Aktualizacja strony została wstrzymana

W oczekiwaniu na „falę trzecią” i następne – Stanisław Michalkiewicz

Czy coś się stało staremu żydowskiemu grandziarzowi finansowemu, czy też może uznał, że teraz można to ujawnić – tak czy owak powiedział publicznie, że ogłoszenie pandemii zbrodniczego koronawirusa stworzyło rewolucyjną okazję do przeforsowania przedsięwzięć, które w normalnych warunkach byłyby albo niemożliwe do przeprowadzenia, albo bardzo trudne. Zatem wygląda na to, że dopóki te wszystkie przedsięwzięcia nie zostaną przeprowadzone, to będziemy mieli do czynienia z kolejnymi „falami” – aż wreszcie pandemia skończy się, ale nie wcześniej, aż będzie trzeba. Cóż; stojąca niezmiennie w awangardzie rewolucji komunistycznych żydokomuna, tym razem postawiła na instynkt samozachowawczy, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu rosną szeregi obywateli, którzy – na wzór kimicicowych Tatarów – gotowi są w służbie bezpieczeństwa powywieszać się wzajemnie, bo wprawdzie wiadomo, że wszyscy umrzemy, ale widać ważniejsze jest, żeby umierać całkowicie wyleczonym.

Ale w medycynie najważniejsza jest profilaktyka, toteż koncerny farmaceutyczne uwinęły się i w tempie stachanowskim wyprodukowały szczepionki – co jedna, to lepsza – oczywiście z wyjątkiem ruskiej i chińskiej. Dlaczego akurat te nie znajdują uznania utytułowanych mądrali – tajemnica to wielka – chociaż pewne światło rzuca na nią okoliczność, że niektórzy mądrale zaangażowani w stręczenie szczepionek, korzystali z tak zwanych „grantów” – bo teraz obowiązuje taki eleganckie określenie na stary, poczciwy jurgielt – od firmy Pfizer, o której powiadają, że ma zwyczaj korumpowania mądrali. Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było, a że musiało jakoś być, to świadczą o tym oskarżenia niemieckiej opozycji, która publicznie zapytowywuje, czy prawdą jest, że niemiecki rząd ma udziały w firmie CureVac z Tybingi, z którą Komisja Europejska jeszcze w listopadzie podpisała kontrakt na dostawę 250 milionów szczepionek, chociaż nie były one dopuszczone na terenie Unii Europejskiej nawet „warunkowo” – bo jeśli zostanie spełniony warunek przebadania szczepionki pod względem skuteczności i nieszkodliwości, to Komisja Europejska kupi jeszcze dodatkowo 180 milionów.

Warto się zatrzymać nad tym, że pozostałe szczepionki zostały na terenie Unii Europejskiej przez biurokratyczną szajkę zawiadującą sektorem ochrony zdrowia na obszarze naszego kołchozu dopuszczone „warunkowo” i to na rok. Oznacza to, że przez ten rok szajka, rządy i producenci będą się przyglądali, jak właściwie ta cała szczepionka działa – podobnie jak doktor Józef Mengele przyglądał się ofiarom swoich eksperymentów medycznych. To znaczy – oczywiście pseudomedycznych – chociaż niektóre z nich zostały potem wykorzystane, również w medycynie demokratycznej. Wynika jednak z tego, że cała postępowa ludzkość, a wśród niej – również mieszkańcy naszego i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwego kraju – są obiektem gigantycznego eksperymentu medycznego. Kto ten eksperyment zlecił, jakie cele przy tej okazji planuje osiągnąć i co się stanie, jeśli eksperyment się nie powiedzie – tajemnica to wielka – chociaż pewne światło rzuca na nią okoliczność, że producenci szczepionek nie przyjmują odpowiedzialności za skutki ich zastosowania. Mniejsza jednak o to, bo dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego władze naszego bantustanu, zarówno ze sfer rządowych, jak i ze sfer nierządnych, z takim naciskiem podkreślają zasadę dobrowolności przy tak zwanym „wyszczepianiu”. Chodzi mianowicie o to, że konstytucja naszego bantustanu w art. 39 stanowi, że „nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody”. Wszystko zatem wydaje się w najlepszym porządku, chociaż nasi Umiłowani Przywódcy specjalnie nie eksponują eksperymentalnego charakteru operacji „wyszczepiania”, a prawdę mówiąc – nie eksponują go wcale, akcentując raczej 95-procentową skuteczność. Skąd takie dokładne wyliczenia, skoro eksperyment medyczny jeszcze się nie zakończył? Stąd, że tak zapewnił producent szczepionek, czyli firma Pfizer – ta sama, która nie chce brać odpowiedzialności za skutki ich użycia.

