Aktualizacja strony została wstrzymana

Auschwitz może się stać obszarem eksterytorialnym. Czy będziemy mieli pierwszą enklawę Izraela w Europie?

Odpowiemy w ciemno: TAK.
Admin

Środowiska żydowskie poczynają sobie coraz śmielej. Nie dość, że polscy podatnicy finansują takie antypolskie ośrodki jak Muzeum Polin czy obecne muzeum w Auschwitz, to jeszcze okazuje się, że całkiem poważnie wysuwa się postulaty aby niemiecki obóz zagłady w Brzezince uczynić obszarem zarządzanym przez Izrael lub środowiska żydowskie.

Biorąc pod uwagę zachowanie obecnych władz muzeum w Auschwitz Birkenau właściwie dawny niemiecki obóz i jest już de facto eksterytorialny. Świadczy o tym bardzo wiele aspektów, jak te, że konsekwentnie uniemożliwia się wchodzenie tam z polskimi flagami przez polskich patriotów, oraz pozmieniane opisy konkretnych miejsc w obozie, stosujące rasistowską retorykę opisując więźniów dzieląc ich na Żydów i tak zwanych Nie-Żydów, czyli chyba jakąś formę podludzi.

W najnowszym tygodniku Sieci będącym de facto propagandową partii rządzącej PiS, pojawiły się już po raz kolejny oczekiwania niejakiego Jonnego Danielsa, sierżanta izraelskich sił zbrojnych i jednocześnie wyjątkowo skutecznego agenta wpływu, który uzyskał zdumiewający dostęp do najwyższych władz w Polsce i jest uważany za reprezentanta strony żydowskiej.

Pan Daniels, który do końca nie wiadomo kim jest poza tym, że reprezentuje fundację o nazwie From The Depth, ma wielu znajomych w PiS i niektórzy złośliwcy twierdzą, że posiada pozycję tak mocną jakby to on był rzeczywistym prezydentem Polski.

Zresztą już nie pierwszy raz zaproponował uczynienie z Auschwitz enklawy. Sugerował to już w lutym 2018 roku, kiedy trwał poważny kryzys w relacjach dyplomatycznych między Polską a Izraelem, spowodowany sprzeciwem Izraela wobec polskiej ustawy o IPN.

Wtedy postulat utworzenia czegoś w rodzaju enklawy Izraela w Auschwitz wydawał się zbyt daleko posunięty. Teraz nie jest to już takie oczywiste, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie zachowanie prezydenta Izraela, który zaprosił do Auschwitz prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, nie uzgadniając tego najwyraźniej z polskim MSZ. Może to po prostu oznaczać, że z punktu widzenia Izraela Auschwitz nie leży w Polsce.

Nie zapominajmy, że ta teza kłóci się z promowaną ostatnio teorią, wedle której Żydzi w Holokauście ginęli nie w niemieckich tylko w polskich obozach zagłady. Skoro zatem Auschwitz nie leży w Polsce, tylko w Izraelu, bo tym terytorium dysponuje jak swoim prezydent Izraela, to może przynajmniej w przypadku tego obozu uzasadnione jest nazywanie go nie niemieckim, nie polskim,tylko izraelskim?

Być może przypadkiem jest też to, że w ekspozycji w muzeum Yad Vashem obozy śmierci na terenie Trzeciej Rzeszy oznaczone są biało czerwonymi znacznikami. Trzeba przyznać, że świetnie współgra to popularną ostatnio narracją, aby nazywać niemieckie obozy zagłady polskimi.

Trzeba przyznać, że postulat pana Danielsa, odnośnie przejęcia finansowania Auschwitz jako miejsca o znaczeniu muzealnym jest kuszący. Przynajmniej polski podatnik nie będzie zmuszony do finansowania ośrodków jawnie antypolskich. Enklawa Izraela zwana Auschwitz z obecnego poziomu de facto podniesie się po prostu do poziomu de iure.

