Jeśli ktoś nazywa Powstanie Warszawskie „obłędem” ma całkowitą rację – to co się wówczas działo przez 63 dni na ulicach stolicy było przede wszystkim morderczym OBŁĘDEM w wykonaniu Niemców! To Niemcy zrujnowali Warszawę! To Niemcy wymordowali 200 tys. Polaków! To Niemcy nie mieli skrupułów, aby polskim dzieciom podrzynać gardła! I w końcu: to Niemcy dokonali rzezi Woli – jednego z najpotworniejszych w dziejach ludzkości ludobójstw.
Zabić wszystkich Polaków!
Wieczorem 1 sierpnia 1944 roku w Wilczym Szańcu doszło do spotkania Adolfa Hitlera z Heinrichem Himmlerem. Fuhrer był mocno poddenerwowany, ponieważ dotarły do niego informacje o wybuchu Powstania Warszawskiego. Z kolei jego najbliższy współpracownik „zacierał ręce”. Nastał bowiem moment, w którym mógłby rozpocząć jedną z najważniejszych misji w swoim życiu – raz na zawsze pozbyć się przeklętych, polskich „podludzi”.
Po tym jak Himmlerowi udało się uspokoić Hitlera, ten pierwszy miał ze stoickim spokojem powiedzieć, że sytuacja może faktycznie nie jest najlepsza, że może i nie jest to najbardziej dogodny moment, ale lepszej okazji Rzesza i jej żołnierze już mieć nie będą. Na co? Na „ostateczne rozwiązanie kwestii Warszawy”.
– Warszawa, stolica, głowa, inteligencja tego byłego 16-17-milionowego narodu Polaków będzie zniszczona, tego narodu, który od 700 lat blokuje nam Wschód i od czasu pierwszej bitwy pod Tannenbergiem leży nam w drodze – miał wykrzykiwać Himmler, który znany był ze swego stoickiego spokoju. To on wytłumaczył Fuhrerowi, że wybuch powstania to najlepszy moment na dokonanie rzezi Polaków a następnie zrównanie Warszawy z ziemią i dlatego wszystkie dostępne siły muszą zostać rzucone właśnie na polską stolicę.
To właśnie wtedy – 1 sierpnia 1944 roku w Wilczym Szańcu – najpotężniejsi spośród niemieckich nazistów zdecydowali, że trzeba myśleć o przyszłości, która nie jest zbyt różowa dla obecnych Niemców, ale może być bardzo obiecująca dla ich przyszłego pokolenia.
Ta rozmowa, ta przemowa Himmlera do Hitlera wyjaśnia, dlaczego zdarzyła się rzeź Woli i dlaczego Niemcy przegrywając II Wojnę Światową marnowali mnóstwo sił i środków na niszczenie Warszawy i mordowanie jej mieszkańców. Chodziło o przyszłość! Przyszłość bez Polaków. Himmler miał powiedzieć, że nawet jeśli nie uda się fizycznie zniszczyć narodu polskiego, to zostanie mu przetrącony kręgosłup. Pamiętać bowiem należy, że ówczesna Warszawa była rezerwuarem inteligencji i miejscem, w którym w dużym stopniu kondensował się duch narodu, jego serce i jego rozum.
W Warszawie mieszkali ludzie niezwykle ważni dla przyszłości Polski – wielcy duchowni, przedstawiciele inteligencji, świata kultury etc. Ich likwidacja, zdaniem Himmlera, ostatecznie osłabiłaby wolę przetrwania narodu polskiego i położyła wieczną skazę na jego duszy.
Ludobójstwo – nowa gałąź niemieckiego przemysłu
Wielu z nas, kiedy mówi o ludobójstwie dokonanym przez Niemców na mieszkańcach warszawskiej Woli, w sposób naturalny łączy je z Powstaniem Warszawskim. Rozpoczynają się walki, Warszawa powstaje przeciwko Niemcom. Wermacht i SS w pierwszych kilku dniach są zepchnięci do defensywy i muszą się bronić. Następuje rzeź Woli, a potem powstanie toczy się dalej. Jest to fałszywe spojrzenie na tę tragedię.
Ludobójstwo na Woli nie miało żadnego związku z walkami powstańczymi! Niemcy dokonali mordu na Polakach w dzielnicy Warszawy, w której nie toczyły się żadne walki!
