczepionek Pfizer czy Moderna.

To już druga zmiana CDC dotycząca osób w pełni zaszczepionych. W kwietniu ogłoszono zmianę sposobu podawania testów PCR osobom w pełni zaszczepionym. – Obie zmiany spowodują zmniejszenie ogólnej liczby zgłoszeń tzw. przełomowych przypadków w USA – podkreśla portal childrenshealthdefense.org.

Źródło: cdc.gov/childrenshealthdefense.org/nczas.com

Za: Najwyższy Czas! (8 maja 2021)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Po tym wszystkich kilkunastu miesiącach ciągłej manipulacji, CDC (amerykańska agencja Centra Kontroli Chorób i Prewencji) już nie kryje się i otwartym tekstem przyznaje, że po prostu oszukuje ludzi, oszukuje wszystkich co chcą się nabrać: lekarzy, dziennikarzy, polityków, naukowców, każdego kto uznaje ich (jeszcze) jako autorytet.

W ostatnim zdaniu pada przypomnienie, że CDC zmieniło metody testowania: są teraz inne dla zaszczepionych, a inne dla niezaszczepionych. Testy PCR dla zaszczepionych mają teraz niższą granicę cykli denaturacyjnych – maksimum 25, natomiast niezaszczepieni dalej „badani” są amplifikacjami dochodzącymi nawet do 45. Co to oznacza w praktyce? Oznacza, że u osoby zaszczepionej trudniej jest wykryć to czego się szuka – a szuka się rzekomo „wirusa”, a tak naprawdę w tychże testach szuka się jego fragmentu, tak niewielkiego, że można przypisać go do niemal każdego wirusa bądź nawet zanieczyszczenia.

Stąd szukanie metodą PCR to trochę jakby ktoś zasłonił wielkie, kilkunastometrowe zdjęcie jakiegoś, dajmy na to tygrysa, i odsłonił fragmenty wielkości główki od szpilki, i kazał na podstawie tych odkrytych fragmencików ustalić czy mamy do czynienia ze zdjęciem tygrysa, czy żyrafy czy może słonia. Na tym wielkim zdjęciu może się kryć cokolwiek, a my mamy do dyspozycji tylko te fragmenciki i próbujemy ustalić czy na podstawie puzzla o wielkości kropki jest tym czego szukamy, czy nie. Przy takiej zabawie z reguły „widzimy” cokolwiek co sobie założymy. Jeśli na początku testu założymy, że szukamy „wirusa Covid-19”, to znajdziemy go, bo odsłonięte malutkie fragmenty wielkiego zdjęcia będą pasowały do wszystkiego co tylko sobie założymy. Tak działa w praktyce test PCR „na covida”.

Osoby niezaszczepione będą teraz testowane z cyklami wielkimi, co po prostu gwarantuje wielką ilość „testów pozytywnych”, czyli będzie to kontynuacja tego z czym mieliśmy do czynienia dotychczas, czyli – mówiąc jeszcze jaśniej – będziemy mieli loteryjne wyniki fałszywe, z dużą liczbą „pozytywnych”. Bowiem im większa liczba cykli, tym większy odsetek wyników fałszywie pozytywnych. A poza granicą 30, jest to już po 100-procentowa loteria. Loteria polegaja na tym, że w sposób przypadkowy przypisuje się jednym „wynik pozytywny”, a drugim „negatywny”. Stąd taka liczba „osób zakażonych bezobjawowych” na początku „pandemii”, bo u każdego można stwierdzić cokolwiek na podstawie loteryjnego wyniku. No, ale na początku tzw. pandemii trzeba było wytworzyć panikę, „uzasadnić naukowo”, więc skorzystano z narzędzi, o których przeciętny człowiek niewiele słyszał, brzmiało bardzo „naukowo”, choć nawet twórca PCR ostrzegał, że nie mogą one być użyte do powszechnych badań klinicznych, a jedynie do badań naukowych.

Tak więc po zmianie sposobów „testowania”, którą wprowadziło CDC, w konsekwencji okaże się, że „rośnie liczba zakażeń” wśród niezaszczepionych i jednocześnie „maleje liczba zakażeń” wśród zaszczepionych. Sprytny szwindel.

Teraz nie trzeba już ludzi omamiać wielkimi liczbami „zakażeń” i „ofiar coronawirusa”, bo powoli osiąga się cel PLANU i ci co się dali przekonać do „pandemii” uwierzą już we wszystko. To właśnie ci  ustawiają się teraz w kolejkach do wyszczepienia groźnym preparatem chemiczno-genetycznym, myśląc że „walczą z koronawirusem”.

Po tej całej zorganizowanej hucpie, wszystkie agencje, w rodzaju CDC, mają teraz inny problem: próbują stworzyć narzędzie kompromitacji ludzi niezaszczepionych, aby u części z nich wywołać falę paniki, wstydu bądź poczucia winy, mającą sprowadzać się do poddania się szczepieniu. Po wyszczepieniu niemal wszystkich – niemal, bo ci oporni stracą pracę, wolność, podstawowe prawa  – okaże się, że testy nie są już potrzebne, gdyż „wszyscy są już odporni”.

Aż do następnej „pandemii” gdy wszystko powtórzy się, choć już w udoskonalonej formie: media będą całkowicie ocenzurowane, będzie mniej ludzi (choroby poszczepienne zbiorą żniwo), będzie też mniej „antyszczepionkowców” (gdzieś w obozach reedukacyjnych), a reszta populacji, czyli zaszczepieni otrzyma w aplikacji na komórce rozkaz stawienia się na kolejną porcję „szczepionki”. I potulnie ją przyjmie. Jakąkolwiek. Bez szemrania. A nawet z radosnym przekonaniem, że uszczęśliwiają siebie i zbawiają świat.

 


 

Skip to content