Księża z jednej z gdańskich parafii spalili w niedzielę książki oraz przedmioty uznane za okultystyczne i pogańskie (takie jak talizmany i amulety). Liberalne media chętnie odnotowały, że działanie skojarzyło się internautom z paleniem książek w III Rzeszy. Serwisy nie zauważyły jednak, że motywacje przyświecające duchownym z Pomorza były zupełnie odmienne.
Źródło: Fundacja SMS Z NIEBA / Facebook
Wśród spalonych książek znalazły się pozycje (przeznaczone także dla dzieci i młodzieży) odwołujące się do magii i wampiryzmu, a zarazem ocieplające wizerunek takich praktyk, takie jak „Harry Potter” i „Zmierzch”. Ogniem zniszczono również „Tajemnice starodawnej magii i medycyny” Jana Niżnikiewicza, książkę hinduskiego guru Osho oraz ozdoby związane z pogańskim kręgiem kulturowym – indyjskie figurki słoni, afrykańską maskę i parasolkę z motywami ze wzbudzającej skrajne emocje japońskiej bajki „Hello Kitty”.
Sprawa poruszyła społeczność internetową, która dowiedziała się o wydarzeniu dzięki relacji na facebookowym profilu „Fundacja SMS Z NIEBA”. Opublikowano tam zdjęcia oraz przypomniano fragmenty Księgi Powtórzonego Prawa, Dziejów Apostolskich oraz Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Media takie jak naTemat czy portal „Gazety Wyborczej” chętnie odnotowały, że zdaniem internautów działanie księży przypomina wydarzenia z narodowosocjalistycznych Niemiec. Faktycznie, w III Rzeszy miało miejsce palenie książek, jednak naziści czynili to z zupełnie innych i – co istotne – antykatolickich powodów. Palenie książek miało zresztą w historii Niemiec oblicze wybitnie wrogie Kościołowi już przed dojściem Hitlera do władzy, stąd skojarzenie wydarzeń z Pomorza z działaniami narodowych socjalistów stanowi błąd internautów, który powieliły lewicowe serwisy.
„Pierwsze w historii Niemiec wielkie palenie książek miało z kolei miejsce na ogólnoniemieckim zjeździe związków studenckich (Burschanszaftów) w Wartburgu w roku 1817. Palono przede wszystkim książki autorów monarchistycznych i katolickich oraz literaturę nawołującą do asymilacji Żydów. Miejsce wydarzenia wybrano nieprzypadkowo, wszak to na wartburskim zamku Luter przetłumaczył na język niemiecki Biblię, i to właśnie on stał się patronem wolnościowego aspektu tego jubileuszu reformacji. Inicjatorzy obchodów jubileuszu reformacji w roku 1817 pisali więc, że Luter położył kres epoce przesądów i zapalił pochodnię wolności, reformacja zaś dała impuls do walki o prawa człowieka i prawa obywatelskie, tak jak nasza epoka je stawia i ich się domaga” – pisał na portalu PCh24 w tekście pt. „Drugi Mojżesz i pierwszy Fuehrer” prof. Grzegorz Kucharczyk.
Co ciekawe, portal stacji Tok FM zacytował Rafała Gawła z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Lewicowy aktywista skazany niedawno prawomocnym wyrokiem za oszustwa zacytował niemieckiego poetę pochodzenia żydowskiego Heinricha Heine’ego: „Gdzie się pali książki, dojdzie w końcu do palenia ludzi”. Heine jednak nie był świadkiem działań nazistów, gdyż żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Jedyne palenie książek jakiego mógł być świadkiem to antykatolickie i zarazem liberalne w duchu działania Niemców świętujących rocznicę protestanckiej rewolucji.
Kościół natomiast – o czym zapominają lub nie chcą pamiętać postępowe redakcje – nie kieruje się w swoich działaniach i nauczaniu niechęcią i wrogością, a miłością. To z niej wynika troska o zbawienie każdego człowieka. Taka jest chociażby geneza oburzającego środowiska lewicowe „Indeksu Ksiąg Zakazanych”.
