Aktualizacja strony została wstrzymana

Spółka folksdojczów z Żydami – Stanisław Michalkiewicz

Lecz te, co jutro rykną, czym są dzisiaj gromy? Iskrą tylko” – zwracał uwagę Adam Mickiewicz w „Wielkiej improwizacji” z III części „Dziadów”. Deklaracja pani Anieli, ze nie poda ręki tym którzy podniosą ją na władzę ludową, to jest – pardon – oczywiście nie tym, którzy podniosą ją na władzę ludową. Tym, którzy by podnieśli rękę na władzę ludową miała tę rękę partia odcinać, co w czerwcu 1956 roku zapowiadał Józef Cyrankiewicz. Natomiast pani Aniela zapowiedziała tylko, że nie poda swojej reki tym, którzy nie zechcą ratyfikować traktatu lizbońskiego. O ucinaniu rąk, czy innych części ciała na razie nie ma mowy, ale nawet i bez tego okazało się, że ta deklaracja zapoczątkowała nowy etap, który niesie ze sobą nowe mądrości i standardy. Inaczej zresztą być nie może, bo słowa na wiatr, to mogą sobie rzucać nasi mężykowie stanu, mający coraz mniejszą moc sprawczą – ale nie pani Aniela – nasza Katarzyna Wielka.

Dlatego właśnie nasi folksdojcze w mig się zorientowali z jakiego klucza wypada im teraz śpiewać, ale mniejsza już o nich, bo znacznie bardziej reprezentatywny dla nowego etapu okazał się artykuł w tygodniku „Der Spiegel”, że za holokaustowanie europejskich Żydów podczas drugiej wojny światowej odpowiedzialni są nie tylko Niemcy, ale również inne nacje, m.in. Polacy. Nieomylny to znak, że redakcja tego niezależnego, jakże by inaczej, tygodnika, nie wykluczone, że po skonsultowaniu sprawy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i razwiedką, zasygnalizowała, iż w delikatnej operacji zdejmowania z Niemiec odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej i przerzucania jej na winowajców zastępczych, wśród których na pierwszym miejscu znajduje się Polska, należy uczynić kolejny krok do przodu. Nietrudno było przewidzieć reakcje po stronie polskiej. Trochę bezsilnych hałasów, obliczonych nie tyle na powstrzymanie tego procesu, co na dokuczenie premieru Tusku i Platformie Obywatelskiej wszczęła opozycja. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – ta sama, co w 2003 roku nie tylko poparła, ale nawet stręczyła innym poparcie Anschlussu, więc trochę trudno jej teraz otwarcie wierzgać przeciwko nieuchronnym i dającym się już wtedy przewidzieć skutkom własnych decyzji. Dlatego Niemcy mogą sobie z całym spokojem hałasy te zlekceważyć, podobnie jak nasz skarb narodowy w osobie Władysława Bartoszewskiego, którego wyprawa misyjna przeciwko Eryce Steinbach najwyraźniej musiała zakończyć się całkowitą katastrofą. Inaczej zresztą być nie mogło – bo nie po to Niemcy nadziewali go nagrodami, żeby do jego fantasmagorii akomodować politykę swego państwa – tylko żeby z tego chciwego nagród starca uczynić dla swej rewizjonistycznej polityki parawan, który w odpowiednim momencie zostanie odrzucony. No i kiedy ten moment nadszedł CDU i CSU zażądały międzynarodowego potępienia wypędzeń – oczywiście „wszystkich” – oraz zapowiedziały szlaban na jakiekolwiek rozszerzanie Unii Europejskiej na wschód.

Szlaban na rozszerzanie Unii na wschód jest sygnałem dla Rosji, że strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie jest i pozostanie fundamentem europejskiej polityki, zaś kamieniem węgielnym tego partnerstwa jest wzajemne poszanowanie „terytoriów kanonicznych”; my nie wtrącamy się do waszego, wy nie wtrącacie się do naszego. W tym kontekście rozwiewają się wszelkie złudzenia co do Partnerstwa Wschodniego; nieobecność przedstawicieli MSZ i ministra Przewoźnika na konferencji poświęconej ludobójstwu ludności polskiej na Kresach Wschodnich oznacza, że rząd polski został wprzęgnięty do rydwanu niemieckiej polityki historycznej, której celem jest zacieranie pamięci o zbrodniach Niemiec i jej – również marionetkowych – sojuszników. Dopiero na tym tle możemy zrozumieć sens postulatu międzynarodowego potępienia „wszystkich” wypędzeń. Te „wszystkie” mają ułatwić przełknięcie tej pigułki rządowi polskiemu, bo jużci – czyż nie wypada mu „potępić” wypędzenia ludności polskiej z Kresów Wschodnich? Tylko, że potępienie tego wypędzenia nie będzie miało żadnych konsekwencji praktycznych, podczas gdy potępienie w ramach „wszystkich” wypędzeń – wypędzenia Niemców, stanie się punktem wyjścia do następnego etapu – etapu naprawiania tej historycznej niesprawiedliwości, który może, a chyba nawet musi zakończyć się zmianą przynależności państwowej Ziem Zachodnich i Północnych.

W związku tym zachowanie środowiska „Gazety Wyborczej” i środowisk żydowskich, których stanowisko wyraziła pani dr Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego, polegające na przyłączeniu się do oskarżeń tygodnika „Der Spiegel” oznacza, że środowiska te z tą niemiecką polityką historyczną wiążą jakieś swoje polityczne nadzieje. O cóż może tu chodzić, jeśli nie o oczekiwanie, iż Niemcy powierzą właśnie im nadzór nad tubylczą administracją „polskiego terytorium etnograficznego”, jakie pozostanie w charakterze strefy buforowej między strategicznymi partnerami? Obawiam się, że właśnie ten czarny dla nas scenariusz może być zatwierdzony, zaś rosnące szeregi folksdojczów zostaną obarczone zadaniem zneutralizowania wszelkich odruchów protestu.


Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2009-06-02  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.


Skip to content