Aktualizacja strony została wstrzymana

Guy Debord i Gianfranco Sanguinetti o terroryzmie. Mili staruszkowie z Czerwonych Brygad – Tomasz Gabiś

Spór nie toczy się o to, czy istnieje spisek, ale co z nim zrobić (Neal Wilgus)

Na portalu „Krytyki Politycznej” znalazłem jakiś czas temu rozmowę z Igorem Stokfiszewskim na temat włoskiego filmu dokumentalnego o Czerwonych Brygadach. Stokfiszewski tak opowiada o filmie:

„Przyjęta konwencja jest znakomita. Przyjrzyjmy się, jak budowane jest napięcie. W filmie zostajemy zaproszeni na kolację, gdzie towarzyszy nam kilku starszych Włochów, którzy przyjeżdżają niezłymi mieszczańskimi samochodami pod elegancką willę. Tu piją wino i opowiadają sobie historie swojej «partyzanckiej» aktywności. W miarę rozwoju filmu dowiadujemy się coraz więcej szczegółów o ich działalności i okazuje się, że ci starsi, mili panowie byli nie tylko lewackimi działaczami, nie tylko działaczami radykalnymi, ale należeli do zbrojnych Czerwonych Brygad, uczestniczyli w porwaniach, zamachach, zabójstwach”.

Oglądamy zatem miłych staruszków, terrorystów na emeryturze wspominających przy winie lata aktywności terrorystycznej, snujących historię organizacji. Pomysł rzeczywiście ciekawy, ale jakby nie wygrany do końca, jakby urwany, zatrzymany na osobistych losach bohaterów, bez wniknięcia głębiej w problematykę działalności radykalnych, zbrojnych grup politycznych. Stokfiszewski wspomina np., że były premier Włoch Romano Prodi – „był tym człowiekiem, który wskazał miejsce porzucenia zwłok [Aldo] Moro. Do dziś właściwie nie wiadomo, jaki był związek Prodiego z tym wydarzeniem”.

Przypomnijmy, że w czasie kiedy Aldo Moro był więziony przez Czerwone Brygady, w deszczową kwietniową sobotę, w wiejskim domu profesora Alberto Clo pod Bolonią, Prodi i siedmiu innych włoskich profesorów wzięło udział w seansie spirytystycznym z wywołaniem ducha jednego z liderów chadecji, zmarłego rok wcześniej Giorgia La Piry. Chciano go prosić, aby wskazał miejsce, gdzie jest przetrzymywany Moro. Duch La Piry wymienił nazwę Gradoli i tę informację Romano Prodi przekazał policji, która następnie przeszukała wioskę Gradoli, położoną nad brzegiem jeziora Bolsena niedaleko Viterbo, na północ od Rzymu. Albo duch był niedokładny, albo też Prodi pominął słowo „Via”, ponieważ później przy Via Gradoli w Rzymie policja odkryła jedną z kryjówek Czerwonych Brygad. Niewykluczone, że seans był tylko przykrywką dla realnego źródła tej informacji, posiadanej przez przyszłego szefa Komisji Europejskiej. [1] Fakt, że do dziś nie wiadomo, jaki był związek Prodiego z tym wydarzeniem, jest raczej mało istotny w porównaniu z tym, co wiemy dziś o terroryzmie we Włoszech w latach 70. XX w., a o czym Sztokfiszewski nie zająknął się nawet jednym słowem, choć bez tego kontekstu film o Czerwonych Brygadach to tylko bajeczka dla grzecznych dzieci i co bardziej prostodusznych lewicowców. [2]

 

La triste vita italiana

Jednakże na wiele spraw Julia patrzyła znacznie bardziej przenikliwie od Winstona i była mniej od niego podatna na partyjną propagandę. Kiedy pewnego razu wspomniał o wojnie z Eurazją, zaskoczyła go, mówiąc jako rzecz oczywistą, że jej zdaniem żadnej wojny nie ma. Pociski rakietowe spadające codziennie na Londyn wystrzeliwał, według niej, sam rząd Oceanii, aby utrzymywać ludzi w ciągłym strachu (George Orwell, 1984, przeł. Tomasz Mirkowicz)

Zanim przejdziemy do Czerwonych Brygad, cofnijmy się do czerwca 1967 r. kiedy to na przełęczy Porzescharte (wł.Passo di Cima Vallona) w Alpach Karnickich aktywiści Komitetu Wyzwolenia Tyrolu Południowego (Befreiungsausschuß Südtirol) Erhard Hartung, Peter Kienesberger i Egon Kufner mieli wysadzić w powietrze słup wysokiego napięcia i zaminować teren wokół; przybyli na miejsce wybuchu czterej włoscy żołnierze weszli na podłożone przez nich miny i zginęli. Ten epizod opisuje się jako „najbardziej krwawy zamach Południowo-tyrolskiego terroryzmu”. Dzisiaj jest prawie pewne, że owi czterej żołnierze nie zginęli na Porzescharte. W rzeczywistości ponieśli śmierć najprawdopodobniej w wyniku wypadku podczas ćwiczeń z minowania przeprowadzanych na pobliskim poligonie. Zamach został sfingowany przez włoskie tajne służby, a ciała żołnierzy przewieziono na miejsce, aby posłużyły jako dowód „zbrodniczego terroryzmu”.

Dwa i pół roku później 12 grudnia 1969 r. w zamachu bombowym w holu budynku Banca Nazionale dell’Agricoltura przy Piazza Fontana w Mediolanie zginęło 17 osób a 88 zostało rannych. Zaraz po zamachu anarchiści z grupy Ludd-Consigli Proletari Eddy Ginosa, Joe Fallisi, Gianoberto Gallieri rozpowszechnili ulotkę z tekstem Bombe, sangue e capitale (Bomby, krew i kapitał), w którym o dokonanie masakry otwarcie oskarżyli włoskie tajne służby. Prawie jednocześnie członkowie włoskiego oddziału Międzynarodówki Sytuacjonistycznej Gianfranco Sanguinetti, Eduardo Rothe i Franesco „Puni” Cesoni wydali i rozpowszechnili – rozklejając go na ścianach domów przy Piazza Fontana i na bramach głównych fabryk w Mediolanie- podpisany Gli amici dell’Internazionale, tekst Il Reichstag Brucia? (Czy Reichstag płonie?) [3], w którym wskazywali na rolę, jaką w zamachu odgrywały włoskie tajne służby policji, wywiadu, kontrwywiadu wojskowego i bezpieczeństwa wewnętrznego. Włoscy anarchiści i sytuacjoniści byli jedynymi w Europie, którzy zdemaskowali państwo włoskie jako kreatora i wyłącznego beneficjariusza, nowoczesnego, inscenizowanego przez tajne służby, terroryzmu.

Tuż po zamachu w Mediolanie aresztowano anarchistę Giuseppe Pinelliego, który, jak stwierdził potem niezawisły włoski sąd, w czasie pobytu na komendzie mediolańskiej policji „poczuł się słabo” i wyskoczył z piątego piętra ponosząc śmierć na miejscu (to o tych wydarzeniach traktuje sztuka noblisty Dario Fo Przypadkowa śmierć anarchisty); taksówkarz Cornelio Rolandi rozpoznał innego anarchistę Pietro Valpredo jako pasażera, którego podwoził na Piazza Fontana; Na podstawie zeznań Rolandiego, który potem nagle umarł (podobnie jak kilku innych świadków), Valpredo został aresztowany. Był to fałszywy, celowo spreparowany trop, ponieważ naprawdę zamachu mieli dokonać ludzie związani ze skrajnie prawicową organizacją Ordine Nuovo (Nowy Ład) założoną w 1956 r. i kierowaną przez Pino Rautiego. Rauti współpracował z włoskimi tajnymi służbami, pozostawał też w dobrych stosunkach z kapitanem Davidem Garettem z amerykańskiego wywiadu wojskowego. Druga ważna postać Nowego Ładu to dziennikarz Guido Giannettini, również informator służb. W 1961 r. Giannettini wygłosił wykład w US Marine College w Annapolis pt. „Techniki i możliwości zamachu stanu w Europie”. Tajnymi współpracownikami byli w Nowym Ładzie także Marco Pozzan, Maurizio Tramonte i Augusto Cauchi. A także Delfo Zorzi, który, najpóźniej od 1968 r., był agentem Uffizio Affari Reservati – na czele tego biura stał Federico Umberto d`Amato, który zaczynał swoją karierę we włoskich służbach zaraz po 1945 roku jako podopieczny Jamesa Angletona z amerykańskiej Office of Strategic Services (poprzednika CIA). Odgałęzieniem Ordine Nuovo była grupa Ordine Nero (Czarny Porządek) od podstaw stworzona przez tajne służby.

