Aktualizacja strony została wstrzymana

Krótkie rozmyślania na święta Wielkiejnocy

Dodano: 2009-04-11 5:50 pm

Rozmyślanie I. Na Niedziele Wielkanocną.

Jakże jesteśmy szczęśliwi, jeśli na tej ziemi znosimy cierpliwie uciski obecnego życia! Pewnego dnia skończą się cierpienia, trwogi, choroby, prześladowania i wszelkiego rodzaju krzyże. Wszystkie one, jeżeli się zbawimy, staną się dla nas przedmiotem radości i chwały w niebie. Smutek wasz, powiada Zbawiciel, by dodać nam otuchy, w radość się obróci. Radości nieba tak są wielkie, iż my śmiertelni nie możemy ich ani wyrazić, ani pojąć. Oko nie widziało i ucho nie słyszało i w serce człowiecze nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują. Oko nigdy nie widziało piękności podobnych pięknościom nieba; ucho nigdy nie słyszało melodyj podobnych do melodyj niebiańskich; serce ludzkie nie może pojąć szczęścia, jakie Bóg zgotował tym, co Go kochają. Jakże miło patrzeć na równinę poprzerzynaną wzgórzami, jeziorami, gaikami, o którą biją fale morza. Miłym jest dla oka widok ogrodu pełnego drzew obsypanych owocami, w którym wiele kwiatów, wodotrysków. Lecz o ileż piękniejszem od tego wszystkiego jest niebo!

Aby zrozumieć, jak wielkie są radości nieba, wystarczy wiedzieć, iż w tem królestwie błogosławionem przebywa Bóg wszechmocny, który stara się, aby Jego ukochane dusze były szczęśliwe. św. Bernard powiada, iż niebo jest miejscem, gdzie niema nic, czegobyś nie chciał, a wszystko jest, czego sobie życzysz

„Niema nic, czegobyś nie chciał”. – W niebie niema ani nocy, ani zimy, ani upalnego lata; tam ustawiczny dzień zawsze piękny – nieustanna wiosna zawsze przyjemna. Niema w niebie prześladowań i zazdrości, wszyscy tam bowiem kochają się wzajemnie i każdy cieszy się z szczęścia drugiego, jakby ono jego było udziałem. Niema tam chorób ani boleści – ciało bowiem już cierpieć nie może – niema tam biedy, albowiem każdy wszystko posiada – nie ma tam również bojaźni, gdyż dusza utwierdzona w łasce, nie może już grzeszyć i utracić najwyższego dobra, jakie jest jej udziałem.

3. „Wszystko jest, czego sobie życzysz”. – Wzrok jest zadowolony, widząc miasto tak piękne i jego mieszkańców – wszyscy przybrani po królewsku, są bowiem królami tego królestwa niebieskiego. Zobaczymy tam Marję, piękniejszą nad wszystkich razem Aniołów i świętych. Ujrzymy Jezusa, którego piękność nieskończenie przewyższa piękność Marji. Zapachy niebiańskie będą tam cieszyć zmysł powonienia. Uszczęśliwią słuch tony niebiańskie i śpiewy świętych, którzy z największą słodyczą będą na wieki wyśpiewywać chwałę Bożą.

Ach, mój Boże, nie na niebo, lecz na piekło zasługuję, lecz Twa śmierć daje mi nadzieję, iż niebo osiągnę. Pragnę go i proszę Cię o nie nietyle dlatego, by się niem cieszyć, lecz abym kochał Cię wiecznie, będąc pewnym, iż nie zdołam Cię już utracić. Matko moja Marjo, o gwiazdo morska, Ty musisz swemi modlitwami zaprowadzić mnie do nieba.

Rozmyślanie II.Na drugi dzień Wielkiejnocy.