To nie była wymiana ognia. To nie było dzieło przypadku, po którym można by powiedzieć, że w trakcie walk pocisk z ciężkiego moździerza przypadkowo uderzył w kamienicę zabijając mieszkańców Woli, że warszawiacy z Woli zginęli w trakcie walk bądź Niemcy zlikwidowali cywilów, którzy im przeszkadzali. NIE! Największe zbrodnie, największa rzeź została dokonana tam, gdzie panował spokój, ponieważ nie toczyły się tam działania zbrojne!
Zanim Niemcy doszli do głównych barykad na ulicy Wolskiej i Górczewskiej wpierw wymordowali ludność na terenie nie objętym Powstaniem Warszawskim. Wiele lat po tych wydarzeniach należy to wciąż przypominać kolejnym pokoleniom!
Za masakrę odpowiadał Heinz Reinefarth – zbrodniarz i karierowicz, który z niemożliwym do opisania zapałem wypełniał wszystkie rozkazy swoich przełożonych. Reinefarth nie kalkulował – kazano mu zabić wszystkich, więc robił co mógł, aby tak się stało, ponieważ liczył, że dzięki temu zyska pochwały i awanse.
Nieco, ale tylko nieco inne podejście zaprezentował Gunther Rohr – zwyrodnialec odpowiedzialny za rzeź innej warszawskiej dzielnicy – Ochoty. Jego oddziały nie wymordowały wszystkich mieszkańców, ponieważ w tym wypadku zwyciężyły „kalkulacje”. Rohr bał się, że w wypadku przegranej wojny zostanie pociągnięty do odpowiedzialności i dlatego licznik zamordowanych przez jego podwładnych mieszkańców Ochoty zatrzymał się „jedynie” na 10 tysiącach osób zamordowanych w wyjątkowo zwyrodniały sposób.
Na tym właśnie polega różnica między rzezią Ochoty a rzezią Woli. Ta pierwsza była paroksyzmem zwyrodnialców, którzy rabowali, łupili i gwałcili. Ta druga z kolei zasługuje na miano dokonanej na zimno zbrodni przemysłowej.
Powyższe porównanie nie zostało przywołane po to, żeby kogoś usprawiedliwiać a kogoś potępiać. NIE! Reinefarth i Rohr byli krwawymi zbrodniarzami i nic tego nie zmieni!
Zabawa w morderstwo
Dla Niemców mordowanie mieszkańców Woli było „zabawą”, o czym sami tak pisali.
„Upychano” w domach jak największą ilość kobiet, mężczyzn i dzieci, po czym ryglowano wszystkie możliwe wyjścia, a następnie budynek podpalano.
Ustawiano kobiety, mężczyzn i dzieci pod ścianą, a następnie rzucano w nich granatem. Ci którzy przeżyli mieli do wyboru dwa „rozwiązania”: poderżnięcie gardła bądź strzał w tył głowy.
Niejednokrotnie ustawiano w rzędzie dzieci jedno za drugim a następnie strzelano do pierwszego albo ostatniego, żeby sprawdzić, ile ciał jest w stanie przebić kula z niemieckiego karabinu.
Można znaleźć tysiące śladów „oddolnego” i „spontanicznego” sadyzmu wobec polskich ofiar. Co jest jednak najbardziej uderzające? Pod koniec pierwszego dnia ludobójstwa – wieczorem 5 sierpnia – Niemcy postanowili przeprowadzić masowe rozstrzeliwanie wszystkich mieszkańców Woli. Po dzielnicy jeździli na motorach kurierzy z tymże rozkazem zawierającym wytyczne. Zwyrodnialcy rozstrzeliwujący mieszkańców Woli żądali okazania im tego rozkazu na piśmie. Na Miłość Boską! Normalny człowiek przymuszany do robienia czegoś okropnego szuka pretekstu, żeby to przerwać. Tu zaś było inaczej! Niemcy żądali potwierdzenia rozkazu, bo chcieli dalej mordować Polaków!
Właśnie dlatego na Woli mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobną koncentracją okrucieństwa.
Odkłamać wczoraj i dziś!
Od wielu lat jesteśmy świadkami procesu mającego na celu totalne zafałszowanie historii II Wojny Światowej. Przedstawia się ten konflikt jako wojnę z ideologią nazistowską całkowicie pomijając jej etniczne aspekty.