W tym kontekście warto przypomnieć postać adwokata i dziennikarza, członka loży P2 (jako „paralelny rząd” Włoch również uwikłaną w zamachy terrorystyczne) Mino Pecorelliego, redaktora tygodnika „Osservatore Politico”, który napisał metaforycznie, że decyzja o uprowadzeniu i zabiciu Aldo Moro zgodna była z logiką Jałty. Pecorelli miał rozliczne znajomości i kontakty w świecie polityki; jego „Osservatore” był subsydiowany przez tajne służby Servizio Informazione Difesa (SID). W redakcji pisma pracował Nicolo Falde, „były” oficer wywiadu wojskowego. Potem Pecorelli – „człowiek który wiedział za dużo” [4] – sam został zastrzelony, ale w jego przypadku decyzja zapadła zapewne już nie na „jałtańskim”, lecz na niższym szczeblu; podejrzewano, że zabójstwo zlecił Giulio Andreotti; jednak okoliczności jego śmierci nigdy nie zostały wyjaśnione.

 

Kto mnie zabił? Czego chciał?

Dobry spisek jest nie do wyśledzenia. Jeżeli da się go wyśledzić, to już po nim (Jerry Fletcher [w:] J.H.Marks, Teoria spisku, przeł. Dariusz Bakalarz)

Zastrzelenie Pecorellego to jeden z wielu przypadków zagadkowych śmierci w tamtych latach. Zamordowany został też jego przyjaciel, oficer karabinierów pułkownik Antonio Varisco, jak również kolega pułkownika kapitan Antonio Straullu, badający okoliczności śmierci Pecorellego. Dochodzenia w sprawie zamachów bombowych prowadził inspektor policji Luigi Calabresi, który był obecny w chwili, kiedy anarchista Giuseppe Pinelli został „samozabity” przez policyjnych śledczych. Zamordowano go 17 maja 1972 r. Mieli to zrobić albo Adriano Sofri, Ovidio Bompressi i Giorgio Pietrostefani ze skrajnie lewicowej organizacji Lotta Continua, albo neofaszyści Bruno Stefano i Gianni Nardi – ten ostatni zginął w niewyjaśnionych okolicznościach („wypadek”, „przypadek” czy może coś zupełnie innego?). Wspomniany wyżej Gianfranco Sanguinetti przypuszczał, że Calabresi został wyeliminowany przez swoich własnych szefów, ponieważ „wiedział za dużo”.

We wrześniu 1974 grupa „antyterrorystyczna” dowodzona przez Alberto Dalla Chiesa schwytała założycieli Czerwonych Brygad Renato Curcio i Alberto Franceschiniego. 3 września 1982 ten wysoki oficer karabinierów został zamordowany przez mafię (zapewne działającą na zlecenie wyższych czynników).

W 1979 r. zastrzelony został prokurator Emilio Alessandrini, który badał sprawę zamachu na Piazza Fontana w kierunku winy skrajnej prawicy oraz sprawę Banco Ambrosiano kierowanego przez członka Loży P2 Roberto Calviego. Co ciekawe jednak, nie zginął on z rąk skrajnej prawicy, ale skrajnie lewicowej organizacji Prima Linea. Sędzia śledczy Vittorio Occorsio, prowadzący śledztwo w sprawie zamachu bombowego w pociągu Italicus, został zastrzelony w czerwcu 1976 r. Jego śledztwo szło najpierw w kierunku anarchistów, potem ktoś mu kazał zająć się neofaszystami, i, trzeba trafu, że kiedy przestał się zajmować anarchistami a zajął neofaszystami, został zabity, a winą za zamach obciążono Pierluigi Concutelliego i Gianfranco Ferro z neofaszystowskiego Ordine Nuovo. Prokuratora Mario Amato zabił aktywista skrajnie prawicowej sycylijskiej Trzeciej Pozycji Francesco Mangianeli, a jego z kolei zamordowali koledzy (i koleżanka) Francesca Mambro, Dario Mariani, Giorgio Vale, Valerio i Cristiano Fioravanti – Valerio Fioravanti, wraz z Sergio Picciofuoco i Francescą Mambro ze skrajnie prawicowej Nuclei Armati Rivoluzionari, mieli podłożyć bombę na dworcu w Bolonii w sierpniu 1980 roku. Zabili oni Magianelliego, bo ten był rzekomo agentem tajnych służb o pseudonimie „Ciccio”. „Samobójstwa” pewnej liczby oficerów tajnych służb, „przypadkowa” śmierć świadków, niewyjaśnione zabójstwa prokuratorów, sędziów śledczych i policjantów – to część politycznego krajobrazu. Krwawe ślady wiodące donikąd.

 

Niewidzialni władcy marionetek

 The wily shafts of state, those jugglers’ tricks,

Which we call deep designs and politics,

 (As in a theatre the ignorant fry,

 Because the cords escape their eye,

 Wonder to see the motions fly

(Jonathan Swift, „Ode to the Honorable Sir William Temple,” 1689)

W wydanej w 1991 roku w Londynie książce Władcy marionetek. Polityczne wykorzystanie terroryzmu we Włoszech (Puppetmasters. The Political Use of Terrorism in Italy), Philipp Willan dowodzi, że lider Czerwonych Brygad Mario Moretti był agentem włoskiego wywiadu – dzisiaj wiadomo, że pracował dla służb włoskich i amerykańskich. Moretti odwiedzał kwaterę CIA w Paryżu, służącą jako kanał przerzutowy broni od Organizacji Wyzwolenia Palestyny Arafata dla Czerwonych Brygad. Przy założeniu Czerwonych Brygad obecny był członek loży P2, informator tajnych służb Marco Pisetta, tajnym współpracownikiem w Czerwonych Brygadach był także Silvano Girotto.

Kilkanaście lat temu Willan na łamach „Guardiana” opisał sprawę generała Gianadelio Malettiego, szefa wydziału kontrwywiadu w Servizio Informazione Difesa (SID) w latach 1971-75. Ex-generał wystąpił na procesie prawicowych ekstremistów oskarżonych o zdetonowanie bomby w mediolańskim Banku Rolnym przy Piazza Fontana; według Malettiego materiały wybuchowe zostały dostarczone przez członków wywiadu amerykańskiego, co świadczyło o tym, że, uważa Willan, amerykańskie służby wyszły poza infiltrację i monitorowanie grup ekstremistycznych i aktywnie zachęcały do aktów przemocy.

Maletti, który 21 lat spędził w RPA, dokąd zbiegł przed włoskim wymiarem sprawiedliwości, otrzymał piętnastodniowy immunitet, aby mógł wystąpić przed sądem; zeznał on, że zamach zainaugurował realizację tak zwanej „strategii napięcia”, czyli serię zamachów, które miały na celu wyeliminowanie „komunistycznego zagrożenia”. Według Malettiego Czerwone Brygady „rekrutowały terrorystów ze wszystkich stron a liderzy pozostawali w cieniu, ale nie powiedziałbym, że można uważać ich za lewicowców. W Czerwonych Brygadach byli też agenci służb krajów Układu Warszawskiego, ale w ostatnim, najbardziej tajnym pokoju, znajdowali się agenci włoskiego MSW i służb krajów NATO”. Gen. Giovanni Romeo szef Departamentu „D” w SID w latach 1975-78 przyznał: „Infiltrowaliśmy Czerwone Brygady od samego początku”. Niemiecki autor Gerhard Feldbauer w książce Agenten, Terror, Staatskomplott: der Mord an Aldo Moro, Rote Brigaden, und CIA (Köln 2000) dowodzi, że Czerwone Brygady to tylko narzędzie, marionetki, „wsiowe głupki”.

Swego czasu „Gazecie Wyborczej” udzielił wywiadu włoski pisarz, komunista Andrea Camilleri. Rozmawiał on po latach z terrorystką uwikłaną w porwanie i zabójstwo Aldo Moro, która powiedziała mu, że miała poważne wątpliwości, co do autonomii działań Czerwonych Brygad; czuła, że byli poruszani niewidzialnymi sznurkami. Kwestią otwartą pozostaje, kto ciągnął za te sznurki. Camilleri skłania się do opinii, że owymi „puppetmasters”, wspólnie pociągającymi za sznurki, były CIA i KGB.

