Aktualizacja strony została wstrzymana

„Im bardziej sytuacja wydaje się beznadziejna, tym bardziej przybliża się chwila zwycięstwa”

W dniach 4-18 lutego ks. Dawid Pagliarani FSSPX po raz pierwszy od czasu wyboru na przełożonego generalnego w lipcu ub.r. odwiedził amerykański dystrykt Bractwa Św. Piusa X, m.in. biorąc udział w spotkaniu przeorów w Winona (byłej wieloletniej siedzibie seminarium, obecnie nowicjacie braci Bractwa w USA) i wizytując seminarium św. Tomasza z Akwinu w Dillwyn w Wirginii. Przy tej okazji ks. Pagliarani odpowiedział na 11 pytań czasopisma „The Angelus”.

Mimo niedawnego wyboru Księdza na przełożonego generalnego jest Ksiądz raczej zupełnie nieznany w świecie anglojęzycznym. Czy może Ksiądz powiedzieć parę słów o sobie?

Myślę, że dotyczy to nie tylko krajów anglojęzycznych. Podam przykład: kilka tygodni temu w Paryżu pewien kapłan spytał mnie, jak się nazywam. Jest dla mnie zawsze trochę krępujące mówić, że jestem przełożonym generalnym; obydwaj byliśmy więc trochę zażenowani.

Pełniłem posługę kapłańską we Włoszech, następnie na Dalekim Wschodzie – przez trzy lata w Singapurze – a ostatnio na półkuli południowej, w Argentynie, przez siedem lat, aż do lipca ub.r.

Jest Ksiądz czwartym przełożonym generalnym Bractwa Św. Piusa X. Jakie wyzwania i perspektywy stoją przed Tradycją w 2019 r.?

Sądzę, że naszym celem i obowiązkiem jest zachowanie skarbu, który posiadamy – naszej wiary, Mszy św. – i docenianie ich wartości. Jest ważne, aby ten skarb był dla nas żywym skarbem, jak żywa woda, o której Pan Jezus mówił Samarytance (Jan 4, 10). To bardzo ważne. Sądzę, że powinniśmy coraz bardziej doceniać ten skarb poprzez życie pełne gorliwości, gorliwości duchowej. Powinniśmy od czasu do czasu podsycać to życie, a okazją do tego może być obecny rok, w którym przygotowujemy się do jubileuszu Bractwa (w 2020 r. – przyp. tłum.); może to być świetna okazja do pobudzenia w naszym życiu duchowym głębokiego przywiązania do tego skarbu.

Wybór Księdza odbył się zaledwie pół roku temu. Czy od tego czasu dużo Ksiądz podróżuje?

Nie podróżuję za wiele, albowiem pragnieniem kapituły generalnej i przełożonych było, aby przełożony generalny był – na ile to możliwe – obecny w Domu Generalnym, aby zawsze móc być do dyspozycji dla różnych potrzeb Bractwa oraz dostępny dla kapłanów czy przełożonych, którzy chcą z nim porozmawiać. Moją powinnością jest wierność duchowi naszego założyciela, abp. Marcelego Lefebvre’a. Moim pierwszym obowiązkiem jest czynić co tylko w mojej mocy (nawet jeśli obecnie sytuacja jest zupełnie inna), aby zachować ducha i naukę, którą założyciel powierzył Bractwu.

Czy mógłby Ksiądz wskazać na jakieś symptomy rozwoju Bractwa, takie jak np. nowe przeoraty albo misje?