„Pierwszy Indeks Ksiąg Zakazanych (Index Librorum Prohibitorum inaczej Index Expurgatorius) ukazał się w 1559 roku, w okresie walki z protestancką rewolucją. Został wydany na polecenie papieża Pawła IV. Obowiązywał on pod karą ekskomuniki wszystkich, poczynając na kardynałach i cesarzach, a na zwykłych wiernych skończywszy. W sumie, od XVI do XX wieku ukazało się jego 16 edycji. Został on zniesiony na fali zmian posoborowych 14 czerwca 1966 roku przez Świętą Kongregację Nauki Wiary. Ostatnie jego wydanie zostało opublikowane osiemnaście lat wcześniej. Tym samym jedna z najbardziej znienawidzonych przez przeciwników Kościoła instytucja została zniesiona. Nie oznacza to jednak, że Kościół już nie ostrzega chrześcijan przed zgubnym wpływem idei przeciwnych wierze” – pisaliśmy na portalu PCh24 w tekście pt. „Indeks Ksiąg Zakazanych – relikt średniowiecza i religijny zabobon czy dalekowzroczność Kościoła?”. To jednak nie wszystko.
„Święta Kongregacja Nauki Wiary informuje, że Indeks zachowuje swoje znaczenie moralne, ponieważ poucza sumienia chrześcijan, by zgodnie z samym prawem naturalnym strzegli się tych pism, które mogłyby narazić na niebezpieczeństwo ich wiarę i dobre obyczaje” – czytamy w „Informacji w sprawie Indeksu” wydanej przez kard. Ottavianiego, prefekta Świętej Kongregacji Nauki Wiary. I dalej kardynał Alfredo Ottaviani pisze: „Jeśli pojawiłyby się jakieś nauki i poglądy opublikowane w jakikolwiek sposób, które sprzeciwiałyby się wierze i zasadom moralnym, a ich autorzy wezwani do poprawienia błędów, nie chcieliby tego uczynić, Stolica Apostolska skorzysta ze swego prawa i obowiązku publicznego napiętnowania takich pism, w celu działania z należytą stanowczością dla dobra dusz”.
Widać więc wyraźnie, że pomimo pewnych zmian Kościół cały czas – wypełniając swój Urząd Nauczycielski – ostrzega wiernych przed zgubnymi ideologiami i groźnymi treściami. Skoro zaś duchowni, w tym egzorcyści, ostrzegają przed złym wpływem na dusze pewnych książek i przedmiotów, to działania jakie miały miejsce po niedzielnym Mszy świętej w parafii NMP Matki Kościoła i Św. Katarzyny Szwedzkiej w Gdańsku stają się zrozumiałe.
– Wierni trochę tego poznosili i trzeba było zutylizować. W wierze nie chodzi tylko o to, żeby palić takie przedmioty, ale żeby głosić Bożą miłość. Natomiast jest coś takiego jak zagrożenia duchowe i przeróżne przedmioty magiczne szkodzą wierze chrześcijan. Jest wiele książek, które wprowadzają w magię nawet dzieci, już od najmłodszych lat. Bez Bożego ducha ciężko jest zrozumieć to wszystko i zawsze będą głosy przeciwne – powiedział trójmiejskiej „Wyborczej” ks. Jan Kucharski, który przewodniczył Mszy świętej. Duchowny jest proboszczem parafii oraz egzorcystą w gdańskiej diecezji.
Dobór książek i przedmiotów, które uznano za niebezpieczne dla duszy i spalono, może być przedmiotem dyskusji. Bez wątpienia jednak głos kapłana w tej sprawie powinien być dla katolików istotniejszy niż opinie internautów oraz redaktorów „Wyborczej”, naTemat czy Tok FM.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl / naTemat.pl / tokfm.pl / wp.pl / PCh24 / Facebook
MWł
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-04-01)
Ks. Małkowski: książki niosące zło zasługują na odrzucenie. Jedną z form odrzucenia jest spalenie
Sprzeciw wobec zła, wobec satanizmu, okultyzmu jest całkowicie słuszny, nie ma tu nic gorszącego. Książki niosące z sobą zło zasługują na odrzucenie, a jedną z form takiego odrzucenia jest ich spalenie – powiedział w rozmowie z serwisem fronda.pl ksiądz Stanisław Małkowski pytany o spalenie w Gdańsku ezoterycznych książek oraz pogańskich amuletów i talizmanów.