Według Willana także inne ugrupowania skrajnej lewicy jak Lotta Continua czy Potere Operaio, były manipulowane przez „władców marionetek”, dostawały fundusze i ochronę od służb. Ogólny wniosek Willana: akty terroru skrajnej lewicy i skrajnej prawicy we Włoszech były manipulowane przez włoskie tajne służby działające pod patronatem służb amerykańskich.

Uwzględniając powyższe można sobie wyobrazić nieco inny film o włoskich terrorystach z lat 1969-1980 niż ten, o którym opowiadał Igor Sztokfiszewski. Zaczyna się tak samo, samochody podjeżdżają pod elegancką willę, starsi panowie z Czerwonych Brygad, przy kolacji, sącząc wino, opowiadają o swoich dawnych wyczynach. Drugi wątek – zastosować można by ewentualnie montaż równoległy – inna, podobna willa, takie same samochody, kolacja, wino, starsi panowie z Czarnego Porządku wspominają swoje dawne akcje.

Trzecia willa, również starsi panowie. O swoich dokonaniach gawędzą sobie oficerowie tajnych służb – Servizio di Informazioni delle Forze Armate (SIFAR), Servizio Informazione Difesa (SID), Servizio per le Informazioni e la Sicurezza Democratica (SISDE), Servizio per le Informazioni e la Sicurezza Militare (SISMI), Ufficio Affari Riservati (UAR), Divisione Investigazioni Generali e Operazioni Speciali (DIGOS), Comitato Esecutivo per i Servizi di Informazione e Sicurezza (CESIS), Ufficio Centrale per le Investigazioni Generali e per le Operazioni Speciali (UCIGOS), Ispettorato Generale per l’Azione Contro il Terrorismo (IGAT). Opowiadają o prowadzonych przez siebie tajnych współpracownikach, agentach, informatorach i prowokatorach z Czerwonych Brygad, z Czarnego Porządku i innych ugrupowań- czyli o tych, którzy zebrali się w obu pierwszych willach. Wspominają z nostalgią o tym jak ze sobą rywalizowali, kto więcej zwerbuje agentów, kto założy więcej „terrorystycznych organizacji”, komu najlepiej uda się prowokacja, czyj zamach był najbardziej widowiskowy itd.

Potem jeszcze czwarta willa, tutaj kolejni starsi panowie, kolacja, to ci nadzorujący pracę włoskich tajnych służb z ramienia globalnych tajnych służb, gawędzą przy kolacji, wspominają dawne czasy. Zakończenia mogą być różne – albo wszyscy bardzo wczesnym rankiem, kiedy jeszcze ciemno, rozjeżdżają się znikając w porannej mgle, albo brawurowa sekwencja, w której wszyscy pokazywani uprzednio spotykają się w jednej willi na pijackiej orgii, bratają się ze sobą agenci „prawicowi” i „lewicowi” oraz ich oficerowie prowadzący. W środku nocy, kiedy otępiali i pijani leżą po stołach i pod stołami, do willi podjeżdża kilka samochodów z wyłączonymi światłami, wyskakują z nich zamaskowani ludzie z pistoletami maszynowymi w ręku, wbiegają do willi, słychać serie wystrzałów, zamaskowani ludzie wybiegają z willi i rozpływają w ciemnościach. Następnego dnia rzecznik policji oświadcza, że zamachu terrorystycznego dokonała najprawdopodobniej grupa nazywająca się Konserwatywno-Rewolucyjny Ruch Oporu przeciwko Systemowi. Władze podejmą wszelkie kroki, aby ująć sprawców.

 

Sytuacjoniści I: Gianfranco Sanguinetti

Tylko paranoicy przetrwają (Andrew Grove)

W sześć lat po zamachu na Piazza Fontana, w sierpniu 1975 r. wspomniany wyżej Gianfranco Sanguinetti, teoretyk i aktywista włoskiej sekcji Międzynarodówki Sytuacjonistycznej w latach 1969-1972 opublikował, podpisany Cenzor (aluzja do Marka Porcjusza Katona), Rapporto veridico sulle ultime opportunità di salvare il capitalismo in Italia (Prawdziwy raport o ostatniej szansie na uratowanie kapitalizmu we Włoszech). Sanguinetti nie tyle użył pseudonimu, co stworzył postać fikcyjnego autora: „podszył” się pod wykształconego – powołuje się na Makiawela, Tukidydesa, Clausewitza, Dantego, Szekspira, de Tocqueville`a – ustosunkowanego, pozbawionego skrupułów, cynicznego członka włoskiej elity, doradzającego włoskiej klasie rządzącej (Księciu) co powinna robić, żeby utrzymać się przy władzy (wybierając taką konstrukcję Raportu Sanguinetti inspirował się wydanym anonimowo w 1841 r. pamfletem Bruno Bauera Die Posaune des Jüngsten Gerichts über Hegel den Atheisten und Antichristen. Ein Ultimatum).

Przy planowaniu i przeprowadzeniu „operacji Cenzor” Sanguinetti otrzymał pomoc i zachętę od swojego znajomego, bankiera Ariberto Mignoli. 520 numerowanych egzemplarzy raportu wysłano do 520 włoskich polityków, przemysłowców, liderów związkowych i dziennikarzy; ich nazwiska i adresy dostarczył Mignoli. Niektórzy dali się nabrać, sadząc, że pod pseudonimem Cenzor ukrywa się prawdziwy członek klasy rządzącej. W gazetach pytano: kim jest Cenzor? Konserwatystą? Cynicznym reakcjonistą? Stronnikiem lewicy w przebraniu arystokratycznego amoralisty?

W tym makiawelistycznym traktacie Cenzor analizuje kryzysową sytuację we Włoszech i doradza elicie rządzącej zainscenizowanie własnej terrorystycznej negacji, aby w ten sposób ponownie potwierdzić swoją władzę. Rozważa zamachy terrorystyczne „poza dobrem i złem”, wyłącznie z punktu widzenia ich politycznej użyteczności. Zastanawia się, czy prowokacje i zabójstwa, inspirowany i manipulowany przez tajne służby terroryzm (np. zamach na Piazza Fontana) skrajnej lewicy i skrajnej prawicy okazały się politycznym sukcesem czy porażką. Uważa, że poprzez terroryzm udało się wytworzyć sztuczne napięcie polityczne (strategia della tensione), atmosferę zagrożenia, przekonanie, że wszyscy są w niebezpieczeństwie, a dzięki temu zbudować solidarność i wzajemne wsparcie wszystkich sił instytucjonalnych jak partie polityczne, rząd, związki zawodowe, środowiska kulturalne, siły porządku. Osiągnięto cel, jakim było wzmocnienie władzy państwowej, zwłaszcza aparatu bezpieczeństwa który staje się coraz bardziej wyrafinowanym organizmem inwigilacji i nadzoru. Jednocześnie Cenzor krytykuje taktykę i błędy tajnych służb, zarzuca im nieudolność, nadużywanie broni terroryzmu. Pyta po co było zabijać np. lewicowego wydawcę Feltrinelliego, wszak nie było z tego żadnego politycznego pożytku.

W styczniu 1976 r. Sanguinetti w tekście Prova dell’inesistenza di Censore, enunciate dal suo autore (Dowód na nieistnienie Cezora, sformułowany przez jego twórcę) ujawnił się jako prawdziwy autor Raportu. Trzy lata później w pracy Del terrorismo e dello stato: La teoria e la practica del terrorismo per la prima volta divulgate (Terroryzm a państwo. Teoria i praktyka terroryzmu po raz pierwszy ujawnione) Sanguinetti przedstawił, rzecz prosta wyłącznie teoretyczne i historyczno-polityczne, a nie kryminalistyczno-prawne, dowody na to, że to włoskie tajne służby specjalne stały za aktami terroru. Pisał m.in., że Antonio Negri, autor znanej książki Imperium, reklamowanej przez Slavoja Źiżka jako „Manifest Komunistyczny dwudziestego pierwszego wieku”, nie był żadnym – o co go oskarżała prokuratura – tajnym ideologicznym liderem Czerwonych Brygad jako niezależnej grupy terrorystycznej; to prawdziwi, ukryci szefowie i mocodawcy Czerwonych Brygad pragną, aby tak uważano. Negri, choć odcinał się od przemocy Czerwonych Brygad, to ciągle wierzył, że naprawdę istniały jako realna, samodzielna grupa terrorystyczna, podczas gdy tylko głupiec, zdaniem Sanguinettiego, nie potrafi dostrzec, że te Czerwone Brygady były infiltrowane i sterowane przez tajne służby, nie atakowały państwa, ale były państwem, to znaczy jedną z jego wielu tajnych, uzbrojonych odnóg.

