Aktualizacja strony została wstrzymana

Obchody Dnia Pamięci Źołnierzy Wyklętych

Okrzyk „Cześć i chwała Bohaterom”, wielokrotnie rozbrzmiewał pod budynkiem dawnego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. Licznie zgromadzeni uczestnicy obchodów Dnia Pamięci Źołnierzy Wyklętych złożyli hołd pomordowanym patriotom i tym, którzy przeżyli gehennę komunistycznego terroru.

Uroczystości rozpoczęło odśpiewanie hymnu państwowego, po którym zgromadzeni polecili Bogu dusze bohatersko zmarłych ofiar komunistycznego reżimu, zwłaszcza tych, którzy zginęli w budynku krakowskiego UB. Modlitwę poprowadził kapelan środowisk kombatanckich i niepodległościowych o. Jerzy Pająk.

 – Nie zapominajmy o tych, którzy wybrali wolność oraz najwyższe ideały i za nie oddawali swoje życie.

Pamiętajmy o tych, którzy nie załamali się i mieli silną wiarę. Mamy pamiętać nie po to, by chować wspomnienia w swoim sercu, ale by je przekazywać. Dlatego tak cieszy obecność na uroczystościach dzieci i młodzieży. Oni wezmą na swoje ramiona te szczytne ideały. Pamiętajmy, że o wolność trzeba wciąż walczyć, bo ona jest nam nie tylko dana, ale i zadana – powiedział o. Jerzy Pająk.

Szczególnie ważna i symboliczna podczas tego spotkania była obecność kombatantów pamiętających i doświadczających w swoim życiu „wyklęcia” ze strony czerwonych rządców Polski. Wśród nich na uroczystości przybyli m.in. ppłk. Tadeusz Bieńkowicz ps. „Rączy” Kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari za rozbicie więzienia w Lidzie, oraz ppłk Franciszek Oremus, prezes Stowarzyszenia Źołnierzy Armii Krajowej i Więźniów Politycznych z Krakowa. Obaj byli ofiarami komunistycznego terroru. Ppłk. Tadeusz Bieńkowicz, po zakończeniu wojny, jak wielu patriotów, był przetrzymywany w ubeckim więzieniu, przez wiele miesięcy znosił tortury, wreszcie prokurator zażądał dla niego kary śmierci. Ostatecznym wyrokiem było dożywocie.  Z więzienia wyszedł jednak w wyniku amnestii w 1956 r.

Na prośbę prowadzącej uroczystość prezes Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” Małgorzaty Janiec głos zabrali zaproszeni kombatanci oraz przedstawiciele środowisk kombatanckich. W swoich wystąpieniach wspominali swoich poległych kolegów, jak również wyrażali swoja radość z obecności pod dawnym budynkiem UB młodzieży szkolnej i przedszkolaków. W słowach, które zabrzmiały podczas obchodów, wielokrotnie padało wezwanie do obecnej władzy, by pamiętała o kombatantach, nie tylko od święta ale na co dzień.

Szczególnie wzruszający był moment wręczenia kombatantom przez przedszkolaków tulipanów. Dla tych małych dzieci, ci ludzie są żywą legendą, o której już wkrótce będą się uczyć w szkole.

Na koniec zebrani pod byłą ubecką katownią odśpiewali „Rotę”. Współorganizatorem krakowskich obchodów Dnia Pamięci Źołnierzy Wyklętych jest stowarzyszenie Studenci dla Rzeczpospolitej. Patronat medialny nad wydarzeniem objął portal PCh24.pl. 

1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Źołnierzy Wyklętych. Pomysł ustanowienia święta w tym terminie wysunął były prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce.

Zachowały się grypsy więzienne prezesa IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, ppłk. Łukasza Cieplińskiego do rodziny. Przemycane były w szwach chusteczki sporządzonej z więziennego prześcieradła. W jednym z grypsów pisał do żony:

Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…). Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi taką żonę i wielkie szczęście rodzinne.

