Aktualizacja strony została wstrzymana

Uspokójmy ich! – Stanisław Michalkiewicz

Znałem kiedyś chłopca, trochę upośledzonego umysłowo, który z domu dziecka trafił do rodziny zastępczej, moich przyjaciół. Było tam jeszcze kilkoro dzieci, ale już bez żadnego upośledzenia. Ten Zbyszek (nawiasem mówiąc, już nie żyje), miewał niekiedy napady szału i wtedy krzyczał do swoich zastępczych rodziców: „uspokójcie mnie!” Oni jakoś go uspokajali i wszystko wracało do stanu normalnego.

Opinia publiczna w Polsce, a ściśle – normalna część opinii publicznej – bo jest całkiem spora liczba wariatów w sensie medycznym, cierpiąca na polityczną wściekliznę – została wstrząśnięta łajdackim wybrykiem grupy sodomitów, którzy na figurze Chrystusa przed kościołem św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, zawiesili sodomicką flagę, a twarz Zbawiciela ubrali w maseczkę z jakimiś anarchistycznymi emblematami. JE kardynał Kazimierz Nycz zaapelował – co prawda nie bardzo wiadomo, do kogo – by „nie przekraczać granic”. Sęk jednak w tym, że tych granic nikt nie broni, w związku z czym nie bardzo wiadomo, gdzie właściwie one przebiegają, więc nic dziwnego, że są przekraczane. Nawiasem mówiąc, te dekoracje sodomici umieścili również na innych warszawskich pomnikach, m.in. na pomniku „Syrenki”, do którego rzeźbiarce Ludwice Nitschowej pozowała Krystyna Krahelska, żołnierz Armii Krajowej i utalentowana poetka („Hej chłopcy, bagnet na broń!” – to właśnie jej słowa) i która zginęła w Powstaniu Warszawskim 2 sierpnia 1944 roku. Nie wiem, czy byłaby zachwycona na wiadomość, że rozwydrzone, zboczone dziewuchy, tak ją udelektowały.

Policja podobno prowadzi „energiczne śledztwo”, mające na celu ustalenie sprawców tych łajdackich profanacji, chociaż ich identyfikacja nie powinna nastręczać trudności nie tylko dlatego, że robili oni sobie zdjęcia podczas akcji, z czego wynika, że nikt im w tym nie przeszkadzał, ani nie obawiali się żadnej policji, czy straży miejskiej. Jeśli chodzi o straż miejską, to nie musieli się jej obawiać, bo zajmuje się ona głównie wymierzaniem kierowcom mandatów za złe parkowanie, a poza tym prezydentowi Warszawy, panu Trzaskowskiemu, to sodomickie manifestacje specjalnie nie przeszkadzały, a wiadomo, że jaki pan – taki kram. Jednak policja kierowana jest przez pana ministra Kamińskiego, który nie należy do obozu zdrady i zaprzaństwa – ale skoro prowadzi „energiczne śledztwo”, to jest wysoce prawdopodobne, że sprawa zakończy się wesołym oberkiem. Wiem o tym z własnego doświadczenia, bo kiedy policja i prokuratura prowadziły „energiczne śledztwo” w sprawie ustalenia tożsamości jegomościa, który zamieścił w sieci sfałszowane zobowiązanie do współpracy z SB, to po roku dostałem zawiadomienie o jego umorzeniu z powodu niemożności skontaktowania się z holenderskim administratorem serwera, z którego ta fałszywka trafiła do sieci. Trochę mnie to zdziwiło, bo ja skontaktowałem się z nim w ciągu minuty – ale potem zrozumiałem, że i policja i prokuratura chronią w ten sposób konfidenta ABW, który tę fałszywkę wykonał w ramach „operacji Menora”, prowadzonej w roku 2012 przeciwko prof. Jerzemu Robertowi Nowakowi, Waldemarowi Łysiakowi i mnie.

