Ataki dokonane przez „amunicję krążącą” lub przeróżne drony hybrydowe poruszające się z prędkością większą 5 lub 6 razy od zwykłych dronów na pierwszy rzut oka mogą wyglądać na ataki bombowe lub rakietowe. Niektórzy odnajdują nietypowe cechy w „zamachu bombowym” w którym zginął w 2005 r. premier Libanu Rafik Baha ad-Din al-Hariri. W nawierzchni ulicy, którą poruszała się kolumna rządowa pozostał spory, nietypowy krater. U jednego ministrów z zaatakowanej kolumny samochodów, wysłanego na leczenie do Francji stwierdzono napromieniowanie wzbogaconym uranem (podaję za: T. Meyssan).
Jak wiadomo, służby uwielbiają porozumiewanie się za pomocą swoistego kodu, który odczytywany jest precyzyjnie tylko przez adresatów – opinia publiczna nie sięga aż w takie meandry niejawnych przekazów. Najczęściej jest to kod kalendarzowy, związany z rocznicami określonych dat. Warto zauważyć, że eksplozja w Bejrucie miała miejsce 3 dni przed terminem ogłoszenia wyroku przez utworzony w 2007 roku przez Radę Bezpieczeństwa ONZ mający siedzibę w Holandii Trybunał Specjalny ds. Libanu. Wyrok ma dotyczyć czterech członków Hezbollahu oskarżonych o zamach na Haririego. Hezbollah twierdzi, że zamachu dokonały siły izraelskie, które już wiele miesięcy przed zamachem za pomocą szpiegowskich dronów monitorowały przemieszczanie się premiera Haririego.
3.
Wydarzenia takiej rangi jak eksplozja w Bejrucie ukazują jak na dłoni, iż przestrzeń informacyjna to pole walki kilku wywiadów i mocarstw na którym to polu prawda stanowi jedynie przeszkodę a nie cel. Nie ma tu żadnych reguł, głęboko skrywane fakty ujawniają często osoby, które za chwilę podają kłamstwo. I odwrotnie – portale i osoby do tej pory podejrzane – nagle błyszczą podaniem do publicznej wiadomości bardzo cennych, skrywanych przez wszystkie inne strony wojennej gry informacyjnej – informacji. Nikt nie przekazuje pełnej prawdy a jej ziarna zbierać trzeba w magazynach każdej ze stron walczących ze sobą. Im bardziej strony konfliktu się ze sobą żrą, tym większe szanse, że jeden gangster ujawni coś przeciwko drugiemu gangsterowi z rzeczy o których nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie ich głębokie zwarcie przy linach na ringu. Za przykład może posłużyć brytyjska, proasadowa, prorosyjska podejrzana aktywistka V.Beeley, której tekst o eksplozji bejruckiej jest b.ciekawy i wyjątkowo trzeźwy a przede wszystkim podaje niezwykle cenny trop do wypowiedzi o cechach wybuchu wygłoszonej przez zaprzyjaźnionego eksperta, niekwestionowanego autorytetu w dziedzinie materiałów wybuchowych. Chcąc przybliżać się do prawdy musimy czasem szukać także u tych, którymi się brzydzimy, gdyż w wojnie gangów każdy z gangsterów (zwanych mocarstwami) w chwili zwarcia może ujawnić nieosiągalne w zwykłym stanie informacje.
Wyjątkowa waga bejruckiego przypadku spowodowała, oczywiście, także pojawienie się paru fejków filmowych, choć nie było ich tak dużo, jak można by się spodziewać. Pociski widoczne na kilku filmach to albo wklejone klatki albo ptaki. Jak trafnie zauważa wspomniana V.Beeley, siły syjonistyczne raczej by tak wyraźnych śladów nie zostawiły, jak te publikowane w sieci.
O tym, jak informacje dotyczące Bejrutu mogą być wielopoziomową grą wywiadów mówią nam nieoczekiwane wypowiedzi Trumpa, o tym, że kilku generałów z Pentagonu powiedziało mu, że to był atak, a nie wypadek. Wypowiedź tę powtórzył dwukrotnie. Później zaś kilku wysokich oficerów armii USA wypowiedziało się, że nie wiedzą, czemu Trump to mówi. Ta mieszanina informacji, dezinformacji i dementowania daje nam wyobrażenie o tym, jakiej wagi sprawy decydują się a propos wydarzeń w Libanie. Słowa Trumpa mogły być tropem do prawdy, czyli wyrazem zdziwienia tym, że jakiś nowy gracz wchodzi na libańską planszę ze swoimi pionami (Chiny, Rosja), lub zwykłym wrzaskiem złodzieja krzyczącego ‘łapaj złodzieja”, czyli zachowaniem strażaka-podpalacza wyrywającego się do gaszenia pożaru, który sam wywołał na spółkę z Amanem i Mosadem. Na razie nie wiemy, który to z tych dwóch przypadek.
