Bunt sędziów z likwidowanych sądów. 34 letni sędziowie chcą stanu spoczynku – czyli sędziowskiej emerytury, To po raz kolejny pokazuje etykę i klasę polskich sędziów.
74 sędziów z likwidowanych sądów nie godzi się na zmiany i chce przejść w stan spoczynku – czytamy w „Gazecie Wyborczej”. 1 stycznia zlikwidowanych zostanie 79 sądów rejonowych i będą one przekształcone w wydziały zamiejscowe innych sądów. Zmiana dotyczy ponad pół tysiąca sędziów. Niektórzy teraz będą musieli dojeżdżać do pracy. To się im nie podoba i pewnie dlatego proszą ministra sprawiedliwości o zgodę na przejście w stan spoczynku.
Zdaniem Jarosława Gowina, który był gościem „Sygnałów dnia”, buntuje się tylko garstka sędziów. – Bunt polega na tym, że przykładowo 34-letni sędzia po przepracowaniu dwóch lat chce przejść w stan spoczynku, czyli przez najbliższe 50 lat zamierza pobierać siedem tysięcy nie pracując. Ocenę tego zachowania pozostawiam słuchaczom – mówił w Jedynce szef resortu sprawiedliwości.
Minister zaznaczył, że nie odejdzie od zmian w sądownictwie. – Polacy bardzo dużo płacą za sądownictwo. Jeśli chodzi o nakłady jesteśmy na drugim miejscu w Unii Europejskiej, a jeżeli chodzi o czas orzekania jesteśmy na miejscu ostatnim. Pora z tym skończyć – podkreślił Gowin. – Niektórzy z sędziów będą musieli orzekać nie w jednym sądzie, jak do tej pory, tylko w dwóch sądach, a czasami nawet w trzech. Bycie sędzią to jest służba i takiej postawy oczekuję od sędziów.
KOMENTARZ BIBUŁY: Trudno doprawdy ocenić obiektywnie czy zmiany wprowadzane przez „Ministerstwo Sprawiedliwości” (swoją drogą, ta nazwa to tylko taki żart w III RP) mogą przyczynić się do jakiejś poprawy sytuacji, czy to swoista sztuka dla sztuki, bo przecież urzędnicy ministerialni też muszą się wykazać jakimiś inicjatywami. W każdym razie, bunt sędziów post-peerelowskich, ich synalków, wnuków oraz wszelka inna zaraza, która po kumotersku otrzymała takowe stanowiska i władzę, pokazuje nam, że rzeczywiście wielu z nich powinno przejść na nie-zasłużoną emeryturę. Oczywiście, bez prawa wynagrodzenia, bo na to też nie zasłużyli.