 

Wyobraźmy sobie duszę, która po opuszczeniu tego świata wstępuje do wieczności z łaską Bożą. Pełna pokory i ufności staje przed Jezusem, swym sędzią i zbawicielem. Jezus obejmuje ją, błogosławi i mówi do niej: Duszo ukochana, ciesz się, już jesteś zbawiona. Pójdź… oblubienico moja… będziesz koronowana. Jeśli dusza będzie tego potrzebowała, Bóg pośle ją do czyśćca, a ona z zupełnem poddaniem przyjmie tę karę, sama bowiem nie zechce wstąpić do nieba, do tej ojczyzny błogosławionej, nie będąc najzupełniej oczyszczona. – Przystąpi Anioł Stróż, by ją do czyśćca zaprowadzić; ona mu najpierw podziękuje za opiekę, jaką ją otaczał za życia, a następnie posłusznie pójdzie za nim.

Ach, mój Boże, kiedyż nadejdzie ów dzień, kiedy się ujrzę poza niebezpieczeństwami tej ziemi, będąc pewnym, iż już nie zdołam Cię więcej utracić? Tak, ochotnie pójdę do należnego mi czyśćca, z radością przyjmę wszelką karą; wystarczy mi dla pociechy kochać Cię w tym ogniu z całego serca, nie będę tam bowiem kochać poza Tobą nic innego.

Po dokonanem oczyszczeniu Anioł powróci i jej powie: Oto, piękna duszo męka skończona, przyjdź cieszyć się obliczem twego Boga, który czeka na cię w niebie. I oto dusza wznosi się ponad obłoki, firmament, gwiazdy i wstępuje do nieba.

O Boże! cóż ona powie, wchodząc do tej pięknej ojczyzny, gdy po raz pierwszy ujrzy to miasto szczęśliwe? Aniołowie i święci, szczególniej jej święci Patronowie, wyjdą naprzeciw niej i z radością ją powitają, mówiąc: Witaj, nasza towarzyszko, witaj! – Ach, mój Jezu, spraw, bym stał się godny tej łaski.

Z jakąż radością spotka się tam ona z swymi krewnymi i przyjaciółmi, którzy już przedtem dostali się do nieba. – Jeszcze większą radość jej sprawi widok jej Królowej – Marji. Ucałuje Jej nogi, dziękując za tyle łask, jakie od Mej otrzymała. Królowa obejmie ją i sama przedstawi P. Jezusowi, który przyjmie ją, jako swą oblubienicę. A następnie Jezus przedstawi ją swemu Ojcu Boskiemu, który ją obejmie, pobłogosławi i powie do niej: Wnijdź do wesela Pana twego. I tak Bóg uczyni ją uczestniczką tegoż szczęścia, jakiem sam się cieszy.

Ach, mój Boże, spraw, bym bardzo Cię kochał w tem życiu, abym bardzo Cię miłował w wieczności. Jesteś miłości najgodniejszym, zasługujesz na całą miłość moją, nie chcę nic innego kochać oprócz Ciebie. Udziel mi łaski do tego potrzebnej. Marjo, matko moja, otaczaj mnie swą opieką.

Rozmyślanie III. Na trzeci dzień Wielkiejnocy.

 

Piękność świętych, muzyka niebiańska i wszystkie inne radości nieba nie są jego największemi dobrami. To, co czyni duszę najzupełniej szczęśliwą, jest oglądanie P. Boga twarzą w twarz i kochanie Go. św. Augustyn powiada, iż gdyby P. Bóg swą piękną twarz ukazał potępionym, piekło wraz z swemi wszystkiemi mękami zamieniłoby się dla nich w niebo. I na tej ziemi, kiedy Bóg pozwoli zakosztować jakiej duszy na modlitwie swej słodkiej obecności i promieniem światła ukaże jej swą dobroć i miłość, jaką ku niej żywi, dusza takiego wówczas doznaje szczęścia, iż rozpływa, się, roztapia w miłości. A przecież w tem życiu nie możemy widzieć P. Boga, jakim jest – widzimy Go bardo niejasno, jakoby przez gęstą zasłonę. Lecz cóż będzie, gdy Bóg z przed siebie odsunie ową zasłonę i pozwoli się widzieć twarzą w twarz, niezakryty?

