Aktualizacja strony została wstrzymana

Odważne Prabuty – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Zadufani w sobie Józef Źyciński i senat KUL winni uczyć się patriotyzmu od miasta na północnych Kresach albo od Polonii na Antypodach

W Prabutach odbyły się uroczystości ku czci pomordowanych przez nacjonalistów ukraińskich. W mieście tym mieszka wielu Polaków wypędzonych z Kresów, a ze względu na zaangażowanie burmistrza Bogdana Pawłowskiego i prezesa Stowarzyszenia Kresowian, Andrzeja Mosiejczyka, panuje tam wielka przychylność dla tych spraw. Uroczystości rozpoczęły się mszą św. w konkatedrze, będącej pozostałością po dawnej diecezji pomezeńskiej, założonej w XIII w. przez Krzyżaków, a zniesionej przez reformację. Świątynia ta została spalona przez pijanych czerwonoarmistów, a odbudowana dzięki wysiłkowi obecnego proboszcza. Nawiasem mówiąc, jedna z autochtonek opowiadała o dramacie polskiej ludności na Warmii i Mazurach, która w 1945 r. poddawana była okrutnym gwałtom ze strony Rosjan.

Po mszy św. wierni złożyli kwiaty pod pomnikiem Kresowian. Na drugi dzień odbyła się sesja naukowa. Autentyczną gwiazdą był gen. Mirosław Hermaszewski, ocalały z masakry Lipnik na Wołyniu. Jako niemowlę uratowała go matka, postrzelona przez „rycerza” z UPA. Ojca zabił ukraiński sąsiad. Losy generała opisałem rok temu w felietonie „Świadectwo kosmonauty”. W czasie uroczystości, na którą licznie przybyli uczniowie szkół średnich, Hermaszewski dał piękne świadectwo bohaterstwa swojej matki, która nie tylko go uratowała, ale też w nadzwyczaj trudnych warunkach będąc wdową wychowała siedmioro dzieci. Bez ogródek też przedstawił młodzieży, czym był nacjonalizm ukraiński. Jego wystąpienie skłoniło mnie do pewnych refleksji. Oto bowiem były członek PZPR i WRON, niedoszły kandydat do Senatu z listy SLD, mówi odważnie to, czego członkowie PO i PiS, partii zbudowanych na ideałach „Solidarności”, boją się powiedzieć nawet przez sen. To kolejny polski paradoks.

Wzruszającym elementem sesji było wręczenie nagród młodzieży z Prabut i okolic za udział w konkursie „Kresy – moje korzenie”. W konkursie tym uczniowie różnych szkół przedstawili prace plastyczne i multimedialne oraz literackie, pisane prozą lub wierszem, które powstały na podstawie wspomnień ich dziadków. Dorobek jest naprawdę imponujący. Najważniejsze jest jednak to, że tą drogą można przekazać następnym pokoleniom tradycję odchodzących Kresowian.

Kolejnym mocnym elementem sesji był wykład dr. Leona Popka, pracownika IPN w Lublinie, potomka pomordowanych w wołyńskich Ostrówkach. W tej wsi oraz z sąsiedniej Woli Ostrowieckiej 29 sierpnia 1943 r. bandyci z UPA wymordowali 1040 Polaków, w tym 500 dzieci. Do dziś polscy politycy boją się tutaj zapalić zniczy. Wszechwładny ambasador Ukrainy w Warszawie Ołeksander Mocyk, pochodzący z tych samych stron, groźnie pogroziłby im palcem, gdyby się na to odważyli. Pana doktora słuchałem wiele razy, ale zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem zarówno jego rzetelnej wiedzy, jak i ogromnej miłości do ojczystych stron jego dziadków.

Co do protestu w Lublinie przeciwko hańbiącej decyzji KUL, zacytuję ważną informację z Australii „W dniu 6 czerwca 2009 w Canberze odbył się XLI Zjazd delegatów organizacji członkowskich Rady Naczelnej Polonii Australijskiej i Nowozelandzkiej, na który przyjechali delegaci z 17 organizacji, dysponujący łącznie 65 mandatami. Do Zjazdu zgłoszone zostały dwa wnioski specjalne. Drugi wniosek, aby Zjazd wystąpił z protestem do rektora KUL przeciw propozycji nadania prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Juszczence doktoratu h.c., przeszedł z jednym głosem wstrzymującym się. W uzasadnieniu wniosku jego autor podkreślił, że Juszczenko jest zagorzałym zwolennikiem uznania band UPA, które odpowiedzialne były za zamordowanie Polaków na Wołyniu, za regularne narodowo-wyzwoleńcze wojsko ukraińskie”.

Przy okazji obecnemu rektorowi KUL ks. Stanisławowi Wilkowi, dedykuję pod rozwagę słowa jego wielkiego poprzednika, śp. ks. prof. Mieczysława Krąpca, rodem z Berezowicy Małej (wymordowanej przez UPA):

„Prezydent [Juszczenko] nie wypowiada się w swoim imieniu, lecz w imieniu narodu. A to, co powiedział, to w istocie pochwała strasznej, szczególnie wyrafinowanej zbrodni ludobójstwa, którą przedstawia się jako chwalebny środek do uzyskania niepodległości Ukrainy. Państwo, które nie potępia tej zbrodni ani nawet się jej nie wstydzi, ale publicznie ją sławi, naraża się na zarzut, że jest państwem powstałym ze zbrodni, na gruncie zbrodniczym. […] To jest ogromny krok wstecz w procesie pojednania polsko-ukraińskiego. Trudno rozmawiać, a tym bardziej jednać się z ludźmi, którzy bestialskie zbrodnie traktują jako chwalebną postawę obywatelską. Takie stanowisko prezydenta Juszczenki, a więc najwyższej władzy w państwie, tylko może zachęcać, aby kiedyś znów spróbować sięgnąć po tego rodzaju działania. To daje wiele do myślenia. Jak można rzetelnie rozmawiać z takim mężem stanu, przyjmować go w Polsce ze szczególnymi honorami, nadawać mu honorowe doktoraty polskich uczelni, skoro uważa on zbrodnię za bohaterstwo? Kresowianie zadają dziś pytanie całemu Narodowi, a zwłaszcza klasie rządzącej: Jak można budować przyjazne, sąsiedzkie relacje z państwem, którego głowa chyli czoło przed zbrodniczą organizacją odpowiedzialną za wymordowanie tysięcy bezbronnych polskich obywateli”.

Zapraszam na uroczystości ku czci pomordowanych Polaków – 5 lipca o g. 11.00 na XV Pielgrzymkę Kresowian na Jasną Górę, 11 lipca o g. 10.00 na odsłonięcie tablicy w Chełmie i 12 lipca o g. 13.00 na mszę św. u franciszkanów w Legnicy.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Gazeta Polska 1 lipca 2009

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=1898

Skip to content