Wszystko w tym świętym czasie stanowi misterium. Słowo Boże, które było przed Gwiazdą Zaranną, rodzi się w czasie: Dziecię jest Bogiem. Dziewica zostaje Matką i pozostaje Dziewicą. Sprawy Boże mieszają się z ludzkimi. Podniosła, niewysłowiona antyteza, wyrażona prze ukochanego ucznia [Zbawiciela] tymi słowami z Ewangelii: a Słowo Ciałem się stało zostaje powtórzona na tysiąc sposobów we wszystkich modlitwach Kościoła.
I słusznie, albowiem wspaniale wypełnia ona wszystkie proroctwa, mówiące o zjednoczeniu w jednej Osobie natury Człowieka i natury Boga.
Blask tego misterium oślepia możność pojmowania, lecz wypełnia serce radością. To ukoronowanie Bożych zamysłów w dziejach. To niegasnący obiekt czci i zadziwienia aniołów i świętych. Więcej: to źródło i przyczyna ich świętości. Przyjrzyjmy się jak Kościół ofiaruje to misterium swoim dzieciom, opatrzone symboliką liturgii.
Dlaczego 25 grudnia?
Cztery tygodnie przygotowania już za nami. Symbolizują one cztery tysiące lat, poprzedzających przyjście Pana, my natomiast zbliżamy się do 25 dnia miesiąca grudnia niczym do długo wyczekiwanego miejsca błogiego odpoczynku. Dlaczego jednak świętowanie narodzin naszego Zbawiciela ma na zawsze stanowić przywilej tego jednego, z góry ustalonego, dnia, podczas gdy reszta roku liturgicznego ma charakter ruchomy i musi być przebudowana każdego roku, by ustąpić miejsca zmiennej dacie święta Jego Zmartwychwstania, czyli Niedzieli Wielkanocnej?
Jest to pytanie zupełnie naturalne, a odpowiedź na nie znajdujemy już w czwartym wieku, podaną przez świętego Augustyna w jego liście do Januarego. Święty pisze: „uroczyście obchodzimy dzień narodzin naszego Zbawiciela po to, by uczcić te narodziny, których celem było zbawienie”. Brak przypisania narodzin Chrystusa do któregoś szczególnego dnia tygodnia nie oznacza przy tym, że za datą 25 grudnia nie kryje się żadna tajemnica.
Po pierwsze: wraz z dawnymi liturgistami możemy zauważyć, że święto Bożego Narodzenia przesuwa się kolejno na każdy dzień tygodnia, tak, by jego świętość mogła oczyścić je i zdjąć z nich klątwę grzechu pierworodnego, którą nałożył na nie grzech Adama.
Po drugie: wielka tajemnica 25 grudnia, będącego świętem narodzin naszego Zbawiciela, odwołuje się nie do podziału dziejów, wprowadzonego przez samego Boga, lecz do owego wspaniałego oświecenia, które daje życie światu, gdyż zsyła światło i ciepło. Jezus, nasz Zbawiciel, Światłość Świata, narodził się w czasie, gdy noc idolatrii i zbrodni była najczarniejsza. Noc Jego narodzin, 25 grudnia, jest czasem, gdy słońce zaczęło zyskiwać przewagę nad ponurą nocą i pokazało światu triumfującą światłość.
W czasie naszego oczekiwania, wzorem Świętych Ojców, pokazaliśmy, że zmniejszenie ilości światła dziennego może być uznane za symbol tych posępnych czasów, które poprzedziły Wcielenie. Połączyliśmy nasze modlitwy z ludźmi ksiąg Starego Testamentu, a z naszą Świętą Matką Kościołem wołaliśmy w stronę Boskiego Wschodu, Słońca Sprawiedliwości, by raczyło nadejść i wybawiło nas od podwójnej śmierci ciała i duszy.
Bóg usłyszał nasze modlitwy i właśnie w dniu Zimowego Przesilenia, który poganie z dawnych czasów czcili zarówno z powodu swoich obaw, jak i radości, dał nam zarówno więcej naturalnego światła, jak i To, które jest światłem naszej duszy.
Św. Grzegorz z Nysy, św. Ambroży, św. Maksym z Turynu, św. Leon, św. Bernard, a także wielu znakomitych liturgistów, trwa ze spokojem przy tej tajemnicy, którą Stwórca Wszechświata zechciał naznaczyć zarówno świat stworzony, jak i ten nadprzyrodzony. Kościół winien jest nieustanie do niej nawiązywać w czasie Bożego Narodzenia, podobnie, jak to czyniliśmy w Adwencie.