Nadmieńmy tutaj, że sam Sanguinetti padł ofiarą prześladowań i oskarżeń ze strony aparatu władzy, znajdował się pod nadzorem policji, był zatrzymany i spędził 6 miesięcy w areszcie. Oskarżony został przez prokuratora o to, że istnieją „ścisłe związki” pomiędzy ideologią Czerwonych Brygad (które według włoskiego sytuacjonisty były infiltrowane i sterowane przez kolegów prokuratora). Jednak, według Sanguinettiego, łatwiej byłoby wykazać „ścisłe związki” jego policyjnej ideologii z ideologią Czerwonych Brygad niż pomiędzy ideologią Czerwonych Brygad a teorią sytuacjonistyczną.

W broszurze Terroryzm a państwo Sanguinetti klasyfikował różne rodzaje terroryzmu. Istnieje terroryzm ofensywny stosowany przez Palestyńczyków czy IRA, który jest zawsze nieskuteczny, oraz terroryzm defensywny manipulowany, sterowany, inscenizowany lub organizowany przez tajne służby np. historycznie przez carską Ochranę (Azef i inni). Sanguinetti przypomina o tym, że wśród bolszewików, mienszewików, rewolucyjnych socjalistów działało 55 informatorów i prowokatorów ze słynnym agentem Ochrany Romanem Malinowskim na czele. Terroryzm defensywny dzieli się na bezpośredni np. zamach na Piazza Fontana lub pośredni np. zamordowanie Aldo Moro. Sanguinetti podkreśla również, że oprócz oficjalnych tajnych służb, działają tajne służby „nieoficjalne”, „równoległe” składające się z luźnych oddziałów, oddzielonych od formalnych struktur.

Oczywiście istnieje drobny, rozproszony, spontaniczny, amatorski terroryzm, tolerowany i tylko częściowo kontrolowany przez służby. Działają fanatyczni i niezrównoważeni psychicznie i emocjonalnie osobnicy, „samotne świry”, ale oni także są najczęściej obserwowani i manipulowani przez tajne służby (to spośród nich wyszukuje się winowajców, kiedy trzeba terrorystów pokazać „opinii publicznej”), ale ważne, bardziej rozbudowane, hierarchiczne struktury grup terrorystycznych i radykalnych ugrupowań są inspirowane, infiltrowane i kontrolowane; ich członkowie nie wiedzą, kto naprawdę nimi dowodzi, ich prawdziwi przywódcy są poza zasięgiem ich wzroku; spektakularne, centralne, wielkie ataki są zawsze organizowane przez zawodowców.

Tajne służby mają pełną swobodę działania i takie zasoby do dyspozycji, ze zawsze mają przewagę nad spontanicznie organizującymi się radykalnymi grupami. Mogą też wymyślić jakieś „rewolucyjne” inicjały i przeprowadzić pewną liczbę ataków, uformować małą grupę naiwnych radykałów, którymi bez trudności sterują. Jeśli jakaś „radykalna”, „rewolucyjna”, „terrorystyczna” grupa powstaje spontanicznie, zostaje szybko zinfiltrowana i opanowana przez agentów i prowokatorów – dokonuje się aresztowań odpowiednio wyselekcjonowanych osób z pierwotnego składu, lub wystawia pierwotnych liderów, tak aby zginęli w starciu z siłami porządku, o którym służby są powiadomione wcześniej przez swoich informatorów etc. Wówczas pozostali naiwni lub fanatyczni bojownicy są sterowani i manipulowani; zasadnicze decyzje strategiczne odnoszące się do ich planów i zamiarów podejmuje się już na wyższym szczeblu tajnych służb. Aresztowani „terroryści” pokazywani we Włoszech jako straszliwe bestie w klatkach podczas procesów sądów, byli w rzeczywistości naiwnymi dziećmi. Lewicowym radykałom np. z Lotta continua jedynie skrajna głupota uniemożliwia dostrzeżenie faktu, że sami są integralną częścią spektaklu, który chcą zwalczać. Ci prowadzący bezlitosną walkę z monstrum terroryzmu, to te same tajne służby, które podsycały i kierowały terroryzmem; tajne służby zwalczają, wykreowane przez siebie, fantomy. Funkcjonariusze zapewne dobrze się bawią licząc medale i dyplomy uznania, które zebrali albo za hodowanie terroryzmu, albo za „wykrycie winnych” w odpowiednim momencie.

Według Sanguinettiego lansowana przez media i władze państwowe teza, że to ultraprawica i ultralewica są sprawcami zamachów, to propagandowy blef władzy. To tajne służby i agencje wywiadowcze organizują i pociągają za sznurki terroryzmu. Wszystkie spektakularne akty terroryzmu były kierowane lub bezpośrednio wykonywane przez tajne służby. Twierdzenie, ze zamachy były „faszystowskie” było tak samo kłamliwe jak to, że były „anarchistyczne”. Władza, zachowując symetrię opozycyjnych ekstremizmów zręcznie gra jednocześnie dwoma fałszywymi kartami terroryzmu – pozorowanym „zagrożeniem anarchistycznym” dla prawicowej części społeczeństwa i pozorowanym „zagrożeniem neofaszystowskim” dla lewicowej. W zależności od potrzeb politycznych i propagandowych zamachy przypisuje się odpowiednio wybranym grupom czy osobom.

Wystawia się spektakl zbiorowej, świętej obrony przeciwko potworowi terroryzmu – taka zbiorowa psychodrama. Władza broni ludność przed wspólnym wrogiem – ukrytym, tajemniczym, perfidnym, bezlitosnym. Władza i społeczeństwo jednoczą się, ponieważ wszyscy „jesteśmy na wojnie”. Protest przeciwko sytuacji polityczno-ekonomicznej zostaje zamieniony na protest przeciwko terroryzmowi. W obliczu monstrualnego zła terroryzmu inne rodzaje społecznego i politycznego zła mają zostać zapomniane lub wyglądać na mniej rzeczywiste. Na tle jego okrucieństwa tym bardziej jaśnieje dobro aktualnej władzy. Terroryzm ma „przykryć” społeczny kryzys, skierować gniew oraz społeczne i ekonomiczne niezadowolenie przeciwko „ekstremistom”.

Zamachy terrorystyczne nigdy nie obalają ani nawet nie osłabiają władzy, lecz zawsze ją wzmacniają. Stają się pretekstem do rozszerzenia jej prerogatyw, ograniczenia wolności jednostki, zwiększenia kontroli nad ludnością, która, przerażona zamachami terrorystycznymi, wszystko bez sprzeciwu akceptuje. Społeczeństwom zachodnim grozi nie jawna dyktatura grozi, lecz potężny, ukryty despotyzm tajnych służb, który jest jeszcze potężniejszy, ponieważ używa swojej siły, aby przekonać społeczeństwo, że tak naprawdę nie istnieje.

Kiedy Terroryzm a państwo ukazał się we Francji w 1980 r. „Le Nouvel Observateur” zastanawiał się, czy pewni ludzie we Francji nie potrzebowali czasami, aby Action Directe (Akcja Bezpośrednia) istniała, czy to nie oni inspirowali narodziny francuskich Czerwonych Brygad. Być może je sfabrykowali, ponieważ taka grupa może być zawsze użyteczna, w chwili kiedy władzy grozi, że przejdzie w inne ręce. W „Libération” przekonywano, że schemat Sanguinettiego można przenieść na inne przejawy terroryzmu, łącznie z terroryzmem korsykańskim we Francji; do zakupu książki zachęcał tygodnik „Charlie Hebdo”, reklamując ją jako „naprawdę wywrotową”.

