Aktualizacja strony została wstrzymana

Covid zastąpił grypę? Lekarz prezentuje wymowne dane

Covid-19 sparaliżowała świat. Lockdown dotknął też i Polskę. Tymczasem oficjalne dane dotyczące liczby zachorowań na grypę i koronawirusa prowokują do zadawania podstawowych pytań – czy mamy do czynienia z pandemią?

W kwietniu br. dr n. med. Zbigniew Martyka, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego w Szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” opowiadał o przebiegu tzw. pandemii na jego oddziale zakaźnym. Mówił wówczas, że zgłoszone przypadki można przyrównać do cyklu lekkiej grypy i uspokajał nastroje. Teraz lekarz wraca do tej tezy i pokazując oficjalne dane wskazuje, że miał rację.

„Dzisiaj moje doświadczenia i wnioski, przekazane już dwa miesiące temu, zostały w dużej mierze potwierdzone przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. Przedstawione na jego stronie internetowej dane opisują zapadalność na grypę w latach 2015-2020. Liczba chorych w następujących po sobie latach jest bardzo do siebie zbliżona. Tylko jeden okres czasu rzuca się od razu w oczy – od końca marca 2020 roku. Zanotowaliśmy wtedy niespotykany wcześniej, gwałtowny spadek zachorowań na grypę. Są dwa wytłumaczenia: być może społeczeństwo, z nieznanych przyczyn, nabrało odporności zbiorowej i grypa przestała nam zagrażać. Druga możliwość to taka, że zakażenia, które w latach poprzednich były klasyfikowane jako grypopochodne i nie wywoływały żadnej paniki, od kwietnia tego roku zostały przerzucone do rubryki pod tytułem koronawirus” – napisał na Facebooku. Szerszą rozmowę z dr. Martyką opublikował se.pl.

Lekarz powoła się tu na wykres opublikowany przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny, Zakład Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru, Pracownię Monitorowania i Analizy Sytuacji Epidemiologicznej. To oficjalne dane dotyczące chorób zakaźnych. Analiza porównuje ilość zachorowań na grypę na przełomie lat od 2015/16 do 2019/20 roku.

Źródło: NIZP-PIH

Na wykresie widać wyraźnie, że zachorowalność na grypę gwałtownie i niewytłumaczalnie spadła dokładnie w momencie wybuchu paniki z powodu zagrożenia koronawirusem. To tak – jak zauważa – jakby ludzie przestawali zapadać na grypę lub… zamiast rozpoznawanej dotychczas grypy zaczęto rozpoznawać inną infekcję – COVID-19.

Zdaniem dr. Martyki wytłumaczenia są co najmniej dwa. – Albo w ubiegłych latach były także infekcje wywołane wirusami z grupy „korona”, te wirusy przecież atakują nas już od dziesiątków lat. Tylko nikt wówczas nie robił z tego problemu. Albo teraz pacjentów, wykazujących typowe objawy grypowe, bada się pod kątem koronawirusa i stwierdza się jego obecność w badaniach, których dokładność jest niejednokrotnie podważana i zamiast grypy rozpoznaje się zakażenie COVID-19 – powiedział w „SE”.

No bo co się stało nagle z zachorowaniami na grypę od marca 2020? Dlaczego ich liczba gwałtownie spadła? Jeśli to co mamy teraz, to zupełnie inny rodzaj infekcji, to ilość zachorowań na grypę powinna pozostać na porównywalnym poziomie jak w ubiegłych latach – dodał.

Lekarz zgodził się, że liczba ofiar (350 tys.) oznaczonych z powodu Covid-19 jest faktem i każda śmierć jest tragedią, ale też śmierć jest naszą rzeczywistością i każdego dnia na całym świecie – z różnych powodów umiera do 200 tys. osób.

Co roku umiera z głodu około 11 milionów dzieci poniżej 5. roku życia, to znaczy 30 tys. małych dzieci dziennie! W ciągu zaledwie dwóch tygodni umrze tych małych dzieci tyle, co na całym świecie zmarło dotychczas z powodu określanego jako COVID-19. A do tego dochodzą zgony z głodu u starszych dzieci, osób dorosłych. Co jest dla Pana bardziej frapujące? Jeśliby Panu naprawdę zależało na ratowaniu życia ludzkiego i gdyby to od Pana zależało, to gdzie skierowałby Pan działania, aby zmniejszyć śmiertelność? – pytał dr Martyka.

Lekarz pytany o drugą falę epidemii koronawirusa uznał, że trudno spekulować o przyszłości. – W przeszłości świat był dotknięty niejedną prawdziwą i poważną epidemią, która dziesiątkowała ludzi, nie taką, w której zmarły setne części promila ludności. Wszystko wcześniej czy później wracało do normy. Nawet wtedy, kiedy nie było leków, szczepionek – mówił. Co nastąpi? Nie wiadomo. Wirus ulega mutacjom i możliwe, że nowe zachorowania mogą być spowodowane wirusem już o innej budowie antygenowej – zatem nie musiałby być to ta sama choroba.

