Lewicowa profesor i aktywistka przyznała się, że całe życie udawała Murzynkę. Wyznała, że tak naprawdę jest białą Żydówką.
Jessica Krug pracuje jako profesor historii afroamerykańskiej na uniwersytecie George’a Washingtona, gdzie prowadzi zajęcia od 2012 roku. Według jej biografii na stronie uniwersytetu specjalizuje się też w tematach Ameryki Łacińskiej, Afryki, imperializmu i kolonializmu. Napisała również szereg książek, artykułów i esejów o byciu czarnoskórym. Działała również jako lewicowa aktywistka pod pseudonimem Jessica La Bombalera.
Krug była również zadeklarowaną rasistką. Jej sąsiadka Anna Anderson wyznała dziennikowi Daily Mail, że Krug regularnie wyzywała ją od „białych śmieci”. Twierdziła również, że oddając się joggingowi doprowadza do gentryfikacji dzielnicy czyli zamiany jej w elitarne miejsce na mieszkanie w którym nie stać np. czarnoskórych. Także w mediach społecznościowych regularnie zamieszczała agresywne i wulgarne wpisy wymierzone w białych.
Tym większy był szok lewicy kiedy w czwartek na swoim blogu w portalu Medium ujawniła, że wcale nie jest czarna. Przyznała, że tak naprawdę jest białą Żydówką która wychowała się na przedmieściach Kansas. „W eskalujący sposób przez całe dorosłe życie wyrzekałam się mojego doświadczenia jako białe żydowskie dziecko na przedmieściach Kansas City pod różnymi przyjętymi tożsamościami w Czarności do której nie miałam prawa: najpierw jako czarnoskóra z północnej Afryki, potem jako czarnoskóra z amerykańskimi korzeniami, potem jako czarnoskóra z korzeniami na Karaibach mieszkająca na Bronksie” – napisała.
W swoim wpisie Krug wspomniała o trudnym dzieciństwie i problemach psychicznych ale uznała, że one nie tłumaczą jej zachowania. „Powiedzieć, że walczyłam przez całe życie z jakimiś nieleczonymi demonami chorób psychicznych, to oczywistość. Problemy psychiczne zapewne tłumaczą dlaczego początkowo przyjęłam fałszywą tożsamość, w młodości, i dlaczego tak długo ją rozwijałam” – napisała – „Ale problemy ze zdrowiem psychicznym nigdy nie wytłumaczą ani nie usprawiedliwią tego, że pomimo regularnego krytykowania nie-czarnych którzy kradną z czarnej kultury moja fałszywa tożsamość była oparta na czarnych kłamstwach”.
To, dlaczego Krug kłamała o byciu czarną jest raczej jasne. W USA, a szczególnie na ich uczelniach, jest duża liczba programów i stypendiów wyrównujących szanse z których jako biała nie mogłaby skorzystać. Brytyjski Guardian twierdzi, że faktycznie z nich korzystała – między innymi dostała dzięki temu dofinansowanie na swoją najnowszą książkę. Nie jest na razie jasne dlaczego w ogóle się przyznała. Po jej wyznaniu stała się obiektem zmasowanej krytyki ze strony lewicy i osób, z którymi wcześniej współpracowała. Jedna z takich osób, czarnoskóry pisarz i scenarzysta Hari Ziyad poinformował na Twitterze, że zrobiła to nie z powodu wyrzutów sumienia a dlatego, że wpadła, ale nie ujawnił dalszych szczegółów.
Kompletnie nie jest również jasne to, dlaczego przez lata nikt nie zauważył, że rzekoma afroamerykanka ma białą skórę.
To nie jest pierwszy taki przypadek. Jakiś czas temu głośno było o sprawie Rachel Dolezal, która udawała murzynkę i była jedną z dyrektorek w walczącej o prawa mniejszości rasowych organizacji NAACP. Wpadła w 2015 roku kiedy dziennikarze odkryli, że jej rodzice, z którymi od lat nie utrzymywała kontaktu, są biali. Wkrótce potem przekazali mediom jej zdjęcia jako małej dziewczynki o blond włosach i niebieskich oczach. Dolezal twierdziła potem, że jest pierwszą trans-murzynką ale sąd w to nie uwierzył i kazać jej oddać całe pieniądze które dostała jako czarnoskóra z programów wyrównujących szanse.
Podobna sytuacja miała miejsce w wypadku słynnego aktywisty ruchu Black Lives Matter Shauna Kinga, który podawał się za mulata. W sierpniu 2015 dziennikarze odkryli, że oboje jego rodziców są biali. On sam twierdził potem, że mężczyzna który na akcie urodzenia jest wpisany jako jego ojciec tak naprawdę nim nie jest – jego biologicznym ojcem miał być Murzyn o relatywnie jasnej skórze. Te tłumaczenia jednak niewiele pomogły i King przez kilka lat był w praktyce ignorowany przez lewicę i nigdy już nie odzyskał dawnego szacunku.
Najsłynniejszym podobnym przypadkiem była jednak sprawa senator i kandydatki w prawyborach prezydenckich Elizabeth Warren. Przez całe życie twierdziła, że ma w sobie indiańską krew, i korzystała dzięki temu z programów wyrównujących szanse. Kiedy pojawiły się informacje, że kłamie, postanowiła poddać się testowi genetycznemu. Ten wykazał, że ma w sobie tyle indiańskiej krwi ile ma praktycznie każdy biały Amerykanin – ostatni Indianin w jej rodzinie był jakieś sześć do dziesięciu pokoleń wstecz. Warren musiała potem przepraszać za swoje postępowanie indiańskich przywódców i na zawsze przylgnął do niej spopularyzowany przez Trumpa pseudonim Pocahontas.
Źródło: Stefczyk.info na podst. Guardian, Daily MailAutor: WM