Jak stwierdził duchowny, czytanie książek wprowadzających w świat demoniczny to ogromne zagrożenie duchowe, dlatego lepiej wcześniej zapobiec zmierzaniu dusz w stronę ognia piekielnego. Ks. Małkowski odniósł się także do słów redaktora Szymona Hołowni, który stwierdził, że spalone książki mogły ucieszyć użytkowników jakiejś biblioteki.
– Radość z magii, okultyzmu i obracaniu się w demonicznym świecie jest początkiem wielkiego smutku. Świat demoniczny, chwilowo może cieszyć, jednak w dłuższej perspektywie wprowadza smutek – powiedział kapłan. Ponadto jego zdaniem ksiądz, który spalił książki i amulety, nie powinien się wycofywać, gdyż czyn był słuszny. Przeprosiny to natomiast w tym wypadku zaprzeczenie potrzebnemu sprzeciwowi wobec niebezpiecznych treści – uważa ks. Małkowski. Zasłużony działacz antykomunistycznej opozycji w PRL odniósł się także do słów arcybiskupa Wojciecha Polaka. Zdaniem Prymasa Polski spalenie książek było „gorszące”.
– To, co gorszy księdza prymasa, zasługuje na aprobatę, pochwałę. Ksiądz prymas znany jest z różnych, „dziwnych” wypowiedzi, które relatywizują dobro, prawdę. Nie jest to człowiek o wybitnym intelekcie i konsekwentnej wytrwałej wierze. Różni byli prymasi w naszej historii, to, że ktoś pełni taką ważną funkcję nie przesądza o słuszności jego poczynań – stwierdził kapelan „Solidarności”.
Źródło: fronda.pl
MWł
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-04-05)
Jan Łopuszański: niektóre książki zamiast budować, jedynie upodlają i niszczą człowieczeństwo
Wartość książek zależy głównie od ich treści. Są wśród nich i takie, które warte są nawet czci, bo dzięki nim rośnie chwała Boża i rozwija się nasze człowieczeństwo. Są takie, które warto zachować dla ludzkiej wiedzy nawet gdy całkowicie nie zgadzamy się z ich przesłaniem. Są jednak i takie, które nie są warte niczego więcej jak zniszczenia – gdy zamiast budować, jedynie upodlają i niszczą człowieczeństwo, i narażają ludzi na utratę zbawienia.
Wcale mnie zatem nie dziwi, że gorliwy ksiądz katolicki – dbający o zbawienie dusz bardziej, niż o opinię tego świata – wpadł na pomysł zniszczenia publikacji zagrażających zbawieniu. Dziwią mnie natomiast katolicy napadający publicznie na kapłana broniącego ludzi przed zgorszeniami – i to nawet, jeśli jego metod nie uważają za właściwe. Mogliby przekazać mu swą mądrą radę, ale wolą odciąć się publicznie.
Oto znany politolog raczył skomentować jako „przerażające” i jako „sytuację skandaliczną” publiczne spalenie książek wprowadzających dzieci w okultyzm (chodziło o książki o Harrym Potterze). To spalenie ponoć kojarzy się z III Rzeszą. Nieźle jak na politologa. Mógłby wiedzieć, że wylęgarnią przywódców NSDAP i przyszłych ludobójców było właśnie okultystyczne Towarzystwo Thule – m.in. Frank, Hess, Rosenberg, Streicher, a niektórzy sądzą, że i Hitler. Upowszechnianie ich publikacji jest dziś przestępstwem. Może zatem zdarzyć się, że nawet Państwo Polskie zniszczy publikacje będące przedmiotem przestępstwa. Czy politolog wtedy też się oburzy?
