Aktualizacja strony została wstrzymana

Bazar „Europa” – Ewa Polak-Pałkiewicz

Są takie momenty w historii, które przypominają sytuację, gdy kurtyna w teatrze idzie niespodziewanie w górę, zanim jeszcze wszyscy aktorzy pojawili się na scenie w kostiumach; dekoracje są w nieładzie, a reżyser miota się w ostatnich utarczkach ze scenarzystą.

Albo, gdy w trakcie oficjalnego przyjęcia poda się zbyt dużo trunku i wszyscy pozują w szampańskich nastrojach do zdjęć, które nie są wcale eleganckie, nie są nawet śmieszne. Są żałosne.

Coś podobnego wydarzyło się wczoraj podczas unijnego szczytu. Wszystkim coś uderzyło do głowy, albo zbyt wcześnie uniesiono kurtynę. „Elegancki”, zdaniem niektórych, „świat” (słowo „Europa” ma wciąż w Polsce dobre konotacje), ukazał się jako podmiejskie targowisko. Tu króluje „interes”, a nie „zasady”, moja pani. „Zasady” może pani sobie stosować w swoim domu, my tu pilnujemy naszych straganów i naszych pieniędzy. 

Manifestacyjne odrzucenie zasad przez ludzi, którym inni ludzie powierzyli przyszłość swoich państw może się wydawać czymś horrendalnym tylko wtedy, gdy zapomnimy, że od wielu dziesięcioleci mamy do czynienia na naszym kontynencie z systemem opartym na absolutnej przyziemności . System ten kategorycznie wyklucza myślenie, że jakieś zasługi doczesne miałyby być wynagrodzone w innym, przyszłym życiu. Tak samo jak zbrodnie, kłamstwa, krętactwa, kradzieże, grabieże miałyby zostać ukarane w przyszłości. W przyszłości niedalekiej, która nadejdzie niechybnie, tak jak deszcz nadchodzi po słonecznym dniu, zima po upalnym lecie.

Skoro te kategorie z myślenia „wyparowały”, skoro nie obowiązują polityków, cóż może ludzi powstrzymać, by pluli na zasady ze swoich wysokich stołków, lub codziennie, po dobrej kawie z rogalikiem, wymyślali zabawny zestaw „nowych zasad”, obowiązujących od południa do rana następnego dnia? 

Jakieś umowy, obietnice, wspólne ustalenia, słowo honoru? – A daj pan spokój! Musiałabym zamknąć mój wesoły kramik z arbuzami i cebulą – mówi „polityk” zza Odry – który daje mi tyle zadowolenia. Robię co chcę, goszczę kogo chcę na zapleczu. Przyjmuję wciąż nowy towar, prosto z Afryki, od Arabów, pachnie czosnek, muzyka z radyjka gra! 

W systemie katolickim życie wieczne i wieczna śmierć stanowią najwyższy wyraz absolutnej wartości osądu moralnego – tak uczyły dawne katechizmy. Ale dziś słowa: absolutny, moralny, osąd są już niezrozumiałe. I kto by sobie zawracał głowę wiecznością! Nasz kontynent nie ustanowił instancji, która by pilnowała, by słowa te nie wyszły z użycia. By nie zatracono ich wśród słów informujących przez całą dobę, na okrągło, na cały głos, o naszym dobrym lub złym samopoczuciu i o tym, że kolejny raz udało się kogoś ograć na tej giełdzie. W tym teatrzyku dziecięcych marzeń o ludzikach – nie ludziach – którzy będą fikać i podrygiwać za każdym razem, gdy im się pokaże banana, czy jakieś elekroniczne i cybernetyczne cacko z dziurką.

Peter Breugel (starszy) - Wieża Babel (fragment)

Peter Breugel (starszy) – Wieża Babel (fragment)

Pytanie jednak, czy to wszystko możemy nazwać jeszcze jakimkolwiek rozwojem, skoro nosi wszelkie symptomy rozkładu, generalnej katastrofy.

Subiektywne kryteria, etyka sytuacyjna, dostosowywanie się do zachcianek tego, kto czuje się hegemonem. Fakt, że nie istnieje dla niego żadna miara jego czynów, żaden sąd, owocuje kompletnym pomieszaniem pojęć. W życiu zaś politycznym chaosem i rozkładem. W rezultacie także, w dalszej perspektywie, zniweczeniem sensu ludzkiej egzystencji na ziemi, dorobku kultury i cywilizacji europejskiej – to przecież oczywiste dla każdego, kto nie utracił resztek zdrowego rozsądku. Barbarzyńca nie musi już zakradać się nocą, został zaadaptowany, wychuchany i wydmuchany w czterogwiazdkowych hotelach, na bankietach, nagrodzany owacjami podczas gali rozdania głównych nagród i pucharów. Jest zwycięzcą rankingów popularności.

Jeżeli Unia Europejska przypomina dziś wielką piaskownicę albo nowoczesną, ale chwiejącą się już u swego szczytu Wieżę Babel, to Polska jest ostatnim państwem na kontynencie, którego twarde „nie” w sprawie łamania zasad, lekceważenia umów, pomiatania słowem, pogardzania prawdą, daje wszystkim do myślenia.

Prowadzi mianowicie do pytania, zadawanego może już tylko przez zwykłą ciekawość, skąd pochodzi ta siła moralna, nie największego przecież i nie najmocniejszego ekonomicznie czy wojskowo państwa? Gdzie leżą przyczyny jego uporu, by nie grzebać z innymi państwami-zabawkami w śliskim piasku i ustawiać tam swoje piaskowe fortece? By tę piaskownicę po prostu ignorować.

Prowadzi to nieomylnie ku zapomnianemu przez wielu, mglistemu już często, przeczuciu, niejasnemu, ale jednak kołaczącemu się gdzieś na dnie świadomości wyobrażeniu, że człowiek nie jest sam dla siebie miarą. Źe nie może zawdzięczać sobie samemu dosłownie niczego. A może nawet – kto wie – może odezwie się w czyimś umyśle zamroczonym wesołą zabawą „w politykę” i „rządzenie” niejasne echo czyichś słów, że wszystkie włosy na głowie – każdego z nas, bez wyjątku – są policzone?

I że bez woli tego Kto nas stworzył, nawet jeden włos z naszej głowy nie spadnie?

000 AAaa JF Raff.

Ewa Polak-Pałkiewicz

Za: Ewa Polak-Pałkiewicz (10.03.2017) | http://ewapolak-palkiewicz.pl/bazar-europa/

Skip to content