Aktualizacja strony została wstrzymana

Sanktuarium w cieniu betonowego silosa

Bulwersująca inwestycja w Gostyniu w sąsiedztwie Sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej.

O sprawie zabytkowego sanktuarium, przysłoniętego wielkim cukierniczym silosem informowaliśmy już wcześniej: Sanktuarium w cieniu silosa

1silos-cukrowni-zespol-klasztoru-z-lotu-ptaka-zblizeniesi Z ks. Jakubem Przybylskim, ekonomem i wicesuperiorem kongregacji filipinów (Oratorium św. Filipa Neri) w Gostyniu oraz z pp. Januszem Pazderem i prof. Rafałem Eysymonttem , członkami komisji konserwatorskich, rozmawia Jacek Kowalski, przewodniczący Komisji Historii Sztuki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk

Jacek Kowalski: Turystyczne przewodniki zwyczajowo zachwycają się podgostyńskim pejzażem, w którym króluje zespół sanktuarium Matki Bożej, ostatnio decyzją Prezydenta RP zaliczony do Pomników Historii.

ks. Jakub Przybylski (ekonom i wicesuperior Oratorium św. Filipa Neri w Gostyniu): Niestety, historyczny krajobraz z barokową bazyliką na Świętej Górze został zniszczony. Wiosną tego roku pojawiła się gigantyczna bryła silosa cukrowni Langer & Pfeifer Polska SA, wyższa od bryły bazyliki – bo sięgająca 74 m., a stojąca dokładnie na osi sanktuarium. Podobno jest to największy silos cukrowniczy w Europie.
   
Kiedy Księża zostali poinformowani o planach tej inwestycji?

ks. Jakub Przybylski: Nie zostaliśmy w ogóle powiadomieni. Po prostu pewnego dnia zauważyliśmy, że szykuje się jakaś gigantyczna budowa.

Jaka była wasza pierwsza reakcja?

ks. Jakub Przybylski:
Kiedy zauważyłem, że ruszają prace budowlane, natychmiast zadzwoniłem do Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lesznie. Byłem przekonany, że konserwator zabytków nic o tej inwestycji nie wie i rozpoczniemy wspólną dyskusję. Otrzymałem jednak informację, że urząd konserwatorski projekt uzgodnił. Myślałem, że śnię. Dla mnie to niepojęte, żeby nie podjąć nawet próby dyskusji z nami, a przede wszystkim z autorytetami w dziedzinie historii sztuki czy architektury. Nawet jeśli nie wymagało tego prawo, to wymagało tego elementarne poczucie szacunku dla kustoszy bazyliki i tysięcy ludzi emocjonalnie związanych z tym świętym miejscem. Wygląda na to, że urzędnicy bali się zdania filipinów. Z pewnością byśmy rozmawiali, dyskutowali, szukali kompromisowych rozwiązań. Przecież też jesteśmy za rozwojem miasta i nam też zależy, żeby ludzie mieli pracę, ale nie można jednocześnie niszczyć wizualnego odbioru architektury. Jestem przekonany, że kompromis byłby do osiągnięcia, jednak z jakichś powodów łatwiej  było przeprowadzić sprawę w taki „cichy” sposób. I tak, zanim mogliśmy się zorientować, co się dzieje, dźwigi stanęły i ruszyła budowa na wprost bazyliki. Nie dowierzałem własnym oczom i do dziś nie mogę pogodzić się z faktem, że nikt nie zapytał nas o opinię, nikt nie podjął próby dialogu.

A jak wyobraża sobie Ksiądz ewentualny dialog?

ks. Jakub Przybylski:
Oprócz przedstawicieli samorządu głos powinni zabrać gospodarze bazyliki, architekci – no i sam konserwator. Można było przecież rozważać różne warianty. Na przykład, zamiast budować ten obiekt w osi bazyliki, można było usytuować go kilkadziesiąt metrów w bok w kierunku północnym i już byłoby znacznie lepiej – zarówno dla bazyliki, jak i  dla bezpośrednich sąsiadów tego giganta. Można było również skłonić inwestora do zbudowania dwóch mniejszych silosów.

Ale czy zachowanie historycznego widoku na Świętą Górę nie stało się już wcześniej przedmiotem refleksji?

ks. Jakub Przybylski: Ależ oczywiście. I to właśnie jest szczególnie bolesne – że konserwator, wydając zgodę, zaprzeczył własnym wskazaniom konserwatorskim. Bo przecież w roku 1999 na zlecenie Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i ze środków tej jednostki oraz z inicjatywy Delegatury w Lesznie  powstało studium widokowe opracowane przez prof. dr hab. Grażynę Balińską, które zabrania wznoszenia tego typu obiektów burzących historyczną panoramę zespołu zabytkowego. Dlaczego o tym dokumencie teraz zapomniano? Dlaczego nie uczyniono z niego podstawy dla ochrony widoku Bazyliki Świętogórskiej? Władze samorządowe uzgadniają z nami jedynie projekty realizowane w bezpośrednim sąsiedztwie obiektu, np. kwestię budowy drogi, ale tak zwana strefa widokowa nigdy nie była przedmiotem konkretnej dyskusji. Szkoda, bo przecież w herbie Powiatu Gostyńskiego jest Bazylika Świętogórska. Teraz niektórzy żartują, że będzie w nim silos na cukier.