Już wkrótce więcej informacji o obchodach święta. 

luk

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2013-03-01)

 

Cześć i chwała niezłomnym!

Prześladowani przez komunistów, za to, że chcieli niepodległości Polski, po 1989 roku nie otrzymali za swoje bohaterstwo należytej nagrody, ani choćby godnej pamięci. Opluwani przez postkomunistów, dopiero w 2011 roku doczekali się swojego święta. Pamiętają o nich prawicowe środowiska i całe rzesze młodych ludzi. Niezłomni. Nigdy nie złożyli broni. Źołnierze Wyklęci.

Cześć i chwała niezłomnym!„Cześć i chwała bohaterom!” – tymi słowami setki młodych ludzi powitały na krakowskim koncercie „Wspomnij Ziutka” pułkownika Tadeusz Bieńkowicza. Wzruszenie widać było zarówno po stronie publiczności jak i w oczach jednego z ostatnich żyjących Źołnierzy Wyklętych. Tego typu spotkań w Polsce, organizowanych ku czci bohaterskiej armii antykomunistycznego podziemia, jest coraz więcej. Na czele komitetów organizacyjnych stają często bardzo młodzi ludzie będący w tym samym wieku, co wielu spośród ich idoli w czasach, gdy zaczynali walkę z okupantem ze wschodu i jego nadwiślańskimi popłuczynami. Walkę, która przez dziesięciolecia owej okupacji określana była mianem bandytyzmu. Gdy wielu wydawało się, że owe popłuczyny są już przeszłością, nierzadko okazywało się, że sformułowanie „Źołnierze Wyklęci” nie straciło na aktualności. Wyklęcie w przestrzeni publicznej III RP trwało bardzo długo.

Dopiero na początku drugiej dekady dwudziestego wieku do Sejmu trafił projekt ustawy o świątecznym uczczeniu pamięci wyklinanych przez lata żołnierzy. W tym roku w oficjalnych obchodach będziemy mogli wziąć udział dopiero po raz trzeci. Ale inicjatywy społeczne trwają od wielu lat, za przywracanie pamięci wzięła się młodzież. 1 marca wybrano jako datę symboliczną. Tego dnia w 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.

Kultura młodzieżowa pełna jest wydarzeń związanych z powstaniem antykomunistycznym. Znaczna część młodzieży XXI wieku – wbrew stereotypom – chce czcić prawdziwych bohaterów. Robi to mimo braku zachęty z góry – telewizja i największe media elektroniczne o Źołnierzach Wyklętych mówią tylko wtedy, kiedy kwiaty pod Grobem Nieznanego Źołnierza złoży prezydent. Wówczas – owszem – zapewne trzy do czterech minut w dziennej ramówce będzie można poświęcić dramatycznej historii ludzi oddających życie za wolność. Na prędce znajdzie się „jakiegoś kombatanta” w holu „jakiegoś muzeum”, podłoży mu się pod usta mikrofon i nagra to, co ma do powiedzenia w związku z pytaniem zadanym przez kogoś innego.

Inaczej postępuje młodzież. Do obchodów przygotowują się przez długie miesiące. Muszą zorganizować salę, zaprosić artystów, przekonać ich by zagrali bez wynagrodzenia, zdobyć pieniądze na plakaty, dobić się do mediów z prośbą o przybycie, dotrzeć do kombatantów, zaprosić ich, zapewnić im godne przyjęcie itd. Ci młodzi ludzie wiedzą, że pracy jest dużo, ale jest ona niczym w porównaniu z tym, jaką pracę dla Polski wykonywali ich rówieśnicy sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat temu. Pełne sale na koncertach z cyklu „Wspomnij Ziutka”, występach rapera Tadka czy innych niemainstreamowych artystów śpiewających utwory ku chwale Wyklętych mówią same za siebie. Tak jak setki tysięcy internetowych odsłon piosenek i filmików poświęconych bohaterom sprzed kilkudziesięciu lat.