Wracając do sprawy sodomitów i dokonanej przez nich profanacji, to wystarczyło wziąć na spytki panią Esterę Flieger – najwyraźniej z pierwszorzędnymi „korzeniami” i związaną z „Gazetą Wyborczą”, która ze sprawczyniami przeprowadziła rozmowę, więc nie tylko musiała je osobiście znać, ale kto wie, czy w ramach leninowskich norm o „organizatorskiej funkcji prasy” nie zleciła im tego zadania, podobnie jak dziennikarze TVN zlecili urządzenie urodzin Adolfa Hitlera w lasach koło Wodzisławia Śląskiego. Oczywiście pani Estera, podobnie jak pan red. Adam Michnik podczas afery Rywina, schroniłaby się za murami sławnej „tajemnicy dziennikarskiej”, ale myślę, że dla bezpieki, która w dodatku dysponuje izraelskim systemem „Pegasus”, przeniknięcie tych murów nie powinno nastręczać specjalnych trudności. Możliwe jednak, że w kontrakcie zastrzeżono, że system ten może być używany wyłącznie do śledzenia antysemitników, więc sodomici mogą w tej sytuacji znajdować się pod ochroną. Można by to sprawdzić tylko w jeden sposób – gdyby na przykład nieznani sprawcy zawiesili sodomicką flagę i wymalowali stosowne emblematy na pomniku na Umschlagplatzu. Jestem pewien, że klangor podniósłby się aż pod niebiosa, sprawcy zostaliby schwytani w jednej chwili, o ile nie zostaliby zastrzeleni podczas akcji, postawieni przed niezawisłym sądem, który na pewno nie dopatrzyłby się żadnych okoliczności łagodzących, nawet gdyby sprawczynią okazała się pani Elżbieta Podleśna. Ale to tylko możliwość teoretyczna, bo pani Podleśna dobrze wie, co może profanować, a czego nie może, więc jestem pewien, że na samą myśl o możliwości popełnienia takiego świętokradztwa pozostawiłaby na bieliźnie wyraźne „ślady zapachowe”.

Ciekawe, że sodomitki i gomorytki, wypowiedziały wojnę „systemowi” akurat w momencie, gdy minister Ziobro, w ramach przepychanek w obozie płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm wpadł na pomysł wypowiedzenia konwencji stambulskiej. Tę konwencję, podobnie jak wiele innych, lekkomyślnie podpisanych przez Umiłowanych Przywódców, oczywiście należałoby wypowiedzieć, ale widać, że pan premier Morawiecki nie tylko nie chce robić przyjemności ministrowi Ziobrze, ale chyba też boi się samodzielnego podejmowania decyzji w tej sprawie, skoro próbuje podpierać się Trybunałem Konstytucyjnym. Z Unii Europejskiej dobiegają bowiem groźne pomruki, że jak Polska się nie opamięta, to dostanie figę z makiem, a nie żadne „subwencje” – jak to się stało z miejscowościami, które proklamowały strefę wolną od sodomitów. Kto by pomyślał, że nasi Umiłowani Przywódcy będą kurwili się za pieniądze i to w dodatku – przed sodomitami? Bo że Wielce Czcigodnemu posłowi Pupce takie łajdackie wybryki „nie przeszkadzają”, to wiadomo; kto wie, czy gwoli pozyskania głosów nie nadstawiłby się sodomitom w ramach „pozycji służebnej” – ale obawiam się, że z innymi może być podobnie, że oni mocni są tylko w gębie. Tak, jak we Francji, gdzie osobistości oficjalne nie tylko kapitulują, nie tylko rozszerzają granice dla potrzeb zboczeńców i łobuzerii, ale nawet zabraniają nazywania tych rzeczy po imieniu, więc sprawy w swoje ręce zaczynają brać obywatele. I chyba to jest właściwy kierunek.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    8 sierpnia 2020

Za: michalkiewicz.pl | http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4756

Skip to content