Obecnie jest wiele znaków świadczących o rozwoju, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale wszędzie! Jest to z pewnością znak błogosławieństwa: Pan Bóg błogosławi nam w naszym apostolacie. W ostatnich latach coraz więcej katolików uświadamia sobie kryzys wstrząsający Kościołem i powoli zaczyna rozumieć jego przyczyny. To jest dla nas bardzo ciekawa sytuacja: powinniśmy się jej przyglądać, a także im pomagać – ale jednocześnie nie jesteśmy w stanie być wszędzie obecni, ponieważ musimy dbać o naszych kapłanów. Wprawdzie nadal mamy powołania, ale nasi kapłani potrzebują też czasu dla siebie, na życie wspólnotowe, które stanowi bardzo istotną część naszych statutów i obowiązków. A więc zrobimy co tylko możliwe, aby udać się tam, dokąd wzywa nas Opatrzność, ale jednocześnie nie możemy zapominać o priorytecie, jakim jest troska o naszych kapłanów.

Czy mógłby Ksiądz – jako były rektor seminarium – odnieść się do potrzeby seminariów i powołań, szczególnie we współczesnym świecie?

Nasze seminaria są sercem Bractwa; Bractwo jest zbudowane w oparciu o swoje seminaria, a także istnieje ze względu na nie. Kościół potrzebuje jednego: świętych kapłanów. Nie da się znaleźć lepszego sposobu służenia Kościołowi. Poprzez nasze seminaria współuczestniczymy w działaniu dla dobra Kościoła powszechnego. Było to wielką intuicją Soboru Trydenckiego oraz wielką intuicją abp. Lefebvre’a (zob. Podróż duchowa – przyp. tłum.). Im bardziej ten ideał kapłański jest dewaluowany, jest poniewierany, tym ważniejsza jest nasza wierność temu celowi, który jest także naszą misją.

Jakie są obecnie, zdaniem Księdza, główne wyzwania stojące przed tradycyjnymi rodzinami?

Największa troska rodziny katolickiej, tożsama z troską żywioną przez nas, kapłanów, to dusze dzieci. Świat czyni wszystko, co w jego mocy, aby je sprowadzić na manowce. A więc rodzice są zaniepokojeni, a także kapłani. Sądzę, że powinniśmy kształcić dzieci we współpracy z rodzicami, a rodzice powinni wychowywać je we współpracy z kapłanami, wpajać im cnoty, których nie nauczą się nigdzie indziej – wyrzeczenia, skromności, czystości, nadprzyrodzonej miłości.

Jednakże aby taka edukacja była skuteczna, dzieci muszą dostrzegać – w rodzinie, w domu, w szkole, w parafii – że ich wychowawcy żyją tym, co głoszą. Wychowanie działa jak osmoza, poprzez przenikanie. Jeśli rzeczywiście żywimy wielki ideał, aby wychować dzieci na świętych, wówczas z pomocą łaski Bożej uda się to. Będzie to jednak możliwe jedynie wtedy, gdy dzieci w swym domu dostrzegą w swych rodzinach ducha ofiary, który jest wonią krzyża.

Czy mógłby Ksiądz jakoś odnieść się do wieści odnośnie do Papieskiej Komisji Ecclesia Dei?

Cóż, sądzę, że na razie nie da się obszernie skomentować tej sytuacji; nie byłoby to roztropne. Myślę natomiast, że interesującą rzeczą w motu proprio dotyczącym komisji Ecclesia Dei jest podkreślenie podstawowych trudności, które wciąż są obecne: główny problem jest natury doktrynalnej – i to prawda. Owa kwestia doktrynalna jest kwestią dotyczącą Bractwa Św. Piusa X. Pod tym względem, w tej perspektywie, rzeczy stają się jaśniejsze dla nas i dla nich, dla wszystkich. Jednakże sądzę, że nie jest naszym zadaniem przewidywanie przyszłości „wspólnot Ecclesia Dei”. Modlimy się za nie; jeśli możemy je wesprzeć, to jesteśmy do dyspozycji, sądzę jednak, że nie jest roztropne mówienie czegokolwiek ponadto. Jaka będzie przyszłość – zobaczymy, będziemy obserwować, a ostatnie słowo zostawimy jak zwykle Opatrzności Bożej.

Czasem wydaje się, że zarówno świat, jak i Kościół oszaleli. Czy mógłby Ksiądz przekazać parę słów nadziei i zachęty dla tradycyjnych katolików?

