Aktualizacja strony została wstrzymana

Prof. Simon lansujący restrykcje mówi „za 5-10 miesięcy będziemy mieli odporność stadną”

Tzw. eksperci z tytułami naukowymi odpowiedzialni za wprowadzane restrykcje społeczne i gospodarcze mówią jednocześnie, że Polacy za kilka miesięcy nabędą odporność stadną.

Ten brak logiki w rozumowaniu cechuje kolejna wypowiedź rządowego eksperta prof. Krzysztofa Simona, który mówi, że „za 5-10 miesięcy będziemy mieli odporność stadną„. Prof. Simon, który liczy na odporność stadną jest również gorącym zwolennikiem zamykania ludzi w domach celem uniemożliwienia naturalnego nabycia właśnie tej odporności stadnej („Lockdown był naszym wielkim sukcesem„). Świadczy to o braku logicznego rozumowania.

Przypomnijmy, że tzw. odporność stadna jest jednym z podstawowych warunków zwalczenia chorób zakaźnych, nabywanej wszak przez kontakty międzyludzkie. Ułamkowa część najsłabszej populacji zawsze ulegała, ulega i ulegać będzie groźnym patogenom, zaś reszta uodparnia się nań.

W przypadku „pandemii koronawirusa” tzw. eksperci zaufali innym tzw. ekspertom i razem próbują wmówić, że jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie tzw. odporności czynnej, czyli zaszczepienie, najlepiej całej populacji „przeciwko koronawiruowi”. Nie biorą pod uwagę innej drogi, naturalnej, kiedy populacja nabywa odporność poprzez „przechorowanie” i tą drogą nabywa naturalną odporność. Ta naturalna metoda powinna być stosowana właśnie w przypadku chorób wirusowych cechujących się niską śmiertelnością i szczególnie dotyczy Covid-19, bowiem jak mało inne choroby zakaźne większość „chorujących na koronawirusa” nie zauważa nawet swojej choroby (mamy do czynienia z fenomenem w medycynie czyli z nowomową o nazwie „choroba bezobjawowa”. Jak ujmują to zgryźliwi: mamy do czynienia z bezobjawową biegunką…). Ci zaś z objawami „koronawirusa” są pacjentami, których każdy lekarz jeszcze rok temu, zakwalifikowałby jako chorego na grypę, bowiem nikt na świecie nie jest w stanie odróżnić na podstawie objawów klinicznych „chorego na koronawirusa” od chorego na sezonową grypę. A sezon grypowy dopiero rozpoczyna się i jak zawsze życie chorych na grypę nieuchronnie kończy setki tysięcy ludzi na świecie. Dzisiaj chorzy na grypę, włącznie z jej ciężkimi stanami, zaliczani są do „ofiar koronawirusa”. Co wykorzystywane jest do politycznej gry, przy współudziale tzw. ekspertów naukowych.

Zamiast metody naturalnej tzw. eksperci lansują metodę szczepionkową, szczególnie dlatego, że jest to metoda związana z ogromnym lobby farmaceutycznym zarabiającym biliony dolarów. (Szacuje się, że firmy farmaceutyczne zarobily na czysto w ciągu ostatnich 20 lat ponad 10 do potęgi 12 dolarów, czyli według skali SI dziesięć tysięcy miliardów dolarów!)

Te ogromne zyski służą również do dezinformowania społeczeństw, w tym do błędnego kształcenia personelu medycznego. Według wcześniejszych badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii jeszcze w „czasach przed-koronawirusowych”, 80% lekarzy swoją wiedzę o nowych sposobach „leczenia” nabywa z publikacji finansowanych przez firmy farmaceutyczne, a więc ich wiedza o „leczeniu” pacjenta jest sterowana przez komercyjne firmy nastawione na stały zysk, a nie na skuteczne wyleczenie z jakiejkolwiek choroby. Współczesna medycyna, skupiona na jednostkowym organie czy wyizolowanej jednostce chorobowej, nie dostrzega człowieka jako całej skomplikowanej osoby posiadającej oprócz mechanicznych organów wykonujących biochemiczne funkcje, również sferę psychiczno-duchową. A dopiero kompleksowe podejście do człowieka zapewnia znalezienie prawdziwego źródła choroby i próbę odwrócenia jej skutków. Współczesna medycyna nastawiona jest na szybkie i nieskuteczne „leczenie” farmakologiczne, będące swego rodzaju plastrem na objawy, bez wnikania w przyczyny choroby.

Niedawno amerykański koncern Pfizer ogłosił, że opracowana szczepionka na Covid-19 ma „90% skuteczności”. Z wcześniejszych badań nad jakąkolwiek szczepionką wynika, że jedynie co dziesiąta badawcza próba kończy się pozytywnie, zatem samo przyspieszenie procesu już powinno budzić poważne wątpliwości. Tym bardziej, że powtarzana bezmyślnie przez media i tzw. ekspertów optymistyczna i reklamowa wersja „90% skuteczności” dotyczy tymczasowej analizy badawczej, czyli dalekiego i mało wiarygodnego wyniku w procesie badawczym.

Podstawowe pytanie, które tzw. eksperci omijają w przypadku „szczepionki przeciwko koronawirusowi” brzmi: na jakiej podstawie opracowano szczepionkę, jeśli żaden z naukowców do tej pory nie był w stanie skutecznie i całkowicie wyizolować wirusa? Z prasy naukowej napływają wieści, że wyizolowano do tej pory ponad 50 tysięcy „sekwencji wirusa SARS-CoV-2” (w tym ponad 100 sekwencji z Polski), z czego wniosek, że mamy do czynienia z tysiącami prób rozkodowania wirusa, z tysiącami różnych rezultatów, w sumie z tysiącami różnych mutacji wirusa. Który z nich ma odpowiadać za „pandemię koronawirusa”? Na pewno mamy do czynienia już z tysiącami mutantów i skuteczność jakiejś pojedynczej lansowanej „szczepionki przeciwko koronawirusowi” będzie można włożyć do bajek i efektu placebo. Stwarza to też konieczność opracowywania i wypuszczania na rynek nowej wersji szczepionki, zaszczepiając nią kilka razy do roku całą populację. Wielkie koncerny zacierają ręce na taką wersję „walki z koronawirusem”, zdając sobie sprawę z tego, że błyskawicznie opracowana szczepionka o nieznanych długofalowych skutkach ubocznych, doprowadzić może – a nawet musi – do nieznanych, groźnych i nieodwracalnych zmian w zaszczepionych organizmach oraz całej populacji. Nikt jednak tym nie przejmuje się, naukowcy ignorują problem, media podgrzewają temat „pandemii”, bowiem liczy się przede wszystkim kontrola nad ludzkością, podporządkowanie jej i subordynacja ciałom decyzyjnym, oraz astronomiczny zysk dla firm farmaceutycznych.

Oprac. www.bibula.com
2020-11-14

.