Aktualizacja strony została wstrzymana

Wojna przeciwko Kościołowi

W świecie przebiega mniej lub bardziej jawna walka z Kościołem. Nie od dziś. Święty Tomasz z Akwinu, tytan myśli katolickiej, w komentarzu do Listu św. Pawła do Kolosan przypomniał przed bez mała siedmioma wiekami, że życie człowieka na ziemi jest walką (Hiob), zwalczany jest też i Kościół. Atak na Kościół płynie z trzech stron: ze strony jego jawnych wrogów, ze strony tych, którzy pod Kościół się podszywają, ze strony samych członków Kościoła, którzy trwają w stanie moralnego zepsucia (Prooemium). Co to znaczy? To znaczy, że nie możemy się dziwić atakom na Kościół, bo ciągle z jednej, z drugiej albo z trzeciej strony trwa atak, oddzielnie lub naraz.

Antykatolicyzm wpisany jest w wiele ideologii na czele z komunizmem, socjalizmem i masonerią. Przybiera postać zorganizowaną w skali lokalnej, państwowej i międzynarodowej zwłaszcza wtedy, gdy wrogom Kościoła uda się zdobyć kontrolę nad kluczowymi instytucjami życia publicznego. Szczególne znaczenie mają tu stanowiska polityczne, w tym władza wykonawcza (realna władza), ustawodawcza (zatwierdzanie prawa) i sądownicza (ferowanie wyroków), ale także edukacja, nauka i media.

W tradycyjnych ustrojach totalitarnych walka z katolicyzmem jest autorytarna i jawna. Tak działo się w Związku Sowieckim, tak było w PRL. Władza nie kryje, że jej celem jest całkowita ateizacja społeczeństwa, a Kościół jest jej wrogiem. Dlatego korzystając z posiadanych narzędzi, władza prześladuje Kościół wszędzie, gdzie to tylko możliwe, poczynając od burzenia świątyń, poprzez wykradanie majątku, więzienia, tortury, a kończąc na zabijaniu (np. w Związku Sowieckim zabito ok. 4 tys. duchownych i wysadzono w powietrze kilkadziesiąt tysięcy świątyń).

Obok walki jawnej trwa też walka ukryta, ubrana w pozory demokracji. Słowo „demokracja” jest już tak wyświechtane, że łatwo nim manipulować, tym bardziej prowadzić wojnę przeciwko Kościołowi. Wystarczy bowiem odpowiednia większość w parlamencie, aby można było forsować prawo antykatolickie. Ale jaka większość? Słowa św. Tomasza wyjątkowo pasują do realiów współczesnej demokracji, gdzie swój antykatolicki głos oddają nie tylko ci, którzy jawnie występują przeciwko wierze i Kościołowi (sztandarowi lub wojujący ateiści), ale również ci, którzy potrafią „słodkimi słowami” i pozorną życzliwością (per dulces sermones et benedictiones) uwodzić serca i umysły (seducunt corda hominum), choć w głębi duszy żywią do Kościoła nienawiść. Są też i tacy, którzy przyznając się formalnie do Kościoła, czują się zwolnieni z zasad moralnych, jakie w Kościele obowiązują, zwłaszcza gdy zajmą wyższe stanowiska państwowe. Wtedy też jako urzędnicy kłamią, szkodzą i forsują prawa, które są niezgodne z Dekalogiem. Ta ostatnia choroba stała się w świecie wręcz plagą różnego rodzaju partii powołujących się, choć bardzo ogólnikowo, na chrześcijaństwo. Zajmując taką postawę, neutralizują w rzeczywistości głosy katolików i możliwość kształtowania przez nich życia publicznego w zgodzie z prawym sumieniem.

Szczególne pole walki z katolicyzmem przebiega na płaszczyźnie ideowej, tam gdzie kształtuje się myśl człowieka. Człowiek bowiem przychodzi na świat bez uprzedniej wiedzy na jakikolwiek temat, tym bardziej zaś nie ma pojęcia o tym, czym jest chrześcijaństwo jako religia i jako kultura. Kluczowym środowiskiem formowania się myśli jest nie tylko rodzina, ale szkoła i media. Te ostatnie zajmują więcej czasu i działają w sposób bardziej systematyczny niż osobiste kontakty rodzinne. Z tego tytułu walka z katolicyzmem zeszła na ten właśnie poziom formowania się myśli i języka, ponieważ tu może być najskuteczniejsza. Albowiem to, co młody człowiek przyjmuje w pierwszej fazie swego życia, traktowane jest przez niego jako nie tylko prawdziwy, ale i własny pogląd zarówno na temat tego, co jest, jak i tego, czego nie ma. Wystarczy więc pomijać w procesie edukacji miejsce i pozytywną rolę Kościoła, jaką przez dwa tysiące lat odgrywał w Europie i w świecie, by młody człowiek traktował katolicyzm marginalnie. Gdy zaś na dodatek przykłady takiej obecności ukazane będą głównie w złym świetle (np. palenie czarownic na stosach), to skojarzenia na całe życie pozostaną tylko negatywne.

W sumie niewiele trzeba, aby Kościół zepchnąć do zakrystii i do beznadziejnej defensywy. Bo kto i kiedy będzie chciał słuchać o nieustępliwej obronie godności ludzkiej, o bezgranicznej służbie dla drugich, o walce o prawo do życia, o szerzeniu oświaty, o założeniu uniwersytetów, a nawet o przyznawaniu się do winy? Kto będzie podziwiał ten poczet świętych, błogosławionych czy anonimowych męczenników, którzy w imię Boga nigdy nie zdradzili godności ludzkiej? To nie tylko obrazki z aureolą wokół głowy, to postawa heroiczna, największa z możliwych, niewyobrażalna dla tych, którzy w życiu szukają tylko przyjemności, a gdy jej nie ma, to na życie się obrażają. Ale co to za życie?

Jeżeli należymy do żywego Kościoła, to trzeba się ciągle liczyć z tym, o czym pisał św. Tomasz, wyjaśniając, że na wzór oblężonej twierdzy (Ecclesia similitudinem habet castrorum) musimy się bronić, bo musimy liczyć się z atakami. One były i one będą. Ale to nie jest powód do rozpaczy, albowiem możemy się hartować, stawać się lepszymi i odzyskiwać tych, którzy naprawdę chcą się odnaleźć.

Prof. Piotr Jaroszyński

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 12-13 stycznia 2013, Nr 10 (4549) | http://www.naszdziennik.pl/wp/20705,wojna-przeciwko-kosciolowi.htmlhttp://www.naszdziennik.pl/wp/20705,wojna-przeciwko-kosciolowi.html

Skip to content