III RP nie jest w stanie – mimo wyraźnego społecznego zainteresowania – wydać z siebie filmu poświęconego Źołnierzom Wyklętym. Film „Historia Roja” nie doczekał się finansowego wsparcia od władz, produkowany jest za pieniądze ciułane przez reżysera, który od kilku lat nie jest w stanie dokończyć produkcji. W tym samym kraju promuje się – poprzez chociażby wysyłanie do kina warszawskich uczniów – filmy typu „Pokłosie” przedstawiające Polaków, jako zwyrodnialców mordujących inne narody. A w trzech głównych telewizjach niemal non stop powtarzane są komunistyczne seriale, w których gdy na ekranie pojawia się polski żołnierz inny niż ten z Armii Ludowej, od razu wiadomo, że jest terrorystą, członkiem bandy, brudasem czy przestępcą.

W Polsce istnieje nadal – jak wykazaliśmy w stworzonym wspólnie z czytelnikami PCh24.pl materiale – kilkaset ulic, którym patronują komunistyczni zbrodniarze, organizacje lub komunistyczne rocznice. Dziesiątki pomników upamiętniających komunistów mają się nijak do liczby istniejących w naszym kraju pomników np. rotmistrza Witolda Pileckiego, które można policzyć na palcach jednej ręki. A jeśli znajdują się już pomniki stawiane za prywatne pieniądze, mające upamiętnić walczących w lasach, są one dewastowane – jak pomnik „Inki” w krakowskim Parku Jordana.

Niechęć do Źołnierzy Wyklętych jest do dziś widoczna, zwłaszcza w tych środowiskach, których duchowe i rodzinne pochodzenie wskazuje, iż sami Wyklęci byliby – delikatnie mówiąc – im niechętni. Adam Michnik zrównał w swoim styczniowym artykule żołnierzy antykomunistów z komunistami. Szef SLD Leszek Miller nazwał walczących o wolną Polskę sojusznikami Hitlera i pogromcami Żydów. Lewica sprzeciwiła się uhonorowaniu ich pamięci świętem, które mimo wszystko obchodzimy 1 marca. Radni tej partii w Zielonej Górze kilka dni temu zaprotestowali wobec pomysłu nazwania jednego z miejskich rond imieniem „tych bandytów”. W lubuskim projekt zgłaszała m.in. PO, której radni w Olsztynie, dzień później sprzeciwili się wydaniu przez Radę Miasta oświadczenia upamiętniającego Źołnierzy Wyklętych i rocznicę komunistycznego zabójstwa sądowego dokonanego na generale Auguście Emilu Fieldorfie.  

Mimo tego pamięć o bohaterach w narodzie nie ginie. Tylko w tym roku organizacje pozarządowe – raz jeszcze trzeba to podkreślić – złożone głównie z młodych i bardzo młodych ludzi, przygotowały dziesiątki wydarzeń w całej Polsce. Koncerty, prelekcje w szkołach, pokazy filmów, konferencje naukowe, wspólne śpiewanie żołnierskich piosenek, spotkania z kombatantami, spotkania pod dawnymi katowniami UB i liczne marsze gromadzą już od poniedziałku rzesze młodych ludzi w wielu miastach. Nic dziwnego więc, że w końcu i władze zdecydowały się co nieco zorganizować. Ale jak to już bywa z władzami, ludzie wolą świętować bez nich.  

