Aktualizacja strony została wstrzymana

Handełesy szantażują –Stanisław Michalkiewicz






26 czerwca rozpoczęła się w Pradze pięciodniowa „międzyrządowa” konferencja „Mienie ery holokaustu”, z udziałem przedstawicieli 49 państw i 30 organizacji pozarządowych. Celem konferencji jest wyłudzenie od państw Europy Środkowo-Wschodniej pieniędzy dla organizacji przemysłu holokaustu (dlaczego u diabła słowo „holokaust” wszyscy uparli się pisać z dużej litery? Czyżby z tych samych powodów, dla których pewien handlarz, wzbogacony na handlu wołami pisał z dużej litery słowo „wół”?) pod pretekstem „restytucji żydowskiego mienia komunalnego, religijnego oraz prywatnego”. Udział w konferencji aż 30 „organizacji pozarządowych” ot, choćby takich jak Światowa Organizacja Żydów do spraw Zwrotu Mienia, której „dyrektorem” zrobił się Dawid Peleg sprawia, że określanie jej jako „międzyrządowej” jest trochę przesadne. Na przykład na czele delegacji amerykańskiej stoi demokratyczny kongresmen z Florydy, pan Robert Wexler, o ile mi wiadomo, nie reprezentujący rządu amerykańskiego, a chyba nawet nie reprezentujący oficjalnie Kongresu. Pan Wexler, jako Żyd, bierze w tym przedsięwzięciu udział raczej prywatnie, podobnie jak pozostałych 24 kongresmenów – sygnatariuszy apelu do Polski i Litwy, by przekazała żydowskim organizacjom przemysłu holokaustu „miliardy dolarów”. Pan Szewach Weiss wyliczył, że tych miliardów ma być co najmniej 60.

Wygląda na to, że ta hucpa jednak w jakiś sposób jest autoryzowana przez oficjalne czynniki amerykańskie, bo wiadomo skądinąd, że przedstawiciele Stanów Zjednoczonych przy każdej okazji podkreślali, że mają do Polski w zasadzie tylko jeden interes – żeby wypłaciła Żydom tyle, ile tam sobie zażądają. To pokazuje, że Stany Zjednoczone – po pierwsze – stały się niestety rzecznikiem żydowskich szantażystów. Po drugie – że traktują Polskę nie jako kraj zaprzyjaźniony, tylko – jako kraj podbity, bo tylko na kraj podbity nakłada się haracze. A wysuwane przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu żądania wypłacenia „miliardów dolarów” za mienie Żydów, którzy nie pozostawili spadkobierców, jest haraczem w postaci czystej, to znaczy – oczywiście brudnej i śmierdzącej aż do nieba. Po trzecie wreszcie – postępując w ten sposób wobec Polski, władze amerykańskie lekkomyślnie przyspieszają erozję przyjaźni, jaką naród polski od zawsze darzył Stany Zjednoczone, zachowując we wdzięcznej pamięci i prezydenta Woodrowa Wilsona i prezydenta Herberta Hoovera i prezydenta Ronalda Reagana. Ale żaden naród, który ma choćby minimalne poczucie godności, nie zgodzi się na traktowanie go i jego zasobów, jako skarbonki, do której mogą sięgać rozmaite łobuzy i grandziarze, kiedy tylko zachce im się pieniędzy. Dlatego też administracji prezydenta Clintona, prezydenta Busha i prezydenta Obamy może udać się to, co nie udało się nawet Józefowi Stalinowi – wzbudzić w najszerszych kręgach polskiego społeczeństwa nieufność i wrogość do Stanów Zjednoczonych.