Czy nastąpiły jakieś dalsze próby interwencji?

ks. Jakub Przybylski: Najważniejszym sprzymierzeńcem kustoszy sanktuarium powinien być Urząd Konserwatorski. Skoro w tej sprawie nim nie był, to wszelkie próby zablokowania inwestycji w tym miejscu, już po wydaniu pozwolenia na budowę, byłyby odbierane jako ideologiczne i przeciwne rozwojowi miasta. Także jakiekolwiek pisemne odwołania już nie miały żadnego sensu, poza historycznym śladem. Procedury wprawdzie zachowano, ale – zapytam może zbyt patetycznie – czy wystarczy tylko zachowywać procedury, żeby być odpowiedzialnym?  Dla mnie takie postępowanie urzędów, które powinny być odpowiedzialne za architekturę jest niedopuszczalne.

Kiedy Wojewódzka Rada Ochrony Zabytków przy Wielkopolskim Wojewódzkim Konserwatorze Zabytków w Poznaniu dowiedziała się o realizacji silosa w Gostyniu?

Janusz Pazder (członek Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków przy Wielkopolskim Wojewódzkim Konserwatorze Zabytków w Poznaniu): Na początku czerwca tego roku.

Czyli w momencie, gdy silos już stał. Jaka była reakcja Rady na tę wiadomość?

Janusz Pazder: Reakcją była totalna konsternacja.

Dlaczego Rada nic wcześniej nie wiedziała o tym przedsięwzięciu?

Janusz Pazder:

Czy nie dziwi Pana, że konserwator nie zasięgał opinii Rady przed wydaniem zgody na budowę silosa?

Janusz Pazder: Moim zdaniem powinien był zasięgnąć opinii Rady. Tym bardziej, że Rada wielokrotnie opiniowała sprawy znacznie mniejszej rangi, nieporównywalne z problemem gostyńskim.

Kto zatem jest odpowiedzialny za to, co stało się w Gostyniu?

Janusz Pazder: Nie znam szczegółów procedury, w wyniku której doszło do tej realizacji. Zapewne, jak zwykle w takich wypadkach, nie da się wskazać jednej przyczyny, ani też jednego winnego.

Czy da się jeszcze coś zrobić?

Janusz Pazder: Obawiam się, że poza listem otwartym, który podpisali przedstawiciele środowiska historyków sztuki – nic więcej już w tej sprawie uczynić nie można. Trzeba natomiast zrobić wszystko, by przypadek gostyńskiego silosa był ostatnim tego rodzaju.

Czy konserwator mógł zapobiec budowie silosa w Gostyniu?

prof. dr hab. Rafał Eysymontt (przewodniczący Głównej Komisji Ochrony Zabytków Stowarzyszenia Historyków Sztuki, członek Międzynarodowego Komitetu Ochrony Zabytków ICOMOS): Każdy konserwator dysponuje instrumentami, które daje mu do ręki polskie prawo. Ustawa o ochronie zabytków chroni krajobrazy kulturowe. Jest ona najważniejszym narzędziem, które można było w tej sytuacji zastosować, szczególnie wobec stwierdzenia wartości zabytkowej krajobrazu kulturowego sanktuarium na Świętej Górze w studium prof. Grażyny Balińskiej. Nadto w tej samej ustawie czytamy, że przy lokalizacji inwestycji celu publicznego (a taką inwestycją jest wspomniany silos) trzeba uwzględnić ochronę otoczenia zabytków wpisanych do rejestru, bez względu na to, czy samo otoczenie zostało do rejestru osobno wpisane, czy nie. Przy okazji warto podkreślić, że nie każdy konserwator dysponuje np. takim studium jak to, które dla sanktuarium na Świętej Górze sporządziła prof. Balińska. Zlecanie takich studiów przed przygotowaniem Planu Zagospodarowania Przestrzennego było jeszcze niedawno dobrą praktyką, która ostatnio została niestety zaniechana.