Kwestia eksterytorialności jest bardzo delikatna, bo dokładnie takie oczekiwania mieli późniejsi najeźdźcy, Niemcy, oczekujący eksterytorialnej autostrady na Prusy Wschodnie. Historia lubi się powtarzać i teraz słyszymy o eksterytorialności Auschwitz, obozu śmierci zbudowanego dla Polaków.

https://zmianynaziemi.pl

W kwestii eksterytorialności „polskie” rządy będą mieli g… do powiedzenia.
Admin

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

Moher49:
Przecież już jest. Flaga polska w Auschwitz jest niemile widziana.
Prezydent Izraela zaprasza tu gości, nie pytając o zgodę Polaków, którzy mają cicho siedzieć, bo taka jest wola Boga.

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2019-06-19)

 


 

Eksterytorialność obozu Auschwitz, a może i… miasta Oświęcim?!

Ponieważ ostatnio niektórzy publicyści (prawicowi i niezależni, ma się rozumieć(!); jak np. R. Ziemkiewicz, niezmienny wielbiciel „przyjaciela Polski”, Szewacha Weissa) zaczęli – po 20 latach dopiero! – „odkrywać Amerykę”, w sprawie faktycznej – choć jeszcze nie de iure – eksterytorialności obozu Auschwitz (a może nawet – samego miasta Oświęcim?), pozwalam sobie przypomnieć fragment mojego felietonu (z maja 2006 r.), poświęconego postępowaniu toruńskiej prokuratury („szczęśliwie” umorzonemu później), ws. rzekomego znieważenia narodu żydowskiego przez red. Michalkiewicza, w jego felietonie – wygłoszonym dn. 29. marca 2006 r. – na antenie Radia Maryja. [Za czasów pierwszej „dobrej zmiany”…] A oto ów fragment (opis „incydentu”), który wydał mi się tym bardziej aktualny; z uwagi na to, co działo się w Auschwitz w dniu 14 czerwca, podczas tegorocznej rocznicy pierwszego transportu więźniów do Auschwitz (głównie Polaków), pod czujną i osobistą kontrolą „pacyfikatora” (Polaków) i nadzorcy obozu, dyr. Cywińskiego, który „nie poniżył się” nawet do złożenia zniczy, w hołdzie pomordowanym!

*****

(…) Aby Czytelników dłużej już nie męczyć polemiką, z wynurzeniami zidiociałych hunwejbinów „poprawności politycznej”, przejdźmy obecnie do rzeczywistych treści, zawartych w inkryminowanym felietonie S. Michalkiewicza. Znajdujemy tam zdanie o tworzeniu – ofensywą „GW” – „atmosfery sprzyjającej ustępliwości rządu, wobec żądań przedstawicieli izraelskich władz”, a także roztropną opinię, iż „żądanie spacyfikowania Radia Maryja, stanowiło bezprzykładną ingerencję w polskie sprawy wewnętrzne”. Na tym chciałbym się skupić, gdyż i o to – zapewne – „zahaczy” red. Michalkiewicza, przesłuchujący go prokurator, a na temat „bezprzykładnej ingerencji w polskie sprawy wewnętrzne” oraz „ustępliwości rządu”, mam do przekazania – opinii publicznej – fakty zgoła nietuzinkowe! [Na tę okoliczność zwracam się także do toruńskiej prokuratury, o przesłuchanie mnie w charakterze świadka; a może nawet – podejrzanego..?]

