Aktualizacja strony została wstrzymana

Od burleski do groteski

Co jest ważniejsze? Do niedawna wydawało się, że ważniejsza jest rzeczywistość, a nie jej przedstawienie – na przykład w kinie czy teatrze. Ale w ostatnich czasach przemysł rozrywkowy dokonał takiej ekspansji, że granica między rzeczywistością, a jej przedstawieniem nie tyle została przesunięta, co wręcz zatarta. Weźmy na przykład takie giełdy. Wprawdzie informacje giełdowe przekazywane są z kontynentu na kontynent z szybkością światła, ale przecież już dawno przestały one odzwierciedlać rzeczywistość gospodarczą, to znaczy – ile kto wydobywa ropy, ile produkuje stali, żywności, czy chemikaliów. Informacje płynące z giełdy dotyczą tego, na ile jeden finansowy grandziarz wyrolował innego finansowego grandziarza, a więc powiadamiają nie tyle o przyroście bogactwa, bo od wydymania grandziarza przez grandziarza bogactwo nie przyrasta, co o jego przesunięciu. Przesunięcie bogactwa od jednego grandziarza do drugiego ważne jest dla niego samego, jego kumpli i panienek, które będą mogły naciągnąć go na brylanty, które są jedynymi i prawdziwymi przyjaciółmi kobiet – ale przecież nie dla osób postronnych, które nigdy nic z tego nie będą miały.

Ponieważ jednak informacje o wyrolowaniu jednego grandziarza przez drugiego grandziarza podawane są z szybkością światła, to większość ludzi myśli, że skoro tak, to to są właśnie najważniejsze informacje o gospodarce. Sto lat temu ludzie byli zdecydowanie mądrzejsi, może dlatego, że oświata nie była jeszcze tak upowszechniona jak teraz, więc ludzie mieli większe poczucie rzeczywistości. Dlatego sto lat temu główną postacią życia gospodarczego był przedsiębiorca, to znaczy – fabrykant i inżynier, podczas gdy obecnie zostali oni przez biurokrację i socjalizm zepchnięci na głęboki margines, a w centrum życia gospodarczego panoszy się grandziarz.

Teraz ludzie mają coraz mniejsze poczucie rzeczywistości, bo pomyślmy tylko, czego uczą się od małego w szkołach? Poza czytaniem, pisaniem i elementarnymi wiadomościami o świecie, nauczani są fantasmagorii powymyślanych przez różnych wariatów, którymi zachwycili się wariaci wpływowi, wskutek czego fantasmagoriami owymi faszerowane są całe pokolenia. Duraczy się je na przykład sprawiedliwością społeczną i temu podobnymi głupotami, w następstwie czego całe społeczności poddają się demagogom, którzy wiodą je ku niewoli i przepaści. Nic więc dziwnego, że generacje ukształtowane przez współczesne szkoły mają coraz mniejsze poczucie rzeczywistości i przestają rozróżniać między rzeczywistością i jej przedstawieniem w różnych gałęziach przemysłu rozrywkowego.

Jedną z coraz ważniejszych gałęzi przemysłu rozrywkowego stała się polityka. Ponieważ politycy, nawet w państwach uchodzących za poważne, wciągani są w coraz większą symbiozę przez bezpieczniaków i finansowych grandziarzy, a właściwie – w coraz większe uzależnienie od nich, toteż w coraz większym stopniu koncentrują się na przedstawieniu rzeczywistości, niż na jej kształtowaniu. Weźmy wydarzenia na Ukrainie. Oto w Kijowie, za pieniądze jakichś anonimowych „oligarchów”, którzy wykładają na to przedsięwzięcie po kilkaset tysięcy hrywien dziennie, zorganizowane zostało z wielkim rozmachem przedstawienie pod tytułem: „Naród pod przewodem aktywistów buntuje się przeciwko tyranowi”. Początkowe środki wyrazu szybko się opatrzyły, toteż, zgodnie z zasadą sformułowaną ongiś przez wielkiego teoretyka przemysłu rozrywkowego Alfreda Hitchcocka, napięcie musi narastać, bo w przeciwnym razie publiczność pójdzie gdzie indziej i zainwestowaną forsę diabli wezmą.

