Dziennikarz polonijny z Kanady, Andrzej Kumor, został pomówiony o antysemityzm przez wpływową żydowską organizację B’nai Brith Canada, m.in. za to, że mówiąc o terrorystycznej działalności organizacji syjonistycznych, użył frazy „syjoniści mają terroryzm za uszami”. Żydowskie media i organizacje włożyły mu w usta słowa, których nie powiedział. Z ich zawiadomienia polskiego dziennikarza zaczęła nękać kanadyjska policja, a polska dyplomacja nie zrobiła nic, by go bronić.
Andrzej Kumor, od wielu lat dziennikarz polonijny z Ontario w Kanadzie, zaangażowany w sprawy Polonii, w jednym ze swoich filmów odnosząc się do terrorystycznej działalności organizacji syjonistycznych, użył frazy „syjoniści mają terroryzm za uszami”. W odpowiedzi został oskarżony przez B’nai Brith Canada, żydowskie media w Kanadzie, a nawet Jerusalem Post o antysemityzm. Wbrew faktom, żydowskie media i organizacje włożyły mu w usta frazę „Żydzi mają terroryzm we krwi”. Z ich zawiadomienie polskiego dziennikarza zaczęła nękać kanadyjska policja.
Jak wynika z odpowiedzi uzyskanej w MSZ przez portal Kresy.pl, polska dyplomacja nie zrobiła nic w obronie polonijnego dziennikarza. Jednocześnie przedstawiciele środowisk żydowskich, w tym loży B’nai Brith Canada, są regularnie zapraszani na imprezy organizowane przez polską ambasadę w Ottawie oraz konsulat w Toronto. Dodajmy też, że z B’nai Brith spotykają się podczas wizyt w USA czołowi przedstawiciele władz Polski – rządu.
Sprawa zaczęła się w połowie sierpnia br., gdy na stronach kanadyjskiej loży znanej i wpływowej organizacji żydowskiej B’nai Brith Canada zamieszczono artykuł krytykujący Andrzeja Kumora i jego „Gońca” za „regularne antysemickie i nienawistne materiały”. Uwagę tej gazety wzbudziło szczególnie kilka materiałów, w których, jak twierdzi B’nai Brith Canada, zawarto rzekomo takie twierdzenia jak to, że „Żydzi i syjoniści mają <<terroryzm we krwi>>” czy „wzywające czytelników do <<postawienia się Żydom>> w odpowiedzi na sfabrykowane próby zniszczenia Polski”.
Organizacja ta twierdzi, że „Goniec” publikował „serie podżegających artykułów”, na łamach których „regularnie ostrzegano przed żydowską kontrolą nad polskim rządem poprzez <<marionetkowych polityków>> w USA, opowiadających się za <<przepisywaniem historii>> w interesie izraelskiego rządu”. Zarzuca też polonijnej gazecie, że określiła „działania organizacji żydowskich” mianem „rasistowskich” i „satanistycznych”. Skrytykowano kolaż ilustrujący jeden z artykułów nt. roszczeń środowisk żydowskich wobec Polski ze zdjęciem Kapitolu w Waszyngtonie oraz grupą chasydów, a także tytuł innego artykułu („Używasz WhatsApp – szpiegują cię Żydzi”) opisującego wykorzystywanie przez izraelskie firmy szpiegowskiego oprogramowania w popularnej aplikacji komunikacyjnej WhatsApp.
– Zostałem pomówiony – mówi portalowi Kresy.pl Andrzej Kumor, który zdecydowanie odpiera zarzuty. Z drugiej strony uważa, że biorąc pod uwagę faktycznie to, za co został pomówiony, może to być w pewnym sensie nobilitujące.
Szef B’nai Brith Canada Michael Mostyn oświadczył, że jego organizacja jest „zbulwersowana bezczelną nienawiścią do Żydów propagowaną przez to czasopismo”. Uważa, że „antysemickie treści” na łamach „Gońca” są „poniżej wszelkiej krytyki”. Ponadto, B’nai Brith złożyła na policję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Co więcej, sprawa została szybko nagłośniona przez poczytne media izraelskie, jak Jerusalem Post.