Ciemność ustępuje, Światłość przychodzi
„W tym dniu, który uczynił Pan – mówi Grzegorz z Nysy – ciemność ustępuje, światłość narasta, a noc znów zostaje przegnana. Nie bracia, to nie przypadek lub jakaś wola stworzenia, że ta zmiana w naturze zaczyna się w dniu, w którym On ukazuje się w światłości swojego przyjścia, które jest duchowym życiem świata”. Natura odkrywa w ten sposób sekret tym, których oczy potrafią go dostrzec, to znaczy – umieją docenić te właśnie okoliczności przyjścia Zbawiciela.
„Natura – zdaje mi się – mówi: Wiedz człecze, że pod tym, co zostało ci pokazane, leżą ukryte tajemnice. Czy nie widziałeś nocy, która tak długo wszystko spowijała, szybko odegnanej? Wiedz zatem, że czarna noc grzechu, który wzrastał poprzez piętrzenie się wszelkich win, została zatrzymana. Od tego dnia jej trwanie będzie coraz krótsze, tak długo, aż nie pozostanie nic prócz światła. Spójrz, błagam, na słońce: przyjrzyj się, jak jego promienie stają się mocniejsze a jego pozycja – coraz wyższa na niebie. Ucz się z tego, jak to inne światło, światłość Ewangelii, rozciąga się teraz nad całą ziemią”.
„Radujmy się bracia” – pisze św. Augustyn. „Ten dzień jest święty nie ze względu na widzialne słońce, lecz z powodu narodzin Tego, który jest niewidzialnym Stwórcą słońca. Wybrał on ten dzień by się narodzić, podobnie, jak wybrał Matkę, która miała go wydać na świat, po czym rozkazywał zarówno dniowi, ja i Matce swojej. Dzień, który wybrał, był tym, gdy światło zaczyna świecić coraz dłużej i symbolizuje dzieło Chrystusa, który odnawia nasze wnętrze dzień po dniu. Dla wiekuistego Stwórcy, który zechciał urodzić się w czasie, Jego przyjście na świat musiało pozostawać w harmonii z resztą Jego stworzenia”.
Ten sam św. Augustyn, w innym kazaniu z okazji tego samego święta, podaje nam interpretację tajemniczego stwierdzenia św. Jana Chrzciciela, które chwalebnie potwierdza tradycję Kościoła. Wielki poprzednik [Zbawiciela], mówiąc o Chrystusie, stwierdził pewnego razu: „On przychodzi, ale ja musze odejść”.
Te prorocze słowa w ich dosłownym rozumieniu oznaczają, że misja Jana Chrzciciela zbliżała się do końca wskutek nadejścia Chrystusa, który miał go przewyższyć. Kryją one jednak – przekonuje Augustyn – również i drugie znaczenie: „Jan przyszedł na świat w czasie, gdy długość dnia ulega skróceniu; Jezus narodził się w momencie, gdy dzień się wydłuża. Oto jest tajemnica wiążąca się zarówno z rozbłyskiem owej chwalebnej gwiazdy, Chrzciciela, w czasie przesilenia letniego, jak i pojawieniem się naszego Boskiego Słońca w mrocznej porze zimy”.
Istnieje wielu ludzi, którzy ośmielili się drwić z chrześcijaństwa jako przesądu, gdyż odkryli, że starożytni poganie mieli zwyczaj obchodzić święto słońca w czasie przesilenia zimowego. W swoich płytkich wywodach konkludowali, że religia nie może być ustanowiona w sposób nadprzyrodzony, skoro zawiera pewne ryty lub obyczaje zakorzenione w analogiach do pewnych zjawisk naturalnych.
Innymi słowy – pisarze ci zaprzeczają temu, co głosi objawienie, tzn. że Bóg stworzył ten świat dla chwały Chrystusa i jego Kościoła. Fakty te sprawiają, że ci wrogowie Kościoła dla nas, katolików, stanowią tylko kolejny powód do okazywania Mu naszej najbardziej oddanej miłości.
Tak oto objaśniliśmy najważniejsze misterium tych czterdziestu dni Bożego Narodzenia; ukazaliśmy wielką tajemnicę, ukrytą w Bożej decyzji uczynienia z 25 grudnia dnia, w którym przyszedł on na świat.
Dom Prosper Gueranger
Tłum. Mariusz Matuszewski