 

Sytuacjoniści II: Guy Debord

Spisek jest zwyczajną kontynuacją zwyczajnej polityki za pomocą zwyczajnych środków (Caroll Quigley)

Poglądy Sanguinettiego podzielał w dużej mierze jego przyjaciel Guy Debord, założyciel i lider Międzynarodówki Sytuacjonistycznej, autor kultowej w kręgach intelektualnej lewicy książki Społeczeństwo spektaklu. Sanguinetti i Debord wspólnie wypijali hektolitry alkoholu, wspólnie napisali Tezy o Międzynarodówce Sytuacjonistycznej i jej czasach. Sanguinetti pomagał też wyprodukować ważny film Deborda Społeczeństwo spektaklu. Obaj współpracowali nadal po samorozwiązaniu MS w 1972 r., między innymi przy omówionym wyżej Prawdziwym raporcie Cenzora.

Według badaczy historii sytuacjonizmu geneza Raportu leży w wymianie myśli pomiędzy Sanguinettim i Debordem. Debordowi zawdzięczał Sanguinetti inspiracje i sugestie; w Raporcie niektórzy słyszą wyraźne echa Społeczeństwa spektaklu. Debord odegrał większą rolę w produkcji Raportu niż się zazwyczaj sądzi. Asystował i pomagał Sanguinettiemu, współredagował tekst i w pewnym sensie był jego współautorem. Debord błyskawicznie przełożył też Raport Cenzora i Dowody na nieistnienie Cenzora na francuski (przekład jest podobno lepszy od włoskiego oryginału), które wydane zostały przez paryskie wydawnictwo Edition Champ Libre, należące do jego przyjaciela Gérarda Leiboviciego zamordowanego później na paryskim parkingu przez „nieznanych sprawców”.

W liście do Sanguinettiego z 21 kwietnia 1978 r. Debord przewidywał, że przetrzymywany przez porywaczy Aldo Moro zginie, że afera jest ewidentnie inscenizowana przez wrogów „historycznego kompromisu”, a nie przez rewolucyjnych wrogów państwa; wyjaśniał, dlaczego uważa, że to nie Czerwone Brygady go porwały. Stwierdza też, że to państwo zapoczątkowało terroryzm zamachem bombowym na Piazza Fontana w 1969 r.

Dodać tu należy, że jesienią 1978 r. Debord zerwał stosunki z Sanguinettim, a w liście do Paolo Salvadoriego z 12 listopada 1978 r. ostro zaatakował Terroryzm a państwo, nie kwestionując jednak generalnie dobrych intencji autora. Swoją krytykę podtrzymał w liście do Jaapa Klostermana z 23 lutego 1981 r., przyznając jednocześnie, że tekst Sanguinettiego jest w zasadniczej kwestii całkowicie słuszny i zawiera szereg wartościowych argumentów.

W lutym 1979 r., na dwa miesiące przed wydaniem pracy Terroryzm a państwo Sanguinettiego, ukazało się czwarte włoskie wydanie Społeczeństwa spektaklu, do którego Debord napisał przedmowę. Pisał w niej, że porwanie i egzekucja Aldo Moro było mitologiczną operą z wielkimi machinacjami w tle. Konsekwentnie brał Czerwone Brygady w cudzysłów. Podobnie jak Sanguinetti Debord uważał, że „Czerwone Brygady” były „zdalnie kierowane” przez państwo lub przez „państwo w państwie”. SID (Servizio Informazione Difesa) to, zdaniem Deborda, prawdziwa organizacja terrorystyczna, „unurzana we włoskiej krwi”, która od 1969 r. przeprowadziła długą serię masakr, często, choć nie zawsze, z użyciem bomb, przypisywanych (w zależności od pory roku) anarchistom, neofaszystom lub sytuacjonistom. SID była kontynuacją, działających pod reżimem chadeckim, wojskowych służb informacyjnych Servizio di Informazioni delle Forze Armate (SIFAR), które były kontynuacją Servizio Informazioni Militare (SIM) działających w okresie rządów Mussoliniego. Debord uważał, że w każdej tajnej służbie zasługującej na to miano, nawet jej rozwiązanie jest tajne; tajne służby nigdy nie są rozwiązywane, zmieniają jedynie nazwy zachowując archiwa, funkcjonariuszy, agentów i informatorów.

W opublikowanych przez Deborda w 1988 r. Rozważaniach o społeczeństwie spektaklu (Commentaires sur la société du spectacle) [zob. Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu oraz Rozważania o społeczeństwie spektaklu, przełożył oraz wstępem i komentarzami opatrzył Mateusz Kwaterko, Warszawa 2013] będących „spiskowym” rozwinięciem teorii społecznej sytuacjonizmu, znaleźć można liczne nawiązania do interpretacji terroryzmu zawartych w przedmowie do czwartego włoskiego wydania Społeczeństwa spektaklu. Nie ulega wątpliwości, że współpraca Deborda z Sanguinettim przy powstawaniu Raportu Cenzora, jak i Terroryzm a państwo Sanguinetiego należą do genealogii Rozważań o społeczeństwie spektaklu, w których Debord wspomina m.in. Aldo Moro więzionego bynajmniej nie przez „Czerwoną Brygadę”, lecz przez Lożę P2 („państwo w państwie”), pisze o terrorystach lub tych, „którzy mają uchodzić za terrorystów”, i o „rzekomych terrorystach”, którym „zleca się likwidację rozmaitych osób, wybranych zapewne nie bez powodów, ale powodów tych możemy się co najwyżej domyślać”. [5]

Podobnie jak Sanguinetti, Debord uważał, że konspiracyjno-terrorystyczne, wywrotowe ugrupowania są na służbie systemu władzy, nawet jeśli ich intencje są przeciwne; grupy te mogą powstać same z siebie, spontanicznie, choć często zakładane są przez tajne służby, jednak nawet jeśli nie są przez nie zakładane, to ich rozwój przebiega pod kontrolą tajnych służb zawsze w kilku takich samych etapach: zwiedzenie, prowokowanie, infiltracja, manipulacja, sterowanie, prowadzenie.

Przytoczmy kilka cytatów z Rozważań: (cyt. za przekładem M.Kwaterko):

„Wiadomo, że w Bolonii wysadzono w powietrze dworzec, aby Włochy mogły się nadal cieszyć dobrymi rządami”;

„Obrona panowania często przybiera postać pozornych ataków, które, poddane medialnej obróbce, przesłonią znaczenie prawdziwej operacji”;

„Ta niezrównana demokracja sama wytwarza swojego niepojętego wroga – terroryzm. Pragnie bowiem, by oceniano ją nie na podstawie jej osiągnięć, lecz podług jej wrogów. Historię terroryzmu pisze państwo, jest to zatem historia pouczająca. Obywatele-widzowie (populations spectatrices) nie powinni, rzecz jasna, wiedzieć wszystkiego o terroryzmie, pozwala im się jednak wiedzieć o nim dostatecznie dużo, aby nabrali przekonania, iż w porównaniu z terroryzmem wszystko inne jest godne uznania, a w każdym razie bardziej racjonalne i demokratyczne”.

„Interpretacje misteriów terroryzmu wydały na świat dwa równorzędne i, na pozór, wzajemnie sprzeczne stanowiska, niby dwie szkoły filozoficzne głoszące diametralnie odmienne poglądy w dziedzinie metafizyki. Jedni widzą w terroryzmie szyte grubymi nićmi machinacje tajnych służb. Inni, przeciwnie, sądzą, że terrorystom można zarzucić co najwyżej rażący brak zmysłu historycznego. A przecież starczy choćby szczypta logiki historycznej, aby zrozumieć, że ludzie pozbawieni wszelkiego zmysłu historycznego są podatni na manipulacje i to w większym stopniu niż inni. Łatwiej też kogoś «skruszyć», jeśli można dobitnie wykazać, że wiedziało się wszystko i to od samego początku o tym, co czynił, jak sądził, z własnej woli. Nieunikniona słabość wszelkich podziemnych organizacji paramilitarnych polega na tym, że wystarczy podporządkować sobie kilku jej członków, w wybranych punktach siatki, aby przejąć kontrolę nad wieloma z nich i doprowadzić całą organizację do upadku. Oceniając walki zbrojne, warto przyjrzeć się baczniej jakiejś konkretnej operacji i nie dać się zwieźć pozornemu podobieństwu, które je wszystkie łączy. Można zresztą uznać a priori za rzecz wielce prawdopodobną, iż służby ochrony państwa usiłują w pełni wykorzystać dogodne warunki, jakie oferuje im spektakl, który od dawna projektowano z takim właśnie zamysłem. To raczej niemożność wysnucia tak prostego wniosku musi się wydawać czymś osobliwym i niezbyt wiarygodnym”.

