Zabiegany dzisiaj jestem strasznie i siadam do pisania w przerwie między pilnymi zajęciami, ale nie popełnię błędów starszych i młodszych kolegów, które i mnie się zdarzały i postaram się pisać o faktach. Zawsze jest tak, że publicysta, dziennikarz, czy po prostu człowiek piszący o otaczającej nas rzeczywistości, czegoś nie sprawdzi, czegoś nie dopowie, o czymś zapomni. Zdarza się to najlepszym, u najgorszych jest normą. TVN i GW przyzwyczaili do zabijania faktów propagandą, niestety po prawej stronie te „przekazy dnia” też sieją spustoszenie.
Usłyszałem fragment wywiadu, niezwykle przeze mnie cenionego Bronisława Wildsteina, który na wstępie opowiedział przygnębiającą historyjkę. Zadzwonił do niego jakiś młody dziennikarz z TVP i zadał jakże dramatyczne pytanie: „Jak pan skomentuje fakt, że Żydzi domagają się od USA zerwania stosunków z Polską?”. Większość kolegów dziennikarza po wieku i fachu, na pewno ruszyłaby z błyskotliwą wypowiedzią, lewicowi pojechaliby swoimi schematami, prawicowi swoimi. Bronisław Wildstein zachował się inteligentnie i pierwsze o co spytał to; „Co pan za bzdury opowiada, jakie zerwanie stosunków?”. Młody zrelacjonował, że chodzi o filmik fundacji Rudermanów i sprawa się wyjaśniła. Na podstawie tej opowiastki Wildstein wyciągnął bardzo słuszny wniosek, że powielanie niesprawdzonych informacji i przypisywanie wyobrażeń do faktów jest plagą naszych czasów.
Tak to dokładnie wygląda, ale niestety przy całym moim szacunku dla Bronisława Wildsteina, Jego refleksu i inteligencji, muszę opisać drugą cześć wywiadu, w której Wildstein pada ofiarą własnych diagnoz. W PR24 rozmowa dotyczyła między filmu rozpowszechnianego przez senatora PiS Waldemara Bonkowskiego i tutaj Bronisław Wildstein całkowicie popłynął schematami. Bronisław Wildstein zdyskredytował prawdę historyczną, ponieważ uznał źródło informacji za nazistowską propagandę. Paradoksalnie Wildstein ma rację i to podwójną, o czym za chwilę. Jasne, że film jest produkcją propagandową nakręconą przez Niemców, obawiam się jednak, że innych filmów z getta po prostu nie ma i to pierwsza rzecz. Na filmie widać żydowską policję pałującą Żydów, w tym dzieci. Takie sceny i taka policja najzwyczajniej w świecie istniała i co więcej obok Judenratów była do kości skorumpowana.
Trudno zarzucić antysemityzm Żydom ocalałym z getta, którzy zdali świadectwo z tej tragedii. Równie ciężko o antysemityzm podejrzewać lewicującego Żyda Polańskiego, pokazującego w „Pianiście” niemal identyczne sceny, plus Zamachowskiego w roli cwaniaczka handlującego życiem swoich braci. Zgoda, gdy Bronisław Wildstein mówi o propagandowej wymowie niemieckiego paszkwilu, że holokaust to w zasadzie Żydzi Żydom zgotowali i jest to brednia nad bredniami, ale kompletny brak zgody na zdyskredytowanie całego materiału filmowego, bo zrobili go naziści i już tłumaczę dlaczego. Fragment rozpowszechniany przez Bonkowskiego został wyjęty z dużo dłuższego filmu należącego do zbiorów Agentur Karl Höffkes, niemieckiego apologety nazizmu. Przykra sprawa, ale trzeba się do niej odnieść dziś, nie w poniedziałek. Został obrzucony błotem senator PiS za rozpowszechnianie nazistowskiej propagandy i po drodze wydarzyły się jeszcze gorsze rzeczy. W archiwum Karl Höffkes, według niemieckiego porządku film ma swój numer: M1053 AKH i wygląda tak jak poniżej. Zwracam uwagę na dwa kluczowe momenty, pierwszy to sam początek około 1,5 minuty, drugi od 10 minuty i 5 sekundy:
Zapraszam teraz do „innego” fragmentu, który „podawał dalej” senator Bonkowski i wielu Internautów:
Dokładnie to samo, co w pełnym filmie AKH. Co ma z tego wynikać? Przecież to jeszcze gorzej, że senator PiS rozpowszechniał propagandowy niemiecki film z okresu wojny, do tego powołał się na archiwum współczesnego „nazisty” i rewizjonisty podważającego holokaust. Jestem pewien, że Bonkowski, podobnie jak Wildstein, nie miał o tym pojęcia, w przeciwieństwie do żydowskiego instytutu Yad Vashem, który umieścił taki filmik na oficjalnym kanale.
Nie mam złudzeń, że do tego zestawienia zaraz zostanie doszyta metka, a na niej „oczywiste różnice”. Senator PiS miał złe intencje, natomiast Yad Vashem po prostu pokazało fragment filmu, jako obraz tamtych złych czasów i chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuci Yad Vashem propagowanie archiwum i promowanie działalności niemieckiego zwolennika NSDAP? Przecinam gdybanie jednym faktem! We wrześniu 2016 roku na konferencji „Holocaust memorial Yad Vashem” w Jerozolimie, niemiecki rewizjonista holokaustu Karl Höffkes uroczyście zaprezentował swoją kolekcję, udając apolitycznego badacza. Wyczuleni na „nazistów” Żydzi, w tym wybitni historycy i przenikliwi dziennikarze, w ogóle się nie „zorientowali” z kim mają do czynienia.
Źródło: Dirk Alt: Was ist das Gedächtnis der Nation? In: Frankfurter Allgemeine Zeitung Nr. 287 vom 8. Dezember 2016, S. 13.
Tak się robi historię, dziennikarstwo i rachunki sumienia, w Polsce i w Izraelu. Ten sam materiał, to samo źródło, ten sam „nazista” i tak samo korzystnie dla własnych potrzeb dobrany fragment, raz jest obrzydlistwem (Polska), innym razem zaszczytem i prawdą (Izrael). W Izraelu cisza jak makiem zasiał, w Polsce ciągle to samo, nawet inteligentni i bardzo porządni ludzie, jak Bronisław Wildstein wpadają w schemat samobiczowania i przekazów dnia, bez konfrontacji z faktami.
Matka Kurka