W naszych czasach największym niebezpieczeństwem dla naszych wiernych, a nawet dla kapłanów, jest popadnięcie w zniechęcenie. Tak więc sądzę, że nadszedł czas, żeby im przypomnieć, żeby nam przypomnieć, że im bardziej sytuacja wydaje się beznadziejna, tym bardziej przybliża się chwila zwycięstwa. Św. Pius X zwykł tak mówić, aby dodać otuchy ludziom. Obecna głębia ciemności uwydatni blask prawdy, gdy nadejdzie chwila tryumfu prawdy. Jest ważne, abyśmy zachowali nadprzyrodzony punkt widzenia: cokolwiek się obecnie dzieje, zostanie wykorzystane przez Boga, żeby wykazać jeszcze głębszy, większy, jaśniejszy nadprzyrodzony tryumf Jego Kościoła i prawdy.

Oprócz wsparcia modlitewnego i finansowego, jaki widzi Ksiądz najlepszy sposób dla świeckich we wspieraniu kapłanów w ich pracy?

Kościół jest wielką rodziną, a Bractwo, jako dzieło Kościoła, również jest wielką rodziną – a wewnątrz rodziny dzielimy się wszystkim. Najlepszym sposobem dla wiernego w dzieleniu się wszystkim z kapłanem jest dzielenie się moralnym wsparciem, współuczestniczenie w jego radościach i troskach, albowiem radości i troski kapłana są radościami i troskami Pana Jezusa. Ta bliskość jest najlepszym sposobem, aby wypełnić ten ideał jedności między wiernymi a kapłanami.

Jakie są Księdza pierwsze wrażenia z wizyty w amerykańskim dystrykcie Bractwa?

Stany Zjednoczone to jeden z tych krajów, gdzie po przyjeździe człowiek od razu czuje się jak w domu. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, jest liczba wiernych, ale jeszcze bardziej ich prostota i ofiarność. Tę samą prostotę i ofiarność odnajduję tutaj w Ameryce również u kapłanów. Sądzę, że ta postawa wiernych jest przejawem tego, czego uczą ich kapłani.

Spędził Ksiądz wiele lat pracy kapłańskiej w różnych krajach i misjach. Czy ma Ksiądz jakieś ulubione anegdoty ze swego apostolatu?

Tym, co ogólnie wywarło na mnie największe wrażenie w okresie mojego kapłaństwa, był pewien bardzo znamienny fakt. Pośród najróżniejszych krajów i kultur, w których przebywałem, w Azji, Ameryce Południowej czy Włoszech, na różnych stanowiskach – jako misjonarz, przełożony dystryktu czy rektor seminarium – mimo różnych sytuacji łaska Boża działała zawsze według tych samych powszechnych praw. Oczywiście, wiemy o tym, nie mówię tu nic nowego, ale osobiste doświadczenie tego faktu wywiera duże wrażenie. Jest to dowód na to, że Ewangelia, prawo Ewangelii, sakramenty, Kościół są dla wszystkich i że nie ma nic innego, co mogłoby jednoczyć ludzi, którzy tak bardzo różnią się między sobą. To jest naprawdę niesamowite – nie da się tego wytłumaczyć w oparciu o naturalne przesłanki. Tak, to jest owoc łaski Bożej.

Doświadczyłem także osobiście – szukając wyjścia z trudnej sytuacji, wręcz walcząc o znalezienie rozwiązania, które nie nadchodziło – że rozwiązanie znajdowało się, gdy przestawałem się martwić i zawierzałem wszystko woli Pana Boga. Nie zawsze jest łatwo uczynić coś takiego, ale doświadczyłem tego kilkakrotnie: w taki sposób działa krzyż i tak działa pełne zaufanie Bogu.

Za: Wiadomości Tradycji Katolickiej (24 marca 2019,) | https://news.fsspx.pl/2019/03/11-pytan-do-ks-dawida-pagliaraniego-fsspx/

Skip to content