„Od dwudziestu lat wzrasta liczba morderstw, które pozostają całkowicie niewyjaśnione – jeśli bowiem poświęcono kilka płotek, nikt nie zamierzał niepokoić mocodawców. Ich seryjna produkcja ma swój znak firmowy: zmieniające się, ale nieodmiennie rażące kłamstwa oficjalnych deklaracji (Kennedy, Aldo Moro, Olof Palme, ministrowie i finansiści, jeden lub dwóch papieży oraz inni, więcej warci od tamtych). (…) Wysunięto wiele hipotez, usiłując wyjaśnić owe tajemnicze przypadki za pomocą takich przygodnych czynników, jak: niekompetencja policji, głupota sędziów śledczych, pochopne rewelacje prasowe, kryzys tajnych służb, nieprzychylność świadków, strajk w branży donosicieli”.

„Największa ambicja spektakularności zintegrowanej: z tajnych agentów zrobić rewolucjonistów, a z rewolucjonistów – tajnych agentów”.

„Od początku swej historii społeczeństwo spektakularne zmierzało ku temu, by przyznać główną rolę tajnym służbom, skupiają się w nich bowiem, w najwyższym stopniu, charakterystyczne cechy oraz sposoby działania tego społeczeństwa. Owe służby, mimo rzekomo «służebnej» roli, coraz częściej podejmują się kierowania kluczowymi sektorami życia społecznego”.

„Sieci promocji i kontroli przechodzą niepostrzeżenie w sieci nadzoru i dezinformacji. Niegdyś wszystkie bez wyjątku spiski były wymierzone w panujący porządek. Obecnie spiskowanie w jego interesie to prężnie rozwijająca się branża. Spiskuje się dziś po to, aby utrzymać spektakularną władzę i zapewnić jej – jak to tylko ona nazywa – prawidłowe działanie. Spisek ten jest jej organiczną częścią”.

 

Qui pro quo, czyli Brigate Nere i Ordine Rosso

W otwartej na okrągło meksykańskiej garkuchni przy 24 Ulicy Edypa odnalazła fragment własnej przeszłości w osobie niejakiego Jezusa Arrabala. Arrabal siedział w kącie lokalu przed telewizorem, mieszając udkiem kurczaka mętną zupę w talerzu.

– Cześć – przywitał Edypę. – Ty jesteś ta dama z Mazatlán.

Kiwnął jej, by usiadła.

-Wszystko pamiętasz, Jezus – zdziwiła się. Nawet turystów. Jak tam twoje CIA?

Był to skrót od nazwy nie tej organizacji, o której myślicie, ale meksykańskiej tajnej Conjuración de los Insurgentes Anarquistas, której początki sięgały braci Flores Magon, a która później była przez pewien czas sprzymierzona z Zapatą (Thomas Pynchon, 49 idzie pod młotek, przeł.Piotr Siemion)

W zintegrowanym społeczeństwie spektaklu, nikt już nie wie, kto jest kim, zmieniają się maski, kostiumy, prawicowcy infiltrują grupy lewicowe, aby sprowokować je do przemocy lub skierować na nie fałszywe podejrzenia, „neofaszyści” udają „anarchistów”, „anarchiści” udają „neofaszystów”, „prawicowi” radykałowie przebrani za „lewicowych” radykałów dokonują zamachów, to samo robią „lewicowi” radykałowie przebrani za „prawicowych” radykałów. Sterujące i manipulujące tym politycznym teatrem tajne służby, w zależności od politycznego zapotrzebowania, przypisują zamachy lewicowych ekstremistów prawicowym ekstremistom a zamachy prawicowych ekstremistów -lewicowym. Wybór „winnego” jest zawsze wyborem politycznym, dokonywanym zgodnie z obowiązującymi na danym etapie konwencjami semantyki politycznej. Ktoś „na górze” decyduje o tym, jak zakwalifikować dany zamach – jako „lewicowy” czy jako „prawicowy”. Nigdy nie chodzi o „prawdę”, a jedynie o twarde polityczne i ekonomiczne interesy.

Anarchista Gianfranco Bertoli, który w maju 1973 roku w Mediolanie rzucił granat w tłum przed komendą policji – cztery osoby zostały wówczas zabite a czterdzieści pięć rannych – był jednocześnie związany ze skrajną prawicą, pracował dla antykomunistycznej organizacji Pokój i Wolność finansowanej przez CIA, był długoletnim informatorem włoskich tajnych służb SIFAR i SDI o pseudonimie „Negro”. Mario Merlino raz występował jako neofaszysta, raz jako anarchista. Latem 1968 r. „neofaszysta” Merlino założył anarchistyczną „Grupę 22 Marca”. Inny agent niejaki Carlo Fumagali, który w 1962 założył Movimento d`Azione Rivoluzionaria, utrzymywał kontakty zarówno ze skrajną prawicą (Avangardia Nazionale i Ordine Nuovo), jak i z grupą skrajnych lewicowców skupiona wokół wydawcy Giangiacomo Feltrinelliego (Gruppi di Azione Partigiana). Oskarżony o dokonanie zamachu przy Piazza Fontana Giovanni Ventura ze skrajnie prawicowego Ordine Nuovo zaklinał się, że naprawdę jest lewicowcem; podawał się też za agenta CIA. Jest to „przykład ideologicznej elastyczności typowy dla agentów-prowokatorów tajnych służb” (Willan).

Wspomniany już Antonio Negri, rzekomy ideologiczny lider Czerwonych Brygad, wybitny teoretyk radykalnej lewicy, był w latach 50. członkiem chadecji, następnie w latach 60. partii socjalistycznej, by w końcu przystać do radykalnej lewicy. Jego dobrym znajomym był lider chadeckich związków zawodowych Vito Scalia. Jeden z jego kolegów ze studiów stwierdził: „był w swoim życiu wszystkim, tylko nie komunistą, przeciwnie zawsze był zajadłym antykomunistą”. Nienawiść do Włoskiej Partii Komunistycznej miała ponoć swoje źródło w zabiciu przez komunistycznych partyzantów jego starszego brata – walczącego po stronie faszystowskiej Republiki Salo. Dla 10-letniego Antonia było to ogromne, traumatyczne przeżycie.

Zagadkowy jest jego pobyt w USA sfinansowany przez Fundację Rockefellera. Bez problemów otrzymał wizę, choć był na lewo od komunistów a tych nie wpuszczano do USA. Philipp Willan stara się zebrać poszlaki i tropy mające dowieść, że Negri był informatorem i dezinformatorem włoskich służb, a także amerykańskim agentem wpływu wpływu. Miał związki z osławioną Hyperion Language School w Paryżu założoną przez filozofa Corrado Simoniego, który w 1969 r. razem z późniejszym założycielem Czerwonych Brygad Renato Curzio powołał do życia Collettivo Politico Metropolitano w Mediolanie. Według niektórych źródeł Simoni pracował dla służb amerykańskich. Aby rzecz całą jeszcze bardziej skomplikować, dodajmy, że Thomas Sheehan w artykule Myth and Violence: The Fascism of Julius Evola and Alain de Benoist („Social Research”, 1981 nr 1) dowodzi pokrewieństwa myśli Negriego i Juliusa Evoli. Według amerykańskiego autora Johna Reilly`ego ezoteryczny faszyzm i Integralny Tradycjonalizm Evoli oraz antyglobalistyczny, modernistyczny anarchizm Negriego wykazują strukturalne podobieństwa. Reilly uważa, że w analizie historii zawartej w Imperium Negri podąża wiernie śladami Evoli. Innymi słowy radykalny lewicowiec Negri okazuje się skrajnym prawicowcem. Z kolei przedstawiciel amerykańskiej radykalnej lewicy, Tod Fletcher (zob. niżej) uważa, że publikacja książki Negriego (i Hardta) Imperium była „operacją specjalną” mającą podkopać radykalny ruch antykapitalistyczny. Według Fletchera Negri jest reakcjonistą, mającym za zadanie zdezorientować czytelników i zaciemnić obraz sytuacji. A ponadto udało mu się zainfekować autentyczną marksistowską krytykę społeczną postmodernizmem.