Praska konferencja pokazuje, jak wielkim błędem polskich władz była zgoda na łapówkę dla żydowskich organizacji w zamian za przyjęcie Polski do NATO. Taką łapówką była ustawa z 20 lutego 1997 roku o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich. Przewidywała ona transfer mienia wielkich rozmiarów (szacunkowo – co najmniej 10 mld dolarów) dla istniejących 9 gmin żydowskich w Polsce i specjalnej fundacji, kontrolowanej przez Światową Żydowską Organizację Restytucji z Nowego Jorku. Była to łapówka, ponieważ jeszcze w 1994 roku w prasie amerykańskiej pojawił się przeciek kontrolowany, że do ówczesnego sekretarza stanu Warrena Christophera 8 wpływowych polityków z obydwu partii zwróciło się z żądaniem, by ostrzegł rządy Europy Środkowej, że jeśli nie zadośćuczynią żydowskim roszczeniom majątkowym, to stosunki USA z tym państwami się „pogorszą”. Wprawdzie Departament Stanu chyba takiego ultimatum nie wystosował, ale ten przeciek wystarczył, by polski rząd poczuł się zobowiązany do stworzenia pozorów legalności dla łapówki w postaci wspomnianej ustawy. Jako bodaj jedyny spośród polskich publicystów publicznie sprzeciwiałem się tej ustawie, wskazując na niebezpieczeństwo, jakie wyniknie dla Polski w przyszłości z błędnego prawnie przyjęcia, iż chodzi tu o „zwrot” mienia. Twierdziłem, że stan prawny pozwala jedynie na NADANIE przez Polskę istniejącym 9 gminom żydowskim mienia w takich rozmiarach, w jakich jest to niezbędne dla ich prawidłowego funkcjonowania – podobnie, jak w przypadku parafii i diecezji Kościoła katolickiego na Ziemiach Zachodnich i Północnych, którym państwo nadało mienie w roku 1972. Natomiast uznanie tego za „zwrot” pociągnie za sobą eskalację żądań ze strony żydowskiej, którym Polska nie będzie mogła się przeciwstawić. I tak właśnie się stało. Już w kwietniu 1996 roku sekretarz Światowego Kongresu Żydów, jak się później okazało – hochsztapler i malwersant Izrael Singer zagroził, że jeśli Polska nie zadośćuczyni roszczeniom „zwrotu” mienia należącego kiedyś już nie do gmin żydowskich, ale do prywatnych właścicieli, to „będzie upokarzana na arenie międzynarodowej”. Przy bierności większości polskich władz, a nawet – tchórzliwym przejściu na stronę wroga – tak; wroga, bo każdy kto grozi Polsce, kto wypowiada jej wojnę psychologiczną, jest wrogiem Polski – akcja „upokarzania” została rozpoczęta i jest kontynuowana do dnia dzisiejszego – również przez instytucje finansowane przez polskich podatników, jak np. Żydowski Instytut Historyczny.

Ta tchórzliwość – przy czym tchórzliwość jest tłumaczeniem uprzejmym – polskich władz sprawiła, że Polska nie wykorzystała nawet swego udziału w napaści na Irak dla uzyskania od władz USA obietnicy, że nie będą wywierały na Polskę nacisków w sprawie realizacji roszczeń żydowskich. Władze polskie nie uzależniły też podjęcia się roli amerykańskiego dywersanta na Ukrainie i w Gruzji od tego warunku, a można było przynajmniej go postawić, zaś wiele wskazuje na to, iż nawet go przeforsować, podobnie jak warunek, by napędową siłą „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie nie byli banderowcy, a więc – ludobójczy i najbardziej antypolski nurt ukraińskiej sceny politycznej, podnoszący wobec Polski roszczenia terytorialne.

Niestety, polscy dygnitarze, jeśli nawet odwołują się do obrony interesu państwowego, to wyłącznie w sferze werbalnej. Krótko mówiąc – są mocni w gębie, a gdy przychodzi co do czego – podkulają pod siebie ogon. Tak właśnie postąpił wiosną 2006 roku premier Marcinkiewicz, a kiedy na antenie Radia Maryja ujawniłem, że obiecał Żydom załatwienie sprawy roszczeń już jesienią – a pan marszałek Sejmu Marek Jurek nakazał mi się pokajać, czego oczywiście ani myślałem robić. Zaś list z wyrazami „radości” z reaktywacji w Polsce w roku 2006 żydowskiej loży B’nai B’rith wystosowany przez pana prezydenta, chociaż od samego początku stawiała sobie ona za cel wyegzekwowanie haraczu od Polski i pacyfikację Radia Maryja, najwyraźniej handełesów ośmielił, no i mamy problem.


Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  2009-07-03  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Skip to content