Cofnijmy się więc nieco w przeszłość, do roku 1998. W owym czasie byłem już po kilkuletnich staraniach o zrealizowanie dużego filmu dokumentalnego, poświęconego stosunkom polsko-żydowskim, począwszy od pierwszej wielkiej fali imigracyjnej, za panowania Kazimierza Wielkiego, aż po współczesność. Film zamierzony był w trzech częściach; rzetelny, bo oparty wyłącznie na udokumentowanych faktach i pozbawiony jakichkolwiek komentarzy odautorskich. Jeśli jednak oparty na faktach, to już trudno, ale także… „antysemicki” niechybnie, skoro – jak już wiemy – niektóre fakty także bywają „antysemitami”..! Ponieważ – jako się rzekło – Maczuga jest straszliwa, nie znająca co to „zmiłuj się!”, więc wszyscy potencjalni sponsorzy w Polsce, dawali – prędzej czy później – drapaka, usłyszawszy temat zamierzonego filmu. W końcu trafił mi się ktoś z Ameryki, zdecydowany sfinansować film; przynajmniej w części.  Źywiąc naiwne przekonanie, że za rok film może już być prawie gotowy, postanowiłem – nie czekając na zapowiedziane pieniądze – za własne środki nakręcić relację z tzw. Marszu Źywych, w którym uczestniczyli wówczas także premierzy: Buzek i Nethaniahu. Szczególnie (a właściwie wyłącznie) zainteresowany byłem rozmowami z młodymi uczestnikami Marszu: zwłaszcza z Ameryki, gdzie poddawani są notorycznie – od wielu, wielu lat – „edukacji” o „polskich obozach koncentracyjnych”, bo nie jest to zjawisko z ostatniego roku (2005), jak można by sądzić, z ostatnich „odkryć” demo-liberalnych mediów!. [I rzeczywiście: nagrałem wielce pouczające – w tym względzie – opinie młodych Żydów amerykańskich; a także – uzasadnienia obecności pancernej ochrony izraelskiej, uzbrojonej w „giwery” do kostek, „niezbędnej, bo broniącej” ich – w Polsce – przed… „atakami polskich antysemitów”!]

Próby uzyskania informacji o Marszu (i akredytacji przy nim) w środowiskowych instytucjach polskich Żydów (które zdumiewająco… „nie posiadały” żadnych informacji na temat Marszu) nie przyniosły najmniejszego skutku, więc skontaktowałem się z Kancelarią Premiera, gdzie odbyłem kilka rozmów z min. Jerzym Markiem Nowakowskim (późniejszym żurnalistą Tygodnika „Wprost”). Zapewnił mnie o zainteresowaniu rządu powstaniem takiego filmu i obiecał pomoc „logistyczną” przy jego produkcji, w ramach której zaproponował mi towarzyszenie pierwszej wizycie premiera w USA i… sfilmowanie jego wizyty w Muzeum Holocaustu. [Pomoc logistyczną tylko – bez wsparcia finansowego – ale pomyślałem sobie, że lepsza taka pomoc – nawet ukradkiem – niż dotychczasowa, tchórzliwa i wieloletnia bezczynność rządów, wobec rozpowszechnianych w Ameryce oszczerstw, pod adresem Polski i Polaków.] Wiele dni trwała ta „pomoc” logistyczna i aż do wyjazdu z Warszawy… nie uzyskałem żadnej akredytacji na piśmie… Jednak w przeddzień Marszu zadzwoniła do mnie p. Magdziak-Miszewska (minister odpowiedzialna za… kontakty polsko-żydowskie, a później: ambasador w Izraelu), udająca się już do Oświęcimia; z informacją, że „wszystko jest załatwione i mogę przyjeżdżać z ekipą”… Tak też uczyniłem, a na miejscu okazało się, że… nie wszystko zostało „załatwione”!?