Rzeź Woli całkowicie obala tego typu kłamstwa wmawiane światu od dziesięcioleci. W przypadku Woli widać wyraźnie, jak ogromną rolę w zbrodniczym przemyśle Niemców odgrywał właśnie element etniczny, czyli pogarda dla Polaków – podludzi ze Wschodu.
Wystarczy porównać Powstanie Warszawskie z tzw. Powstaniem w Paryżu. Źródła podają, że na tzw. wyzwolenie Paryża składał się „szereg działań zbrojnych w Paryżu w okresie od 19 do 25 sierpnia 1944 roku pomiędzy francuskim ruchem oporu oraz wspierającymi go wojskami armii sił Wolnych Francuzów de Gaulle’a oraz amerykańskiej 3 Armii gen. Pattona przeciw okupującym miasto wojskom niemieckim”. W rzeczywistości była to co najwyżej totalnie niezorganizowana ruchawka, którą Niemcy mogli stłumić w ciągu kilku, kilkunastu godzin zadając przy tym Francuzom ogromne straty i rujnując Paryż.
Rozkaz takiej treści został też wydany. Stacjonujący we Francji Niemcy mieli dokonać bardzo brutalnego stłumienia wszelkich przejawów buntu łącznie ze zniszczeniem Paryża i zamordowaniem jego mieszkańców. Tak się jednak nie stało, ponieważ osoba, która ów rozkaz otrzymała, Dietrich von Choltitz nie wykonał go. Istnieje wiele relacji dowodzących, że gdyby przyszło mu stłumić Powstanie Warszawskie i zrównać stolicę z ziemią, to niemiałby co do tego najmniejszych oporów. Dlaczego jednak nie zniszczył Paryża? Ponieważ, jak sam mówił, jak mógłby zniszczyć miasto świateł – Paryż – światową metropolię? Czym innym byłoby unicestwienie Warszawy – miasta zamieszkanego przez podludzi. Ale Paryża?
Liczby, liczby są bezpieczne…
Ludobójstwo na warszawskiej Woli pochłonęło życie około 60 tys. osób. Liczba ofiar cywilnych w całym okresie powstania warszawskiego to około 200 tysięcy, czyli liczba ofiar rzezi Woli to 1/3 wszystkich cywilów zabitych i zamordowanych w czasie 63 dni powstania.
Rzeź Woli to największy, jednorazowy mord na ludności cywilnej w całej historii II Wojny Światowej. Nigdy w żadnym miejscu nie zamordowano tylu niewinnych ludzi w tak krótkim czasie.
Nie wytrzymują tu żadne porównania, nawet Holocaust. Nie ma w dziejach zagłady Żydów takiego nasilenia okrucieństwa i śmierci jak podczas rzezi Woli. Największym jednorazowym aktem mordowania Żydów był 3 listopada 1943 roku. Niemcy nadali tej akcji kryptonim Dożynki, kiedy w ciągu dwóch dni wymordowano wszystkich Żydów na Majdanku w liczbie około 18 tys. Wola to 60 tys. w ciągu trzech dni. O tym trzeba pamiętać.
Źródło: Piotr Gursztyn „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”
Tomasz D. Kolanek
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-08-05)
KOMENTARZ BIBUŁY: Używanie określenia „obłęd” na ludobójstwo dokonane przez Niemców, jest czymś niepełnym, zastępczym. To było czyste ludobójstwo, kropka. Natomiast obłędem można i trzeba nazywać decyzję wywołania Powstania Warszawskiego, a decydentów – głównych dowódców oraz najważniejsze postaci rządu w Londynie, trzeba nazywać zbrodniarzami, których należałoby postawić przed sądem wojennym.