Krystian Kratiuk

Źołnierze Wyklęci w liczbach:

Rozproszone po całej Polsce oddziały podziemia niepodległościowego działały w latach 1944-1956. Przez cały ten okres broni nie złożyły liczne oddziały Armii Krajowej, Delegatury Sił Zbrojnych i organizacji Wolność i Niepodległość. Stanowili niemal połowę sił podziemnych armii – partyzantów skupionych w tych organizacjach według różnych wyliczeń było 6600 – 8700, skupionych w 141 oddziałach. Drugą pod względem liczebności siłą były: Narodowa Organizacja Wojskowa, Narodowe Siły Zbrojne oraz Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Narodowi partyzanci stanowili jedną piątą podziemia antykomunistycznego, był ich ok. 2700 – 3600.

Reszta partyzantów to żołnierze skupieni w organizacjach regionalnych lub w samodzielnych grupach niepodlegających istniejącym kiedykolwiek oficjalnym strukturom. Ich liczbę szacuje się na ok. 3700 – 4800. Oddziały nieafiliowane liczyły ok. 1420 – 1830 partyzantów. W największej spośród organizacji regionalnych – Konspiracyjnym Wojsku Polskim – skupionych było między 500 a 650 żołnierzy. KWP działało głównie na terenie województwa łódzkiego, ale także w województwach śląskim, poznańskim i kieleckim.

W 1945 r. oddziały podziemia niepodległościowego walczyły głównie w Polsce wschodniej, południowo-wschodniej i centralnej. Najwięcej partyzantów przewinęło się przez oddziały w ówczesnym województwie rzeszowskim, od 3600 – 3900. W woj. lubelskim było ich 1900 – 2400,  w kieleckim 1600 – 2000, w krakowskim 1400 – 2000, w łódzkim 8650 – 10500, w warszawskim 600 – 1100. W tym czasie w woj. olsztyńskim i szczecińskim nie było żadnych oddziałów. W późniejszych latach na tych terenach działało od 2 do 4 kilkunastoosobowych oddziałów.

Osobną kwestią są oddziały walczące z okupantem na ziemiach wcielonych po wojnie do ZSRR. W ponad 97 proc. były to oddziały AK, AKO i oddziały poakowskie. W 1944 roku oddziałów istniało co najmniej 45, na terenach dawnej Rzeczpospolitej o wolność biło się z komunistami ponad 2300 osób.

Bardzo ważnym zagadnieniem była też konspiracja młodzieżowa. Do 1956 roku na terenie PRL istniały co najmniej 972 organizacje wiążące nawet ponad 11 tys. ludzi. Konspiracja młodzieżowa była o wiele silniejsza tam, gdzie partyzantka „dorosła” była słabsza. Największą liczbę organizacji odnotowano w woj. gdańskim – aż 213.

Ostatnim Źołnierzem Wyklętym był Józef Franczak ps. Laluś. Zginął 21 października 1963 roku. Makabrycznym symbolem walki z niezłomnymi żołnierzami podziemia musi być fakt, że jego rodzina   otrzymała sprofanowane ciało. Esbecy obcięli Franczakowi głowę.

Na podstawie tekstu „Oddziały zbrojne polskiego podziemia niepodległościowego i organizacje młodzieżowe – próba ujęcia statystycznego” Sławomira Poleszaka i Rafała Wnuka. Tekst jest częścią „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956” wydanego przez Instytut Pamięci Narodowej w 2007 roku.

kra

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2013-03-01)

 

Tadeusza Mazowieckiego nienawiść do Źołnierzy Wyklętych

Tadeusza Mazowieckiego nienawiść do Źołnierzy WyklętychZnany historyk dr Sławomir Cenckiewicz ujawnia na łamach miesięcznika „Historia Do Rzeczy” mało znane fakty z życia czołowego demoliberalnego autorytetu moralnego – Tadeusza Mazowieckiego. Okazuje się, że w mrocznym okresie stalinizmu późniejszy premier wzywał do rozprawienia się z Źołnierzami Wyklętymi i niepodległościową emigracją.