Po dwóch godzinach nerwowego oczekiwania (w hotelu) na faks z Centrum Informacyjnego Rządu, otrzymałem w końcu rekomendację z pieczęcią Kancelarii Premiera RP. Po wysłuchaniu żydowskich instrukcji: „gdzie wolno nam przebywać, a gdzie nie”, z ust jednej z amerykańskich organizatorek Marszu, udaliśmy się do obozu Auschwitz-Birkenau, legitymowani – po drodze – przez „niezliczone” posterunki policyjne, rozstawione na ulicach miasta Oświęcim, które w dniach Marszu poddane jest „stanowi wojennemu”, wskutek czego swobodne przemieszczanie się po mieście jest wykluczone! [Skądinąd ciekawe, czy są jeszcze – wśród mieszkańców Oświęcimia – jacyś… „nie-antysemici”?] Na miejscu, przed boczną bramą obozu Birkenau, którą wpuszczano ekipy dziennikarzy i filmowców, zostaliśmy sprawdzeni (także elektronicznie) przez funkcjonariuszy polskiego BOR-u, otrzymując imienne identyfikatory. Gdy wchodziłem już do obozu, drogę zastąpiła mi młoda funkcjonariuszka izraelskiej ochrony (ichniego BOR-u, a może nawet – o zgrozo! – Mosadu!?) i brutalnie zrywając mi identyfikator (akredytację), oświadczyła, że nie wejdę do środka! Pokazałem jej mój „glejt”, a zwłaszcza jego nagłówek: „Kancelaria Premiera RP”. Wyśmiała go, podkreślając aluzyjnie, do czego może posłużyć mi ów… „papier”! Zwróciłem się z interwencją do polskich „borowików”, ale ci oświadczyli mi – z widoczną konfuzją i irytacją, której trudno się dziwić, zważywszy na fakt, że znajdowaliśmy się na terytorium wciąż niby suwerennego(?) państwa polskiego  – że nic nie mogą na to poradzić, gdyż „takie otrzymali instrukcje”!!!

Zacząłem wydzwaniać do min. Nowakowskiego w Kancelarii Premiera, min. Magdziak-Miszewskiej (na miejscu), szefa BOR-u (towarzyszącego w samochodzie naszemu Premierowi), etc., etc. Kolejni moi rozmówcy „wyłączali” (dla mnie) swoje komórki, abym ich dłużej nie „molestował”… Zanim jednak „powyłączali” je ostatecznie – usłyszałem od min. Magdziak-Miszewskiej oraz szefa ochrony, znajdującego się w towarzystwie Premiera RP (sic!), identyczną sentencję: Skoro rekomendacja Rządu RP nie pomogła, to nic już nie da się uczynić!!!” [Gdybym dodzwonił się do samego premiera Buzka, zapewne usłyszałbym to samo..!?] Po 2 godzinach bezskutecznych interwencji, zostałem samiuteńki pod tą – zgoła nie-żydowską – „bramą… płaczu”… [Bo widząc wchodzący już do obozu Marsz Źywych, wysłałem 2 członków ekipy – o dziwo nie zatrzymanych przez izraelską ochronę? – aby sfilmowali fragmenty uroczystości i wrócili do mnie, na zaplanowane rozmowy z uczestnikami Marszu.]

Wysłanie ekipy było jednak poważnym błędem! Bowiem chwilę potem pojawił się jakiś przełożony naszych „borowików”, a usłyszawszy ich relację o incydencie ze mną, wyraźnie stracił swój… profesjonalny spokój. Krótko mówiąc – wściekł się! Polecił mi zabrać swoje rzeczy i udać się do obozu za nim, co też uczyniłem. Drogę zastąpiła nam ponownie owa Żydówka. Mój wybawca rozpiął wówczas marynarkę i – kładąc dłoń na kaburze broni – wykrzyczał jej w twarz „propozycję” – ni mniej ni więcej – pojedynku („strzelania się z nią”)! [Z wiadomych względów nie będę cytował słów, które wówczas padły, z ust „borowika”, a także – jego oponentki.] Ramieniem odgarnął ową „przeszkodę” i… tym sposobem stałem się uczestnikiem uroczystości. Mocno spanikowanym uczestnikiem – dodajmy – wystrzegającym się jakiegokolwiek gwałtowniejszego ruchu, gdyż na miejscu ujrzałem 12 dwumetrowych dżentelmenów (zapewne reprezentantów… 12 pokoleń Izraela..?), wyposażonych w giwery do kostek i oddzielających publiczność od mównicy! Struchlałym wzrokiem próbowałem też wypatrzyć gniazda ciężkich karabinów maszynowych i moździerzy…

Do dziś jednak nie mogę odżałować, że pozbyłem się wówczas ekipy i nie udało się sfilmować tej widowiskowej (bo „westernowej” wręcz), a wielce pouczającej awantury, przy bramie obozu!