Toteż po początkowych występach różnych szansonistów, co to śpiewali, że „wszyscy ludzie będą braćmi”, reżyser zaczął zwiększać napięcie i oto poubierani w hełmy „aktywiści” zaczęli przypuszczać pokojowe szturmy na oddziały strzegące rządowych gmachów, zajmować je, a następnie eskalować widowiskową stronę przedstawienia użyciem środków ogniowych. Na europejskich i amerykańskich eunuchów spektakl działał niezwykle wciągająco, ale jak to eunuchowie, nie bardzo wiedzieli, w jaki sposób mieliby wziąć w nim udział. Dawno, dawno temu rozmawiałem z pewnym Francuzem, któremu tłumaczyłem, że jeśli prawdą jest to, co mówi Hegel o „duchu narodów” to Francja musi mieć duszę kobiety. Widać to zwłaszcza na przykładzie stosunku Francji do Rosji. Z jednej strony ruskie prostactwo i brutalność Francję przeraża, ale z drugiej – perwersyjnie pociąga. Ponieważ jednak Kozakom takie subtelności kobiecej duszy są obce, to skończy się tym, że Rosja Francję zwyczajnie zgwałci i zostawi z dzieckiem. Eunuchowie nadwiślańscy też byli kijowskim spektaklem bardzo podnieceni, co wyrażało się w podskakiwaniu, pokrzykiwaniu, wygrażaniu, słowem – kibicowaniu, czyli statystowaniu – bo oczywiście każdy inny udział w przedstawieniu mieli surowo zakazany przez swoich mocodawców – chyba, że pan minister Sikorski na prośbę podobnej do konia Angielki, co to niby pociąga za sznurki europejskiej polityki, będzie miał pozwolenie na prężenie cudzych muskułów.

Więc kiedy „aktywiści” zdecydowali się na eskalację, „tyran” postanowił pójść w ich ślady i ogłosił, że rozpędzi ich przy pomocy wojska, które do tej pory jeszcze się na scenie nie pojawiło. To jednak oznaczało, że przedstawienie zbliżyło się do rzeczywistości w stopniu niepokojącym, toteż przyglądająca się mu publiczność zaczęła domagać się happy endu, czyli tak zwanego „wesołego oberka”. W rezultacie na Ukrainie może dojść do „okrągłego stołu”, to znaczy – do ustanowienia tam dyrektoriatu tworzonego przez agentów zainteresowanych państw poważnych – bo w przeciwnym razie przedstawienie mogłoby eskalować w dalszym ciągu w kierunku wojny domowej.

Taki dyrektoriat, podobny do okupującego nasz nieszczęśliwy kraj, stanowiący nie tyle „kondominium” niemiecko-rosyjskie – jak się wydaje panu prezesowi Kaczyńskiemu, co raczej karczmę zajezdną, w której – podobnie jak w XVIII wieku – biwakują „pułki ruskie, pruskie i rakuskie” na razie reprezentowane przez bezpieczniaków, w swoim czasie przewerbowanych na służbę do zainteresowanych państwa poważnych. Takie rozwiązanie oznaczałoby jednak, że „strefa buforowa” o której jeszcze w 1987 roku mówił w Wiedniu minister spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Edward Szewardnadze, rozszerzyłaby się chyba ponad wszelkie możliwe oczekiwania. Wydaje się tedy, iż proklamowany w nocy „rozejm” między „aktywistami” i ukraińskim „tyranem” nie musi mieć charakteru trwałego, a przedstawienie, początkowo pomyślane jako burleska, może ewoluować ku tragedii, a właściwie nie tyle może „tragedii”, co grotesce.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    23 lutego 2014

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3036

Skip to content