Później, w wywiadzie dla innego polskojęzycznego portalu z Kanady, gazetagazeta.com, Mostyn powiedział, że nie kontaktował się z Kumorem ws. tekstów nieodpowiadających jego organizacji, gdyż uznano, że „Goniec” jest „wypełniony antysemickimi artykułami”. Powoływał się przy tym na rozmowy z „Kanadyjczykami polsko-żydowskiego pochodzenia znającymi język polski”.
„(…) będziemy czekali na wyniki śledztwa policji, a także na reakcje kanadyjskiej społeczności polonijnej. Mamy nadzieję, że znaczna większość Polonii poprze B’nai Brith i uzna nienawiść do Żydów w tej publikacji za niedopuszczalną i że ta gazeta nie zasługuje na jej wsparcie.” – powiedział szef B’nai Brith Canada.
Co ciekawe, w tej samej rozmowie chwalił się on swoimi dobrymi relacjami z polskimi dyplomatami czy z Kongresem Polonii Kanadyjskiej. „Miałem przyjemność brać udział w wielu wydarzeniach w polskiej ambasadzie w Ottawie czy w konsulacie w Toronto” – powiedział Michael Mostyn. Zaznaczmy, że według nieoficjalnych informacji, B’nai Brith miała wysłać listy do polskich placówek dyplomatycznych w Kanadzie, domagając się, by nie zapraszać Kumora na oficjalne wydarzenia i zerwać z nim wszelkie kontakty.
Oficjalna treść zamieszczona przez B’nai Brith Canada, na czym opierały się formułowane przez tę organizację oficjalne oskarżenia, zawiera szereg przeinaczeń. Na część z nich zwracał zresztą uwagę sam Andrzej Kumor. Jeszcze w sierpniu br. w specjalnym artykule zaznaczał, że został pomówiony o antysemityzm, a za antysemickie treści „uznano m.in. informacje o tym, że aplikacja WhatsApp zawierała kod pozwalający na podsłuchiwanie rozmów, a skojarzony z pewną izraelską firmą”. – Wzięto połowę pierwotnego tytułu i napisano, że „Gazeta w Toronto pisze: szpiegują cię Żydzi”, że rzekomo demonizujemy Żydów twierdząc, że niby wszystkich nas szpiegują. To są takie techniczne zagrania – mówi Kresom.pl szef „Gońca”.
Jak pisał, w B’nai Brith uznano też, że „nawoływanie do budowy polskiego lobbingu w Stanach Zjednoczonych, wzorowanego na lobbingu żydowskim w celu obrony przed żydowskimi żądaniami wypłacenia przez Polskę odszkodowania za tzw mienie bezspadkowe”, a także „domaganie się przeprowadzenia ekshumacji w Jedwabnem i ostatecznego wyjaśnienia tej zbrodni”, również mają charakter antysemicki.
– Zwracałem uwagę, że możliwością oporu wobec ustawy 447 i żądań zwrotu tzw mienia bezspadkowego może być Polonia amerykańska, która w niektórych okręgach może zdecydować kto zostanie senatorem. A np. mówienie o lobbingu żydowskim, to w myśl tzw. rozszerzonej definicji antysemityzmu IHRA [International Holocaust Remembrance Alliance – red.] to antysemityzm – mówi Kumor.