Jednak zgodnie z prawem Murphy’ego, głoszącym, że jak coś złego może się stać, to na pewno się stanie, więc jeśli obywatele będą z dobrowolną dobrowolnością się ociągali, to prawdopodobnie zostanie zastosowana znana z czasów pierwszej komuny tak zwana „dobrowolność przymusowa”. Jak bowiem deklaruje poeta, „nie temu bowiem system służy, by prolet gnuśniał w dobrobycie, tylko by wizje gigantyczne tytanów myśli wcielać w życie”. Tak się składa, że stary grandziarz do tych tytanów należy, a szczegółów gigantycznych wizji wprawdzie jeszcze nie znamy, ale nie tracimy nadziei, że prędzej, czy później zostaną nam one objawione. Tymczasem z kraju docierają nawet do mnie wieści skrzydlate, że na przykład studenci uczelni prywatnych są przekonywani do „wyszczepienia się” pod groźbą relegowania z uczelni. Co więcej – w Senacie podobno jest projekt uzgodniony ponad podziałami, przewidujący na przykład, by dzieci, które nie zostały „wyszczepione”, nie były przyjmowane do żłobków i przedszkoli. Jeśli chodzi o wojsko, to rąbka tajemnicy uchylił pan generał Skrzypczak oświadczając, że kto z wojskowych nie zechce się „wyszczepić”, to niech zrzuca mundur i won do cywila. Z kolei z innych demokratycznych państw prawnych dobiegają coraz głośniejsze postulaty wprowadzenia „paszportów szczepionkowych”. Osobnik nie mający takiego paszportu, nie będzie mógł wsiąść do samolotu, ani nawet do pociągu byle jakiego, a kto wie, czy zostanie wpuszczony do sklepu spożywczego i każdego innego? Jak widzimy, jesteśmy dopiero na początku drogi do dobrowolności przymusowej, ale i ona nadejdzie, bo – jak twierdzi poeta – „gdy władzę twórczy szał ogarnie, to nie ma dla niej rzeczy trudnej”.

W oczekiwaniu na ten moment zapoznajmy się z opinią prawną, którą akurat otrzymałem od jednego z moich honoralbles correspondants. Liczy ona sobie 33 bite strony plus 3-stronicowy załącznik. Wprawdzie całość jest bardzo interesująca, ale przekraczałaby ramy tego artykułu, więc ograniczę się do zaprezentowania wniosków końcowych, które pozwalają zorientować się w sytuacji. Po pierwsze – że szczepienia przeprowadzane w ramach ogłoszonego przez Radę Ministrów Narodowego Programu Szczepień, są eksperymentem medycznym przeprowadzanym na ludziach. Po drugie – że do szczepień zostały wykorzystane szczepionki dopuszczone „warunkowo” i tylko na 1 rok i pozostają one na etapie badań klinicznych dotyczących ich skuteczności i bezpieczeństwa. Po trzecie – że na czas opracowania szczepionek i na czas „wyszczepiania” Parlament Europejski i Rada UE „zawiesiły” szereg przepisów regulujących badanie, stosowanie i wprowadzanie do organizmu ludzkiego organizmów genetycznie zmodyfikowanych GMO. W związku z tym – po czwarte – masowe szczepienia takimi preparatami będą postępowaniem bezprawnym. Bo – po piąte – obowiązujące prawo zezwala na udział w eksperymencie medycznym ściśle określonej grupie osób i tylko w określonych sytuacjach za ich uprzednią zgodą, w związku z czym brak jest podstaw prawnych do masowych „wyszczepiań” w ramach Narodowego Programu Szczepień. Wobec tego – po szóste – każdy, kto poddaje się „wyszczepianiu”, powinien zostać poinformowany, że bierze udział w eksperymencie medycznym, podobnie jak powinien zostać poinformowany na temat statusu szczepionek, a obowiązek dostarczenia takiej informacji spoczywa na organizatorach Narodowego Programu Szczepień. Tymczasem zdecydowana większość, a może nawet wszytkie osoby uczestniczące w tym eksperymencie medycznym nie są poinformowane, nawet o tym, w czym tak naprawdę uczestniczą. Punkt siódmy przytacza zacytowany wcześniej przepis konstytucji, a punkt ósmy powtarza i rozwija zasadę z punktu piątego. Po dziesiąte – prawo do dobrowolnie wyrażonej zgody na udział w eksperymencie medycznym nie podlega żadnym ograniczeniom, nawet w przypadku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, w związku z tym zastosowanie jakiejkolwiek formy przymusu – bezpośredniego, czy pośredniego – będzie działaniem bezprawnym, a zatem może skutkować odpowiedzialnością karną i cywilną, mimo przyjętej przez Sejm zasady tzw. „dobrego Samarytanina” – że funkcjonariusze publiczni nie odpowiadają za nadużycie władzy w związku ze zwalczaniem epidemii – bo konstytucja jest aktem prawnym wyższego rzędu. Po jedenaste – nie można dopuścić kobiety ciężarnej do poddania się zabiegowi szczepienia nawet za jej zgodą, gdyż nie jest możliwe dokonanie wnikliwej oceny skutków zarówno dla niej samej, jak i dla dziecka, a – po dwunaste – jeśli wskutek szczepionki dojdzie do uszkodzenia dziecka poczętego, będzie to skutkowało odpowiedzialnością karną i cywilną tych, którzy „wyszczepienia” dokonali, albo do niego dopuścili i to w pełnym zakresie. Po trzynaste – odpowiedzialności tej podlega personel medyczny, a klauzula „dobrego Samarytanina” nie ma tu zastosowania. Po czternaste – że obecnie stosowane szczepionki zostały dopuszczone „warunkowo”, więc wnioski wynikające z niniejszej opinii prawnej będą miały zastosowanie również w przypadku użycia następnych, warunkowo dopuszczonych szczepionek. Kropkę nad „i” stawia punkt piętnasty, stwierdzający, że poddanie „wyszczepianiu” całej populacji w ramach Narodowego Program Szczepień stanowi eksperyment medyczny na niespotykaną dotąd skalę.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Artykuł    tygodnik „Najwyższy Czas!”    4 lutego 2021

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4890

Skip to content