Skoro tak, to dlaczego konserwator zatwierdził plany budowy silosa?

prof. dr hab. Rafał Eysymontt: Nie znam szczegółów tej sprawy. Podejrzewam jednak, że współwinne może tu być także nasze prawo, które nie jest do końca jednoznaczne. Ta sama ustawa, która nakazuje chronić krajobraz kulturowy, ogranicza ochronę otoczenia zabytku do terenów, które zostaną osobno wpisane do rejestru zabytków (choć, jak już zauważyłem, w innym miejscu nakazuje chronić otoczenie zabytku bez względu na to, czy zostało ono wpisane do rejestru). No i jeszcze jedna kwestia – konserwator, aby ocalić dany kulturowy krajobraz, powinien doprowadzić, jak czytamy w tejże ustawie, do „ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego”. Nie znam zapisów planu zagospodarowania dla Gostynia, ale budowa silosu dowodzi, że albo takiego planu w tym przypadku nie ma, albo że Wojewódzki Konserwator Zabytków nie obwarował go wystarczająco swoją obligatoryjną decyzją. Niezależnie od tego, sam wpis do rejestru zabytków mógł być na tyle enigmatyczny, że nie chronił otoczenia zabytku w sposób wyraźny i jednoznaczny. Powtarzam jednak – nie znając szczegółów, nie mogę wyrokować o przyczynach całej sytuacji i osobach za nią odpowiedzialnych.

Rozumiem, że na tę sytuację mogły złożyć się: brak jednoznacznych zapisów prawnych z brakiem determinacji urzędu konserwatorskiego, który z przyczyn merytorycznych powinien był wprawdzie interweniować, ale zarazem mógł w majestacie prawa zatwierdzić plany budowy. Można sobie wyobrazić, że taka decyzja została podjęta pod wpływem lokalnych grup nacisku.

prof. dr hab. Rafał Eysymontt:
Jest oczywiste, że w opinii na temat Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego konserwator powinien godzić sprzeczne ze sobą czasem uwarunkowania gospodarcze i konserwatorskie. Dla obu grup tych zagadnień funkcjonują grupy lobbingowe i  jest to oczywiście największa „niedogodność” funkcjonowania urzędu Konserwatora.

Zwłaszcza, że polskie urzędy konserwatorskie są wręcz wystawione na stałe naciski samorządów i lokalnej administracji – będąc od nich po części zależne.

prof. dr hab. Rafał Eysymontt:
To na pewno jest problem. Konserwator powinien mieć swobodę konieczną dla sprawowania urzędu – dysponując sprawnymi mocami prawnymi i wykonawczymi Te wynikają z jednej strony z obowiązujących ustaw, z drugiej strony z dokumentów (wpisy do rejestru, zapisy Planu Zagospodarowania Przestrzennego) przez tego konserwatora  przygotowywanych i opiniowanych. Aby jednak konserwator właściwie wykorzystywał te narzędzia i egzekwował prawo, musi być naprawdę niezawisły od lokalnych „układów”. Dlatego też środowisko historyków sztuki uważa, że Urząd Konserwatora Zabytków powinien pozostawać strukturą niezależną merytorycznie i podległą jedynie Generalnemu Konserwatorowi Zabytków. Planowane kilkukrotnie wciągnięcie tego urzędu w struktury urzędów wojewódzkich określane mianem „konsolidacji” postrzegane jest jako próba upolitycznienia tego urzędu i osłabienia jego mocy decyzyjnych.

– – – – –
CO MÓWI USTAWA:
– – – – –
USTAWA z 23 lipca 2003 r. o Ochronie Zabytków i Opiece nad Zabytkami (Dz. U. z dnia 17 września 2003 r.) mówi w artykule 6: „Ochronie i opiece podlegają, bez względu na stan zachowania: 1) zabytki nieruchome będące, w szczególności: a) krajobrazami kulturowymi, b) układami urbanistycznymi, ruralistycznymi i zespołami budowlanymi” . W artykule 3 przywoływanej ustawy wskazano jednak, że chronione ustawowo otoczenie obiektu zabytkowego  to: „otoczenie – teren wokół lub przy zabytku wyznaczone w decyzji o wpisie tego terenu do rejestru zabytków w celu ochrony wartości widokowych zabytku oraz jego ochrony przed szkodliwym oddziaływaniem czynników zewnętrznych”. Z kolei decyzja o lokalizacji inwestycji zgodnie z zapisem par. 19 przywoływanej ustawy została doprecyzowana w następujący sposób: „W decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, decyzja o warunkach zabudowy (…) uwzględnia w szczególności  ochronę: 1) zabytków nieruchomych wpisanych do rejestru i ich otoczenia.” Art 7 tejże ustawy informuje że: „Formami ochrony zabytków są: 1) wpis do rejestru zabytków; 2) uznanie za pomnik historii; 3) utworzenie parku kulturowego; 4) ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego”.

(Podkreślenia Rafał Eysymontt)

Za: Stefczyk.info (28.06.2013) | http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/sanktuarium-w-cieniu-betonowego-silosa,7858309378

Skip to content