Poważna nieścisłość dotyczy zasadniczego zarzutu B’nai Brith, według której szef „Gońca” rzekomo powiedział, że „Żydzi mają antysemityzm we krwi”. Należy zaznaczyć, że tytuł oryginalnego artykułu głosi „Syjoniści mają terroryzm za uszami”. Odnosi się on zresztą do zbrodniczych działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonym przez żydowskie organizacje zbrojne takie jak Irgun, Hagana czy Lechi, zwanej też Gangiem Sterna, wraz z podaniem konkretnych przykładów takich działań (np. zamach na Hotel Króla Dawida w Jerozolimie). Nagranie wypowiedzi Kumora jasno pokazuje też, że zarzut ten nie jest prawdziwy, gdyż początkowo wypowiedziane słowa „Żydzi mają…” natychmiast poprawia na „syjoniści mają terroryzm we krwi”. Nie jest zatem prawdą, jak twierdzi B’nai Brith, że słuszności ich zarzutów dowodzą tłumaczenia wypowiedzi szefa „Gońca” – tłumaczenia te najwyraźniej nie były dokładne.
Organizacji ta twierdzi też, że „Goniec” na swoich łamach „atakuje film dokumentujący brutalną antyżydowską masakrę z 1941 r. w polskim mieście Jedwabne, opisując go [film-red.] jako fałszywą propagandę <<Przemysłu Holokaust>> w ramach spisku, mającego zainicjować reparacje za mienie żydowskie, utracone lub skradzione w czasie II wojny światowej”. Co ciekawe, link odsyła do tekstu omawiającego pełne trudów prace nad filmem… „Powrót do Jedwabnego”, nad którym pracowali Wojciech Sumliński, Tomasz Budzyński, dr Ewa Kurek i Violetta Kardynał. W tekście krótko wspomniano też o filmie „Pokłosie”. Nie wiadomo zatem, czy B’nai Brith Canada nie zrozumiało sensu artykułu, czy też uważa wspomniane „Pokłosie” za film dokumentalny.
Ponadto, w tekstach przedstawionych przez B’nai Brith na poparcie swoich oskarżeń nie padają sformułowania, które rzekomo miały znaleźć się w załączonych artykułach w „Gońcu”, jak np. słowa o „marionetkowych politykach” w USA. Z kolei mocne sformułowania o „rasistowskich” i „satanistycznych” działaniach dotyczą niesławnej sprawy usunięcia poświęconych krzyży na żwirowisku w Oświęcimiu i odnosiły się głównie do działań polskich organów władzy, które przychyliły się do żądań ze strony środowisk żydowskich, domagających się zlikwidowania krzyży.
„Nikt z Bnai Brith ze mną nigdy się nie kontaktował, ani też nie odnotowaliśmy skarg czy pretensji od czytelników czy widzów naszych programów. Najwyraźniej postanowiono nas osądzić zaocznie w kapturowym sądzie i medialnie zlinczować” – pisał wówczas redaktor naczelny „Gońca”. Michael Mostyn twierdził z kolei, że skoro Kumor miał zastrzeżenia co do zarzutów ze strony B’nai Brith, to mógł się z nimi skontaktować. Sam jednak nie uczynił tego względem „Gońca”, gdyż organizacja żydowska uznała, że skoro, jak twierdzi, czasopismo to jest pełne treści antysemickich, to nie ma takiej potrzeby.
Szef „Gońca” w rozmowie z portalem Kresy.pl ujawnił, że po tym, jak B’nai Brith publicznie pomówiło go o antysemityzm, otrzymał parę maili z pogróżkami. Jeden z nich został wysłany z adresu na domenie tej żydowskiej organizacji. Autor wiadomości zarzucał „polskim bękartom”, że nie chcą przyznać się do współpracy z nazistami w Holokauście. „Upolujemy was, polscy sympatycy nazistów i to nie jest szpiegowanie, tylko sprawiedliwość. Uważajcie na siebie dobrze, B’nai Brith jest za każdym rogiem. Stare żydowskie prawo: ‘Oko za oko, ząb za ząb/. Mamy wysoko postawionych przyjaciół, polscy zabójcy” – napisano w mailu, pod którym widniał podpis szefa tej organizacji. Andrzej Kumor nie wyklucza jednak, że mógł to być tzw. phishing, podszywanie się pod inną osobę. Jego zdaniem była to próba zastraszenia go, mająca odwieść go od pisania na określone tematy.