Jako dopuszczalne doradził księdzu przerabianie na makulaturę książek, które wierni sami przynieśli w celu zniszczenia. O co zatem to święte oburzenie? O niszczenie publiczne. „Teraz wszyscy ci, którzy oskarżają Kościół katolicki, że jest źródłem ksenofobii, nietolerancji, przysłowiowego ciemnogrodu, fanatyzmu religijnego, otrzymali kolejny argument. Jest to więc straszna wiadomość dla Kościoła. Ma dość innych problemów, a do tego dochodzi jeszcze taki cios”. Tu politolog wezwał arcybiskupa gdańskiego do zastosowania kar kościelnych wobec księdza. (za radomskim Echem Dnia, 3.04.2019, które dziś trafiło do mnie)
Zgadzam się, że Kościół ma dość problemów. Współcześnie najstraszniejszym z nich jest uleganie wielu katolików presjom antykatolickiego świata, który sam siebie uznając za rzekomo postępowy, wystąpienia publiczne w obronie wiary i dusz ludzkich chętnie uzna za przejawy ksenofobii, nietolerancji, ciemnogrodu, fanatyzmu. No bo jak katolik może być nietolerancyjny – choćby wobec wprowadzania dzieci i młodzieży w okultyzm? Arcybiskup powinien takiego ukarać!
Może zatem listę tych potępień na kapłana też przygotowano w jakimś środowisku okultystycznym? Nie. To wypowiedź prof. Antoniego Dudka, wykładowcy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dziś niestety niejeden za bardziej przerażającą od wizji potępienia wiecznego ma wizję medialnego potępienia ze strony mainstreamu. Bogu dzięki za kapłana, który jeszcze pamięta, że jest dokładnie odwrotnie.
Jan Łopuszański
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-04-08)
Z ambony strzeleckiej Salwowskiego: Palenie złych książek jest dobre
Istna medialna burza rozpętała się w związku z, wydawałoby się dość marginalnym wydarzeniem, jakie miało miejsce w jednej z parafii na północy Polski. Otóż w ostatnią niedzielę po Mszy świętej odprawionej w kościele pw. NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej księża, ministranci i lektorzy urządzili swoiste „ognisko” w którego czasie spalili pewną ilość książek i przedmiotów, których treść albo zwyczajowe przeznaczenie mają charakter mniej lub bardziej szkodliwy oraz niebezpieczny duchowo. Na ów „stos” powędrowały więc m.in. książki o Harrym Potterze, publikacje hinduistycznego guru Osho, afrykańska maska obrzędowa oraz amulety w rodzaju figurek w kształcie małych słoników. Fakt upublicznienia tego wydarzenia przez jego organizatorów wywołał całą lawinę nieprzychylnych komentarzy. Bardzo krytyczne głosy na ten temat pojawiły się też po stronie katolickiej. Przykładowo, redaktor naczelny pisma „Więź” Zbigniew Nosowski nazwał całą sprawę „bezdenną głupotą”. Ks. Grzegorz Kramer skomentował owe „ognisko” mianem „wykorzystywania Eucharystii do guseł”. Z kolei Szymon Hołownia w pełnym oburzenia wpisie na swym facebookowym profilu napisał, iż „palenie książek w Gdańsku było pogaństwem”. Niestety, od swoistego „stosu” w wykonaniu księży z gdańskiej parafii odciął się też rzecznik kurii koszalińsko-kołobrzeskiej nazywając tę akcję „nieodpowiednią i kontrowersyjną formą działalności duszpasterskiej”.
Choć bardzo trudno przebić się przez tę medialną burzę potępień i gromów, które spadły na księży z gdańskiej parafii powiedzmy sobie otwarcie – publiczne niszczenie złych książek oraz przedmiotów, których zwyczajowe i normalne przeznaczenie służy popełnianiu tych czy innych niegodziwości, jest jako takie dobre i godne pochwały. Nie jest to samo w sobie złe i na pewno nie zasługuje na falę zjadliwej krytyki, jaka ma obecnie w związku z tym miejsce. Być może niektóre z konkretnych książek spalonych w gdańskiej parafii aż na tak ostre potraktowanie nie zasługiwały (chodzi mi głównie o Harry’ego Pottera, co do którego treści nie mam przekonania, iż jest on tak zły, jak twierdzą niektórzy), jednak sam pomysł publicznego palenia rzeczy, które mają nas prowadzić do złego, jest dobry.