„Wróg pozostał ten sam” – oto tytuł publikacji Mazowieckiego z 1952r. poświęconej potępieniu antykomunistycznego podziemia.  „Gdybyśmy przeglądnęli kroniki procesów członków organizacji podziemnych (…) spotkalibyśmy ludzi, którzy z całym cynizmem i premedytacją mordowali swych towarzyszy, kiedy uznali ich za niebezpiecznych, za ” – pisał wówczas późniejszy premier RP.

Jak zauważa Cenckiewicz, Mazowiecki nie był jedynym autorem publikacji. Przygotował ją razem z Zygmuntem Przetakiewiczem, byłym działaczem przedwojennej „Falangi”, a w okresie powojennym redaktorem tygodnika „Dziś i jutro”. Mazowiecki oskarża żołnierzy wyklętych m.in. o pragnienie ugodzenia „bezpośrednio w życie gospodarcze i polityczne kraju drogą dywersji i sabotażu”. Zwalczający totalitaryzm partyzanci zostali oczywiście porównani z hitlerowcami i uznani za sojuszników „wczorajszych oprawców z Dachau, Oświęcimia, Mathausen”.

„Wróg pozostał ten sam” to książeczka składająca się z 78 stron i z dwóch części. Autorem pierwszej z nich pod tytułem „O naszej odpowiedzialności” jest Mazowiecki, zaś druga, tytułowa „Wróg pozostał ten sam” napisana została przez Przetakiewicza. 15 tysięcy egzemplarzy ukazało się nakładem Instytutu Wydawniczego PAX.

Jak zauważa Cenckiewicz publikacja Mazowieckiego i Przetakiewicza jest dostępna w przewodniku bibliograficznym „Książki Instytutu Wydawniczego PAX 1949-1989”, wydanego w Warszawie w 1989r. Jest także dostępna w części warszawskich bibliotek. Należy jej jednak szukać nie według spisu autorów, lecz według tytułu. Mimo to w powszechnym odbiorze debiutem literackim Mazowieckiego jest książka „Rozdroża i wartości” z 1970r. O „Wróg pozostał ten sam” nie wspominają także analizy opisujące ataki komunistów na Źołnierzy Wyklętych.

W swoim tekście Mazowiecki próbował dowieść, że koncepcja drugiego wroga, którym mieli być komuniści jest wytworem „antykomunistycznej propagandy Zachodu” i wiary w szybkie nadejście III Wojny Światowej. Późniejszy premier potępiał kwestionowanie „postępowych” reform społecznych, takich jak reforma rolna, upaństwowienie przemysłu etc. Według Mazowieckiego „byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy i tych, którzy walcza  o nowy”. Mazowiecki wzywał ponadto Kościół katolicki do potępiania „band podziemia” i zastosowania wobec nich sankcji kanonicznych. (sic!)

Mazowiecki potępiał nie tylko Źołnierzy Wyklętych, ale także rząd polski na emigracji.  Określał go mianem „rewanżystowskiego” i „agenturalnego”. „Ideologia lancy ułańskiej na usługach kapitalistycznej wolności zasłoniła im historyczną szansę wydobycia Polski z wielowiekowych zaniedbań cywilizacyjnych”. Emigrantom Mazowiecki zarzucał, że nie interesuje ich dobro ojczyzny oraz, że kierują się zazdrością nie mogąc znieść, że nowa rzeczywistość w Polsce tworzona jest nie przez „fraki ale kombinezony robotnicze, nie proporczyki kawaleryjskie, ale kielnie murarskie”.

