Czego to się człowiek nie dowiaduje o sobie! Już byłem „rusofobem”, już byłem agentem niemieckim, już byłem nawet agentem Mosadu – bo do tego, że jestem agentem ruskim już zdążyłem się przyzwyczaić i tylko od czasu do czasu wzdycham melancholijnie, że „może szkoda, że to nieprawda”? Ale to wszystko, to standard współczesnej publicystyki zaangażowanej, której luminarze każdego, kto ma zdanie odrębne, uważają za „agenta” – a jakiego – no, to zależy od tego, komu aktualnie się wysługują. A wysługują się albo temu, kto akurat roztacza kuratelę nad naszym nieszczęśliwym krajem, albo temu, do którego oni sami, albo ich ojcowie („nasze matki, nasi ojcowie z SB”) się przewerbowali. Dlatego też i ja mogłem zostać agentem wszystkich możliwych potencji, Watykanu nie wyłączając. Ciekawe, że nie udało mi się awansować do rangi agenta amerykańskiego, ale rozumiem, że takie stanowiska są zarezerwowane dla absolwentów Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu USA, z której pochodzą Umiłowani Przywódcy i to nie tylko z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, jak np. Pani Beata Szydło, czy Kazimierz Marcinkiewicz, ale również z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski, czy Donald Tusk. Ale agent, to tylko agent, nawet jeśli zostaje prezydentem, czy premierem rządu naszego bantustanu, podczas gdy pan dr Targalski ku memu zaskoczeniu, mianował mnie niedawno „ojcem duchowym” „partii rosyjskiej” w Polsce, której „konsolidację” swym argusowym okiem spostrzegł już „od dwóch miesięcy”. Tak się akurat składa, że przed dwoma miesiącami stacja TVN, którą podejrzewam, że została utworzona przez starych kiejkutów przy udziale pieniędzy ukradzionych z FOZZ, a po Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Most”, jaka odbyła się 18 czerwca 2015 roku w Warszawie gwoli zasugerowania Amerykanom wciągnięcia starych kiejkutów na listę „naszych sukinsynów” – została sprzedana amerykańskiej firmie Scripts Network Interactive, której właścicielem jest Discovery Communications, gdzie prezesem jest pan Dawid Zaslaw z pierwszorzędnymi, warszawskimi korzeniami – więc ta właśnie stacja puściła w świat nagraną 8 miesięcy wcześniej przez pana redaktora Bertolda Kittela, którego podejrzewam o niebezpieczne związki ze starymi kiejkutami, relację o obchodach urodzin Hitlera w krzakach koło Wodzisławia Śląskiego. Przypuszczam, że obchody zostały zainscenizowane na zamówienie TVN, a od mego honorable correspondant z USA właśnie się dowiedziałem, że została puszczona na zamówienie środowisk żydowskich w związku z podjęciem przez Polonię Amerykańską próby zablokowania ustawy HR 1226. Natychmiast odezwały się nożyce w osobie pana ministra Joachima Brudzińskiego, że będzie dusił „nazistów” gołymi rękami, a na początek postawi poza prawem ONR. Na tych ONR-owców intensywnie szczuje Umiłowanych Przywódców żydowska gazeta dla Polaków. Widocznie tamtejszy Judenrat uważa, że „nazistami” to mogą ewentualnie być Żydzi, zgodnie z zasadą, że czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty, a mniej wartościowym narodom tubylczym – wara. Oczywiście w Ameryce nikt Scheissu nadawanego przez TVN nie ogląda, więc Sanhedryn podniósł klangor w związku z zaskakującą nowelizacją ustawy o IPN, do której rząd wcisnął art 55 a, przewidujący karalność opowieści o „polskich obozach” i w ogóle – ale która zarazem otworzyła nieistniejącą wcześniej furtkę do szkalowania Polski i Polaków w „dziełach naukowych” i „artystycznych”. Dzisiaj, kiedy za „naukę” uważane są gender studies, a „produkcją artystyczną” może być nawet gówno w słoikach, nowelizacja tej ustawy otwiera przed oszczercami niespotykane przedtem możliwości. Mimo to jednak strona żydowska podniosła klangor, z obawy naruszenia żydowskiego monopolu na ustalanie prawdy historycznej i wszelkiej innej, a Naczelnik Państwa postawił sprawę prestiżowo, niczym Stalin podczas obrony Moskwy: ani kroku w tył! Taka nieustępliwość Naczelnika Państwa, pana prezydenta i rządu w sprawie merytorycznie wątpliwej, przy jednoczesnym tolerowaniu awanturnictwa uprawianego przez izraelską ambasadoressę, której nikt nie odważył się dać eskorty do granicy oraz zagadkowym i uporczywym milczeniu w sprawie ustawy HR 1226, stwarzającej dla Polski i dla narodu polskiego realne i śmiertelne niebezpieczeństwo, budzi podejrzenia, że w sprawie realizacji żydowskich roszczeń majątkowych jakieś decyzje już zapadły i tylko dla polskiej opinii publicznej mają pozostać tajemnicą jak najdłużej. Sprzyja tym podejrzeniom decyzja o przeznaczeniu 100 mln na cmentarz, o budowie w Warszawie Muzeum Getta i podlizywanie się Żydom, przy stwarzaniu pozorów nieugiętości w sferze pozorów.