Oczywiście, najczęstszym skojarzenie, które przywoływane jest w związku z omawianym wydarzeniem stanowi nawiązanie do praktyk nazistów w III Rzeszy polegających na tym, iż również oni publicznie palili uznawane przez siebie za złe książki. Tego rodzaju „reductio ad Hitlerum” jest jednak na dłuższą metę bezsensowne. W III Rzeszy budowano wszak też autostrady, karano gwałty i kradzieże – czy to więc oznacza, iż mamy zaprzestać budowania dróg oraz zalegalizować gwałty oraz kradzieże??? Z kolei, w stalinowskiej Rosji na nowo wprowadzono prawny zakaz aborcji. Czy zatem powinniśmy mówić, że dlatego pomysł delegalizacji zabijania nienarodzonych dzieci jest jako taki zły i totalitarny? Tego rodzaju analogie i porównania są absurdalne i nie prowadzą nas do żadnych konstruktywnych wniosków.
Katoliccy krytycy gdańskiego „stosu” nie przejmują się tym, iż te wydarzenie miało swe mocne podstawy biblijne (np. Dz 19, 19, Pwt 7, 25), powtarzając przy tym niczym mantrę slogan o tym, iż „Biblii nie należy rozumieć dosłownie”. Prawdą jest jednak, iż owszem – większą część Pisma świętego (choć oczywiście nie dokładnie każde zawarte tam zdanie) należy rozumieć dosłownie. Istnieją nawet fragmenty Biblii, które Magisterium Kościoła traktuje w sensie dosłownym (np. słowa „To jest Ciało Moje” z Ewangelii św. Łukasza 19, 22), mimo iż na płaszczyźnie czysto racjonalnej mogą one wydawać się wręcz niedorzeczne. Oczywiście, zawsze można sypnąć jak z rękawa tymi cytatami z Pisma św., które nie są rozumiane w kategoriach dosłownych, ale stanowią swego rodzaju hiperboliczną przenośnię (koronnym tego przykładem są słowa Pana Jezusa o odcinaniu sobie dłoni i wyłupywaniu oka -Mk 9, 43-48), ale fakt, iż dajmy na to, jedno na dziesięć zdań z Biblii rzeczywiście ma sens głównie lub wyłącznie niedosłowny, nie oznacza, że w takim razie wszystko co w tej świętej Księdze nie pasuje do naszego sposobu myślenia, należy automatycznie w ten sposób traktować. Równie dobrze wszak i złodzieje oraz cudzołożnicy mogliby usprawiedliwiać swe niecne postępki tłumaczeniem, iż „Pisma świętego nie należy traktować dosłownie” wówczas, gdy ktoś zarzucałby im łamanie biblijnych przykazań o treści „Nie kradnij” (Wj 20, 15) oraz „Nie cudzołóż” (Wj 20, 14). Sprawa tego, które fragmenty Biblii należy interpretować bardziej dosłownie, a które bardziej przenośnie i symbolicznie oczywiście wymagałaby dłuższego wywodu, ale poprzestańmy na razie na tym, iż nie ma żadnych przesłanek tak w samym Piśmie św. jak i Tradycji Kościoła, by twierdzić, iż zawarte w spisanym Słowie Bożym nakazy niszczenia pogańskich bożków (patrz: Pwt 4, 25-26; Lb 33, 51-52) oraz przykład tego, jak nawróceni na chrześcijaństwo mieszkańcy Efezu publicznie palili swe magiczne książki (Dz 19, 19), należałoby traktować w jakiś niedosłowny sposób.