Teoria Deborda na temat roli tajnych służb wyrażona w Rozważaniach została zastosowana także do innych przypadków. Sam Debord podejrzewał przyjaciela Sanguinettiego, bankiera Mignoli, pomagającego przy wydaniu Raportu Cenzora, że jest informatorem tajnych służb. Po ukazaniu się we Francji pracy Sanguinettiego Państwo a terroryzm francuski dziennikarz niejaki Jean Pierre Voyer oskarżył go, że pracuje dla włoskich służb specjalnych. Debord uznał, że Voyer to „wariat”, a przecież on także mógł pracować dla służb jako dezinformator. Po śmierci Deborda rozpuszczono plotkę, że był agentem CIA; inni utrzymywali, że posiadał konto w sowieckim banku. Znany spiskolog amerykański Webster Griffin Tarpley spekuluje, że cała Międzynarodówka Sytuacjonistyczna została wypichcona przez amerykańskie tajne służby w ramach operacji obalania generała de Gaulle`a. I tak krąg się zamyka: „demaskatorzy” spisków z MS zostają „zdemaskowani” jako część spisku. Dodajmy, że zdaniem Tarpley`a Daniel Ellsberg, Julian Assange i Edward Snowden nie są autentycznymi „whistleblowers”, lecz „potrójnymi agentami”, a ich działania były zamierzonymi „limited hang-out operations” CIA. Nasuwa się tu pytanie, kim naprawdę jest Tarpley. Być może jest agentem wpływu FED-u, ponieważ, jak twierdzą jego wrogowie, jego wielka idea to spowodowanie, żeby FED wyczarował biliony dolarów z powietrza i przeznaczył je na wielkie inwestycje infrastrukturalne w USA. Tarpley -jak napisał amerykański marksista Jack Straw- jest w istocie propagandystą mającym rekrutować politycznych aktywistów i innych członków lewicy dla kampanii, której celem nie jest istotna zmiana dominującego sposobu życia, lecz obrona i umocnienie podstawowych aspektów społeczno-ekonomiczno-politycznego status quo. Proponowany przez Tarpely`a kurs jest zgubny, oparty na kłamstwie i dezinformacji. Tak jak w wielu innych przypadkach nie wiadomo, czy Tarpley po prostu sam z siebie głosi głupie poglądy, czy też takie dostał zlecenie. Bardzo, bardzo wielu rzeczy nie wiemy. Źyjemy w stanie permanentnej poznawczej niepewności. Jak z niego wyjść?

 

Postsytuacjoniści i inni marksistowscy spiskolodzy

Gonią pana pielęgniarze? (Edypa Maas do Manny`ego Di Presso [w:] Thomas Pynchon, 49 idzie pod młotek, przeł. Piotr Siemion)

Na Rozważania o społeczeństwie spektaklu, które ukazały się w 1988 r. dziwnym (?) trafem mało kto się powoływał, mało kto je cytował, interpretował czy krytykował; nikt praktycznie nie wykorzystywał rozwijanych przez niego idei. I to w sytuacji, kiedy Społeczeństwo spektaklu tego samego autora stało się Biblią sytuacjonizmu i podniesione zostało do rangi tekstu kultowego, nad którym w kręgach lewicy debatowano bez końca, bezustannie poddawano analizom, egzegezom i interpretacjom. Jeśli ktoś „nie znał” Społeczeństwa spektaklu, ten nie miał prawa zaliczać się do dobrego (lewicowego) towarzystwa. Natomiast nieznajomość Rozważań nikogo intelektualnie nie dyskredytowała. Amerykański kulturolog Steven Shaviro wyraził opinię, że sytuacjonizm okazał się jednym z najlepiej sprzedających się „memów” czy też „brandów” drugiej połowy XX wieku. A tymczasem istotna praca najważniejszego teoretyka i stratega sytuacjonizmu w gruncie rzeczy wpadła w dziurę niepamięci. Ten sam los spotkał teksty, mniej znanego od Deborda, Gianfranco Sanguinettiego.

Jednak pod koniec lat 90. XX w. i w pierwszej dekadzie XXI wieku koncepcje Sanguinettiego i Deborda powróciły w niszowych kręgach radykalnej lewicy na fali zainteresowania rozmaitymi „false flag operations” oraz „wojną z terroryzmem”, jak również coraz bujniejszego rozwoju zjawisk przynależnych do „społeczeństwa zintegrowanego spektaklu”. Wymienić tu można amerykańskiego postsytuacjonistę Billa Browna, wydawcę zina „Not Bored”, zasłużonego dla archiwizowania klasycznego sytuacjonizmu. Inny amerykański postsytuacjonista i anarchista Len Bracken, autor biografii Deborda (Guy Debord – Revolutionary), w 1997 r. przełożył na angielski Raport Sanguinettiego, a w 1998 opublikował książkę Arch Conspirator opartą na motywach spiskowych. Bracken przejął w nowej sytuacji tezy Deborda i Sanguinettiego o „niebezpośrednich defensywnych atakach terrorystycznych” sponsorowanych przez państwo lub „państwo w państwie”. Stawia spisek w centrum swojej interpretacji całej „wojny z terroryzmem”. Według niego spiski są osnową historii, spiskowe plany odgrywają rolę w większości, jeśli nie wszystkich, wydarzeniach historycznych. Niektórzy uważają, że celem Brackena jest uwolnienie pojęcia spisku od konotacji prawicowych, i że w tym celu stosuje on sytuacjonistyczną metodę „przechwycenia” (détournement), czyli wyrwania pojęcia z dawnego kontekstu i włożenia go w inny, po to by przywrócić mu wywrotową siłę.

Przyjaciel Deborda, francuski lekarz i pisarz polityczny, postsytuacjonista Michel Bounan, autor książki Logique du terrorisme (2003) [6], inspirujący się poglądami jego i Sanguinettiego wskazał na gigantyczną głupotę terrorystów, którzy swoimi atakami zawsze wspierają tendencje do zwiększenia kontroli policyjnej i przysparzają głosów za represyjnymi ustawami. Ponieważ jest to całkowicie nielogiczne, to powinniśmy, zdaniem Bounana, przyjąć, że takie cele ktoś chciał świadomie osiągnąć. Oznacza to jednak, że kto inny planuje, a kto inny wykonuje; ci co planują, to profesjonaliści, którzy doskonale wiedzą jakie polityczne korzyści zawsze przynoszą systemowi władzy ataki i zamachy terrorystyczne. Zatem wszystkie zbrojne grupy są zawsze w służbie panującego porządku, nawet gdyby ich intencje i zamiary były diametralnie odmienne.

Do koncepcji Sanguinettiego i Deborda odwołują się także amerykańscy niezależni marksiści (wolnościowi komuniści) Jeff Strahl i Tod Fletcher (zm.2014) publikujący na portalu Daily Battle, zaliczanych przez wrogów do radykalno-lewicowego „lunatic fringe”. Według Fletchera (piszącego też pod pseudonimem Max Kolskegg) lewicowi publicyści i aktywiści zaprzeczający istnieniu spisków, które knuje się w kręgach władzy, wierzą, że jeśli będą kontrolować debatę, blokować poszukiwanie prawdy za pomocą cenzury, zniesławiania i dyskredytowania oponentów oraz intelektualnej nieuczciwości, to udowodnią, że są godni wpuszczenia na tajne salony, gdzie wielki kapitał planuje kolejne ataki terrorystyczne.

Fletcher – idąc śladem Sanguinettiego i Deborda – twierdzi, że we Włoszech prowokacje i sfabrykowany terror były częścią arsenału środków używanych przez państwo. Powtarza tezę, że państwowe tajne służby w ramach „strategii napięcia” podkładały bomby w miejscach publicznych obwiniając o to faktycznie nieistniejące Czerwone Brygady. Zamachy bombowe były przeprowadzane przez państwo, aby pod pretekstem zwalczania terroryzmu rozbudować siły bezpieczeństwa i zmiażdżyć najbardziej radykalny odłam lewicy, a także zapewnić trwałą dominację kapitału. Kampania sfabrykowanego terroru była – zdaniem Fletchera – aktem słabości ze strony włoskiego państwa kapitalistycznego, które zrozumiało, że bez takich metod nie zatrzyma rosnącej siły radykalnie lewicowego ruchu autonomistycznego. Setki radykalnych lewicowców fałszywie oskarżono o organizowanie ataków terrorystycznych i uwięziono, wielu z nich latami siedziało w więzieniu.