W tej atmosferze groźnie zabrzmiała deklaracja sekretarza stanu Rexa Tillersona, który dosłownie w kilka dni po pobycie w Warszawie wyraził swoje „rozczarowanie” postawą Polski, ale to furda w porównaniu z deklaracją rzeczniczki Departamentu Stanu, że w tej sytuacji Polska naraża na szwank swoje „interesy strategiczne”. Taka deklaracja postawiła wielki znak zapytania nad wiarygodnością NATO. Skoro bowiem USA z powodu politycznej przepychanki na tle finansowych malwersacji w Izraelu gotowe są szantażować Polskę uszczerbkiem „interesów strategicznych”, to czy można liczyć na Stany Zjednoczone w razie rzeczywistego niebezpieczeństwa? Oczywiście dla absolwentów Szkoły Liderów takie myślozbrodnie są surowo zabronione, więc nic dziwnego, że i pan dr Targalski, który zresztą – o ile wiem – nie dostąpił zaszczytu uczęszczania do tego chederu, zatrząsł się z oburzenia i doszedł do wniosku, że skoro jestem zdolny do takiego zuchwalstwa, to dlatego, że musiałem zostać wyświęcony na „ojca duchowego” i to przez samego Putina.
Tymczasem już od dawna, to znaczy – od czerwca 2014 roku powtarzam, że w stosunkach z USA Polska nie powinna godzić się na zbywanie „błyskotkami” w rodzaju „rotacyjnej obecności” w Środkowej Europie amerykańskiej ciężkiej brygady. To wojsko nie będzie przecież słuchało rozkazów rządu polskiego, tylko własnego, który w razie czego może powiedzieć: „chłopaki, tu się robi niebezpiecznie, wracamy do domu” – a my zostaniemy z fiutem w garści. Zatem, jeśli Nasz Najważniejszy Sojusznik traktuje nas serio, to powinien zadbać również o rozwój naszych własnych muskułów – bo czym kończy się prężenie muskułów cudzych, to myśmy się dowiedzieli we wrześniu 1939 roku. Tym bardziej powinniśmy zabezpieczać się przed skutkami chimeryczności polityki amerykańskiej, o której przekonała nas dodatkowo ostatnia fałszywa rzekomo pogłoska o szlabanie, jaki na wizyty w Białym Domu ma nałożony prezydent Duda i premier Morawiecki. Została ona energicznie, ale mgliście zdementowana, a któż nie wierzy zdementowanym informacjom? Na szczęście 12 marca uczestnicy zjazdu Polonii Amerykańskiej w Waszyngtonie, odwiedzili ponad 300 biur kongresmanów, przeprowadzając rozmowy albo z nimi osobiście, albo z ich asystentami. Wyłania się w związku z tym możliwość, że ustawa HR 1226 zostanie zamrożona. Bogu niech będą dzięki – bo przecież trzeba prawdziwego cudu, po pierwsze – żeby Polonia Amerykańska zaczęła się politycznie konsolidować i po drugie – żeby taki improwizowany lobbing zrównoważył naciski AIPAC. No i Rex Tillerson właśnie został odwołany.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 21 marca 2018
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.