Na samym końcu przytoczonego fragmentu książki (Piotr Gursztyn „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”) Autor pisze: „Nie wytrzymują tu żadne porównania, nawet Holocaust. Nie ma w dziejach zagłady Żydów takiego nasilenia okrucieństwa i śmierci jak podczas rzezi Woli. Największym jednorazowym aktem mordowania Żydów był 3 listopada 1943 roku. Niemcy nadali tej akcji kryptonim Dożynki, kiedy w ciągu dwóch dni wymordowano wszystkich Żydów na Majdanku w liczbie około 18 tys. Wola to 60 tys. w ciągu trzech dni. O tym trzeba pamiętać.„
Niemcy dokonali na Woli okrutnej, niewyobrażalnej rzezi, i co do tego nie ma absolutnie najmniejszych wątpliwości. Natomiasat co do tzw. holokaustu i podawanych do bezwzględnego wierzenia medialnych faktów, trzeba zawsze zachowywać ostrożność. Niestety, wiele z tych „faktów” niewiele ma wspólnego z historyczną rzeczywistością, często są to wymysły, fantasmagorie, wciskane przez żydowskie „Ministerstwo Propagandy” (czyli Hollywood) filmy i programy fałszujące historię, a badania naukowe są wstrzymane przez polityczną poprawność, cenzurę i penalizację. Co do przykładu wymordowania liczby x Żydów na Majdanku, również trzeba zachować wielką ostrożność i należy dążyć do wielkich rewizji historycznych. Zresztą dokonuje się to nawet na polu oficjalnym.
Przypomnijmy, że w 2005 roku dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku, dr Tomasz Kranz podał wyniki badań grupy naukowców (wyniki ważne na dzisiejszym etapie polityki historycznej), że w obozie koncentracyjnym na Majdanku Niemcy zamordowali 78 tys. osób. Była to wielka rewizja dotychczasowych liczb podawanych do wierzenia, liczb nie mających żadnego dowodu naukowo-historycznego, a jednak funcjonujących w systemie propagandowym i edukacyjnym przez dziesięciolecia. Dr Kranz obniżył dotychczasowe liczby kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt razy: zaraz po wojnie propaganda sowiecka podawała „niezaprzeczalne” liczby 1,5 miliona ofiar obozu na Majdanku. W 1948 roku obniżono te „naukowo udowodnione przez radzieckich ekspertów” liczby do 360 tysięcy, a w 1992 roku – obniżono dalej do 235 tysięcy. W 13 lat po tym dr Kranz podał nową liczbę do wierzenia: 78 tysięcy, w której to liczbie ma mieścić się 59 tys. Żydów, a ok. 19 tys. to obywatele innych narodowości, głównie Polacy i Białorusini. Sądzimy, że prawdziwa nauka potrzebuje dalszych badań i rewizji, bowiem dotychczasowe dane wspierają całkowitą liczbę ofiar tego obozu na około 50 tysięcy. Strasznie wielka liczba niewinnych ofiar niemieckiego nazistowskiego systemu, lecz jednak odbiegająca znacznie od „milionów” dawanych nam do wierzenia przez lata.
Jak widać po rozpiętości (1,5 miliona zaraz po wojnie oraz, powiedzmy, 78 tysięcy dzisiaj), oficjalna wersja tzw. holokaustu ma bardzo dużo do wytłumaczenia opinii publicznej, z czego brały się poszczególne liczby na poszczególnych etapach historycznego prania mózgów.
Przy tym wszystkim warto podkreślić, że oficjalna wersja dalej wspiera nonsensowne sposoby uśmiercania więźniów w obozach na Majdanku czy w Treblince, gdzie miano dokonywać tych zbrodni przy użyciu tlenku węgla pochodzącego ze spalin silników… dieslowskich. Po raz kolejny polecamy tekst Holokaust czy „99-procentowy” mit?, w którym dokonana jest analiza tej bredni i niemożliwości technicznej.
Powtarzamy zatem pytanie zawarte w w/w tekście o nie-możliwości masowego uśmiercania więźniów przy pomocy spalin silników wysokoprężnych: „Dlaczego niemal wszyscy historycy pomijają milczeniem kwestię rozpatrywania technicznych możliwości sposobu uśmiercania z wykorzystaniem gazów silników dieslowskich?” Pytanie pozostaje przez lata bez odpowiedzi… Dlaczego? Bo próba rzetelnej odpowiedzi na to zasadnicze pytanie automatycznie wprowadza konieczność dokonania potężnych korekt w liczbach więźniów obozów koncentracyjnych. A te nowe liczby z kolei rzutowałyby na nienaruszalne „6 milionów”… Stąd ta „niemoc” naukowców, bierność i płytkość dziennikarzy oraz żałosna ignorancja reszty.