Aktualizacja strony została wstrzymana

Demografia – Polska i Białoruś

Jeśli ktoś wypowiada się jako ekspert od rozwiązywania polskich problemów demograficznych, a nie odnosi się wcale do Białorusi, to chyba jest oszustem albo durniem, bo żadnej innej możliwości już nie widzę.

Gdy chce się znaleźć rozwiązanie dla naszych problemów demograficznych, to trzeba zacząć od sprawdzenia, które państwa, będąc podobne do nas pod względem ekonomicznym i kulturowym, radzą sobie z problemami demograficznymi. Trzeba przeanalizować wybrane przez te państwa rozwiązania, by sprawdzić, czy są one możliwe do wprowadzenia u nas. Jeśli nie są możliwe, to trzeba wskazać dlaczego.

Spróbujmy więc porównać sytuację Polski i Białorusi. Na początek ciężka tabela, ale nie trzeba jej czytać całej. Ona jest tylko po to, by można było do niej w każdej chwili zajrzeć. Dane w niej są publicznie dostępne, ale nie każdy chce sam szukać. Tabela informuje o urodzeniach na Białorusi i w Polsce za ostatnie 33 lata.

urodzenia-By-Pl.jpg

Po II wojnie światowej Białoruś miała podobną sytuację demograficzną co Polska. Najpierw mieliśmy wspólnie powojenny wyż demograficzny, potem niż i kolejny wyż, którego szczyt wypadł i u nas, i na Białorusi w 1983 roku. Kolejny niż i u nas, i u nich miał „dołek” w 2003 roku. Cały czas było więc podobnie, ale ostatnio nasze demograficzne drogi rozchodzą się.

Białoruś ma około 25% ludności Polski. Liczba białoruskich urodzeń w omawianym okresie oscylowała zatem wciąż wokół 25% polskich urodzeń. Nigdy nie osiągnęła 28%. Nigdy, aż do 2011 roku, gdy przekroczyła 28%. W 2012 przekroczyła 30% a w 2013, według wstępnych danych osiągnęła 31,7% (ostateczne dane pokażą zapewne, że przekroczyła 32%). Widać wyraźnie, że coś się zmieniło. Trzy lata to już za długo, by mówić o jakimś przypadkowym wahnięciu.

Powojenny polski wyż urodzeń miał wierzchołek w 1955 roku. Urodziło się wtedy 794 tys. dzieci. Gdy ten wyż wszedł w wiek rozrodczy, to jego dzieci dały kolejny wyż, z wierzchołkiem w 1983 roku. Przyszło wtedy w Polsce na świat 724 tys. dzieci. Ileż to było kabaretowych śmiechów, że dzieci rodzi się w Polsce więcej z powodu wyłączeń prądu.

Śmiechy kabareciarzy nie byłyby problemem, gdyby nie fakt, że zbyt wielu Polaków buduje swą opinię o świecie na podstawie występów kabaretów, satyryków etc. Wielokrotnie trafiałem na ludzi, którzy autentycznie wierzyli, że wyłączenia prądu w początku lat 80. zwiększyły nam dzietność. Ludzie ci nie dostrzegali natomiast niepokojącego faktu, że pokolenie rodziców liczyło 794 tys. a pokolenie ich dzieci już tylko 724 tys.

Skromny wzrost urodzeń, z którym mieliśmy w Polsce do czynienia w latach 2003-2009 był odbiciem wejścia w okres rozrodczy wyżu z wierzchołkiem w 1983 roku. O ile jednak w 1983 przyszło na świat 724 tys. dzieci, o tyle w 2009 już tylko 418 tys. W 1983 powinno było niepokoić, że pokolenie rodziców na poziomie 794 tys. ma dzieci na poziomie 724 tys., tj o 9% niższym. W 2009 powinno było już przerażać, że pokolenie rodziców na poziomie 724 tys. ma dzieci już tylko na poziomie 418 tys., tj o 42% niższym.

Poczynając od 2010 liczba urodzeń w Polsce maleje. Proces ten będzie trwał długie lata, bo z okresu rozrodczego będą wychodzić liczne roczniki przełomu lat 70. i 80., a zastępować je w rozrodczości będą skromne roczniki z przełomu XX i XXI wieku. Bez zasadniczych zmian politycznych powinniśmy się więc spodziewać w niedługim czasie (kilkanaście lat) spadku rocznej liczby urodzeń w Polsce do poziomu około 200 tys. To nie jest liczba urodzeń właściwa dla państwa, które ma 38 mln mieszkańców, lecz dla państwa, które ma 15 mln mieszkańców.

Na Białorusi też już powinien był wystąpić spadek liczby urodzeń, ale nie wystąpił. W 2013 mieli więcej urodzeń niż w 1993. My mieliśmy o ćwierć mniej. Okazuje się, że Białoruś znalazła jakiś sposób. Z pewnością nie jest tu bez znaczenia fakt, że małżeństwo otoczone jest na Białorusi większym szacunkiem niż w Polsce, choć nie jest to główna przyczyna.

Nadstawiających ucha propagandzie może zmylić fakt, iż w przeliczeniu na 1000 mieszkańców Białoruś ma więcej rozwodów niż my. Prawda jest jednak taka, że nie można się rozwieść bez wcześniejszego zawarcia małżeństwa. Skoro u nas wielu ludzi nie wstępuje w związek małżeński, to i rozwieść się nie mogą. Jeśli więc chcemy porównywać, to salda, czyli liczbę małżeństw pomniejszoną o liczbę rozwodów. Tabelka poniżej pokazuje takie właśnie porównanie.

saldo-malzenstw.jpg

Uzupełnieniem może być kolejna tabelka, pokazująca, jak zmienia się odsetek dzieci nieślubnych. W Polsce z roku na rok odsetek nieślubnych dzieci rośnie a na Białorusi maleje. Wydaje się to zrozumiałe. Skoro młodzi coraz mniej chętnie zawierają małżeństwa, to dzieci muszą coraz częściej być pozamałżeńskie.

nieslubne.jpg

Można zatem powiedzieć, że Białoruś zmierza ku tradycji: młodzi pobierają się i mają dzieci. My idziemy w kierunku „nowoczesności”: młodzi wiodą żywot singli a dzieci rodzą się z samotnych matek. Jak już jednak wspomniałem wcześniej, pierwszorzędne znaczenie mają czynniki ekonomiczne. Białoruś nie okrada rodzin a Polska wprost przeciwnie.

Na sytuację demograficzną mają też wpływ migracje. Niedobór urodzeń można łatać napływem imigrantów. Jednak nawet w tej kwestii nam się nie wiedzie, w przeciwieństwie do Białorusi. Pokazuje to kolejna tabelka.

saldo-migracji.jpg

Od lat co roku Polska traci na migracjach a Białoruś zyskuje. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego z Polski ludzie wolą uciec a w przypadku Białorusi wolą się tam przenieść?

Niedawno „Gazeta Wyborcza” napisała, że „W Polsce mamy już do czynienia z pandemonium demograficznym”. Jeśli chcemy z niego wyjść, to powinniśmy zacząć od dokładnego przeanalizowania rozwiązań białoruskich.

Piotr Badura

Piotr Badura – (1953) Ślązak z dziada pradziada, ducha polskiego, z wielką sympatią do Niemiec. Od 1989 wydaje i redaguje lokalne czasopismo „Beczka” (działalność non-profit) we wsi Brynica w gminie Łubniany. Autor miesiąca Prawicy.net w marcu 2012.

Skip to content