Jednym z powodów, dla których nie należy traktować biblijnych poleceń i przykładów niszczenia rzeczy, które wcześniej były przeznaczone do czynienia zła, w sposób niedosłowny jest fakt, iż wielu Świętych Pańskich rozumiało je dosłownie. Przykładowo, św. Franciszek Ksawery tak pisał o jednym z aspektów swej misyjnej działalności:
„Kiedy dowiaduję się od nich (dzieci pogańskich rodziców – przyp. moje MS)o bałwochwalczych obrzędach, które mają się odbyć w wioskach, (…) zbieram wszystkich chłopców i ruszamy do tych miejsc, gdzie diabeł potraktowany bywa z ich rąk gorzej, niż był uczczony przez ich rodziców. Malcy chwytają za niewielkie, gliniane figurki, tłuką je, rozbijają na proch, opluwają je i depczą po nich nogami„Cytat za: Ruth A. Tucker, „Sławni i nieznani”, Warszawa 1995, s. 43).
Z kolei, św. Cezary z Arles dawał swym chrześcijanom następujące wskazówki:
„Nie dopuszczajcie żadną miarą do naprawiania świątyni pogańskiej, a raczej gdziekolwiek ją spotkacie, dążcie do jej zburzenia i rozebrania. Również święte drzewa wycinajcie z korzeniem. Ołtarze diabelskie doszczętnie niszczcie” (Cytat za: Św. Cezary z Arles, „Kazania do ludu (1-80)„, Kraków 2011, s. 301).
Błogosłowiona Anna Katarzyna Emmerich w swych pismach twierdziła zaś nawet, iż Pan nasz Jezus Chrystus osobiście brał udział w niszczeniu pogańskich bałwanów:
„Jezus nauczał tu aż do świtu, dopóki nie pogaszono płonących lamp. Nakazywał też surowo zniszczyć wszystkie bałwany jako wyobrażenia diabła (…) Całą noc z soboty na niedzielę Jezus nauczał przed bałwochwalnicą, sam pomagał rozbijać bałwany i objaśniał w jaki sposób mieli rozdać kawały kruszcu” (Cytat za: „Źywot i bolesna Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza według widzeń błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich„, Wrocław 2009, s. 662).
Można by podawać przykłady jeszcze wielu Świętych Pańskich, którzy w dosłowny sposób traktowali biblijne wezwania do niszczenia pogańskich bożków, ale nie znalazłby się nawet jeden przypadek Świętego, który rozumiałby dosłownie stwierdzenie Pana Jezusa o tym, iż należy uciąć sobie rękę lub wyłupić oko, gdy prowadzą one nas do grzechu. Od razu, wyjaśniam przy tym, iż Orygenes, który dał się wykastrować, nigdy nie został przez Kościół wyniesiony do chwały ołtarzy. Już więc sam fakt, iż wielu Świętych Pańskich rozumiało dosłownie nakazy i przykłady z Pisma świętego na ów temat, wskazuje nam, że bynajmniej nie były one jakimiś hiperbolami czy czystymi symbolami.
Czy gdańskie palenie książek, talizmanów oraz pogańskich amuletów nie było wyrazem nienawiści? Myślę, że tak, było ono takim aktem. Jednak nie ma racji pan Zbigniew Nosowski, który potępiając to wydarzenie, pisze, iż nie ma nienawiści gorszej i lepszej. Oczywiście, że istnieje nienawiść zła oraz nienawiść dobra. Ze złą nienawiścią mamy do czynienia wówczas, gdy życzymy złoczyńcom wszystkiego, co najgorsze, odmawiamy im wszelkiej pomocy, a nawet nie chcemy, by się oni nawrócili. Dobra nienawiść jest jednak skierowana wobec tego, co jest złe oraz bezbożne i jako taka jest ona pochwalana w Piśmie świętym. Psalmista Dawid z natchnienia Ducha Świętego mówi na przykład: „Pan miłuje tych, co zła nienawidzą” (Ps 97, 10), Pan zaś nasz i Zbawca Jezus Chrystus mówi do lokalnego kościoła w Efezie następujące słowa: „Ale masz tę [zaletę], że nienawidzisz czynów nikolaitów, których to czynów i Ja nienawidzę„(Ap 2, 6).
Nie ma zatem co ulegać medialnej histerii i oburzać się na dzielnych księży z gdańskiej parafii. Postąpili oni dobrze oraz słusznie. Oby więcej takich kapłanów i takich akcji.
Mirosław Salwowski