Kilka dni później nasza prasa doniosła, że w Izraelu pojawiły się propozycje, aby obszar obozów uczynić terenem… eksterytorialnym (sic!). Jakże to propozycje?! Przecież ja sam – przez 2 godziny – przebywałem już na terenie faktycznie wyjętym… spod jurysdykcji państwa polskiego!!!

Interesującym wydaje się pytanie, dlaczego to ja, wyłącznie, zostałem tam – przed bramą obozu – „namierzony”, skoro w Polsce występuje taka mnogość „antysemitów”?! Aby odpowiedzieć na to pytanie, zmuszony jestem cofnąć się o kolejne 4 lata, do roku 1994. Tym samym też: składam donos na siebie samego, do  warszawskiej – z uwagi na miejsce popełnienia przestępstwa – prokuratury, gdyż jako osoba rozmiłowana w praworządności, nie mogę już dłużej znosić prokuratorskiego braku czujności ideologicznej, sprzed 12 lat! W sierpniu 1994 r., ogłosiłem drukiem, że: No dobra, jestem antysemitą! Taki był tytuł mojego szkicu „historycznego”, poświęconego – z dumą, a jakże! – „spiskowej wersji historii Polski”, w której to my Polacy, „kołowaliśmy” – na każdym kroku – cwanych ponoć Żydów, a ci ostatni – jeszcze do owego 1994 r. – nie połapali się w naszych „machiawelicznych”, kilkusetletnich działaniach..?! Za przekazaną im wiedzę – wielce ich satysfakcjonującą przecież obecnie (w świetle tzw. roszczeń) – oczekiwałem (w rewanżu) wniosku o przyznanie mi nagrody Nobla… [A jednak – spotkał mnie zawód!]

Artykuł opublikował warszawski tygodnik „Najwyższy Czas!”, którego redaktorem naczelnym podówczas był – uwaga, uwaga! – red. Stanisław Michalkiewicz! No, proszę! Obecnie „idzie w zaparte”, a już 12 lat temu dopuścił się „wspólnictwa i podżegania do zbrodni”…!

Brak czujności ze strony prokuratury i „razwiedki”, przed 12 laty, nie oznacza jednak, że już nikt nie czuwa i każdy może wypisywać, co mu się tam żywnie podoba! Ot, czuwał chociażby jakiś tutejszy salon „poprawności politycznej”, czy inny „mosad”… To by mogło wyjaśniać zdarzenia w Birkenau, a także okoliczność, że od owych 12 lat – będąc reżyserem ze znaczącymi dokonaniami; także zagranicznymi – należę do „klasy” tzw. wykluczonych. Ale za to – by mieć jakieś zajęcie – włóczony jestem latami po sądach, zza pleców których wyziera… dawna „bezpieka”..! [W tym jej latorośl – osławiony Igor Tuleya, który dostał „zlecenie na… wyrok” dla mnie!]

Ażeby wzmóc dodatkowo – tym razem w warszawskiej prokuraturze – motywację do troski o praworządność, zacytuję jeszcze post scriptum do owego „szkicu” sprzed 12 lat, które – wskutek zagubienia kartki w redakcji – nie ukazało się wówczas drukiem:

<Po ukończeniu tekstu (tego z 1994 r. – przyp. z roku 2006) spojrzałem w lustro i zauważyłem, że uszy mam jednak… poniżej linii oczu! [Lub… na odwrót; lub jedno wyżej, a drugie niżej; wszakże nie pamiętam dobrze owych „kryteriów rasowych”!?] Mogłoby to oznaczać, że jednak jestem Żydem..!? [Taką ewentualność rozważałem na początku owego pamfletu – przyp. z roku 2006.] Cóż, Żyd nie Żyd – i tak pozostanę antysemitą! W końcu to żydowski pisarz, Isaac Singer napisał, że największymi antysemitami są… Żydzi właśnie. Ot, chociażby Jerzy Lewinkopf-Kosiński, który w dzieciństwie odpędzał – z pogardą – żydowskich rówieśników z podwórka, zaznaczając z godnością: „z Żydami się nie bawię!” (co udokumentowała w swej książce – „Czarny ptasior” – J. Siedlecka). To i inne „drobne” zdarzenia nie pomieściły się jednak, w jego wstrząsającej… „martyrologii”, która mu „odleciała”, niczym… „Malowany ptak”!

Pozostanę więc antysemitą, choć tak mało obecnie mam okazji, aby dać satysfakcję swoim paskudnym upodobaniom… I pomyśleć, jak wiele takich sposobności zmarnowałem przez lata!? Dla przykładu – podczas stanu wojennego, w moim mieszkaniu wielokrotnie spotykały się (i nocowały) liczne Żydówki – na czele z samą panią red. H. Łuczywo – z „Gazety Wyborczej”, występującej wówczas pod kryptonimem: „Tygodnik Mazowsze”. Ciągać za pejsy nie mogłem, bo Żydówki ich nie noszą, ale wszak mógłbym był urządzić (dla swej przyjemności) jakiś inny, mały… „pogrom”!? A to se ne vrati!>

*****

Post Scriptum współczesne (2019 r.): Od 21 lat nie mam więc najmniejszych wątpliwości, że znalazłem się już wówczas na „czarnej liście” izraelskich służb specjalnych. [Podobnie, jak nie mam wątpliwości, że owe służby „grasują” sobie po Polsce bez żadnych przeszkód, ze strony służb… polskojęzycznych!?] Dlatego też sądzę, że wskazanie tożsamości „nieznanych sprawców”, którzy podpalili mi (w listopadzie 2018 r.) piwnicę; cztery dni po opublikowaniu mojego „antysemickiego” oświadczenia, adresowanego do A. Dudy (w którym większość zarzutów dotyczy „roszczeń” żydowskich), nie może nastręczać większych trudności..! Otrzymałem bowiem wówczas – terrorystyczne „ostatnie poważne ostrzeżenie”!

 Zaś od 21 lat (co najmniej) obóz Auschwitz-Birkenau i pozostałe obozy, do których Żydzi roszczą sobie wyłączne pretensje, są – de facto obszarami eksterytorialnymi, wyjętymi spod jurysdykcji państwa polskiego (ponoć „wolnego”?)! [Co adresuję obecnie do współczesnych „odkrywców” tych okoliczności.]

Bogdan Czajkowski

O autorze: Bogdan Czajkowski
B. działacz niepodległościowej opozycji antykomunistycznej . Odznaczony w 2008 r. Krzyżem Oficerskim Orderu OP, przez śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego. Reżyser (dyplom PWST w Warszawie) oraz publicysta; literat i scenograf. Mgr inż. elektronik (dyplom Politechniki Warszawskiej, 1974 r.). [Ukończył też szkołę muzyczną w Toruniu.] W 2010 r. uzyskał Advanced Diploma of Business, na podyplomowych studiach menadżerskich w Kaplan Aspect International Colleges w Sydney. [W czasach PRL był dwukrotnie usuwany ze studiów, a także – z pracy: na Politechnice Warszawskiej i w Radiokomitecie.] Tradycyjny katolik. 5 listopada 2018 r. zwrócił A. Dudzie swój Order OP, protestując tym – w publicznym oświadczeniu – przeciwko szkodliwym dla Polski działaniom i zaniechaniom prezydenta.

Za: Ekspedyt.org (12 czerwca 2019)

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

space
Artykuł ważny i ciekawy, ale sugerowałbym mniej emocjonalną i bardziej uporządkowaną narrację. Oraz uboższą interpunkcję, w stylu bardziej reportażu niż felietonu :) Inaczej trochę odstrasza.

 


 

Skip to content