Panie, ponieważ odwracałem się od Ciebie, nie jestem godny Cię widzieć, lecz ufny w Twa dobroć, spodziewam się, iż ujrzę Cię w niebie i będę Cię zawsze miłować. Tak mówię, ponieważ odzywam się do Boga, który umarł, aby niebo mi darować.

Na tej ziemi dusze kochające Boga są najszczęśliwsze, lecz nie mogą one na tym świecie posiadać szczęścia zupełnego i doskonałego. Bo jaźń, w jakiej żyją, nie wiedząc, czy są godne miłości czy też nienawiści swego ukochanego Pana, utrzymuje je w stanie prawie ustawicznego cierpienia. Lecz w niebie dusza jest pewna, iż kocha Boga i że Bóg ją miłuje, i wie, że te słodkie więzy miłości, które ją trzymają złączoną z Bogiem, nigdy przez całą wieczność nie zostaną zerwane. Płomienie miłości jeszcze wtedy w niej się powiększą, skoro ona lepiej pozna, jaką miłość Bóg okazał jej przez to, iż stał się człowiekiem i zechciał umrzeć za nią, co więcej, że oddał się jej w Najśw. Sakramencie. Zwiększy się jej miłość, skoro ujrzy ona wówczas wyraźnie łaski, jakie jej Bóg okazał, by zaprowadzić ją do nieba. Zobaczy, iż owe krzyże, jakie Bóg na nią zsyłał za życia, były strzałami Jego miłości, by ją uszczęśliwić. Ujrzy następnie dowody miłosierdzia, jakie Bóg jej okazywał, oświecenia, nawoływania do pokuty. Zobaczy z tej góry błogosławionej tyle dusz potępionych w piekle za mniej grzechów, niż ona ich popełniła – ona zaś widzi się zbawioną, posiadającą Boga, pewną, iż przez całą wieczność nie będzie Go mogła utracić.

Jezu mój, mój Jezu, kiedy nadejdzie ów dzień tak bardzo dla mnie szczęśliwy?

Szczęścia duszy błogosławionej dopełni pewność, iż Bogiem, którego posiada, będzie się cieszyć przez całą wieczność. Gdyby błogosławieni mieli się obawiać, iż mogą utracić Boga którym się cieszą, niebo przestałoby być niebem. Lecz nie, błogosławiony jest pewny, jak pewnem jest, iż Bóg jest Bogiem, że tem najwyższein dobrem, jakiem się cieszy, będzie się cieszyć zawsze. Jego radość nigdy się nie zmniejszy, owszem wciąż będzie nową. Błogosławiony zawsze będzie szczęśliwy; nieustannie będzie prągnać szczęścia i zawsze go będzie doznawać – zawsze będzie spragniony i zawsze nasycony.

Skoro więc dolegają nam uciski tego życia, wznośmy oczy w górę i pocieszajmy się, mówiąc: Niebo! – Nadejdzie dzień, iż te cierpienia się zakończą; owszem one same staną się przedmiotem radości. Oczekują nas święci, Aniołowie czekają na nas, oczekuje Marja. Jezus stoi z koroną w ręku, by nas uwieńczyć, jeśli będziemy Mu wierni.

Ach, mój Boże, kiedyż nadejdzie on dzień, gdy Cię posiądę i będę mógł powiedzieć: Miłości moja, nie mogę Cię już więcej utracić? O Marjo, nadziejo moja, nie mogę Cię już więcej utracić. O Marjo, nadziejo moja, nie przestawaj modlić się za mnie, póki mnie nie ujrzysz u nóg Twych w niebie.

za: św. Alfons Maria Liguori, O męce Pana Jezusa, Kraków 1931, ss.297-305

św.Alfons Liguori
 
 
Skip to content