(„The US leader had received his intelligence briefing at 2 pm. Asked by a reporter to clarify his conclusion, Trump said: „I’ve met with some of our great generals … This was not some kind of a manufacturing explosion type of event.”
He added, „They seem to think it was an attack. It was a bomb of some kind, yes.”)
Asia Times pisze, że reakcja sekretarza obrony USA (M.Espero) i sekretarza stanu (M.Pompeo) czyniących wysiłki, by zatuszować nieodpowiedzialne wypowiedzi Trumpa może świadczyć, iż „wojskowa wierchuszka” USA jest przekonana o tym, iż był to atak Izraela, ale chce tę wiedzę ukryć, by uniknąć odpowiedzi Hezbollahu i wciągnięcia Izraela już w otwarty konflikt zbrojny („Lebanese security sources said, would be the logical attribution to Israel, forcing Hezbollah into an equivalent response, which would trigger a war of catastrophic proportions”). Inne źródło z wywiadu libańskiego twierdzi, że jeśli to był atak Izraela, to nie będzie to ujawnione publicznie, gdyż skutkowałoby to wciągnięciem obu stron w wojnę, której nie chcą. Kolejne wysokiej rangi libańskie źródło z wywiadu wojskowego ocenia, że eksplozja nie była wypadkiem, a Trump najwyraźniej nie jest w stanie dochować tajemnicy.
4.
A co sądzą eksperci? Nie wierzę, że w porcie w Bejrucie było tyle azotanu amonu, ani w skład fajerwerków” – powiedział włoskiemu dziennikowi Corriere, powszechnie znany ekspert ds. materiałów wybuchowych Danilo Coppe (https://www.difesa.it/AID/trasparenza/Documents/Consulenti_e_Collaboratori/2018/Coppe/cv_eu_Danilo_Coppe.pdf ) .
„Kiedy azotan amonu detonuje, wytwarza niepowtarzalną żółtą chmurę. Zamiast tego, na filmach z eksplozji, oprócz białej sfery, którą można zobaczyć rozszerzającą się – która jest kondensacją morskiego powietrza – można wyraźnie zobaczyć ceglasto-pomarańczową kolumnę przechodzącą w jaskrawoczerwoną, typową dla udziału litu. Lit jest paliwem pocisków wojskowych, więc myślę, że było tam uzbrojenie ”.
„To wygląda na eksplozję magazynu uzbrojenia” – dodał Coppe.
Amerykański ekspert ds. wojskowych materiałów wybuchowych, który blisko współpracował z armią libańską, powiedział Asia Times pod warunkiem zachowania anonimowości, że według jego kontaktów z libańskimi siłami zbrojnymi eksplozja była „aktem sabotażu” na magazyn, w którym znajdowała się nie tylko saletra, ale także pociski krótkiego zasięgu [te same, o których 2 lata temu na forum ONZ mówił Netanjahu, chwaląc się, że wiedzą już , że są i gdzie są – przypis mój, wawel]. W wersji oficjalnej fatalny magazyn nr 12 miał być miejscem, gdzie przechowywano skonfiskowane przez służby celne niebezpieczne przedmioty i materiały. Niektórzy twierdzą, że skład elementów i komponentów do produkcji rakiet i pocisków był ukryty pod workami z saletrą, zamaskowany w tak oryginalny sposób.
Riad Kahwaji, szef dubajskiego Institute for Near East and Gulf Military Analysis (http://www.inegma.com/about-us-team-detail.aspx?tID=2 ) „Rozmawiałem z kilkoma [byłymi i obecnymi libańskimi] wojskowymi i wszyscy zgodzili się, że to najpierw eksplodował magazyn broni i że azotan amonu nie zapaliłby się bez zewnętrznego zapłonu, którego rolę w tym przypadku pełnił pożar i eksplozja magazynu pocisków rakietowych”.
To samo utrzymuje inny ekspert, Christopher Busby (por. https://en.wikipedia.org/wiki/Christopher_Busby ). Otóż twierdzi on, iż jest niepodważalne, że COŚ Z ZEWNĄTRZ zdetonowało saletrę amonową.
Jak podaje Asia Times – wielu libańskich analityków obronnych uważa, że Izrael prawdopodobnie przeprowadził atak, ale że nie zamierzał wyrządzić szkód na taką skalę.
Kahwaji powiedział, że „wszyscy byli zaskoczeni wielkością eksplozji, w tym sami Izraelczycy”. Hezbollah, mimo iż wie na podstawie danych swoich służb, że sprawcą ataku był Izrael nie powie tego na głos, nie chcąc skierować na siebie gniewu mieszkańców za to, że trzyma broń w mieście”.