Zdaniem Kumora, B’nai Brith nie zna sprawy, jak sama twierdzi, z monitorowania treści w „Gońcu”, lecz poprzez donos ze środowiska polonijnego. Odnosząc się do zarzutów ze strony tej organizacji dziennikarz polonijny podkreśla, że mówiąc o tym, że „syjoniści mają terroryzm za uszami” opisywał działalność terrorystyczną takich organizacji żydowskich, jak Lechi czy Irgun, o czym Żydzi nie chcą mówić.
– B’nai Brith naciskała na właściciela jednego z lokali w Toronto, żeby nie odbylo się tam wręczenie nagród jednej z palestyńskich organizacji, imienia osoby uznawanej przez środowiska żydowskie za terrorystę – wyjaśnia. – Ja zwracałem uwagę, że ci walczący syjoniści są autorami nowoczesnego terroryzmu, mającego front polityczny, na przykładzie tego, co działo się na Bliskim Wschodzie po II wojnie światowej.
Redaktor naczelny „Gońca” powiedział, że na razie nie postawiono mu zarzutów, ale gdyby tak się stało, to będą to oskarżenia prokuratorskie, co oznacza proces karny o tzw. mowę nienawiści. Zaznacza, że nie postrzega tych rzeczy emocjonalnie, bo zdaje sobie sprawę, że chodzi o interesy środowisk żydowskich w Kanadzie, które dzięki takim sytuacjom mogą np. argumentować swoje wnioski o finanse na walkę z antysemityzmem czy tzw. mową nienawiści. Przyznaje zarazem, że ma trochę żal o to, że żadna organizacja polonijna nie wzięła go w obronę. – Wszyscy milczą, albo mówią „jesteśmy z tobą”, tylko same nic nie robią – powiedział Kumor. Jego zdaniem, tłem są też sprawy dotyczące amerykańskiej ustawy S.447 i roszczeń majątkowych ze strony środowisk żydowskich z tytułu tzw. mienia bezspadkowego. – To takie przygotowanie do operacji wymagającej od Polski wypłacenia jakiś kwot, de facto o charakterze reparacji wojennych. To jest rozbój. Oczywiście, nie będzie to miało postaci czeku czy kwoty przelewu, tylko zostanie to tak zrobione, żeby Polska mogła to przez ileś lat udźwignąć i płacić. My jako Polacy, powinniśmy dbać o swoje interesy. Kiedyś jeden żydowski działacz powiedział mi: „Broń swojej społeczności, bo jak nie będziesz, to kto to jej będzie bronił?” O to chodzi – brońmy swego! I to cały czas staram się robić: bronić polskiej społeczności, bo jestem Polakiem.
Portal Kresy.pl zwrócił się do MSZ z zapytaniem o to, jakie działania zostały podjęte przez resort w związku z nagonką jakiej został poddany pan Andrzej Kumor. W odpowiedzi ministerstwo oświadcza, że „sprawa dotycząca dziennikarza polonijnego p. Andrzeja Kumora jest znana polskim placówkom dyplomatycznym w Kanadzie” i „pozostają one w bezpośrednim kontakcie z p. Kumorem i na bieżąco monitorują sytuację”.
– Ani organizacje polonijne, ani polski konsulat nie odniosły się oficjalnie do medialnego zlinczowania mnie przez B’nai Brith Canada i tekstów na mój temat w prasie żydowskiej – powiedział nam Kumor. Na pytanie o to, czy polska dyplomacja starała się mu jakoś pomóc, odpowiedział, że nie. – Po prostu tylko zrobili tyle, że nie uznali mnie za persona non grata i nadal zapraszają na organizowane przez siebie wydarzenia – kwituje redaktor naczelny „Gońca”.
- Przeczytaj: B’nai B’rith przeciwko honorowaniu żołnierzy NSZ
Kresy.pl