Fletcher dowodzi, że „czarne” operacje specjalne są planowane i przeprowadzone w ramach nowej zglobalizowanej „strategii napięcia” przez tajne elementy struktury władzy, przez grupy „łajdackich” (rouge) funkcjonariuszy i agentów, pod auspicjami i z pomocą najwyższych szczebli władzy korporacyjnej. Są elementem strategii polegającej na „stabilizacji przez destabilizację”. Dokonywane „pod fałszywą banderą” operacje te są – według Fletchera – organizowane w obliczu coraz bardziej zaostrzającej się walki klasowej, coraz powszechniejszego podważania kapitalistycznego porządku, rozwoju ruchów antykapitalistycznych, stanowiąc rozpaczliwą próbę zatrzymania przez kapitał biegu historii. Jedynym realnym wrogiem planistów i wykonawców tych prowokacji jest klasa pracująca całego świata. „Wojna z terroryzmem” to jedno wielkie oszustwo, jej celem jest zachowanie carte blanche dla coraz bardziej desperackiej agendy kapitału oraz zniszczenie lewicy na całym świecie, zwłaszcza jej radykalnego antykapitalistycznego jądra.

Zdaniem Fletchera prowokowany i manipulowany przez tajne służby terroryzm ma na celu stworzenie warunków dla zbudowania globalnego systemu kontroli, czyli -„Globalnego Faszystowskiego Państwa Terroru”, które charakteryzują: ścisła kontrola policyjna ludności, totalny nadzór, wszechobecność punktów kontroli, skanowanie ciała, drony nad głowami, obozy koncentracyjne budowane na terenie USA, światowa sieć „czarnych” miejsc i tajnych więzień, operacje psychologiczne, propaganda, rozrywka i wirtualna rzeczywistość jako formy kontroli umysłów (mind control), utrzymywanie ludności w strachu i wywoływanie histerii wojennej przy pomocy sfabrykowanych akcji terrorystycznych.

Zdemaskowanie rzeczywistych mocodawców i sponsorów grup terrorystycznych może być potężną bronią przeciwko, zbrodniczemu ze swej natury, kapitalizmowi. Niestety, nie życzy sobie tego główny nurt współczesnej amerykańskiej lewicy, która – będąc już tylko cieniem swojej dawnej wielkości – zrezygnowała z krytycznego rozumienia rzeczywistości. Akceptuje większość propagandy produkowanej przez elitę władzy, najzwyczajniej w świecie biorąc ją za dobrą monetę. Najwidoczniej lewica, jak wszyscy inni, zbyt wiele czasu spędza oglądając telewizję i czytając gazety tzn. wchłaniając propagandę reżimu kapitalistycznego. Ponadto jest skorumpowana – świadomie lub nie, gra w sztuce napisanej przez sponsorów z tajnych służb, które finansują ją za pośrednictwem różnych fundacji.

Tomasz Gabiś

kwiecień 2016

PRZYPISY

[1] W swojej książce The Mysterious Intermediary (2003) Giovanni Fasanelli i Giuseppe Rocca utrzymują, iż „Gradoli” należy odczytywać jako „Grado LI” czyli „Grado 51”, co oznacza Poziom 51 w tajnej hierarchii Różokrzyżowców – Maitre du Glaive, czyli Pan Gladio. A od „Pana Gladio” już niewielki krok do „operacji Gladio”. Zob. Daniele Ganser, NATO’s Secret Armies: Operation GLADIO and Terrorism in Western Europe (2004). Fasanelli i Rocca dowodzą, że różokrzyżowcy byli mocno zaangażowani we włoską politykę. Możliwe jest jednak, że różokrzyżowcy, podobnie jak masoneria, stanowili „przykrywkę” dla działalności tajnych służb („fałszywy” spisek przykrywa „prawdziwy” spisek).

[2] O terroryzmie we Włoszech pisałem w „Stańczyku” nr 43 (2004).

[3] Podpalenie Reichstagu było oczywistą prowokacją, tyle że nie wiadomo czyją. Istnieją, jak wiadomo, trzy oficjalne wersje. Jedna, że podpalaczami byli komuniści, druga, że narodowi socjaliści, trzecia, że podpalaczem był „lonley nut” Marinus van Lubbe. Wszystkie mają wiele luk i sprzeczności. Istnieje jeszcze czwarta, nieoficjalna wersja, która pojawiła się w kręgach niezależnych publicystów historycznych w Niemczech już w latach 50. XX wieku. W tej wersji za podpaleniem stały środowiska opozycyjne wobec nowego reżimu wywodzące się z Reichswehry, z tajnych służb wojskowych, policji politycznej, aparatu państwowego. Władza Hitlera była jeszcze dość krucha, został kanclerzem ledwo miesiąc wcześniej, prowokatorom chodziło o to, aby doprowadzić do starć narodowych socjalistów i komunistów – Komunistyczna Partia Niemiec miała 6 milionów wyborców, i własne zbrojne bojówki skupione wokół Roten-Frontkämpfer-Bund, współpracowała z aparatami tajnych sowieckich służb wojskowych i GPU. Wywołanie kryzysu politycznego i wytworzenie klimatu wojny domowej miało przygotować warunki do obalenia rządu Hitlera. Lekko ociężały umysłowo Holender, Marinus van Lubbe, figurował w kartotece tajnych służb od 1931r. i był od chwili, kiedy przekroczył granicę Niemiec, cały czas „prowadzony” (niewykluczone, że „spreparowano” go psychologicznie używając odpowiednich medykamentów). Miał posłużyć jako „patsy” i kozioł ofiarny. W różnych relacjach pojawia się wątek „dzikiego” komanda SA, które miało się dostać innym wejściem do Reichstagu, aby podpalić gmach – wedle przytaczanej wersji byli to esamani zwerbowani wcześniej przez służby lub ludzie przebrani za esamanów Zatem oprócz „prowadzonego” van Lubbego odbywała się „akcja równoległa”: działający na zlecenie służb „esamani” wyposażeni w odpowiednie środki techniczne (płynny fosfor). Jest to oczywiście tylko hipoteza, też zakładająca, że mieliśmy do czynienia z „operacją pod fałszywa banderą”.

[4] W jednym ze swoich ostatnich tekstów napisanym tuż przed śmiercią Pecorelli napisał: „Jasnowłosa pani widziała ze swego tarasu policjantów, którzy znaleźli zwłoki Moro” – aluzja do księżny Topazii Caetani, która była blondynką. Należał do niej Palazzo Caetani. Istnieją podejrzenia, że to w tym pałacu przetrzymywany był Aldo Moro – z tarasu tego pałacu widać miejsce gdzie porzucono ciało zamordowanego polityką. Mężem księżny Caetano był tytułowy „tajemniczy pośrednik” z książki Giovanni Fasanelliego i Giuseppe Rocciego Igor Markiewicz – dyrygent pochodzenia ukraińskiego, który miał negocjować uwolnienie Moro i przejęcie dokumentów zabranych mu przez Czerwone Brygady. Jedni przypuszczają, że Markiewicz jako lewicowiec autentycznie sympatyzował z Czerwonymi Brygadami, natomiast inni sądzą, że był poczwórnym agentem: pracował dla tajnych służb Włoch, USA, Izraela i Związku Sowieckiego.

[5] Ciekawe, że tłumacz i komentator Rozważań o społeczeństwie spektaklu Mateusz Kwaterko w swoich uwagach i przypisach ani słowem nie wspomina o udziale Deborda w projekcie „Raport Cenzora”, jak i wpływie Sangiunettiego na Rozważania o społeczeństwie spektaklu. O tej kwestii pisałem w „Stańczyku” nr 43 (2004) korzystając z angielskiego przekładu Rozważań: http://www.notbored.org/commentaires.html.

[6] Debord z uznaniem wyrażał się o książce Bounana Le Temps du SIDA (1990) poświęconej AIDS, w której tenże kwestionował oficjalną narrację o AIDS i prezentował narrację alternatywną. Jak wynika z jego listów, Debord nie wierzył w wyjaśnienie genezy i przyczyn AIDS propagowane przez ośrodki władzy polityczno-medycznej.

Za: Tomasz Gabiś blog (05.27.17) | http://www.tomaszgabis.pl/2017/05/27/guy-debord-i-gianfranco-sanguinetti-o-terroryzmie/

Skip to content