Aktualizacja strony została wstrzymana

„Pokłosie” ma poprzednika – Stanisław Michalkiewicz

Zapomniany już dzisiaj cesarz Etiopii Hajle Selasje był swego czasu molestowany ideowo i politycznie przez Orianę Fallaci, podówczas będącą jeszcze w awangardzie postępactwa. Pani Fallaci molestowała starego cesarza czemu nie modernizuje Etiopii, kiedy przez świat kroczy nieubłagany postęp. Hajle Selasje początkowo się tłumaczył, że jakże nie modernizuje, kiedy przecież modernizuje, ale im bardziej się tłumaczył, tym bardziej pani Fallaci go molestowała. Kiedy po raz kolejny zaczęła mu perswadować, żeby on też poszedł z postępem, bo na świecie codziennie dzieje się coś nowego, zirytowany cesarz oświadczył, że to nieprawda, że przeciwnie – „na świecie nie dzieje się nigdy nic nowego”. Może trochę przesadził, bo wkrótce w Etiopii niejaki Mengistu Hajle Mariam, pułkownik tamtejszego wojska, zrobił komunistyczny przewrót, w następstwie którego nie tylko cesarz stracił życie, ale krwią zalana została cała Etiopia. Więc chociaż Hajle Selasje niewątpliwie przesadził w irytacji, to przecież niepodobna tak całkiem odmówić racji i jemu.

Oto na ekrany kin naszego nieszczęśliwego kraju wciągany jest obraz pana Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”, nie tylko przez cmokierów ze środowiska „Gazety Wyborczej”, ale również przez krytyków uznany za wydarzenie bez precedensu. Tymczasem tak nie jest; „Pokłosie” ma poprzednika w postaci nakręconego w roku 1941 filmu „Powrót do ojczyzny”, noszącego również niemiecki tytuł „Heimkerr”. Ciekawe, że zarówno treść, jak i przesłanie obydwu obrazów jest podobna, chociaż zakończenia – odmienne. Treścią „Powrotu do ojczyzny” są prześladowania bezbronnych Niemców przez zdziczałych Polaków na Wołyniu. Najpierw odbierają im szkołę i w ogóle – nie dają żyć – ale najgorsze przychodzi dopiero 1 września 1939 roku, kiedy to nie mogąc ścierpieć nieustannych prowokacji, Adolf Hitler wznosi nad Polską karzący miecz. Zdziczali Polacy aresztują biednych Niemców i kiedy już prowadzą ich na rozstrzelanie, nadlatuje Luftwaffe, ukazują się czołgi z czarnymi krzyżami i wszystko kończy się wesołym oberkiem. „Pokłosie” ma zakończenie inne; tu wesołego oberka jeszcze nie ma, ale gdyby tak w odpowiednim momencie pojawiły się samoloty – niekoniecznie zaraz Luftwaffe, tylko na przykład – Aerofłotu albo El Al, a jeszcze lepiej – czołgi „Merkawa” a na nich krasnoarmiejcy z okrzykiem „ura!” – może udałoby się film zakończyć nie tylko wesołym oberkiem, ale nawet – kto wie – majufesem?

Z tym polskim zdziczeniem też coś jest na rzeczy, bo proszę – taki Igo Sym, który kompletował polską obsadę „Powrotu do ojczyzny” i w ogóle – udzielał pomocy ówczesnym władzom w zwalczaniu terrorystycznych zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie – został skrytobójczo zamordowany – zaś aktorzy: Bogusław Samborski, Józef Kondrat, Michał Pluciński, Hanna Chodakowska i inni, byli po wojnie molestowani, chociaż chcieli tylko rozdrapać zaskorupiałe sumienia mniej wartościowego narodu tubylczego, żeby go podnieść i uszczęśliwić.

Oczywiście dzisiaj o niczym podobnym nie można nawet pomyśleć i takiemu na przykład Grzegorzowi Braunowi, któremu roi się karanie różnych prekursorów, tylko patrzeć, jak kabewiaki, to znaczy – niezależna prokuratura i niezawisły sąd pokażą mores, natomiast nieoceniona „Gazeta Wyborcza” zachęca do spędzania na „Pokłosie” młodzieży gimnazjalnej i licealnej, żeby przynajmniej im trochę porozdrapywać sumienia. A jak już te sumienia się porozdrapuje, że będą stanowiły jedną rozjątrzoną ranę, wtedy nawet kataplazm z Luftwaffe może przynieść ulgę. No nie?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Nowy Ekran” (www.nowyekran.pl)    27 listopada 2012

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2681

Skip to content