Polska. Trzysta dwanaście tysięcy kilometrów kwadratowych, trzydzieści siedem milionów ludzi. Naród Polski. Ponad tysiącletnie dzieje. Ojczyzna. Rzeczpospolita Polska. Stolica Warszawa, a w niej władza państwowa – Prezydent, Rząd, Sejm…
I ta władza dziś mówi, że wyrżnięcie w pień co najmniej 120 tysięcy Polaków, starcie z powierzchni ziemi 3 tysięcy polskich miejscowości, zadawanie śmierci w najokrutniejsze w dziejach ludzkości sposoby nie może być nazwana ludobójstwem.
Ta władza dziś mówi, że wielka, okrutna rzeź polskiego narodu, dokonana w celu zniszczenia go i przejęcia jego ziem – nie może być nazwana ludobójstwem, a jedynie „czystką o znamionach ludobójstwa”.
To znaczy, że państwo, które ucieleśnia ta władza, nie może być nazwane państwem polskim, lecz co najwyżej „państwem o znamionach polskości”.
Bo znamiona polskości owszem są.
Jest orzeł, w różnych postaciach wywieszany, gdzieniegdzie szarobury, a gdzieniegdzie biały. Ostatnio najsławniejszy był prezydencki orzeł z białej czekolady, który teraz stoi przykurzony w na Myśliwieckiej, w siedzibie radia. Polskiego Radia.
Jest biało-czerwona flaga, którą jeśli ktoś chce, może sobie wytrzeć buty lub wetknąć w psie odchody. Nie jest to zabronione.
Jest nawet hymn państwowy, grany jeszcze na rozmaitych celebrach, choć coraz częściej wypierany przez „Odę do radości”.
W tym państwie można swobodnie posługiwać się swastyką, bo prokuratury jest to hinduski znak szczęścia. Można też podrzeć Biblię i robić sobie jaja z krzyża.
W tym państwie nie można natomiast śpiewać piosenki „raz sierpem raz młotem”, bo to jest obraza dla sierpa i młota. Jest już stosowny wyrok sądu w Kielcach w tej sprawie.
W tym państwie przestaje się uczyć historii w szkołach.
I w tym państwie można wszelkie krwawe rzezie nazywać ludobójstwem, z wyłączeniem jednakże tych rzezi, których ofiarą padli Polacy.
Nazwanie rzezi wołyńskiej ludobójstwem mogłoby urazić pamięć oprawców…
Janusz Wojciechowski