Publikacja „Wróg pozostał ten sam” była elementem inicjatywy wynikającej ze zobowiązania Bolesława Piaseckiego do stworzenia środowiska katolickiego lojalnego wobec władzy i o „rozładowanie” antykomunistycznego podziemia. Zobowiązanie, które były wódz „Falangi” złożył na ręce zastępcy szefa NKWD gen. Iwana Sierowa było realizowane we współpracy z tajnymi służbami, agenturą i oczywiście władzą. Dało ono początek ruchowi katolików postępowych, którego przedstawiciele podjęli działania mające na celu przekonanie katolików o zasadniczej zgodności katolicyzmu z komunizmem. „Narastanie wewnętrzno-katolickich odrodzeńczych procesów społecznych zbiegło się z potęgą historycznego procesu rewolucji socjalistycznej. Dzięki socjalizmowi wszyscy ludzie dobrej woli, a więc i ludzie wierzący przestają być maluczkimi i prostaczkami w zakresie rozumienia i możliwości kierowania procesami społecznymi”, pisał Piasecki.

Jak przypomina dr Cenckiewicz tego typu poglądy spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. W 1949r. Święte Officjum opublikowało dekret potępiający komunizm i grożący ekskomuniką wszystkim katolikom, którzy „wyznają komunizm, propagują go lub współpracują z komunistami”. Kilka lat później „Zagadnienia istotne” Bolesława Piaseckiego, podobnie jak tygodnik „Dziś i jutro” znalazły się na indeksie ksiąg zakazanych. Piasecki realizował także swoje drugie zobowiązanie, a więc dążenie do „rozładowania” antykomunistycznej partyzantki. Nie tylko potępiano te działania, lecz również próbowano wywrzeć wpływ na emigrację. Planowano m.in. podjęcie działań wywiadowczych w Wielkiej Brytanii mających na celu wywarcie wpływu na emigrantów. Chodziło o to, by emigracja przestała być wsparciem dla „żołnierzy wyklętych”. Jak zauważa Cenckiewicz, środowisko Piaseckiego stanowiące fundament przyszłego PAXu było niemal w całości zwerbowane do współpracy z UB. „Poufny kontakt” z funkcjonariuszem bezpieki utrzymywał też Zbigniew Przetakiewicz – współautor publikacji „Wróg pozostał ten sam”.

Dr Cenckiewicz zauważa, że opisywany tekst „Wróg pozostaje ten sam” nie był jedynym przykładem prokomunistycznej twórczości Mazowieckiego. Choć późniejszy premier nie należał do partii, to swoimi publikacjami niejednokrotnie popierał reżim – także w najmroczniejszych czasach. Oprócz tekstu „Wnioski” opublikowanego we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim” w 1953r. (poświęconemu procesowi biskupa Kaczmarka i innych oskarżonych duchownych), Mazowiecki popełnił m.in. także tekst „Front tej samej walki”. Wzywał w nim do „walki o słuszną sprawę społeczną”. Cenckiewicz wspomina także o artykule „Urodzaj ludowego życia” poświęconemu 10 rocznicy ogłoszenia manifestu PKWN.

Tekst Cenckiewicza pokazuje, że pierwszy „niekomunistyczny premier” i autorytet moralny popierających III RP demoliberałów był głęboko zaangażowany politycznie w stalinizm. Choć ten epizod z jego życia jest obecnie celowo przemilczany, fakty historyczne mówią same za siebie. Mazowiecki ogłoszony przez prezydenta Komorowskiego „człowiekiem umiaru” był intelektualnie zaangażowany w poparcie krwawego reżimu.

Sam Mazowiecki przyznaje, że popełnił „błędy”, jednak próbuje je usprawiedliwiać. W Rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” powiedział, że zwalczał podziemie, ponieważ uważał je za niepotrzebne przelewanie krwi młodych ludzi. Były premier nie chciał jednak odnieść się  bezpośrednio do artykułu Cenckiewicza. –Do artykułu nie mogę się ustosunkować. O swoich błędach wiele razy mówiłem i rozliczałem się z tego – mówił Mazowiecki.

Więcej szczegółów bulwersującej twórczości Tadeusza Mazowieckiego w pierwszym numerze miesięcznika „Historia Do Rzeczy”.

Źródło: „Historia Do Rzeczy”

mj | (foto: Grazyna Myslinska/FORUM)

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2013-03-01)

Skip to content