5. Chronologia prehistorii bejruckiej „eksplozji”
W 2016 roku lider Hezbollahu Nasrallah powiedział, że pociski jego ugrupowania są w stanie uderzyć w tajny magazyn amoniaku w porcie północnego Izraela, Hajfie i stworzyć odpowiednik broni nuklearnej. Zamiast portu w Hajfie mamy więc port w Bejrucie, zamiast amoniaku mamy saletrę amonową (sól kwasu azotowego i amoniaku). Jest to informacja nie do przecenienia, gdyż opisuje prefigurację eksplozji w Bejrucie, opisuje swego rodzaju „bombę chemiczną”.
Nasrallah tylko pogroził, Żydzi takich rzeczy nie zapominają, jak nas poucza księga Estery, więc zrealizowali przeciw Libańczykom to, co on zapowiadał przeciw nim. Kongenialnie z treścią księgi Estery. Atak profilaktyczny. Wielokrotnie opisywana w Starym Testamencie specjalność „narodu wybranego”. Rzec można spécialité de la maison.
W 2018 roku premier Benjamin Netanjahu powiedział na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, że Hezbollah ukrywa w Bejrucie zakłady produkujące precyzyjne pociski rakietowe. Ujawnił zdjęcia satelitarne, które pokazują tajne obiekty, gdzie odbywa się montaż znajdujące się w pobliżu międzynarodowego lotniska w Bejrucie. Rok później ustami Danona służby Izraela zdecydowały się ujawnić na forum ONZ, że wiedzą też o składowaniu materiałów z przeznaczeniem militarnym w porcie w Bejrucie . Wiedzę tę posiadali z pewnością już w 2018 r., gdyż śledząc (za pomocą agentury oraz dronów szpiegowskich) pośredników i miejsca docelowe musieli automatycznie znać miejsce początkowe, czyli widzieć, iż wychodzą oni z transportami z portu z okolic magazynu nr 12.
Netanjahu w 2018 roku oskarżył Hezbollah o „wykorzystywanie niewinnych ludzi w Bejrucie jako ludzkich tarcz” przy wyborze miejsc na militarne składowiska i montownie. „Izrael nie pozwoli by uszło to na sucho” – powiedział 2 lata temu. W rezultacie tej „troski” izraelskiej nie tylko ok. 200 osób stało się tymi tarczami w wieczności, lecz dodatkowo parę tysięcy odniosło rany a ćwierć miliona straciło dach nad głową.
W czerwcu 2019 r. szef Dowództwa Północnego Sił Obronnych Izraela, generał dywizji Amir Baram, zagroził akcją przeciwko Hezbollahowi i Libanowi. Powiedział, że w przyszłej wojnie przeciwko grupie terrorystycznej, Liban prawdopodobnie „zapłaci wysoką cenę” za pozwolenie Hezbollahowi na zakorzenienie się na swoim terenie.
Rok temu, 23 lipca 2019 r. ambasador Izraela przy ONZ Danny Danon, oskarżył Iran o wykorzystywanie firm cywilnych i kanałów morskich do przemytu sprzętu do produkcji broni dla libańskiej grupy Hezbollah. Podczas kwartalnego spotkania na Bliskim Wschodzie ambasador Danny Danon powiedział Radzie Bezpieczeństwa, że izraelski wywiad odkrył dowody świadczące o tym, że irańskie siły Quds wykorzystują port w Bejrucie do przesyłania dla Hezbollahu przedmiotów podwójnego zastosowania. „W latach 2018-2019 Izrael odkrył, że produkty podwójnego zastosowania są przemycane do Libanu w celu zwiększenia potencjału rakietowego Hezbollahu” – powiedział Danon. „Port w Bejrucie stał się portem Hezbollahu”.
Izrael ogłosił, że produkty podwójnego zastosowania są zamawiane w zagranicznych firmach przez syryjskich agentów, docierają do portu w Bejrucie, gdzie są przez nich odbierane i przekazywane później do bejruckich ośrodków Hezbollachu. „Danon przedstawił Radzie Bezpieczeństwa mapę tras transferowych Hezbollahu, które obejmowały główne węzły na lotnisku w Damaszku, port i lotnisko w Bejrucie oraz oficjalne przejścia graniczne między Syrią i Libanem, takie jak przejścia Masnaa.” Powiedział – powtarzam – że w przyszłej wojnie przeciwko grupie terrorystycznej Hezbollach Liban prawdopodobnie „zapłaci wysoką cenę” za pozwolenie Hezbollahowi na zakorzenienie się tam. Pierwsza rata tej wysokiej ceny właśnie została uiszczona. Czy następne raty będą większe, czy mniejsze, to się okaże i zależy to także od reakcji Hezbollahu oraz pozostałych graczy bliskowschodnich. W dalszej zaś kolejności trwają każdego dnia od czasu eksplozji „inspirowane” zamieszki antyrządowe wyglądające na próby posiania ziaren kolejnej arabskiej wiosny i wojny domowej, które by skutecznie i na długo sparaliżowały groźnego izraelskiego wroga.
Źródła