Aktualizacja strony została wstrzymana

Ojcostwo ukraińskiej demokracji

Kiedy za czasów Stanisława Augusta przyjechał do Warszawy francuski teatr, królowi, który był znanym kobieciarzem, wpadła w oko pewna aktoreczka, więc posłał jej bilecik z zapytaniem, czy może zapukać do jej serduszka. Pani odpowiedziała natychmiast: „tak Najjaśniejszy Panie, ale to będzie bardzo drogo kosztowało!” Jeszcze nie wiemy, ile i kogo kosztowało zorganizowanie tylu „aktywistów” na Majdanie i poza nim, by doprowadzić na Ukrainie do zwycięstwa demokracji – bo chyba demokracja tam zwyciężyła, nieprawdaż? Jeśli by bowiem nie miała zwyciężyć, to cały pogrzeb na nic, a pieniądze byłyby zmarnowane. Mam tedy nadzieję, że zarówno pan minister Sikorski, jak i pan premier Tusk wyrobią sobie pozwolenie u Naszej Złotej Pani w Berlinie, no i u szefów razwiedki, na poinformowanie opinii publicznej, kto ile forsy wyłożył i jakimi kanałami. Wymaga tego konstytucyjny porządek, zawierający spiżowe postanowienia o transparentności działań rządu i jawności informacji publicznej.

W dodatku jeśli te informacje nie zostaną ujawnione, to uczeni politologowie będą nadal duraczyli studentów rzewnymi opowieściami, jak to głód wypędza wilka z lasu i że demokracja, jako tzw. „dieło prawoje”, zawsze w końcu zwycięża, z takim samym zapałem, z jakim kiedyś, za pierwszej komuny, przekonywali ich, że zawsze zwycięża socjalizm, za co dostawali doktoraty, habilitacje, i tytuły profesorów belwederskich, podczas gdy taki, dajmy na to, pan Władysław Bartoszewski do dzisiejszego dnia musi kontentować się tytułem profesora, nazwijmy to, „monachijskiego”. Tymczasem politologię bardzo pchnęłoby naprzód ujawnienie, ile kosztuje przeprowadzenie udanego przewrotu w państwie wielkości Ukrainy, jak się dobiera i organizuje „aktywistów”, dlaczego „masowy morderca” i tyran Janukowycz, z którym tyle razy namawiał się sekretnie pan prezydent Komorowski, nie odważył się do „aktywistów” strzelać strzałami – bo w przeciwny razie żaden student politologii nie zrozumie, dlaczego podczas Wielkiego Głodu zorganizowanego na Ukrainie przez wybitnego działacza socjalistycznego Józefa Stalina, na kijowskim Majdanie nie było ani jednego „aktywisty”, który by przeciwko temu zaprotestował – podczas gdy teraz w „aktywistach” można było przebierać jak w ulęgałkach, chociaż Wiktor Janukowycz został prawomocnie i ma się rozumieć praworządnie uznany za „masowego mordercę”.

Wreszcie teraz nie tylko można, ale nawet trzeba to ujawnić, ponieważ Ukraina tym razem już oficjalnie, a nie za pośrednictwem razwiedczyków (ach ile też oni musieli się przy takiej okazji nakraść! Te 15 milionów dolarów, które dostali od CIA za usługi kuplerskie i stanie na świecy w Kiejkutach, to przy tym z pewnością mały pikuś!) , których jak wiadomo, „nie ma” zwróciła się do USA i Polski o 35 miliardów dolarów. Najwyraźniej Ministerstwo Finansów Ukrainy i tamtejszy Bank Centralny przypisują Stanom Zjednoczonym i Polsce ojcostwo ukraińskich przemian i domagają się alimentów! W tej sytuacji ustalenie ojcostwa wydaje się konieczne tym bardziej, że pan premier Tusk zaczyna się migać, że to niby „nie wypruje sobie żył”.

Owszem, ale podobnie tłumaczył się dobry wojak Szwejk, pytając swoich natrętnych prześladowców: „czy chcecie żebym sobie wyrwał serce z piersi?!” Gdyby tedy panu premieru Tusku nie podobna przypisywać ojcostwa ukraińskiej demokracji, to takie miganie się jeszcze by uchodziło, ale w przeciwny razie? Ładnie to tak kogoś stłamsić i zostawić z dzieckiem? Ciekawe, czy prezydent Obama też będzie się wypierał ojcostwa, wskazując, że ani Witalij Kliczko, ani Arsenij Jaceniuk, ani wreszcie Oleh Tiahnybok nie tylko nie ma czarnej karnacji, ale nawet – czarnego podniebienia, czy też każe Żydom z Rezerwy Federalnej puścić w ruch drukarskie maszyny i nowiutkie, jak spod igły 35 miliardów dolarów tytułem „becikowego” Ukrainie sypnie? Takie zachowanie pośrednio wskazywałoby na ojcostwo, ale kto wie, czy wobec rosyjskich oskarżeń prezydent Obama nie będzie szedł w zaparte, podobnie jak w sprawie izraelskiej broni jądrowej.

Gdyby tak było rzeczywiście, to by znaczyło, że od zasady iż sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą, są liczne wyjątki – chyba, że wbrew temu, czym się wielu w naszym nieszczęśliwym kraju nasładza – na Ukrainie nie doszło do żadnego „sukcesu”. Wszystko to być może tym bardziej, że te 35 miliardów dolarów potrzebne jest Ukrainie między innymi na pokrycie kosztów realizacji umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską! No proszę! To niezależne media głównego nurtu i Umiłowani Przywódcy opowiadali jeden przez drugiego, że kiedy tylko Ukraina podpisze umowę stowarzyszeniową z UE, to zaraz spadnie na nią deszcz złota i każdy Ukrainiec będzie mógł umoczyć usta w melasie, a teraz okazuje się, że jest akurat odwrotnie – że nie tylko żaden deszcz złota na Ukrainę nie spadnie, tylko trzeba będzie zapłacić i odsiedzieć. Tak właśnie przedstawił swemu klientowi sprawę pewien adwokat: „wygrał pan sprawę – powiedział – trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć”.

Ciekawe, że niespodziewaną hojność dla Ukrainy zadeklarował pan red. Jacek Źakowski twierdząc, że stać „nas” na miliard dolarów dla Ukrainy. Niech się pan red. Źakowski nie gniewa, ale dotychczas uchodził w środowisku raczej za gołodupca, a tu proszę: miliard dolarów! Jak to pozory mylą – chyba, że jest inaczej, że pan redaktor Źakowski zwyczajnie nie panuje nad zaimkami i swoim zwyczajem chciałby Ukraińcom dawać z cudzego. No, z cudzego, to każdy hojny, zwłaszcza gołodupcowie, więc przynajmniej pod tym jednym względem by się wszystko zgadzało.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    5 marca 2014

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3044

Skip to content