Źródło: se.pl; Facebook.com

MA

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

Sprawa był jasna od początku. Dobrze, że znalazł się odważny lekarz. Kiedy koniec masek w tramwajach. Przecież wywołają one masową grzybicę płuc. W takiej masce, to człowiek jak to dziecko w piwnicznej izbie opisane przez Marię Konopnicką.
Ryś

Są jeszcze normalni i porządni lekarze, nie to co ci medialni, którzy opowiadają głupoty pod założoną z góry tezę, brawo Panie Doktorze, tak trzymać!
FGH

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2020-06-17)

 


 

Zamiast grypy wykrywają koronawirusa? Dr Zbigniew Martyka: „Dokładnie w momencie wybuchu paniki zachorowalność na grypę gwałtownie i niewytłumaczalnie spadła”

Dr Zbigniew Martyka. / foto: YouTube

„Super Express” przeprowadził wywiad z chodzącym głosem rozsądku polskiej medycyny. To oczywiście nikt inny jak dr Zbigniew Martyka, ordynator Oddziału Zakaźnego w szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej, który zasłynął z wypowiedzi nt. koronawirusa. „Wcześniej czy później prawie każdy z nas spotka się z tym wirusem tylko większość tego nawet nie zauważy” – stwierdził w najnowszej rozmowie z tabloidem.

Dr Zbigniew Martyka w ostatnich tygodniach zasłynął wypowiedziami na temat koronawirusa, mówił m.in., że od samego wirusa gorsza jest panika, a śmiertelność jest tak mała, że szczepionka może nie mieć większego sensu. Krytykował też obowiązek noszenia maseczek i rękawiczek przez pracowników sklepów. Tłumaczył, że rękawiczki przyczyniają się do braku odpowiedniego oddychania skóry, z kolei przez maseczkę wirus i tak może przeniknąć.

Co teraz powiedział na łamach „SE”? Przypomniał, że wielu tzw. ekspertów, którzy postrzegają COVID-19 jako sprawcę pandemii pomijają wiele danych. Np. tych odnoszących się do „ilości zachorowań, zgonów, ciężkości przebiegu w porównaniu z innymi chorobami, a przede wszystkim z prawdziwymi epidemiami, które dziesiątkowały ludzi”.

Tajemnicze zniknięcie grypy

Doktor zauważył też jeden niezwykły fakt. „Proszę zwrócić uwagę, że zachorowalność na grypę gwałtownie i niewytłumaczalnie spadła dokładnie w momencie wybuchu paniki z powodu zagrożenia koronawirusem. We wszystkich latach krzywe zachorowań na grypę niemal się pokrywają. Ale od marca 2020 krzywa ta gwałtownie spada w trudny do wytłumaczenia sposób” – mówił. Zauważył, że wygląda to tak jakby zamiast diagnozować u ludzi grypę, zaczęto stwierdzać zakażenia koronawirusem.

Dr Martyka widzi dwa możliwe warianty, którymi można wytłumaczyć tę sytuację. Pierwszy to fakt, że wirusy z grupy „korona” od dziesiątków lat atakują ludzi. Jednak w poprzednich latach „nikt nie robił z tego problemu”. Drugi to taki, że pacjentów z objawami grypowymi bierze się na testy przeciwciał COVID-19. Te są niejednokrotnie bardzo niedokładne i wskazują na zakażenie koronawirusem.

Prawdziwym problemem nie jest koronawirus

Doktor odpowiedział też na pytanie dotyczące ilości ofiar. Czy 350 tys. zgonów na świecie z powodu koronawirusa, to dużo czy mało?

„Każda śmierć jest tragedią. Ale, niestety, ludzie umierali i będą umierać z różnych przyczyn. Każdego dnia odchodzi z tego świata 150-200 tys. osób. Co roku umiera z głodu około 11 milionów dzieci poniżej 5. roku życia, to znaczy 30 tys. małych dzieci dziennie! W ciągu zaledwie dwóch tygodni umrze tych małych dzieci tyle, co na całym świecie zmarło dotychczas z powodu określanego jako COVID-19. A do tego dochodzą zgony z głodu u starszych dzieci, osób dorosłych. Co jest dla Pana bardziej frapujące? Jeśliby Panu naprawdę zależało na ratowaniu życia ludzkiego i gdyby to od Pana zależało, to gdzie skierowałby Pan działania, aby zmniejszyć śmiertelność?” – zapytał Martyka.

Na koniec odniósł się do pytania – jak ważna jest odporność człowieka w walce z takimi patogenami? Odpowiedział oczywiście, że ma to kolosalne znaczenie, ale w dobie zniszczonego środowiska zdrowie ludzi z roku na rok globalnie się pogarsza. Chodzi o poważne niedobory mikroelementów i witamin. Co do drugiej fali epidemii stwierdził, że ciężko przewidzieć czy takowa wzbierze.

Źródło: „Super Express”

Za: Najwyższy Czas! (

 


 

Skip to content