Aktualizacja strony została wstrzymana

Żyd, który przyjął katolicyzm, dla izraelczyków przestaje być Żydem

Żydzi holocaust traktują niemal jak religię, dlatego ocalałych w czasie wojny również traktują ze szczególnym szacunkiem. Sytuacja się zmienia, gdy ocalały nawrócił się na katolicyzm, wtedy ma problem nawet z prawami obywatelskimi. O trudnych losach Żydów – katolików pisze „Rzeczpospolita”.

(Zdjęcie usunięte ze strony źródłowej)
Ks. Grzegorz Pawłowski (kiedyś Zvi Griner).
Ks. Grzegorz Pawłowski
(kiedyś Zvi Griner).

„Z Polski wyjechałem jako Żyd, a do Izraela przyjechałem jako Polak”

Grzegorz Pawłowski jest katolickim księdzem. Jednak 70 lat temu nosił inne imię i nazwisko – Hersz Griner. Urodził się w 1931 roku w Zamościu, w żydowskiej rodzinie. W czasie przedwojennych wakacji spędzanych na wsi nauczył się polskiego, co później miało mu uratować życie.

Gdy weszli Niemcy, Żydów z Zamościa przetransportowano do getta w Izbicy, które później spacyfikowano. Herszowi Grinerowi, w przeciwieństwie do jego rodziców udało się uciec. Z rąk gestapo ocaliła go chrześcijańska metryka urodzenia, którą zdobył wcześniej.

Schronienie zapewniło mu kilka polskich rodzin. Dla wiarygodności kamuflażu Griner nauczył się pacierza. Jednak szybko chłopiec zaczął modlić się naprawdę. Po wojnie trafił do sierocińca w Tomaszowie Lubelskim.

Przez pewien czas nie przyznawał się do swoich żydowskich korzeni. – Powiedziałem o tym dopiero przed Pierwszą Komunią. Poszedłem do księdza i ze łzami w oczach przyznałem, że tak naprawdę nigdy nie byłem ochrzczony – wspomina. Potem wszystko przebiegało szybko. Chrzest, komunia, kilkuletni pobyt w gimnazjum, gdzie odczuł powołanie. Ukończył seminarium duchowne w Lublinie w 1958 roku i jako duszpasterz pracował w kilku parafiach.

Ks. Pawłowski nie mógł dusić w sobie tragedii rodzinnej i kwestii pochodzenia, dlatego swoje losy opisał w 1966 roku w „Tygodniku Powszechnym”. Po ukazaniu się artykułu skontaktował się z nim jego brat Haim, który po wojnie zamieszkał w Hajfie i pomógł załatwić mu wyjazd z Polski.

– Do Izraela wyjechałem, bo jestem Żydem. Tutaj jest moje miejsce. Problem w tym, że z Polski wyjechałem jako Żyd, a do Izraela przyjechałem jako Polak – mówi „Rzeczpospolitej”.

Dla Izraelczyków Żyd, który nawrócił się na chrześcijaństwo przestaje być Żydem. Ks. Pawłowski nie mógł uzyskać obywatelstwa, nie dostał państwowej pożyczki ani mieszkania. Nie kupił też samochodu zwolnionego od cła. Oprócz trudności materialnych, rodzina naciskała na niego, aby wrócił do judaizmu. Do dnia dzisiejszego, żeby nie drażnić sąsiadów i krewnych nie chodzi w koloratce ani nie nosi krzyżyka na piersi.

Ks. Pawłowski jest duszpasterzem izraelskich Polaków i Żydów modlących się po polsku. Opiekuje się też wspólnotą francuską. Nie przeszkadza mu to w poszczeniu na Jom Kippur i jedzenia macy na Pesah.

Mąż wpadł w szał, kiedy się dowiedział o jej nawróceniu na katolicyzm

Przypadek ks. Pawłowskiego nie jest jedynym. Jedna z jego parafianek Krystyna Carmi pochodzi z Obertyna w województwie stanisławowskim. W czasie wojny uniknęła eksterminacji Żydów z getta w Kołomyi, ale straciła rodzinę. W czasie ukrywania się na Ukrainie, znalazła gdzieś medalik z Matką Bożą. Ktoś wyjaśnił jej, co to za medalik. – Wtedy zaczęłam się codziennie modlić i obiecałam sobie, że jak przeżyję, to nawrócę się na chrześcijaństwo – wspomina Krystyna Carmi.

Później z Ukrainy trafiła do Polski, została ochrzczona i trafiła do sierocińca prowadzonego przez zakonnice. – Tam się rozwinęła moja wiara. Chciałam iść do zakonu, ale ksiądz powiedział, żebym nie marnowała życia i założyła rodzinę – mówi.

Długo ukrywała przed najbliższymi swoje nawrócenie. Gdy to ujawniła, mąż zareagował szałem. Dzisiaj o jej religijności wiedzą tylko najbliżsi. Nawet przed sąsiadami trzyma ją w tajemnicy. Obawia się nieprzyjemności związanych z odejściem od judaizmu. Już kiedyś rabin nie chciał dać jej synowi ślubu, kiedy w rubrykę „imię matki” wpisał „Krystyna”.

Chociaż przetrwała holocaust, to dla Żydów jest martwa

W klasztorze benedyktynek na Górze Oliwnej pod Jerozolimą mieszka siostra Paula Malczewska. Pochodzi z Łomży i w czasie wojny straciła całą rodzinę. Gdy była dziewczynką, w czasie zabawy spotkała się z „docinkami” chłopców, którzy odkryli, że jest Żydówką. Mogła zginąć, gdyby naszli na to Niemcy. – Zobaczyłam wtedy przydrożny krzyż. Uklękłam. Spojrzałam na Jezusa. On cierpiał tak samo niewinnie jak ja. Przyrzekłam, że jak przeżyję, to wstąpię do klasztoru – relacjonuje siostra Paula.

– Chociaż przetrwałam holocaust, dla Żydów jestem martwa. Zmieniłam bowiem wiarę i tym samym przestałam być dla nich członkiem ich narodu. Do pewnego stopnia podobnie jest z Polakami. Część z nich lubi powtarzać, że prawdziwy Polak może być tylko katolikiem – mówi siostra Paula Malczewska.

MM/Rz

Za: Fronda.pl | http://fronda.pl/news/czytaj/zydzi_1

Skip to content